Podobno po każdej burzy wychodzi ostatecznie słońce, a po każdej słonej porażce nadchodzi moment słodkiego sukcesu.
Udane farbowanie to z mojej perspektywy, na ten moment, nie tyle umiejętność dobrania proporcji barwników, sposobu farbowania do uzyskanego efektu, co bardziej łut szczęścia nowicjusza. I choć sromotna porażka, jaką odniosłam podczas chabrowego farbowania na chwilę mój zapał do całej zabawy w barwne kucharzenie ostudziła, wskoczyłam na przysłowiowego konia i złapałam byka za rogi!
I wsiąkłam... lazurowo:
Zanim jednak opiszę Wam szczegółowo co i jak tym razem zadziało się w pracowni Małego Chemika, pokazuję efekty tuningowania chabru gradową burzą.
przed tuningiem |
po tuningu |
Burzowa wersja chabru zdecydowanie bardziej odpowiada moim oczekiwaniom, może uda mi się ostatecznie uzyskać w dzianinie efekt spranego dżinsu, jaki mi się na samym początku zamarzył... zobaczymy..
Jest taka włóczka, Botany Lace Araucani, która przez jakiś czas śniła mi się po nocach. Turkus zmieszany ze szczyptą żółci i prawie czerni. Piękna kolorówka, ale jakby niedofarbowana. Ponieważ turkusy lubię wyraziste, a szarości uwielbiam połączyłam te dwa kolory licząc na bezpieczne połączenie kolorów i oto co udało mi się zmalować:
Nie wiedzieć czemu dopiero o zmroku wpadłam na genialny pomysł, żeby zacząć farbowanie, a jak wiadomo kolory w świetle żarówki niespecjalnie pokrywają się z tym, jak prezentują się w świetle dziennym. Potrzeba zażegnania porażki i osłodzenia sobie życia małym, lazurowym sukcesikiem była jednak większa, niż zdrowy rozsądek.
Tym razem farbowałam w miseczce, przygotowałam sobie wcześniej recepturę na stworzenie turkusu w ulubionym odcieniu, i polewałam jak leciało miksując naprzemiennie z szarością. Po zakończonej zabawie w taplanie się w misce całość zawinęłam w woreczek i wrzuciłam do mikrofali. Tym razem podgrzewałam robiąc przerwy pomiędzy kolejnymi cyklami i udało mi się nie doprowadzić do eksplozji.
Już podczas wczorajszego wypłukiwania tej wełny po ostudzeniu zauważyłam, że po dodaniu preparatu do prania wełnianych produktów kolor się spiera i blednie w oczach. Zastanawia mnie w czym leży problem? Za mocny to środek do prania wełny farbowanej w warunkach domowych? czy cała procedura farbowania u mnie kuleje i barwnik się nie utrwalił? (o wszelką pomoc proszę specjalistki w temacie).
Mimo blaknięcia kolor mi bardzo odpowiada..
Jest takie miejsce w Krakowie, Zakrzówek... tak mi się właśnie ta wełna kojarzy... skały i lazur wody..
A skoro lazur i skały mi się marzą, co prawda w Krakowie, a nie na Chorwacji..eh.. To nie mogło zabraknąć i piaskowego Nelumbo-nie-Nelumbo.
Rozdzieliłam właśnie rękawki od reszty sweterka... nieskromnie powiem, bardzo mi się podoba, co do tej pory widzę. A Wy co myślicie?
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego i pełnego odpoczynku weekendu!
I love the color very much, I think it gives a good jeans effect.
OdpowiedzUsuńI really do hope so! Although I'm a bit scared, that this blue I don't like at all will ruin the effect.. we will see how it will go.
UsuńO rajuśku, bajeczne kolory. Gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
UsuńTego się nie da zatrzymać :) Cudne Ci te motki wyszły:)
OdpowiedzUsuńOdnośnie prania - niestety nie mam doświadczenia z farbowaniem w mikrofali. W metodzie garnkowej puszczanie koloru w praniu oznacza, że temperatura była za niska albo octu za mało, albo oba czynniki jednocześnie. Może to być trochę wina barwnika - swego czasu miałam problem z włóczkami farbowanymi ręcznie barwnikami Ashforda - pomogło wrzucenie gotowego już wyrobu do ciepłej wody z dużą ilości octu i podgrzanie do jakiś 80-90C (czyli prawie ugotowanie, ale to była wełna superwash więc zniosła to spokojnie). Turkus też jest barwnikiem, który z mojego doświadczenia lubi złazić niezależnie jakiej jest firmy. Aha, moje kolory (farbuję głownie farbami Jacquarda choć mam też niektóre kolory Ashforda i mieszam) jakby lubią złazić po wszystkich płynach typu Eucalan w wersjach zapachowych (grapefruit itp). Obecnie do prania testuję dziecięce szampony, ale ponieważ teraz farbuję w wysokiej temperaturze i z dużą ilością octu, to problemu właściwie już nie ma.
Jaquarda nie mogę dostać, a Ashford to moje pierwsze farbki do wełen, nie przyszło mi przez myśl, że tu może być problem.
UsuńNie jestem pewna czy ilość octu była wystarczająca... właściwie to jakie są najlepsze proporcje w stosunku woda-wełna-ocet przy założeniu, że farbuję powiedzmy 300 gram wełny na raz?
Po metodzie garowej nie było takiej sytuacji, więc może to wina mikrofali własnie... hm... będę testować i sprawdzać tak czy inaczej, bo w tym temacie nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa :D Ale już Ci serdecznie dziękuję - od dziś piorę w szamponie do włosów dla dzieci tylko! :D
bajeczne kolorki! Polowek na pewno bedzie zadowolony- bo jak zrozumialam, to chyba z mysla o nim? W Nelumbo jestem coraz bardziej zakochana i nie moge sie doczekac, az wyjdzie wzorek- juz ustawiam sie w kolejce do kupna i zaczynam sie za odpowiednia wloczka rozgladac ( prosze o podpowiedz! )
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!
Z myślą o Połówku powstała osmolona wersja chabru, turkusy to już całkiem egoistyczne farbowanie i tylko dla mnie :D
UsuńNelumbek? hm... powiedzmy że przed 10 czerwca powinien już być :D a wełna - każda o metrażu (362m w 100g) zbliżonym do finito, lub próbce 24 oczka na 10cm na drutkach 3.5mm, powinna być raczej mięsista, dzięki czemu ładnie podkreśli wzór.
Odpozdrawiam równie serdecznie :D
Ostateczny kolor jak najbardziej w moim guście, Twoje Nelumbo śni mi się po nocach, obie wersje wyglądają świetnie i szczerze odliczam dni do do publikacji, mam nadzieję ,że poślizgów nie będzie:) Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję, choć życie lubi czasem zaskakiwać :D oby nie tym razem, a jeśli już, to szczęśliwie :D
UsuńPozdrawiam ciepło!
Proponuję nie bronić się przed tym bo jest bosko!!! Nie mam doświadczenia z farbowaniem,więc spoglądam lekko zazdrośnie ;)
OdpowiedzUsuń:D ufff... no to czuję, że mam kolejny nałóg do pielęgnacji :D na "F" :)
UsuńPozdrawiam!
Oczu oderwać nie mogę :)
OdpowiedzUsuń:D miło słyszeć - Ciebie kolorem oczarować, to prawdziwy sukces :D!
UsuńW zasadzie to nie mam nic więcej do powiedzenia, co by nie było wcześniej powiedziane. Jak z wełny schodzi farba (nie tylko lekko barwi się woda przy płukaniu- co się zdarza przy użyciu dużej ilości intensywnego barwnika), to można przypuszczać, że coś nie tak było z utrwalaniem. I stawiałabym na niedogrzanie bardziej niż na za małą ilość octu. Ale moje przypuszczenia opieram na doświadczeniu z Jacquardami. Z Ashfordami styczności miałam niewiele. Sytuację można próbować ratować poprzez wypłukanie wełenki w wodzie z dużą zawartością octu (tak dla pewności), albo polanie jej wodą z octem i ugotowanie jej raz jeszcze. Powinno pomóc.
OdpowiedzUsuńTysiu, a czy jeśli poczynię takie dodatkowe płukanie octowe na gotowym już udziergu to coś się mu stanie? wełna to BFL sock, mam wrażenie oporna na filcowanie... co myślisz? bo ja (niecierpliwiec rogaty!) już wrzuciłam rzeczoną niedofarbowankę na drucik! :D
UsuńDzięki Ci przeogromne...:D
Asiu, tak całkiem szczerze to nie wiem. Ktoś w komentarzu wyżej pisał o takiej metodzie, ale sama nie próbowałam, więc się nie będę wymądrzać ;) Pozdrawiam :)
UsuńSkały i lazur wody wyglądają bajecznie:)) Na farbowaniu się nie znam ale na podziwianiu efektów farbowania, jak najbardziej;) Piaskowa zajawka wygląda bardzo ładnie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
UsuńA czemu mamy Cię zatrzymywać? Farbuj dalej :)
OdpowiedzUsuńNie zaprzestawaj farbowania bo fajnie oglądać efekty i niepowtarzalne kolorki! Pozdrawiam druciarsko!
OdpowiedzUsuń