czwartek, 20 grudnia 2018

Flicorianowy BIG BROTHER

Dziś jest jeden chyba z najbardziej burych i smutnych dni w tym kalendarzowym roku, Połówek bowiem zapakował się jakimś dzikim świtem i wróci pewnie jeszcze ciemniejszą nocą. To jeden z tych dni, kiedy wena do dziergania się gdzieś ulotniła i zwyczajnie nie chce wrócić. To jeden z tych dni, kiedy nie cieszy nawet pierogów lepienie. Właściwie nic nie cieszy. 

Ale tak naprawdę właśnie w czasie jednego z takich byle jakich dni najlepiej mi się pracuje! Żadnych dystraktorów, żadnych czasu - pożeraczy, uwagi - odwracaczy.. W związku z tym zajęłam się NARESZCIE spisaniem tego projektu, który już niebawem pójdzie w łapki moich kochanych TESTEREK. Zasadniczo powinien się tam znaleźć już miesiąc temu, ale powiedzmy sobie szczerze, że nawet mój, z natury genialny umysł (tak, skromna też bywam ;) ) nie współgra z wiecznym stanem podgorączkowym i katarem. Miesiąc minął a ja wciąż jestem niepewna czy czasem aby znów zaraz mnie coś nie położy.. i nie mam tu na myśli Połówka ;) 

Zdrowie, fajnie jak jesteś, ale jak Cię nie ma, to dramat.. wróć i zostań na dłużej!

Zrobiłam sobie w związku z tym, wiecznie trwającym stanem przeziębienia, przerwę na ozdrowienie i właśnie dziś, kiedy pieczarki w zespół z kapustą oczekują uwagi, suszone grzyby wciąż suszone i bez nadziei, że ich stan ulegnie zmianie, wytężam swój umysł z pomocą excela i liczę te oczki. 

Na Big Brothera Flicorianowego, o tego!




 
 





Jak sam flicorian, może być też i w fikołkowej wersji noszony, z czego namiętnie korzystam.



Włóczka jest od De Rerum Natura (a to nowość dla mnie, prawda? ;) ), Gilliatt, w jedynym i słusznym kolorze fusain, odcieniu czerni nakrapianej białymi punktami. Wykańczam już jej zapasy i chyba w końcu podziergam z czegoś innego! jak wena wróci ;) jeśli.. bo wróci???

Pomysł na czarną wersję tego swetra powstał pod wpływem pewnej między - projektanckiej wymiany poglądów z Katrin Schneider, kiedy to podczas tegorocznego Wollfestivalu w Dusseldorfie miałyśmy okazję się spotkać. Katrin bowiem zadumała się nad czerwonym Flicorianem by nagle stwierdzić - "a gdyby tak go w czerni zrobić?"..  a gdyby? mnie nie trzeba dwa razy namawiać.. ;)

Cieplutki, z o niebo grubszej włóczki niż jego czerwony poprzednik, wzbogacony o mięsisty kołnierz i nieco bardziej klasyczne rzeźbienie w dole swetra, stał się szybko moim ulubieńcem. 

Test tego kardiganu rozpocznie się już na początku Nowego Roku, a wzór pewnie pojawi się juz w lutym. Chociaż wolałabym, żeby był już.. już zaraz.. Ale cierpliwie doczekam się i tego. :) 

Mam też nadzieję, że tchniecie we mnie nieco dobrej energii, bo plany mam na nowy rok zacne, ale wymagają nieco odwagi, której u mnie jest raczej wieczny niedobór. Podobno jak się powie coś publicznie, to się trudno z tego wycofać - więc mówię - potrzebuję Waszego dobrego słowa i wsparcia! coby wena zagubiona wróciła i odwagi, by sięgać po te swoje marzenia .. 

A z zupełnie już innej beczki.. albo choineczki ;)

Spokoju Kochani w ten świąteczny czas, niech się dzieje dobrze, smacznie, ale przede wszystkim w zdrowiu, z bliskimi i w serdecznej atmosferze. A jeśli to nie do końca jest możliwe, to pamiętaj, że Ty jesteś dla siebie najważniejsza(y), więc zadbaj o siebie w ten świąteczny czas i bądź dla siebie dobra(y)! :* to najlepsza inwestycja!

I do usłyszenia już w Nowym 2019 Roku! 


czwartek, 6 grudnia 2018

Shanel

Grudniową porą najmilej jest się otulić w coś niezwykłego. I chociaż szalik, który chcę Wam dzisiaj zaprezentować z pewnością nie będzie pasował św Mikołajowi, to bez najmniejszego trudu potrafię sobie wyobrazić Mikołajową, jego żonę, otuloną w taki właśnie szal.

Shanel łączy w sobie to wszystko co w wełnianym otuleniu lubię najbardziej, mięsistość grubaśnej wełnianej włóczki, klasyczny kształt i piękną, symetryczną strukturę wykorzystanego wzoru. Lubię eksperymentować ze splotami i lubię, gdy, niemalże bezwiednie, rodzi się w mojej głowie pomysł na dzianinę, której nie sposób odmówić. Z drugiej zaś strony, to przecież tylko prawie zwyczajny sześciokąt. Tak, to prawda. Ten szal nie ma w sobie zbyt wiele z konstrukcyjnych triczków, ale wydaje mi się, że udało mi się w nim połączyć wszystkie moje największe dzianinowe miłości, takie jak jego dwustronność oraz stosunkowo prosty wzór, dzięki któremu dzierganie tego szala jest równie przyjemne, jak efektowne. Wisieńką na torcie są wykorzystane w jego dolnych krawędziach frędzle. 

Szal zaprojektowany został z myślą o włóczce typu aran, wydziergany został na drutach w rozmiarze 5.5 mm, zakończony frędzlami z cieńszej włóczki w tym samym odcieniu. Mój projekt powstał z włóczki od De Rerum Natura, Cyrano i Ulysse w kolorze poivre blanc. 

I chociaż zdjęcia wykonaliśmy już chwilę temu, mam nadzieję, że dzięki nim poczujecie jego ciepło i miękkość! 

Oto Shanel: 
















Wzór na ten projekt jest od dziś dostępny w moim sklepie na ravelry (w języku angielskim tylko!) klik.

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wam miłego dziergania! :) :*


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...