Taki fajny związek frazeologiczny w języku angielskim mi się dzisiaj przyplątał, który oznacza nic innego jak inżynierię odwrotną, a cytując za wikipedią oznacza: "proces badania produktu (..) w celu ustalenia, jak on dokładnie działa, a także w jaki sposób i jakim kosztem został wykonany. "
Ale skąd właściwie przyplątało mi się dzisiaj to określenie?
W rozerwaniu będąc pomiędzy "chcieć" a "móc", a również: dziergać, pisać, projektować czy myśleć o przyszłości (mam na myśli tę całkiem nieodległą i dotyczącą wypoczywania wakacyjnego) zarzuciłam wszystkie zaplanowane na dzisiaj czynności i dałam się porwać lekturze interesujących mnie tematów z punktu widzenia przyszłych projektów projektanta.. haha, ja projektant.. jakkolwiek by to nie zabrzmiało wciąż nie potrafię się do tego określenia przyzwyczaić, bo ja jestem "dziergacz" pełnym drutem ;) albo nawet dwoma, fascynat i miłośnik dzianiny, który od czasu do czasu próbuje się swoimi pomysłami na dzianinę z Wami podzielić. Ale projektant? nieeee... jak się dorobię kilkunastu gotowych wzorów to się może spróbuję przestawić :D
Wracając jednak do sedna sprawy, szukając odpowiedzi na przeróżne, dręczące mnie z punktu widzenia moich ostatnich zainteresowań pytania, dotyczące w głównej mierze tego, w jaki sposób spisywanie wzorów rozwinąć i usprawnić natknęłam się na kilka bardzo ciekawych ravelrowych dyskusji projektantów dzianiny właśnie.
Przed kilkoma miesiącami, podczas spotkania z Joji w Amsterdamie, nieświadoma tego, że w ogóle można inaczej, niż w znany mi sposób, projektować dzianinę, czyli najpierw wykon dziewiarski, potem wzór, zapytałam w jaki sposób ona swoje piękne projekty projektuje. Dowiedziałam się wtedy, że jej praca projektanta jest dokładnie tym, co sobie wyobrażałam. Przede wszystkim praca ta zaczyna się od tworzenia dzianiny, podczas dziergania której powstają przeróżne notatki na poszczególnych etapach, które następnie po zakończeniu dziergania zostają przekalkulowane na różne rozmiary i przelane na papier.
Joji jest zatem inżynierem odwrotnym. Najpierw tworzy, potem tę rzecz powstałą przelewa na papier.
Fajnie. Ja też tak robię. Najpierw bawię się sznurem, daję mu się porwać, oczarować, czasem się z nim po drodze potłukę i pospieram, bo nie zawsze gadamy w tym samym języku, a i oczekiwania dotyczące tego, kim on będzie, gdy dorośnie, czyli jak go w palcach obracać przestanę, mamy czasem zgoła odmienne. To jest zdecydowanie najprzyjemniejsza część procesu tworzenia. Przypomina burzliwą miłość. Kochamy się ze sznurem, czasem się nie lubimy, jedne dają się pięknie kształtować bez oporu, inne bezustannie próbują swoją niezależność demonstrować, czasem mam ochotę rzucić go w diabły, a i pewnie on też nie raz tak sobie o mnie myśli, ale nie ma wyboru, bo ja tu rządzę, ja karty rozdaję, i ja decyduję o tym czy sznur może odejść.
A propos dyskusji ze sznurem, męski przekroczył pachy i pięknie przybywa, Cinnia od Filcolany wspaniale się przerabia zarówno ściegiem gładkim jak i w warkoczach.. o rany! jaka jest mięciutka..
Wczoraj podczas pierwszych sensownych przymiarek zapytałam (guuupia ja!!!) się jegomościa czy na pewno aby wzór przezeń wybrany jest akceptowalny, a ten mi na to odpowiedział:
"taaaa... zresztą i tak jest tylko na plecach, więc i tak go nie będę widział...".
koniec cytatu.. włosów z głowy rwanie i warg przygryzanie rozpoczęte.. nie wiem czy dotrwam! ukatrupię prędzej! wczoraj miałam ponad 500 oczek na drutach a ten mi tu z takimi tekstami wyskakuje..grrrr... to chyba pierwszy i ostatni męski sweter (słyszałeś?!) jaki popełnię z myślą o Połówku!
no chyba, że mnie jakimś prezentem urobi (słyszałeś? :D)...
wracając jednak do głównego tematu.. po wydzierganiu projektu zaczyna się właściwa ... praca (?), czyli liczenie, kombinowanie, rysowanie, spisywanie, tabelek tworzenie, czyli to wszystko, dzięki czemu Ty możesz mieć taki sam sweter jak ja :D.
A propos dyskusji ze sznurem, męski przekroczył pachy i pięknie przybywa, Cinnia od Filcolany wspaniale się przerabia zarówno ściegiem gładkim jak i w warkoczach.. o rany! jaka jest mięciutka..
Wczoraj podczas pierwszych sensownych przymiarek zapytałam (guuupia ja!!!) się jegomościa czy na pewno aby wzór przezeń wybrany jest akceptowalny, a ten mi na to odpowiedział:
"taaaa... zresztą i tak jest tylko na plecach, więc i tak go nie będę widział...".
koniec cytatu.. włosów z głowy rwanie i warg przygryzanie rozpoczęte.. nie wiem czy dotrwam! ukatrupię prędzej! wczoraj miałam ponad 500 oczek na drutach a ten mi tu z takimi tekstami wyskakuje..grrrr... to chyba pierwszy i ostatni męski sweter (słyszałeś?!) jaki popełnię z myślą o Połówku!
no chyba, że mnie jakimś prezentem urobi (słyszałeś? :D)...
wracając jednak do głównego tematu.. po wydzierganiu projektu zaczyna się właściwa ... praca (?), czyli liczenie, kombinowanie, rysowanie, spisywanie, tabelek tworzenie, czyli to wszystko, dzięki czemu Ty możesz mieć taki sam sweter jak ja :D.
I ten związek bywa burzliwy, choć akurat z komputerami, to ja się nie komunikuję, gadają do mnie czasem, oczywiście, proponują mi buty/torebki/wakacje/ dlaczego nie wełny??? i inne gadżety, atakują mnie jakimiś słodkościami (co chwila i rusz jakieś cookies mi wyskakuje) kompletnie nie pamiętając o tym, że ja od wieków na diecie jestem.. Ale ja milczę jak głaz. Udaję, że mnie nie ma i klikam tylko tyle, ile muszę i ani razu więcej! Komputery mnie przerażają.. ale dobre z nimi porozumienie jest warunkiem koniecznym do tego, żeby wzór powstał. Więc po cichu sobie z nimi, w jako takiej symbiozie współżyję.
Jakimż jednak ogromnym dla mnie zaskoczeniem była wiadomość, że gro projektantów dziewiarskich najpierw ma pomysł (to ta część, która się odbywa całkiem pozawymiarowo i w umyśle), potem powstaje szkic, potem powstaje (uwaga!!!) wzór/przepis jak wykonać całą dzianinę ze wszelkimi przeliczeniami, kompozycjami, schematami, tabelkami, no wsjo!, a potem dopiero następuje najprzyjemniejsza część tworzenia, czyli dzierganie, choć nie jest to dzierganie wolne i artystyczne, a odtwórcze, bo przecież jest konsekwentnym postępowaniem według instrukcji.
Plusy tej sytuacji:
- sami sobie jesteśmy projektantem i testerem.
- Jeśli napotkamy na trudność podczas dziergania możemy łatwiej zapanować nad modyfikacją wzoru.
- Wychwytujemy na bieżąco błędy i niejasności w instrukcjach.
No ale gdzie tu jakiś artystyczny wyraz? gdzie ryzyko? gdzie zabawa?
Z drugiej zaś strony ile trzeba mieć wiedzy i wyobraźni, żeby temu podołać?
Czysto teoretycznie, jeśli tworzysz coś z głowy, to co robisz? idziesz na żywioł, słuchasz się wełny, dajesz się ponieść, czy może planujesz swoje kroki zawczasu i zaczynasz od spisanego szkicu/ wzoru/ instrukcji według której/ którego postępujesz? Jesteś inżynierem odwrotnym czy projektantem? jak to z Tobą jest?
Miłego Dnia!
(do weekendu ledwie dzień i pół zostały.. :D )