wtorek, 10 grudnia 2013

Oshima i.... Dywanik? ;)

Jak to Tinki z Tinkusiowego dziergania niedawno napisała, : "Jaka jest Oshima każdy wie... :)", a jeśli jeszcze nie wie, to powinien się prędziutko dowiedzieć. Nie dość, że jest to sweter niebywale uroczy, ma coś w sobie z klasycznego i sportowego, cieplutkiego golfa, to jeszcze te mikro detale, które dodają mu niebywałego smaczku. Moja jest piękna, bo w całości wydziergana w rączkach, na co prawda mniejszych niż zalecane drutkach, bo powstała z cieńszej niż zalecana w przepisie włóczki, którą z Waszą niezastąpioną pomocą uważyłam, jak ta sroczka kaszkę, w tych postach: klik i klik


O samym wzorze mogę tylko w samych superlatywach. Czytelny i baaaaaardzo obszerny, jasny i klarowny, ale niestety wymaga częstego  przerzucania karteczek w poszukiwaniu rozmiaru drutów (pisała już o tym Tinki w swoim poście o Oshimie). Poza tym, żadnych zastrzeżeń nie mam. I chyba nawet muszę go dodatkowo pochwalić za to, że absolutnie każda technika wykorzystana we wzorze posiada bardzo dokładny opis tego w jaki sposób ją wykonać. Sporo się dzięki temu swetrowi nauczyłam, jak choćby dla mnie do tej pory kompletnie niezrozumiałej metody włoskiej igłowej zamykania oczek, zwanej też stębnowaniem. To może trochę niepoważne albo co najmniej dziwne, ale w tym przypadku opis w języku angielskim zamieszczony w przepisie był dla mnie bardziej czytelny i zrozumiały niż nie jeden tutorial z załączonymi zdjęciami w moim języku ojczystym. Bo czy nie można napisać książki o dziewiarstwie bez tych górnolotnych i technicznych określeń, tak po prostu dla laika? A gdyby tak powstała książka: dziewiarskie techniki for Dummies? (właśnie sprawdziłam... wiecie, że wydawnictwo publikujące całą serię "for Dummies"  wypuściło już 7 różnych części o dziewiarstwie???? znaczy dziewiarstwo nie taki łatwy temat ;) )

A jako zupełną ciekawostkę powiem Wam, że ta właśnie metoda nabierania oczek, tzw włoska, lub Tubular cast-on, jest metodą którą się stosuje na maszynie dziewiarskiej dwupłytowej. Wiedzieliście o tym?


Za brak ludzia w sweterku przepraszam, ale Fotograf Rodzinny na delegacji, ale jak tylko wróci i pogoda nam dopiszę na pewno dokładniej obfocimy i wtedy w całej okazałości pokażę Wam co z tej mojej mieszanki kolorystycznej za Oshimka wyszła. 

Zmieniając temat na bardziej przyziemny, dosłownie i w przenośni - zabrałam się za wyzwanie dziewiarskie, jakiego u mnie jeszcze nie było. Co prawda już kiedyś pisałam Wam o tkaniu na maszynie dziewiarskiej (klik), powstał wtedy (wstyd się przyznać, no ale...) do tej pory nieukończony otulaczo-szyjo-grzej... albo raczej mały chodniczek prostokątny. Już wtedy jasne dla mnie stało się, że maszyna dziewiarska powinna sobie poradzić również z dużo grubszą niż zalecana wełna podczas tkania. No a ponieważ u mnie testy bez praktycznego wykorzystania to nie są prawdziwe testy, dzieje się aktualnie Dywanik, albo raczej salonowy podstolnik (bo wymiary docelowe mają być kapkę większe od mojego kawowego stolika, czyli ok 160cm X 160cm). Co z tego wyjdzie, nie wiem... :) Jak każdy test ten również może okazać się totalnym niewypałem, co nie zmienia faktu, że zabawę miałam dzisiaj przednią. Jest już pierwsze pół dywaniku i trochę drugiej połowy, poniżej zamieszczam kilka zdjęć od tzw dziewiarskiej kuchni:





A Wam podoba się taki dywanik?

23 komentarze:

  1. Fajny dywanik! Podoba się!
    Z chwaleniem Oshimy chwilę się wstrzymam, żeby zobaczyć jak się ukłafa na Tobie (ale pewnie będzie świetnie;-))
    Z tubularem to jest trochę zachodu, ale warto. Nie wiedziałam, że tak się zaczyna na maszynie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wyobraź sobie moje zdziwienie, jak już pojęłam tę metodę (a o to z tym przepisem łatwo) i odkryłam, że ja to tak zawsze zaczynam pracę na maszynie dziewiarskiej jak pracuję na dwóch płytach :) I tu się pojawia moje pytanie retoryczne, co było pierwsze, tubular ręczny czy maszynowy?
      Oshimka będzie obfocona, leży świetnie, choć nie jest zbyt obszerna, ale ja nie lubię zbyt szerokich dzianin, bo mam wrażenie dodają mi tu i tam cm, których i tak chętnie bym się pozbyła ;)
      Pędzę w takim razie dokańczać dywanik skoro się podoba :)
      Cieplutko odpozdrawiam i za miłe słowa dziękuję!

      Usuń
  2. Wszystko jest piękne, a moje ubogie słownictwo nie pozwala oddać zachwytu nad Twoimi pracami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Golf wyszedł Ci przednio, a dywanik zapowiada się jeszcze ciekawiej! Koniecznie musisz doprowadzić ten eksperyment do końca, bo już czuję pismo nosem, że będzie to strzał w 10!!! (ba, nawet w 100!!!!) :)))

    I jak wróci Nadworny Fotograf to koniecznie cyknijcie fotki w golfie na modelce, bo dopiero wówczas zabłyśnie całym pięknem! - modelka, golf i fotograf :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadworny wyraził już chęć obfocenia - mam to na piśmie ;) - więc z pewnością golfik pokażemy, a z tym dywanem to może być jeszcze różnie... wykańczanie stoi przede mną... krawcowa z talentem by się przydała, znasz jakąś ? ;)

      Usuń
  4. zakochalam sie w tym dywaniku! szkoda, ze nie mam takiej maszyny..... i troche wiecej czasu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na Twojej maszynie nie ma możliwości robienia wzorów tkanych?
      Czasu mi też, niestety, brakuje, doba zdecydowanie powinna trwać 36 godzin co najmniej... ;)

      Usuń
    2. prawde mowiac nie znam mozliwosci mojej maszyny ;D musialabym przy niej przysiasc...a jak na razie to nie mam czasu WD-40 kupic i jej spa zrobic ;)

      Usuń
  5. Tak tak Fotograf wroci Fotograf obfoci :) Bez dwoch zdan.
    Fotograf

    OdpowiedzUsuń
  6. Golfik superzasty! Ja opanowałam niedawno włoską metodę nabierania oczek i baaardzo mi się podoba. Ale z zamykaniem w ten sposób jakoś mi faktycznie nie po drodze. A mam "Knitting for Dummies" :) Ale chyba wersję podstawową :) Albo ze mną już całkiem źle...
    Dywanik zapowiada się fantastycznie. Jak już u siebie pisałam, bardzo podobają mi się takie rzeczy w mieszkaniu, więc czekam z niecierpliwością na efekty. Ale do maszyny na razie nie zasiądę ;) Pozdrawiam Cię serdecznie z szarego i mokrego Wrocławia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makunko, podstawowa książka "knitting for Dummies" doczekała się aż czterech edycji, oznaczać to tylko może, że pierwsze były niepoprawne - czyli wniosek jest jeden - to wina książki, nie Twoja! :)) Wszystko jest z Tobą w porządku! :))
      Kiedyś nie rozumiałam ani polskich ani angielskich poradników dziewiarskich czy opisów, teraz angielski łapię w lot, a polskich wciąż nie ogarniam... Więc to chyba ze mną coś jest nie tak ;)
      "Do maszyny na razie nie zasiądę ;)" - się nie upieraj, daj mi parę miesięcy to Cię przeciągnę na TĄ stronę dziewiarskiej mocy :)

      Usuń
  7. Szybko się uwinęłaś z Oshima! Kolor włóczki pięknie dobrany do wzoru, zrobione jak zawsze starannie i nawet na Plaskacza prezentuje się zacnie. Ale i tak bardzo chcę go zobaczyć na Tobie:-|))) A dywanikiem mnie powaliłaś na kolana- jest przepiękny! Kolory, faktura, nopki -wszystko absolutnie w moim guście. A to na dwu- czy jednopłytówce? Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrażenie, że trwało to wieczność, bo musiałam parę razy pruć i naprawiać, ale to z mojej własnej winy, do dwudziestu liczenie mi nie sprawia kłopotu, jak się okazuje, ale do 22 to już wyzwanie ;)
      Będą zdjęcia, obiecuję! A dywanik na jednopłytowej na karty perforowane, stąd wzór w cegiełkę, naprzemienny.
      Od-ściskam :)

      Usuń
  8. Słownictwo maszynowe dla mnie zupełnie niezrozumiałe, ale dywanik baaardzo mi się podoba :))) Oshimka cudna, na ostatnim zdjęciu pięknie widać kolorki i miękkość wełenki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia nie do końca oddają kolorystykę swetra, bo akurat światło było popołudniowe i zółtawe, stąd te barwy są tym ciepłym światłem ocieplone. Ale mięciutki jest, to prawda, nawet bardzo :)

      A z maszynowym słownictwem to też mam problem, zarówno w języku ojczystym, jak i obcych:)

      Usuń
  9. Piekny sweter, kolor włóczki jest rewelacyjny. Sama zachorowałam na ten wzór i nawt już mam na niego wybraną włóczkę ;)
    Na jakich drutach robiłaś? Ja sie boję, że moje będą jeszcze cieńsze i żebym tylko przez to nie zniszczyła wzoru.

    Takie nabieranie oczek było dla mnie zawsze najpewniejszym kryterium oceny, czy sweter jest robiony na drutach, czy na maszynie, a teraz okazuje się, że niczego nie można być pewnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w którą stronę? Tubular dowodził, że jest to sweter dziergany maszynowo czy w rączkach?

      Drutki, które wykorzystałam to:
      5.5 (tam gdzie w przepisie było 6.5 albo 6.0),
      5.0 (fragmentarycznie golf i ściągacze na rękawach),
      4.5 (ścieg angielski (popraw mnie jeśli pomyliłam polską nazwę tego ściegu.) - czyli Briochestitch na "kadłubku", oraz ściągacze (w części węższej na rękawach),
      4.0 - tylko przy nabieraniu oczek i tylko podczas pierwszych trzech rzędów.

      Wzoru, moim zdaniem nie zniszczysz, bez obaw :) możliwe, że jeśli będziesz dziergać na cieńszej włóczce, trochę się natrudzisz łącząc poszczególne części, bo rzędy nie będą się tak idealnie zgadzać. U mnie akurat zszywanie było super łatwe, bo idealnie, choć wcale tego nie zamierzałam, miałam jedno oczko z angielskiego ściegu na jedno oczko normalne, więc zszywanie było banalnie proste.
      Trzymam kciuki za Twoją Oshimkę i pozdrawiam!

      Usuń
    2. W stronę maszyny, nie wyobrażałam sobie kiedyś (= w czasach przed Internetem), że można tak rozpocząć robótkę na drutach.

      Wychodzi na to, ze moje druty będą o 1 mniej.

      Usuń
    3. A to proponuję Ci skoczyć z rozmiarem o jeden więcej niż normalnie nosisz. Ja co prawda dziergałam 42, ale wyszedł mniejszy niż we wzorze. Uratowało mnie blokowanie, ale czuję, że mógłby być większy...
      To by dowodziło mojej teorii, że to jednak maszyna była pierwsza z tym nabieraniem oczek. Ale nie powiem, świetnie, że da się to też zrobić ręcznie, bo jest to faktycznie metoda warta zachodu, i elastyczna i estetyczna... same plusy:)

      Usuń
  10. No i znowu nie ma się do czego przyczepić:) Sam lukier:) Sweter, no właśnie:) A dywanik jeszcze bardziej:) A włóczka na dywanik super. Coś mi przypomniałaś, że od zawsze mi się tweedowe włóczki podobały....
    Ja ostatnio wyjęłam maszynę.... do szycia!! Póki co zamki powszywałam popsute swojemu chłopstwu. Teraz muszę się odważyć coś dla siebie: mam na oku jeden wykrój optycznie wyszczuplający i kto wie?? Chęci są. Teraz tylko czasu muszę gdzieś troszkę znaleźć i do roboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten sam lukier to też nie dobrze... bo jak mnie za bardzo "chwalą" to ja na laurach zasiadam i potem leżą prace niedokończone, aż się zlituję i je przerobię... ;)
      Ach... tweed ma w sobie coś, jakiś taki nieład i nieporządek... i naturę.. piękny jest i już. A włóczki wykorzystane w dywanie to dokładnie opiszę jak już poczynię ten dywan do końca :)

      Nooo.... to Ci się chwali, że maszynę odkurzyłaś!!! Ja zazdroszczę, bo z maszyną do szycia to ja się nie polubię nigdy chyba (raz za dziecięcia przeszyty paluch a dokładniej przedziurawiony na wylot, a ostatnie próby na zapożyczonej maszynie zakończyłam połamaniem 4 igieł...)

      Ale chwila! coś dla siebie proszę zrobić, jak się same nie będziemy rozpieszczać, to kto to zrobi? :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...