Dzisiejszy dzień obfituje w zmiany... Przede wszystkim wróciłam w nowszej i poprawionej wersji. Ach, ileż to przyjemności daje zrobienie czegoś tylko dla siebie. Taki egoizm w najczystszej postaci. Ale jakżeż przyjemny. :)
Po drugie, napotkałam na trudność natury dzierganiowej. Moja Vitamin D doczekała się już jednego rękawa, a zatem do pełnego szczęścia potrzebuje tylko drugiego do pary. Ale zanim go rozpoczęłam zorientowałam się, że ostatni moteczek w szarym kolorze, ostatni jaki posiadam - pochodzi z innej partii, a co z tym związane, nieznacznie, ale jednak różni się odcieniem szarości. Ponieważ - jak to moja Przyjaciółka ostatnio stwierdziła - blog zmusza mnie poniekąd do zakańczania projektów - taki efekt uboczny bloga :) - postanowiłam nie odkładać w kąt, tylko sytuacji zaradzić. Ale co tu począć? Pruć pierwszy rękaw i robić oba stosując oba motki naprzemiennie, czy zaryzykować? Trzecia opcja - jak do tej pory ukochana - rzucić w kąt na wieczne nigdy - z wiadomych przyczyn nie wchodzi w grę. Więc zdecydowałam robić dalej... i .. po 30 rzędach nie widzę różnicy żadnej. :)
Kolejny progres zaobserwowany w dniu dzisiejszym - poranne zdjęcia lepiej oddają rzeczywiste kolory dziergadeł. A oto rezultat porankowej sesji:
Dziergadełko powstało dawno temu. Nie skłamię, jeśli powiem, że czekało w szafie na właściwy sobie moment ładnych kilka miesięcy niezblokowane, choć ukończone. Dziś jest jego premiera :)
Ukochany wzór, który choć pierwszy raz pokazuję wystąpi u mnie jeszcze przynajmniej jeden raz.
Wełna to : Nirvana z Filatura di Crosa, wymiary: 60 x 150 cm, zwiewny, lekki, właściwie jakby go nie było.
I sama nie wiem dlaczego tak długo musiał czekać...
Ja też zupełnie nie rozumiem, dlaczego ten cudny, zwiewny jak mgiełka szal tak długo musiał czekać na swoją premierę?! Wstydź się! :)
OdpowiedzUsuńZachwycający. Jak zawsze.
Wstydzę się baaaardzo ;) Ale z drugiej strony, takie dziergadełka pochowane, onegdaj zakończone, nadają się idealnie w chwilach, gdy inne prace nie mogą zejść z drutów. :) Z ubolewaniem stwierdzam, że to pudło, w którym je chowam, ma swoje dno ;) Cieszę się, że się podoba.
UsuńRozumiem dylematy rękawowe. I wspieram duchowo. BTW Vitaminka zapowiada się bosko!
OdpowiedzUsuńSzal piękny, delikatny i zwiewny.
Dziękuję:) i miło mi Cie u siebie gościć:) Vitaminka daje mi się we znaki.. ale już widzę jej koniec:) na dniach będzie raport, obiecuję:)
UsuńTo fakt wzór piękny, ale co to za wzór? Skąd pochodzi? Bezczelnie chcę podglądnąć :)
OdpowiedzUsuńPochodzi z książki "Haapsalu Scarf", Sirii Reimann, autorki znanej książki "Haapsalu Saal", jeśli oczywiście mnie pamięć nie myli ;) zaglądnij na ravelry o tu: http://www.ravelry.com/patterns/library/lehekirjaga-ratt---scarf-with-leaf-pattern
UsuńDzięki "błyskawico" :)
UsuńJa? no chyba Ty ;) ledwo za Tobą nadążam komentować :))) może jakiś chatroom? łatwiej będzie mi na bieżąco odpowiadać:)))
UsuńCiesze się ogromnie, że tak ochoczo komentujesz:) bardzo dziękuję..