"On the move" to piękny szal autorstwa Hani Maciejewskiej. Nazwa tego projektu idealnie oddaje warunki, w jakich ten szal powstawał, bo dziergał się wszędzie i zawsze podczas mojej po PL podróży, podczas drogi do PL, potem podczas podróży do Warszawy na spotkanie w magic loopie, gdzie nawet został obejrzany przez Hanię, dziergał się zawsze wtedy, gdy mieliśmy w planie dłuższą podróż samochodem. Był w ciągłym ruchu, tak jak i my :D Ale dawał też mnóstwo frajdy i był genialną odskocznią od stresów wynikających z tych ciągłych podróży.
To mój pierwszy kontakt ze wzorem autorstwa Hani, ale na pewno nie ostatni. Po pierwsze, idealnie i szczegółowo rozpisany wzór, to gwarancja idealnie wyglądającej dzianiny. Tak też i było w przypadku tej chusty... choć teraz stwierdzam, że mogłam go zrobić na większych drutkach, bo ja to jednak dziergam dość ciasno, ale i tak bardzo mi się podoba. Właściwie, dzięki temu, że jest ciut mniejszy idealnie się nadaje jako narzutka na ramiona, taka do sukienki, potrzebuję znaleźć tylko godną dla niego agrafkę/broszkę i będzie cudnie :D
W szalu tym wykorzystałam ostatni już motek z arystokratycznej familii, mieszkającej w moim pudle. Interesujący kolor. Kolor kameleon :D Raz zgniło zielony, innym razem złoty.. przepiękny. Uwielbiam!
Na sesję zdjęciową zabraliśmy jeszcze kilka innych rzeczy, między innymi Vitamin D powstałą z cieniutkiego Fine Lace od Rowana, produkt w całości wydziergany na maszynie. Pokazywałam Wam ją kiedyś w sesji wieszakowej (klik), to teraz pokazuję na sobie. Za ugniotki na dzianinie z góry przepraszam, jeszcze nie doszła do siebie po ciągłych po PL w walizce podróżach ;D
Lubię się z tym sweterkiem, bo to alpaka, która mimo upałów kompletnie nie podgryza, a jednak ciut ogrzewa, idealna wręcz na letnie udziergi o wadze piórkowej :D
I na koniec.
Od niedawna widzę świat dokładniej ;D
Oto Asja, której jeszcze nie znaliście ;D
Asja i jej nowe "drugie oczy" :D
Jak się okazuje, warto czasem wyjść z ukrycia i się ujawnicć.. zalękniona faktem, że to już ten wiek, że okulary do czytania nosić muszę (poszłam do okulisty, bo nie dowidziałam z większych odległości, a tu się okazało, że z bliska to ja dopiero nie dowidzę ;D) pochwaliłam się nowym nabytkiem na FB. No trochę tak się dziwnie czuję, mimo tych 25 lat na karku (już od paru ładnych lat ciągle ta sama liczba świeczek na torcie;) ) że do czytania muszę nosić okulary. A tu się okazało, że nie ja jedyna wśród dziewiarek, mam jakąś wadę wzroku. Właściwie, to się okazało, że całkiem nas sporo, czy to oznacza, że problemy ze wzrokiem to nasza "choroba zawodowa"?
Kończę na dziś, wrócę niebawem, bo zdjęć mam jeszcze sporo do pokazania.
Miłej niedzieli życzę :D