piątek, 30 sierpnia 2013

Przedwakacyjnie...

Większość z Was już jest po wakacjach. A my jak zwykle na samym końcu :)
Tegoroczne wakacje będą krótkie, bo tylko tygodniowe i wraz z Kotem. Pan Kot już od tygodnia wdrażany jest w system wakacyjnego wypoczynku, który zakłada noszenie obróżki przeciw pchełkom oraz szelek. A oto fotorelacja z kotinkowej "adaptacji":



Nasza Kota jest typowym mieszkaniowym kociakiem, nie wychodzącym poza granice balkonu. A więc trawę zna tylko z obrazka i widoków, a ponieważ w miejscu w którym będziemy wypoczywać trawy będzie pod dostatkiem musieliśmy go jakoś powoli przyzwyczajać. 
Dzwoneczka z obróżki, jak widać - już nie ma, nie polubili się! ;)

Robótkowo wcale nie poszalałam mimo długiego okresu milczenia. Mam wrażenie, że zła passa się do mnie przylepiła i niczego nie mogę dokończyć. I trwa to chyba już od Inspiry. Ale nie ma tego złego, włóczki z Inspiry odratowaliśmy dzisiaj wspólnie z Połówkiem. Bardzo dzielnie mi pomagał i nawijał. I muszę się Wam przyznać, że kręci lepiej niż ja ;)


Jak widać na powyższym obrazku, specjalny system podtrzymywania nici wymyślony przez nadwornego inżyniera, nie przepuścił nawet najmniejszego supełka! :) ( KCB!)

Zmiksowaliśmy dwie włóczki, szarą i pięknie śliwkową, prawdopodobnie powstanie z tej mieszanki Iridium, choć to jeszcze nie jest pewne.


Tommy, jak nazwałam Połówkowy nowy udzierg, wymaga właściwie tylko wykończeń, ściągaczy i przyszycia guzików, prawdziwie męskich i na miarę potrzeb rosłego mężczyzny. Nie było niestety takich z żurawiem ( dla niewtajemniczonych - z dźwigiem), których jest miłośnikiem, dlatego śrubka, przez samego Połówka wyszukana, musi wystarczyć.
Od siebie dodam, że projekt w jego rozmiarze (spokojnie 2XL, jeśli nie 3XL) pożera włóczke w zastraszającym tempie. Więc raczej kaszmiry i jedwabie nie będą mu dane...;)


Malabrigo również zaczyna przypominać docelowy sweterek, ale coś mi się wydaje, że jeszcze długa droga przed nami. Na bieżąco zmieniam i kombinuję, bo to  moje własne dzieło, a niestety konsekwencji mi w działaniu czasem brak, i nie nadążam z ręcznym udziergiem za własnymi pomysłami... Na wakacje ze sobą raczej nie zabiorę, bo na wakacjach zamierzam odpocząć od myślenia.


I z pewnością przy Color Affection odpocznę i może, ale tylko może się odstresuję. Pod warunkiem, że nie zanudzi mnie to jednostajne prawe... Liczę jednak na to, że barwy mnie i moje porażkami dziewiarskimi urażone serce poniosą. 

Tym którzy już wrócili z wakacji - Witajcie!
Tym, którzy jeszcze mają je przed sobą - Wspaniałego wypoczynku!

A Tym, którzy dzisiaj ciężko pracują, bo niebawem rozpoczną nowy etap w swoim życiu - lekkości i powodzenia! ;)

wtorek, 20 sierpnia 2013

"Nowe" inspiruje i motywuje..

Minionego weekendu nawet nie zauważyliśmy. Praca przyspiesza ruch wskazówek zegarka. Ale za to teraz z przyjemnością wchodzimy do naszej/-ego pracowni/biura, ponieważ dzięki "nowym"/"starym" mebelkom, upolowanym na ebay'u ostatecznie urządziliśmy jego wnętrze. 


Połówek szczęśliwy, bo na jego biurku zapanował długo wyczekiwany porządek i harmonia. Ja jeszcze bardziej, bo choć nie było tego w planie dostałam w prezencie piękny stół, w sam raz na obie moje dziewczynki. :)
A ponieważ rekonwalescencja nowej maszyny i jej karetki trwała ładnych kilka dni, dopiero wczoraj mogłam zaszaleć i przetestować jej możliwości. 

Na pierwszy ogień poszedł Tuck Stitch Pattern (czy ktoś zna odpowiednik tej nazwy w języku polskim?). Idealną do niego kartę odnalazłam wśród zgromadzonych kompletów. 


Próbkę wykonałam na jakimś - choć pięknie zielonym - to zupełnie nie noszalnym akrylu.
A tak się prezentuje tenże wzór w połączeniu z Jitterburg od Colinette (366m/100g).


Spokojnie, nie sprułam jeszcze jodełkowego otulacza, o którym mówiłam już wcześniej. Na szczęście byłam w posiadaniu jeszcze jednego moteczka. Zakończony na maszynie otulacz jeszcze nie był zblokowany, oczywiście wywija się na krawędziach jak szalony, na okoliczność zdjęć przyszpiliłam go do dolnej warstwy, żeby móc Wam w ogóle cokolwiek pokazać. Miejmy nadzieję woda i mały stretching go okiełznają, a jeśli nie, to mam jeden pomysł w zanadrzu. 

Ponadto kreatywnie pracujemy z Połówkiem nad swetrem dla niego.
Oto wstępny szkic:

na lewo - wizja Połówka
na prawo - moja własna.
Tak, ja wiem, natura poskąpiła nam talentu w tej dziedzinie.. No ale przecież to tylko szkic jest ;)
Poszukując inspiracji, które w jakis sposób godzą nasze wspólne oczekiwania, jakie mamy względem tegoż swetra odnaleźliśmy bardzo fajną kolekcję na zbliżające się jesień i zimę u Tommy'ego Hilfiger'a, i co ciekawe, kolekcja dostępna w USA, w Europie się tego swetra nie doszukałam. Nie ważne, osiągnęliśmy consensus, a o to łatwo - zwłaszcza w dziedzinie tworzenia udziergu dla mojego szalenie wymagającego Towarzysza Życia, nie jest. 

Prawda, że prawie identyczny ze szkicem? ;)

W tym projekcie zamierzam wykorzystać dzianinę zakupioną w G-yarns.com, a dokładniej: ZEGNA BARUFFA, pięknie granatową, mięciutką i delikatną 100% wełnę (460m/100g).


Miejmy nadzieję wykonanie będzie lepsze niż sam szkic... ;)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Ja to mam szczęście...

Bo jak ja mojego Połówka w sobotę wyślę na zakupki, to nie dość że kupi wszystko, czego potrzebuję, to jeszcze takie znaleziska ze sobą przyniesie...


Mamy pracowity weekend za sobą. I dzisiaj odpoczywamy. To idę popatrzeć na ten wazonik i bijącą od niego przepyszną i radosną żółtciutką energię.. Czy to już oznacza, że zbliża się jesień? Jeśli tylko w takich odcieniach, to ja nie mam nic przeciwko..

Kochany T., KCB!

piątek, 16 sierpnia 2013

Frustracja i sposób na nią..

Po kilku dniach porażek dzierganiowych zdecydowałam się zabrać za prosty, piękny, zupełnie odmóżdżajacy aczkolwiek praktyczny projekt. Mowa tu o Big Herringbone Cowl. Wzór dostępny za darmo, prosty i nieskomplikowany proces twórczy wymaga od nas opanowania dwóch rzędów, które naprzemiennie się powtarzają, Ja zdecydowałam się do niego wykorzystać wełnę zakupioną spontanicznie, bez żadnego planu w ilościach nie nadających się na nic innego jak tylko akcesoria. to Colinette Jitterbug, którą pokazywałąm Wam już tu
A tak wygląda zalążek relaksującego, przewidywalnego i odstresowującego udziergu:


A teraz o porażkach... Po pierwsze rzuciłam w kąt MALABRIGO! Ci, co mnie podczytują wiedzą, że zapałałam ogromnym sentymentem do tej włóczki, ale wczoraj nastąpiła zaskakująca zmiana kierunku w naszych relacjach. Drugi z trzech posiadanych przeze mnie motków znacznie różni się od koloru pierwszego już przerobionego. Różnica ta jest na tyle widoczna, że bez żalu sprułam to, co wydziergałam do tej pory - czyli jakies 80 rzędów, może więcej - mam tu na myśli robótkę dookoła dzierganą w talii :(((( -  z zamiarem naprzemiennego dziergania z dwóch motków. I jak się okazało sprawia mi to ogromną trudność. Nie wiem dlaczego, ale oczka w miejscu gdzie przemieniam nici strasznie się zaciskają dając ogólnie żałosny widok. No tak być nie może!
Rzuciłam w kąt. Może mi się odmieni. Ale nie prędko!

A to co do tej pory już powstało ( skurczone o jakieś 70 rzędów):


Porażka nr 2.

Miałam takie ambicje, takie plany, takie pomysły jak wykonać tą ch.. inspirę na maszynie i...? dałam się sobie samej przekonać, że udzierg z podwójnej nici z możliwością poźniejszego noszenia na obu stronach, a który to jest na mojej maszynce wykonalny - będzie najlepszym i oryginalnym rowiązaniem i.. całkowicie mnie rozczarował!

Taki jest efekt:

Prawa strona

Lewa strona

Nie wiem, czy to wina za cienkich nici, czy to może zła wysokość oczek - bo za luźna, czy może nie te kolory.. Ogólnie wyszedł mniejszy niż się spodziewałam, krótszy niż oczekiwałam - a to już moja wina, bo nie mogłam się doczekać tego jak wygląda w całości..
Żal mi okropnie tylko tych pięknych włóczek... bo rozplątać to się ich chyba raczej nie da.. 
Oraz tych straconych godzin poświęconych na przekładanie oczek z jednego łóżka na drugie..

I chyba z tej frustracji pójdę na odmóżdżające lody z bitą śmietaną i karmelem...:(

wtorek, 13 sierpnia 2013

Still Light Tunic - Finished!/ Zakończona!
























Właśnie obejrzeliście mój najnowszy udzierg. Cieplutki jak świeżutkie bułeczki.. i kocham go już bardzo!
O wełnie pisałam już tu oraz tu. Dotyk kaszmiru na skórze - nawet tego 10 % - nie do podrobienia!

Sam projekt sprawił mi sporo zamieszania, podchodziłam do niego trzykrotnie. A wszystko z powodu mniejszej próbki i niedokładnych przeliczeń. Zaufałam temu, co było napisane w instrukcji. Ale na przyszłość, jeśli jeszcze nie sięgnęłaś po ten projekt, a zamierzasz, lepiej wykonać rozmiar mniejszy niż większy. Ja ostatecznie wybrałam rozmiar M i jest w sam raz, mimo tego, że robiłam go ze znacznie cieńszej dzianiny - ok 600m w 100g.

Kieszenie są genialne, guziczek uroczy. Od siebie dodałam tylko inny, bardziej kobiecy i dekoracyjny ściągacz. 

Będzie eksploatowany... nawet baaaardzo!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Brother KH 892

Połówek wraz ze swoim przyjazdem zrobił całkiem przyjemne zawirowanie w moim życiu. Dlatego też milczałam przez ostatnie kilka dni. Na rzecz wspólnego spędzania z Połówkiem czasu wszystkie plany i projekty udziergowe poszły w zapomnienie, jedynie tunica doczekała się ostatniego rzędu. Aktualnie schnie, niebawem będzie premiera, może nawet na "ludziu" jeśli tylko dobre nastroje i zapał do robienia fotek nam dopiszą. Notabene, muszę wspomnieć, że choć aparat w rękach trzymać lubię, to nie specjalnie wielbię być przez obiektyw obserwowana..

Ale za to uwielbiam fotografować te moje skarby, czyli maszyny! Nie zaszła tu żadna pomyłka, liczba mnoga jak najbardziej zamierzona...

Przedstawiam Wam ją, Brother KH 892:




Wczoraj jeszcze zakurzona, brudna i smutna dziś radośnie połyskuje czystością i równie radośnie dzierga.

Na tyle radośnie, że aż wciągnęła Połówka... Chwała mi, że nabyłam drugą, bo będziemy mogli razem do maszyn zasiadać - on do swojej, ja do drugiej ;) i jednocześnie patrzeć sobie w oczy :)

Prywata: Dziękuję Ci Skarbie!

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Melduję wszem i wobec, że tunica właściwie skończona, wymaga tylko paru rzędów tu i tam, kieszonek, i jeszcze jednego szycia na rękawie...


Nie lubię pokazywać nieskończonych projektów, ale nic na to nie poradzę, że wyszła za duża i w ogóle - nie, więc kiedy nastąpi jej reanimacja nie potrafię powiedzieć. Zobowiązałam się, wiem, Ewa swoją zapewne niebawem już skończy, ale ja się na swoją obraziłam i potrzebuję czasu. Choć muszę przyznać, pod względem konstrukcji - kieszenie są genialne, i widzę w niej też potencjał na letni udzierg z lnu, ale.. chwilkę to jeszcze potrwa.

I jeszcze w sobotę nabyłam toto:





Połówek Ucieszony tym, że mnie w końcu widzi pokazał gest i zakupił mi dwie kolorystycznie tęczą tryskające magiczne kuleczki :) Prawdopodobnie powstanie z nich Inspira, ale jeszcze niepewne jest w jakiej konfiguracji kolorystycznej. Tło to na razie dla mnie tajemnica. Więc układam sobie te kuleczki - jednej nie zdążyłam nawet obfocić przed zwinięciem, tak mnie kusiło zobaczyć co tam się w środeczku skrywa - koło innych sznurków i dojrzewam do decyzji. Miejmy nadzieję przyśni mi się niebawem.

A Wam które tło bardziej się podoba? szare czy kremowe?

piątek, 2 sierpnia 2013

Still Light Tunic dziergana na maszynie/ knitted on machine

Radość moja, wynikająca ze zbliżającego się końca kieszeni była równie wielka co rozczarowanie, którego doświadczyłam, jak się okazało, że przednia połowa swetra nie wystarczy aby mnie objąć w biodrach. Nie mówiąc już o kieszeniach. Poszłam po rozum do głowy, przeliczyłam raz jeszcze i w ramach testów wykonałam najpierw część tylnią swetra - znacznie łatwiejszą, i dopiero wtedy zabrałam się za przód i kieszenie.
A dziś chcę Wam pokazać w jaki sposób nabierałam oczka na te właśnie kieszonki:

English: I was so happy when I finally finished pockets, and so disappointed at the same time when I discovered , that the frontal piece of the sweater is simply too small to cover my hips. Not to mention about the pockets. I came to my senses, counted again and for the second test I started  to knit a back piece of the sweater. It's so much easier to do it. Afterwards I  started to knit  a frontal piece and pockets once again. 
And this is how I did pocket increases on machine:



Teoria była wczoraj dziś będzie praktyka. Aby wykonać nabieranie oczek na kieszenie w tym projekcie, należy przetransportować oczka w stronę krawędzi swetra od igły, wokół której nabierane będą oczka. Do tego celu wykorzystałam grzebień do transportowania oczek.


E: The theory was yesterday today will be the practice. To make an increasing for pockets in this project, you have to transport meshes moving it in edge direction, starting from the needle, around which increases supposed to be done. For this purpose, I used a knitting machine comb.





Po przeniesieniu oczek powstała dziura na dwie igły, to na nich zawieszone zostaną dodane oczka.


E: After moving meshes on the right side of garment I became a  two needle hole. On those needles I wiil hang picked up meshes.





Następnie, używając specjalnego transportera, przeniosłam jedno oczko z części środkowej swetra o jedną igłę w prawo. W ten sposób otrzymałam dwie wolne igły, pomiędzy którymi zawieszone było oczko.


E: Then, using a special tool I moved one mesh from the central part of the sweater on free needle to the right. In this way, I got two free needles and one mesh in between them. 





Korzystając z tego samego urządzenia, nabrałam oczka. W tym celu wbiłam jego koniec w rząd poniżej, nabrałam jedno oczko i nałożyłam na igłę. Tę czynność wykonałam po obu stronach igły. 


E: Using the same tool I made increases. I picked up one mesh from row below and hang it on an empty needle. This is what I made with both empty needles.


I to wszystko. Miłego dziergania! 

E: And that's it. Happy knitting!


czwartek, 1 sierpnia 2013

Bo ileż można o dziewiarstwie plotkować?!

Ano długo, jak się okazuje. A właściwie, to czy istnieje lepszy i ciekawszy temat? :)

Wczorajszy wieczór upłynął mi niesłychanie przyjemnie. Odnalazłam Bratnią Duszę, Kogoś, kto z podobną do mojej siłą ukochał sobie w szczególności dziewiarstwo maszynowe. Mowa tu o Ewie, która jako pierwsza podjęła się próby opisania w języku polskim swoje przygody z maszynowym dziewiarstwem.  Odnalazłyśmy się mimo odległości - a wynosi ona prawie 1000 km, odnajdując przy tym mnóstwo wspólnych zamiłowań.

Między innymi okazało się, że obie planujemy podjąć się próby wydziergania popularnego projektu Still Light Tunic by Veera Välimäki i to na maszynach. A w związku z tym stwierdziłyśmy, że dlaczegóż by nie zrobić tego razem i grupowo. Ktoś byłby chętny dołączyć do naszego letniego KAL'u?

Wydawać by się mogło, że praca na maszynie jest prosta i nieskomplikowana. Nic bardziej mylnego. Oczka lubią spaść z igieł i całą pracę często trzeba rozpocząć od nowa. Sama maszyna wymaga niezwykłej uwagi oraz umiejętności, których jak w każdym rzemiośle, nabywa się z czasem oraz licznymi błędami i porażkami popełnionymi w między czasie. Ale najtrudniejsze jest, w moim przekonaniu, rozłożenie gotowego wzoru projektu na - aż użyję matematycznego terminu - części " pierwsze". Zanim rozpoczynam pracę na maszynie muszę dokładnie zaplanować każdy rych, każdą zmianę, które przewidziane są w projekcie. Nie ma tu mowy o zmianach w trakcie dziergania i dopasowaniu  na własną figurę, bo tu sobie dodam, a tam odejmę jedno czy więcej oczek.  Muszę wszystkie oczka policzyć, rozpisać, uwzględniając możliwości i moje, oraz maszyny, bo do dyspozycji mam ograniczoną liczbę igieł.

I chwała nam za to, że się z Ewą odnalazłyśmy i obgadałyśmy ten projekt, trudności oraz przeszkody, jakie nam się w głowie zrodziły podczas technicznych dyskusji o maszynowym udziergu tegoż sweterka. Jak to mówią, "co dwie głowy,to nie jedna" :)

U mnie robótka wygląda póki co tak:



Chwilowo na drutach, ponieważ przekroczyłam granicę możliwości maszyny właśnie. Mam na drutach ponad 200 oczek, i ciągle ich przybywa, ponieważ pracuję aktualnie nad kieszeniami. Sposób nabierania oczek na maszynie nieznacznie się różni od ręcznego. Na maszynie trzeba wszystkie oczka na kolejnych igłach przełożyć, by zrobić temu nowemu, nabranemu oczku miejsce. Przy krawędzi to banalnie proste, przenosi się wtedy tylko 2, 3 oczka. Ale w środku robótki to już tak łatwo nie jest, ponieważ trzeba przetransportować - w moim przypadku - aż 36 oczek na raz, a z kolejnymi rzędami, tak jak jest w tym projekcie, liczba ta wraz ze wzrostem ilości rzędów wzrasta. 

Nabieranie oczek przekręconych, jak te często wykorzystywane we wzorach M1L czy M1R, jest bardzo trudne. Pracując na maszynie widzisz lewą stronę udziergu, a to tylko pierwsza trudność. Kolejna to małe odległości między igłami, między które coś włożyć i potem przekręcić graniczy z cudem. Stąd moja modyfikacja na potrzeby tego wzoru polega na tym, żeby nabierać oczka metodą bezdziurkową, korzystając z sąsiedniego oczka poprzedniego rzędu. W praktyce wygląda to tak: 




W środku znajduje się oczko wokół którego z obu stron w kolejnych rzędach będą nabierane oczka. Na drutach wygląda to tak : przerabiasz wzór do oczka wokół którego będą nabierane oczka, w ostatnie przerobione oczko (znajduje się na prawym drucie) drutem trzymanym w lewej dłoni wbijasz się w oczko z poprzedniego rzędu i przerabiasz je na prawo (dodane oczko) potem dziergasz oczko środkowe, następnie zanim przerobisz kolejne oczko - z wcześniejszego rzędu nabierasz oczko wbijając się tym razem drutem prawym nakładając na drut lewy - i przerabiasz je ściegiem gładkim prawym. Kolejne oczka przerabiasz jak pokazuje wzór.

I ta właśnie technika idealnie sprawdza się w nabieraniu oczek na maszynie.




W tym projekcie zdecydowałam się połączyć dwie cienizny - w moich ukochanych szarościach. Jasno szara to Lily, ta stalowa, to z kolei Merino 90%, o którym była już mowa na moim blogu, jak dziergałam Flavie  albo sweterek dla Połówka. Szpula, jak ją kupiłam, ważyła  ok 1,4 kg. Teraz to już resztunie na niej zostały.

No to do pracy, Rodacy! i do udziergu ;) bo druty stygną, a maszyna wesoło przebiera igłami ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...