wtorek, 30 lipca 2013

Tylko dla odważnych.../ Only for those with strong nerves..

Gryzę się tym od wczoraj, czy Wam pokazać co ten mój Szanowny Połówek będący gdzieś na końcu świata,  wyczyniał wczorajszego wieczoru. Ale z racji egzotyki tegoż wydarzenia i w głębi duszy nie dowierzając w to, do czego ten mój Towarzysz Życia jest zdolny, postanowiłam w zgodzie z własnym sumieniem i Wam TO pokazać, w nadziei, że ktoś mnie uszczypnie i powie, że to tylko sen. Z góry ostrzegam, zdjęcia tylko dla TYCH o mocnych nerwach. :) Więc jeśli tak o sobie powiedzieć nie potrafisz, nie otwieraj tego posta.

English:  I'm thinking about this since yesterday, should I show you what my Dear Mr Halves being somewhere at the end of the world, did last night. But not entirely believing in it, what my Life Companion is capable of, I decided to show it to you. I do have  hope that somebody will pinch me and say that this's just a bad dream. Consider yourself to be warned. Pictures only for THOSE with strong nerves. :) So if you can't say that about yourself, do not open this post.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Once upon a time.../ Pewnego razu...

...była sobie pewna polska dziewczyna, mieszkająca w Niemczech, która w bułgarskim sklepie z dzianiną nakupiła włoskiej włóczki. A oto owoc tejże jakże udanej transakcji:

English:... there was a Polish girl, who lives in Germany and bought an Italien wool in Bulgarian shop. And here is the item of this trade:






Wełenkę zakupioną w g-yarns.com pokazywałam Wam już tu. Ta konkretnie wełna, to  Lily, o sympatycznym składzie wełny z kaszmirem (10%). I żeby nie było tak szaro i buro popełniłam dziś kolejny eksperyment. Tym razem pierwsze skrzypce gra czerwień. 


E: This wool purchased from G-yarns.com I showed you allready here. Wool is called Lily and has a very pleasing composition of wool and cashmere (10%). And so it was not so gray and boring today I made another experiment. This time, the first violin plays red.









Wybrałam wzór, odpaliłam Bitch, i odleciałam..

E: I choose the pattern, turned on the machine and flew away..










Jakieś dwie godzinki później - z przerwą na kawę i ponad godzinną telefoniczną dysputę z Żywicielem Rodziny,  oraz 484 rzędy razy 2, wylądowałam.
Pozostało te kawalątka ze sobą tylko połączyć. A zatem biegnę po igłę, Wam życząc miłego i równie soczyście barwnego, co ta czerwień, wieczoru!

E: Like two hours later - with a break for coffee and more than an hour telephone discussion with a family member, and 2 x 484 rows, I landed.
And now I only need to join those two elements. So, I'm going to spend todays evening with an needle and this warm red friend on my laps, wishing you a very colourful and nice evening!



niedziela, 28 lipca 2013

W czasie deszczu dzieci się nudzą...

Mimo upalnego jak na rejony, w których mieszkam, lata - nie cieszy mnie deszcz ani trochu.. Zwłaszcza gdy dzień kończy się o 18 na przełomie lipca i sierpnia, bo na moim skrawku nieba, co mam go nad głową wielka i napuszona czarna chmura straszy mnie kolejną, chyba 10 w tym tygodniu burzą. Nie, nie boję się burzy, czasem nawet się burzą zachwycić potrafię. Ale jak w środku nocy musze z łóżka wstawać, bo wieje, trzaska oknami, grzmi i się błyska, to jednak stwierdzam, że mogłabym się bez nich obejść.

Zwłaszcza dziś ta szaruga i parnota mi nie służą. To już prawie 3 tygodnie jak Połówek wziął se i pojechał, i jeszcze co najmniej tydzień czekania aż w końcu wróci.  Niektórzy mówią, że służy mi ta samotnia, bo przecież projekty rosną jak grzyby po deszczu, pomysłów w głowie tysiące, posty co chwilę zamieszczam. Może i tak, ale już chciałabym, żeby był tu, a nie tam.

A dziś, żeby nie myśleć i nie pozwolić tej szarudze wkraść się w me serducho - poczyniłam eksperymenty. Uruchomiłam Bitch, ale po raz pierwszy tak naprawdę, wsadziłam jej ogon do kontaktu i patrzyłam jak szybuje. Iskry nie strzelały, za to usłyszałam radosnę "biiip" na powitanie. Wklepałam zgodnie z zaleceniem instrukcji potrzebne cyferki, nawinęłam sznurki, co mi ich na testy nie szkoda, nacisnęłam guziczek.. i proszę:




I stwierdzam, że brak mi włóczki, takiej właśnie skarpetkowej, wielokolorowej :) Trzeba zapasy podreperować. Ale nie byle jakie, tylko tym razem chyba już wiem, czego chcę. :)

No i próbuję popełnić własny projekt. To dopiero zalążek, pomysł w głowie jest, konstrukcja będzie prosta, ale z bajerami. Tylko nie za dużo tych bajerków. I będzie też kolorek. I guziczek, a może nawet dwa, dla guzikolubnych. Ja osobiście nie jestem ich miłośnikiem, ale znalazłam takie, że chyba jednak zmienię zdanie. A zatem cierpliwości moi drodzy.  :)




Wełna to Malabrigo Sock, kolor Persia, była o nim mowa tu. Na początku myślałam, że może wrzucę ją na maszynę, ale cieszę się, że jednak tego nie zrobiłam. Cudownie się ją dzierga. No i te zmiany kolorów, przerabianie kolejnych oczek jest jak rozpakowywanie prezentów. Co chwilę jakaś nowość. Ma to jednak swoje minusy, zamiast dziergać, co chwilkę biorę robótkę w ręce i oglądam te kolory, a czas leci.. a i dobrze, niech leci. Byle do następnego weekendu zleciał prędko. 

czwartek, 25 lipca 2013

Finito...

Zakończona właściwie dziś o poranku, w ciągu dnia zblokowana. Najnowsza wersja Vitamin D.
Miało być lekko, zwiewnie i romantycznie, i jak najbardziej będzie.
A oto ona:




















Dane techniczne:

  • Wełna to Rowan Fine Lace, na oko - 100-120 g (zużyłam 2 motki i kapeczkę trzeciego) 
  • Model - Vitamin D, lekko zmodyfikowany, dziergany zgodnie z przepisem na rozmiar L.
  • Modyfikacje - zamiast dolnego wzoru zastosowałam poszerzanie o jedno oczko każdego frontu w co 4 rzędzie od rozpoczęcia rzędów skróconych, aż po samą krawędź sweterka. I jeszcze chcąc uniknąć zwijania się dzianiny - oczka zamknęłam i-cord'em.

To chyba jedna z najdelikatniejszych dzierganych części garderoby jaką posiadam... i aż żałuję, że w najbliższym czasie nie będzie jakiegoś wesela czy chrzcin w rodzinie.

No i ta wełna, w dotyku tak mięciutka i luksusowa.. Ale jeśli któraś z Was będzie chciała przerabiać ją na maszynie - uważajcie, bardzo łatwo ją zerwać, dlatego ostrożnie z ciężarkami. 

I chyba chwilowo muszę odpocząć od maszyny, albo raczej ona ode mnie :)

wtorek, 23 lipca 2013

Set - in sleeve / Wrabiane rękawy.

Jakie to proste! Koniec z klasyczną metodą udziergu na maszynie, który kończy się godzinami zszywania. Od dziś ta jedyna i słuszna, i absolutnie ergonomiczna metoda wrabiania rękawów rzędami skróconymi staje się moją ulubioną.
Poniżej przedstawię jak wygląda to w praktyce:

How easy it is! End with the classical method of knitting on a machine that ends in an hour sewing. From today this one and only correct, and absolutely ergonomic method of setting - in sleeves by using shortened rows becomes my favorite.
And this is how it looks like in practice:



Na moim Brotherze jest możliwość ustawienia  prowadnicy, która przerabia oczka, w pozycji HOLD (na zdjęciu - H). To ustawienie powoduje, że przerobione zostaną tylko igły znajdujące się w polach aktywnych, a te, które zostały wysunięte do pozycji H, zostaną pominięte.  

On my Brother is possible to set the catridge ,  which knits the garment, on  HOLD position (at pic. - H). This setting means, that only needles which are in the active position will be knitted, and those which have been put forth to position H, will be omitted.


Następnie należy nałożyć na każdą kolejną igłę jedno oczko, wzdłuż krawędzi dzianiny zaczynając od szpicu w kierunku pach. W moim przypadku pomiędzy tymi pierwszymi oczkami występuje 10 dodatkowych oczek. W trakcie transportowania oczek na maszynę trzeba zwrócić uwagę na to, by jedno oczko przypadało dokładnie na co drugi rząd wcześniej wydzierganego fragmentu oraz by ilość nabranych oczek - zarówno w części przedniej jak i tylnej była dokładnie taka sama. 
I teraz ty i maszyna jesteście gotowe do współpracy.

Then, you need to transform each eyelet one by one on the knitting needles along the edge of the fabric starting from the tip of the armhole. I have ten more additional meshes between  them. Two things are the most important right now. First, you need to transport only one mesh per two rows of the garment. Seceond, the number of transported meshes needs to be exaclty the same for the back and  frontal piece of garment.   
And that's it. You're ready to go. 



 Wykonywanie rzędów skróconych to już żadna filozofia. Z jednej strony musisz zadbać o to, żeby nić znalazła się tylko pod pierwszą igłą za każdym razem zanim przesuniesz prowadnicę (na tej igle powstanie "wrap").

Shortrows technique is very easy. The thread will be laying on the H-positioned needles. Remember to put the thread under the first needle every time before you move the catridge (you will get the "wrap").



Z drugiej strony pamiętaj o tym, by pierwsza igła znajdująca się po drugiej stronie dzierganej dzianiny została ustawiona w pozycji pracy maszyny.

Mój rękaw ma kształt klasycznego raglanu - czyli nabierane jest jedno oczko na dwa rzędy.

Don't forget as well to put the first needle on the other side of the fabric in to working position.
My sleeve is shaped like a classic raglan - one extra mesh for two rows on each side.








Niespełna kilkanaście minut i od razu sukces za pierwszym podejściem.

Less than a few minutes and success on the first try.

















10 minut później...

10 minutes later...


poniedziałek, 22 lipca 2013

Déjà vu...

Powiedziało się : "A", trzeba powiedzieć: "B"...

Może to nie jest typowe dla dziewiarek - dziergać ten sam model w kółko, a przynajmniej dwa razy z rzędu, ale postanowiłam, po nocnych snach na temat tego jak rozgryźć konstrukcyjnie Vitamin D przerzucając ją na maszynę, że będę kuć żelazo póki gorące.

I oto - po tylko jednej nieudanej próbie rozpoczęcia - Bitch dzisiaj wyjątkowo łaskawa.. ale cii.. nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, bo się jeszcze cholernicy coś odwidzi i przestanie współpracować - początek plecków:





Dzianina to Fine Lace Rowana, którą pokazywałam tu , o pięknym jasnokremowym odcieniu. Cieniutka jest i lekko mechata, ale póki co bardzo mi się podoba. 

Chwała mi, że jakiś czas temu za namową Poprzedniczki (dla tych co nie znają historii "przejęcia" maszyny - odsyłam Was tu ) uległam i zakupiłam skandalicznie drogie, niepozorne i właściwie na pierwszy rzut oka - zupełnie zbędne "przydasię", nazywane przez niektórych,  narzędzie tortur...




Mowa tu o grzebieniu do przenoszenia oczek. Wygląda jak grzebień? Ano wygląda. Działa jak grzebień? Ano nie działa. 
Dzięki temu urządzonku zaoszczędziłam sporo czasu na przenoszeniu oczek pomiędzy igiełkami. I w ten oto sposób w ciągu właściwie dłuższej chwili - w porównaniu do udziergu ręcznego - należałoby nawet rzec chwiluni - powstał fragment sweterka, a dokładniej jego tylna część. 



Większość z Was zna zapewne technikę wrabiania rękawów rzędami skróconymi. Taką samą techniką można pracować na maszynie. Pozwala to na zaoszczędzenie i czasu i palców, poranionych igłą w czasie zszywania. Na swoim kanale na youtubie - moja absolutna guru w dziewiarstwie maszynowym - Diana Sullivan pokazuje właśnie jak to robić. Jeśli Was to interesuje, zaglądnijcie o  tu. Sama zamierzam to zrobić pierwszy raz. Miejmy nadzieję, że mi się uda. :) 

 Biegnę zatem dziergać zanim Bitch włączy funkcję "relaks". 

Miłego Dnia Wam Wszystkim! and Happy Knitting :)

niedziela, 21 lipca 2013

Vitamin D

Zakończona :)
Uff, cieszę się bardzo, że mam za sobą trzymanie alpaci - nawet jeśli w towarzystwie jedwabiu - na swoich kolanach... zwłaszcza dzisiaj, ponieważ żar leje się niemiłosiernie z nieba. Wczoraj zblokowana, dzisiaj doschła w porannym słoneczku. I tak sobie wygląda moja Vitamin D:


Nie wiedzieć czemu, ten odcień szarości nie bardzo chciał współpracować z obiektywem... raz wpadał na zdjęciach w odcień zieleni, innym razem różu.. No po prostu - choć w naturze piękny ma odcień ta moja alpaca - na zdjęciach go uchwycić graniczy z cudem. 



To zdjęcie oddaje jej odcień najlepiej. Ma lekki połysk - taki perłowy. I najciekawsze - dwukolorowe rękawy, które śniły mi się nocami, w świetle dziennym są niewidoczne, ale za to w sztucznym świetle - np. halogenowym - to zupełnie inna historia.
 Konkluzja jest taka - nie chciało Ci się babo pruć i robić od nowa mieszając kolory - cierp teraz i noś sweterek tylko na dworze. Albo pod kurtką.. ;)


Sznureczek widoczny na zdjęciu powyżej, dowodzi tylko temu jak bardzo niezdecydowana jestem. Na ravelry wyczytałam o tym, że aby uniknąć podwijania się krawędzi dziewczyny stosowały łancuszek szydełkiem. Mając kawałek wiszącej niteczki, postanowiłam sprawdzić. Jeszcze przed blokowaniem zrobiłam z kilkanaście cm tym łańcuszkiem, w ramach testu - i szczerze mówiąc nie wiem po co. Ta wełna zblokowała się świetnie, jest lejąca i nigdzie się nie podwija. Jedyna różnica polega na wykończeniu. 

Na gorze zdjęcie krawędzi dolnej z łańcuszkiem, na dole bez.

I chyba go jednak zlikwiduję. 

A czy mówiłam już jak fantastycznie to to leży? I jak wiele ma zastosowań? 


Do białej bluzeczki i spódniczki - elegancko, do letniego topu i dżinsów - jeszcze lepiej. Uniwersalność tej formy jest nieskończona.

 I w głowie już mi siedzi kolejna., ale tym razem wykonana na maszynie i z cieniutkiej Fine Lace Rowana. 

czwartek, 18 lipca 2013

Dzisiejszy dzień obfituje w zmiany... Przede wszystkim wróciłam w nowszej i poprawionej wersji. Ach, ileż to przyjemności daje zrobienie czegoś tylko dla siebie. Taki egoizm w najczystszej postaci. Ale jakżeż przyjemny. :)

Po drugie, napotkałam na trudność natury dzierganiowej. Moja Vitamin D doczekała się już jednego rękawa, a zatem do pełnego szczęścia potrzebuje tylko drugiego do pary. Ale zanim go rozpoczęłam zorientowałam się, że ostatni moteczek w szarym kolorze, ostatni jaki posiadam - pochodzi z innej partii, a co z tym związane, nieznacznie, ale jednak różni się odcieniem szarości. Ponieważ - jak to moja Przyjaciółka ostatnio stwierdziła - blog zmusza mnie poniekąd do zakańczania projektów - taki efekt uboczny bloga :) - postanowiłam nie odkładać w kąt, tylko sytuacji zaradzić. Ale co tu począć? Pruć pierwszy rękaw i robić oba stosując oba motki naprzemiennie, czy zaryzykować? Trzecia opcja - jak do tej pory ukochana - rzucić w kąt na wieczne nigdy - z wiadomych przyczyn nie wchodzi w grę. Więc zdecydowałam robić dalej... i .. po 30 rzędach nie widzę różnicy żadnej. :)

Kolejny progres zaobserwowany w dniu dzisiejszym - poranne zdjęcia lepiej oddają rzeczywiste kolory dziergadeł. A oto rezultat porankowej sesji:







Dziergadełko powstało dawno temu. Nie skłamię, jeśli powiem, że czekało w szafie na właściwy sobie moment ładnych kilka miesięcy niezblokowane, choć ukończone. Dziś jest jego premiera :) 
Ukochany wzór, który choć pierwszy raz pokazuję wystąpi u mnie jeszcze przynajmniej jeden raz.
Wełna to : Nirvana z Filatura di Crosa, wymiary: 60 x 150 cm, zwiewny, lekki, właściwie jakby go nie było.

I sama nie wiem dlaczego tak długo musiał czekać...

wtorek, 16 lipca 2013

O Rudych istnieje wiele stereotypów. Niektóre są niesprawiedliwe i niesłuszne inne niewątpliwie dotykają ziarna prawdy. A jak się już połączy "Rude" z kocią naturą to już mamy niezły pasztet. Moje "Rude" wyjątkowo intensywnie testuje moją wytrzymałość podczas nieobecności Szanownego Połówka.
Dziś poległam po raz kolejny. Kto miał kota, ten wie, że im bardziej niesłuszna - w ich mniemaniu, kara - tym słodsza będzie zemsta. Więc pokornie nie karzę, rozmawiam, tłumaczę i liczę na to, że się opamięta i czegoś nauczy... Tego zwłaszcza, co według moich kategorii jest wysoce niepożądane. I jestem bardziej niż pewna, że On tylko udaje, że mnie słucha.

Zajęta codzienną wieczorną internetową prasówką poczułam nagle dziwny niepokój w środeczku. W salonie na kanapie pozostał mój aktualnie dziergany sweter oraz mnóstwo innych niezbędnisiów, bez których podczas drutowania nie mogę się obejść. Te czasy, kiedy to każdą żyłkę lub sznureczek musiałam chować po szafkach, bo moje "Rude" nie potrafiło się opanować przed przemamłaniem w pysiu - wyjątkowo ukochał sobie moje onegdaj nowe addiki z cieniutką żyłką - dawno minęły. Ale coś mnie tknęło, bo cisza jakaś taka dziwna.. Wchodzę, patrzę i zaniemówiłam. I zamiast "psssikać" na niego, zamiast się złościć - biegnę po aparat by i Wam pokazać tego Stwora i jego poczynania.





Najpierw Ujęcie od d... strony:
Że też go druty w ten zadek nie kolą...



Potem od frontu:



Jeszcze się Zwierz bezczelnie w pozie : "veni, vidi vici" wypina i śpiochy oczne demostruje..

I mimo 25 stopni na polu - łapkę sobie ogrzewa.... ehh...


I jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze zabawy sobie urządza ;)

Wszystkiemu winna Baby Alpaca Silk DROPSA i Vitamin D. 

Melduję wszem i wobec - pracę mają się ku końcowi, ostał się jeden rękaw i ze 20 rzędów drugiego. 

Podsumowując, jeśli w ogóle można mówić o słusznych stereotypach na temat Rudych, to chciałabym potwierdzić jeden - są wygodne i wymagające, ale za to mają świetny gust. :))

Pozdrawiamy serdecznie wszystkie Miedzianowłose czytelniczki. :)

sobota, 13 lipca 2013


Wszystkie baterie i akumulatory sprzysięgły się dziś przeciwko mnie. Najpierw Szanowny Połówek nie mógł się do mnie dodzwonić z delegacji, bo telefon po dość wyczerpującej eksploatacji z dnia wczorajszego zapomniałam na noc do bazy włożyć. A teraz kiedy jest potrzeba, okazało się że wszystkie akumulatory w aparacie wymagają papu. Czyli mam kilka godzin ładowania w kontakcie i tyleż samo oczekiwania na lepsze zdjęcia. Ale mówi się trudno. Jedno choć dzisiaj wrzucę... bo przyjechały moje skarby.
Oto one: 
All batteries and accumulators conspired against me today. First, my Dear Mr Halves was unable to call me from the delegation, because I forgot to put the phone in to the charger, after an  exhaustive exploitation the night before. And now when it is needed, it turned out that all the batteries in the camera require the same. So I have to wait a few hours to recharge them in order to make some better pictures. But that's Ok. I managed to take one.... My Precious arrived.
Here they are:







I jestem oniemiała ze szczęścia:)))))                        

And I'm just speechless and happy :)))

piątek, 12 lipca 2013




Dwa Projekty ostatnio zajmują mi i ręce i czas. Two projects recently engaged my hands and time.

O ile pierwszy jest już na drutach od dwóch tygodni i chyba w końcu zbliżam się do jego zakończenia, to drugi jest dwudniową świeżynką, młodziutką, jeszcze nie do końca  ukształtowaną, ale za to z jaką przyjemnością dłubaną. A wszystko to jest zasługą wełny.

While the first is already knitted since two weeks, and I think I'm finally getting closer to its end, the other is a two-day old, so very young, not entirely formed yet, but with more than a pleasure knitted cardi. And all of this thanks to the wool.




Baby Alpaca Silk DROPSA, przez większość dziewiarek znana i lubiana, zagościła też i u mnie. I to z wielkimi emocjami, bo udało mi się ją upolować na ebay'u w baaardzo korzystnej cenie. I po pierwszych wrażeniach z naszego spotkania, jestem pewna, że gości u mnie nie po raz ostatni.Baby Alpaca Silk Drops, well known and popular, finally is with me. I'm very pleased how it turned out, because I was able to hunt it down on eBay in very, very favorable price. And  I'm  already sure that it's visiting me not for the last time.





Wraz, z innymi cudownymi sznurkami trafiła do mnie w opakowaniu, które odjęło mi mowę. Pachnąca perfumami, zawinięta w różową bibułkę, z karteczką na szczycie tej mięciutkiej góry cudowności. Nie mogłam się opanować, wszystkie pozostałe prace zostały wstrzymane a ona sama znalazła się na drutach. Along with other wonderful strings came to me in a package that took away my speech. Fragrant, wrapped in pink tissue paper, with a note on top of the mountain softest wonder. I could not control myself. All other projects have been stopped and she found herself on the wires.






To efekt dwóch dni pracy. I mogę już z pewnością powiedzieć, że to nie jedyny taki cardi, który zrobię. Wzór to Vitamin D, dzierga się go bardzo przyjemnie i mimo ogromnej ilości gładkiego ściegu, przez swoją atrakcyjną formę w ogóle się nie nudzi. This is an effect of two days work. I can already say with certainty, it is not the only cardi I've made with this pattern. Design is Vitamin D, it knits up very nicely, and despite the huge amount of plain stitch and thanks to an attractive form, you will not be bored at all.






A to kolejny nabytek. Rowan Fine lace, kolejna cudownie miękka i lejąca dzianina, w subtelnych pastelach.
Chwilowo zamknięta w pudełeczku czeka na swoją kolej.


Czekam wciąż na jeszcze bardzo ważną paczkę, w której spodziewam się dzianiny równie eksluzywnej przeznaczonej do pracy na maszynie. Ale o tym, mam nadzieję już niebawem. 
And here is another purchase. Rowan Fine Lace, another wonderfully soft and smooth fabric, in subtle pastels.
Temporarily closed in a box waits  for it's turn.



I'm still waiting for a very important package, which I expect will be filled with an exclusive wool to work on the machine. But about this, I'll write soon.

czwartek, 4 lipca 2013

Ostatnio zakończone.../ Lately finished


















Dziergało się ostatnio dużo... jak widać na załączonym obrazku. Praktycznie wszystkie dziergadełka zrobione mniej lub więcej na maszynie. Inspirowane dość popularnymi projektami. Same zobaczcie.


I knited a lot lately ... as you can see in the attached picture. Almost all sweaters were made more or less on the machine. Inspired by the very popular designs.













Zacznijmy od projektu, który dość mocno zawrócił mi w głowie, między innymi dlatego, że jest bezguzikowym cardiganem. Let's start with the project, which pretty much turned my head,because among other things  it is buttonless cardigan.



To effortless cardigan.
A tak wygląda w moim letnim wydaniu: 
It's an effortless cardigan.
And here's my summer version:








Kolejny to Relax, wydziergany właściwie w 90% na maszynie, tylko ściągacze zrobiłam ręcznie.The next one is Relax, which was in 90% made on machine, only edges were made by hand.




Ostatni bohater dzisiejszego postu, to Toujours, albo przynajmniej projekt podobny. Bo nie ma guzików - choć powinien, a dolna krawędź jest zakończona na prosto. Wszystkie detale, które składają się na ten projekt - u mnie nie występują... no i nie wiem, czy to ten projekt czy już inny... jak myślicie?The last one hero of today's entry is Toujours, or at least a similar project. There are no buttons - athough it should be, and the lower edge is finished without curves. All the details that make the sweater - do not exist in my version... and I don't know whether it's still the same project or already something new. What do you think?





Bardzo go przerobiłam, wiem, ale wszystkiemu winien jest brak włóczki. Zostało mi kilkanaście cm więc nie mogłam za bardzo poszaleć.
Mimo wszystko i tak go lubię.


It's something else, I know. I had to change it so much, because I didn't have enough wool to make it, like I suppoused to. 
But I like it anyway.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...