czwartek, 26 października 2017

Ulysse od De Rerum Natura

Testuję nowe dla mnie włóczki! 

Ponieważ przyszło nam żyć kiedyś właściwie na "Syberii", przynajmniej tej ze względu na warunki pogodowe, bo na pewno nie na lokalizację ;), moja szafa obrosła w dzianiny ciepłe. Mam kilka swetrów z włóczki typu worsted i jak już Wam nie raz wspominałam, bardzo lubię się z włóczką Gilliatt. Połówek też się z nią lubił jak mieszkał w chłodniejszym i wilgotniejszym, bo prawie górskim, klimacie (ma z niej wydziergane 2 swetry, jeden lubi w szczególności) ;) Wraz z przeprowadzką zmieniła się nam nie tylko okolica, ale przede wszystkim aura! Mamy już prawie listopad, a ja wciąż po domu ganiam bez skarpetek, tydzień wcześniej spokojnie mogłam śmigać po lasach w sandałach, a ciepłe swetry bardziej na chwilę obecną wietrzę, zawiązane wokół szyi niczym szal, niż noszę na sobie, bo jest mi w nich zwyczajnie za gorąco. Wiedząc o tym, że Ulysse jest cieńszą siostrą Gilliatt postanowiłam i jej spróbować. Minus.. pomimo faktu, że jest to włóczka typu fingering jest mi w niej wciąż za ciepło ;) plusy mogłabym mnożyć i mnożyć.. Ale do tego dotrę kiedyś, jak już będę mieć pogląd też i na to, jak się tę włóczkę użytkuje i moja opinia będzie nieco bardziej rozbudowana. Dziergało mi się z niej świetnie, ma w sobie cudną lekkość, którą we włóczkach od De Rerum Natura bardzo lubię, no i ten naturalny i mocno wełniany charakter! Trudno im się oprzeć ;)

Zamówienie niestety zrobiłam kilka dni przed tym jak pojawiły się w asortymencie nowe kolory. Trochę żałuję, że jednak się pospieszyłam, bo do istniejącej palety dostępnych barw dołączyły zdecydowanie moje odcienie, ale czuję, że to nie będzie moje ostatnie rodeo i zamówienie z tej włóczki, więc z pewnością nadrobię braki w kolorach w późniejszym czasie. 

Przepadłam na rzecz okrągłych karczków! Tak jest! Zasadniczo nigdy wcześniej nie podejrzewałam siebie o zamiłowanie do takiej konstrukcji czy stylu, ale bardzo mi się takie dzierganie wieloma kolorami spodobało. Lubię przed sobą stawiać wyzwania, i ten sweter z jego okrągłym karczkiem zasadniczo innym od Wild Grass, sprawił mi bardzo dużo radości! Trudno jest coś wymyślić, jeszcze trudniej jest wykonać tak, żeby pasowało i spełniało oczekiwania.. Zwłaszcza jeśli się jest w kompletnie obcej dla siebie dziedzinie, jaką na chwilę obecną są karczki okrągłe dla mnie. To taki niewiadomy ląd.. nieznany, groźny i pełen niespodzianek, ale bardzo się cieszę, że się odważyłam i mam wrażenie - wyciągnęłam z tej podróży najwięcej ile mogłam! 

Oprócz zmian w postaci pogody, przeprowadzka przyniosła też i nowe dla mnie doświadczenia. Nie wiem jak się to stało i jakim cudem, ale nareszcie znalazłam prawdziwe dziewiarki! Swoich człowieków mam! Takich prawdziwych, z krwi i kości, które są na wyciągnięcie ręki, mają swoje robótki i chętnie dziergają w grupie plotkując i ciesząc się zamiłowaniem do sznurków i tego pięknego hobby! W naszym starym domu miałam znacznie mniej tego typu spotkań w zasięgu ręki czy nogi, bo jak już były jakieś fajne, to bardzo ode mnie oddalone. Te, które odwiedziłam, bardzo mnie zniechęciły, bo chociaż trafiałam na przesympatyczne osoby, to wciąż czułam, że to nie to miejsce i nie te człowieki. Może coś w mojej głowie się zmieniło, może nastrój zmianami wywołany, ale chociaż dziewczyny, które teraz poznaję, są równie miłe i sympatyczne co tamte z przeszłości, bliższe mi się wydają. I chociaż bardzo trudno mi jest być nową i jedyną świeżynką w grupie, która się zna od lat i od dawna się spotyka, chodzę, bywam i otwarta jestem na to, co mnie tam spotyka! A spotyka mnie samo dobro.. na razie ;) A ponieważ jesień to okres niekończących się spotkań, zapowiada się niezły tour! :)

Zdjęcie poniżej dokumentuje moje do takiego spotkania przygotowania! Pierwszy raz w nowej grupie - a ja nie mam co dziergać! Ledwie godzinę przed spotkaniem, w panice będąc, narzuciłam kilka oczek, że niby czapkę będę robić. Prawda jest jednak taka, że na spotkaniach, na których obowiązuje język niemiecki, albo dziergam, albo słucham - żeby zrozumieć muszę skoncentrować całą swoją uwagę na rozmówcy, łącznie ze wzrokiem. Wiadomo było zatem, że podziergać, nie podziergam :) Zaczyna do mnie pomału docierać, dlaczego najchętniej dzierganym na spotkaniu projektem są skarpetki lub zwyczajny garter :) ma to swoje uzasadnienie :))) niezależnie od umiejętności językowych ;)


A teraz siedzę sobie przed tą trójcą i próbuję się z nią dogadać... 


bo czeka na mnie takie cudo.. ale wciąż mi brak odwagi by się jemu dać porwać.... 



Na koniec już całkiem, chciałabym się do jednej sprawy odnieść, która dość często się pojawia a wywołuje raczej smutne u Was reakcje. 

Oczywiste jest, że kocham dziergać. Przyznaję też, że pisanie wzorów bywa bardzo wyczerpujące, przynajmniej dla mnie, ale tłumaczenie ich na język polski jest dla mnie okrutną męczarnią. Wiem, że w naturalny sposób oczekuje się ode mnie, że dostarczę Wam produkt, który Wam będzie w 100 % odpowiadał. I staram się to robić za każdym razem, gdy podejmuję się zadaniu spisania wzoru. Jednakże, tłumaczenie ich dostarcza mi skrajnych emocji, i przyznaję, na długie miesiące zabiera mi chęci do pracy przy komputerze. W związku z tym, że sama tego nie zamierzam robić, a na chwilę obecną nie posiadam tłumacza na wezwanie, bardzo Was proszę o zrozumienie. Wzory będę publikować w języku angielskim tylko, bo to dla mnie naturalny język dziewiarski. I jak to wielokrotnie przez niektóre z Was zostało udowodnione, jest językiem łatwym do opanowania, nawet dla tych z Was, które nie znacie go wcale. Moje koleżanki blogerki przygotowały już nie jeden, a wiele, materiałów, które mają na celu niesienie Wam pomocy w samodzielnym przyswojeniu sobie dziewiarskich instrukcji w języku angielskim (jeśli mnie Moje Drogie czytacie, proszę, podajcie w komentarzach linki do siebie, gdzie takie materiały są dla innych dostępne, z góry dziękuję!). Wiem, musicie w związku z tym bardzo konkretną pracę wykonać, i z pewnością macie i czasowe i życiowe ograniczenia, tak jak my wszyscy. Ale bez tej pracy same sobie odmawiacie dostępu do masy materiałów dziewiarskich, czyli ostatecznie same sobie krzywdę robicie. To od Was zależy jak Wasza dziewiarska przygoda się rozwinie, tak jak i ja kształtuję swoją. Wiem, że nie podołam wszystkiemu i tego robić nie zamierzam. 

Jeśli uda mi się znaleźć kogoś, kto tę pracę za mnie wykona - dam Wam znać. 

Do tego czasu moje nowe wzory dostępne będą tylko w jednej wersji językowej, czyli w języku angielskim.

POMOCNIK JĘZYKOWY dla Was:
Kamila wojkam5 (otulove.pl) : jak zrozumieć wzory robótkowe, kurs on-line

Ponieważ weekend za pasem a z nim kolejne dziewiarskie pogaduchy (wraz z Połówkiem!), zabieram się za pracę i życzę Wam pięknego końca października! Niech nad Waszą głową słońce wysoko świeci, a wełna szyję otula! 

Przyjemnego dziergania! :*

.. i do następnego razu :*

piątek, 20 października 2017

Pinpoint

Pinpoint..  z dokładnością wielkości główki od szpilki dopracowany.. 

Mogłabym dużo i długo o tym swetrze opowiadać, bo jest to jeden z tych moich projektów, który zwyczajnie wad nie posiada, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Kluczem do tego by leżał dobrze jest dopasowanie w ramionach, ten projekt wiele za nas załatwia, ze swoim luzem w pasie i w biodrach, ale ramiona wymagają szczególnej uwagi, zwłaszcza podczas zszywania! Tak, ten projekt wymaga użycia igły - ale jest to zaledwie kilka centymetrów dzianiny, którą przy użyciu igły należy połączyć. Jako całkowity przeciwnik zszywania, potwierdzam, że jest to wykonalne! ;)

Dziergany jest od dołu, z uroczym ażurem na froncie, idealnej głębokości dekoltem, i pięknie uformowaną główką rękawa. Dodatkowe dekoracje w postaci wykończeń, to taka kropeczka nad "i", chociaż równie pięknie, jak testowe projekty pokazują, prezentuje się w klasycznym ściągaczowym wykończeniu. 

Nie wiem czy jest to typowy dla mnie projekt, bo mało w nim szaleństwa, w ogóle nawet go nie ma :) Ale przyznaję, że ostatnimi czasy takie właśnie pozornie proste, ale przemyślane projekty nawiedzają mnie we śnie.. więcej takich projektów będzie w mojej szafie i mam nadzieję, w waszych bibliotekach z wzorami mojego pomysłu również :) 

Ten projekt właśnie został opublikowany i jest dostępny również dla Was - tu: klik
Tutaj z kolei możecie podglądnąć cudowne wersje testowe: klik

Wzór jest opublikowany w języku angielskim i na chwilę obecną, pochłonięta nowymi projektami,  nie zakładam jego tłumaczenia na język polski. Jeśli się to zmieni z pewnością Was o tym poinformuję. 

I już bez zbędnych słów komentarza - zobaczcie jak razem wyglądamy - 

Oto Pinpoint:






 

   

Pyszny smaczek w postaci nieskoordynowanych ruchów twarzy i nie tylko, pozostawiam Wam na koniec ;) bo żeby sesja wyszła dobrze, muszę to i owo rozluźnić.. nie ma nic lepszego od dobrego wygłupu w postaci tanga w pojedynkę :) 


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego i słonecznego weekendu :)

Dziergajcie.. bo idzie zima.. :)

środa, 4 października 2017

Maxinel

162 i pół centymetra.. tyle dzieli czubek mojej głowy od twardej ziemi. Nigdy to jednak nie przeszkadzało mi w tym, by tę moją szanowną głowę nosić wysoko w chmurach.. ;) Zadzieram nosa do góry jak mi potrzeba się deczko wydłużyć tu i tam ;) obcasami gardzę na co dzień.. I chociaż wiem, że dobry obcas potrafi o ładnych parę centymetrów całe ciało wydłużyć optycznie, od zawsze preferuję od estetyki wygodę i swobodę.. Prawda jest jednak taka, że i z tą sylwetką, jaką mam, choć proporcjonalna, jak często słyszę, to jednak niezbyt podobno współgrająca z szerokimi i długimi dzianinami, dobrze się czuję w pledo - swetrach. Lubię się takim omotać, w niego wtulić, zawinąć wokół siebie niczym chmurkę lub pierzynkę by tak uzbrojona z chłodem i porywistym wiatrem październikowej aury się zmierzyć. 

Czasem rodzi się w mojej głowie przekonanie, że było mi pisane żyć w fartuchu, uniformie, kitlu, którego długie połacie swobodnie majtałyby mi się o moje nogi. Płaszcze, moje czy cudze, kocham od zawsze, jeden taki wełniany czarny płaszcz na zawsze już w moim sercu pozostanie, bo dzięki niemu spojrzałam na Połówka bardziej przychylnym wzrokiem ;) Długie dzianiny od zawsze kojarzą mi się z dostojnością, siłą, pewnością siebie, ale i też ciepłem i przytulnością. Jeśli jeszcze jest dodatkowo atrakcyjnie skonstruowana - jestem ugotowana! 

Ten kardigan, który dzisiaj chcę Wam pokazać, jest kwintesencją tego, co w długiej dzianinie uwielbiam. Jest przede wszystkim lekki jak piórko! No, może trochę przesadzam, bo to jednak pół kilograma wełny w najczystszej postaci, jednakże w noszeniu ta waga jest kompletnie nieodczuwalna. Niewątpliwie jest to zasługa wykorzystanego włókna, które samo w sobie ma dość dużo powietrza, pozostając przy tym niezwykle zwartym i chroniącym od zimna włóknem. Lubię się z tą włóczką i naprawdę bardzo gorąco Wam ją polecam. To Gilliatt od De Rerum Natura (klik). To już mój 4 projekt powstały z tej włóczki (jak do tej pory powstały dwa męskie swetry oraz mój Monochrome pullover), piąty i szósty są w drodze. Podkreślam, nie jest to post - reklama, nikt mi za tę dzisiaj prezentowaną opinię nie zapłacił, a ja dzielę się z Wami tym, co mnie samą w przypadku tej włóczki zaskoczyło, abstrahując od tego co gołym okiem widoczne, czyli że jest po prostu efektowna  - jest jeszcze niezwykle wydajna i trwała. 

Wiedząc o tym, zdecydowałam się więc na projekt szaleństwo, poszerzany do dołu długaśny kardigan, który - to chyba najciekawsze - dziergany jest w całości od dołu do góry! Nie mam pojęcia jak ja to zrobiłam, ale powstał w ekspresowym, nawet jak dla mnie, tempie, bo w zaledwie tydzień! Na dokładkę wkomponowałam w jego i tak dość oryginalny kształt, ukochane warkocze, bardzo podobne do tych wykorzystanych w Satinel (klik). Stąd dość oczywista w tym przypadku nazwa.. 

Dość gadania.. zapraszam Was na prezentację!

Oto Maxinel na granicy dnia i nocy!




 


 


I podobnie jak jego starsza siostra, czyli Satinel, jest jak najbardziej dwustronny!


Plan na prezentację tego swetra był zupełnie inny. Pod wpływem chwili zdecydowaliśmy się na zdjęcia dość późną porą dnia.. Właściwie złapaliśmy ten ulotny moment, kiedy to dzień na tych zaledwie kilka chwil przenika się z nocą, tuż przed tym momentem, gdy po raz kolejny, nie wiem już który, znów się rozstaną.. Piękny to był moment.. i chociaż zdjęcia te nie są idealnie ostre jak brzytwa, a kolor szary nie zawsze oddaje prawdziwą szarość tej włóczki, bardzo chciałam i Wam te zdjęcia pokazać.. 

Sesja niewątpliwie zostanie powtórzona.. Chociażby dla celów związanych z edycją wzoru (tak, zamierzam go spisać!), ale dzisiaj jeszcze na chwilę dam się porwać tej chwili, która nas wczoraj, niczym ciepły pled, otuliła.. 

Dużo Słońca dla Ciebie w dniu dzisiejszym! :*
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...