Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cinnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cinnia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 31 stycznia 2015

Arrow Hoodie

Dzierganie własnych pomysłów to wolność i swoboda, którą uwielbiam, ale to też i praca gigantyczna, i każda z Was, która choć raz wydziergała cokolwiek bez pomocy żadnej instrukcji doskonale wie, o czym myślę. 

Stworzenie opisu na konkretny projekt nie jest rzeczą łatwą. Choć może nie, tworzenie opisu nie jest jeszcze najtrudniejszą częścią całego przedsięwzięcia. Matematyka jest! Testowanie jest! Czekanie, cierpliwe oczekiwanie na kolejne etapy wykonywanych przez Testerki dzianin, to jest dopiero wyzwanie! Okupione nierzadko prześwitem na głowie i ogryzionymi paznokciami, to też czas niezwykły, mailowego nieustającego dialogu, co poprawić i jak poprawić, aby projekt był dopracowany do ostatniego, maluteńkiego oczka. 

Ale już dzierganie i spisanie opisu na męski projekt, projekt, który Nasz Mężczyzna zechce na siebie założyć, to jest wyzwanie największe. Wszak nie ma bardziej wymagających testerów niż nasi właśni Panowie. To im, z niczego innego, jak z miłości, albo i z wełny, albo i jednego i drugiego, chcemy wydziergać sweter/czapkę/szalik czy rękawiczki, to dla nich zarywamy noce, żeby sweter/czapka/szalik nie był/a za długi/a, za wąski/a, to dla nich pierzemy dzianinę w najlepszych mazidłach, żeby nic, nawet maluteńkie drapanie nie zabrało im przyjemności podczas noszenia naszego dla nich prezentu. 

I oto mój prezent dla Was! Arrow Sweter! Obiecany, wypracowany, wypieszczony i dostępny również w języku polskim tu: KLIK



Bez pomocy kilku szczególnych osobistości ten projekt nie miałby szansy ujrzeć światła dziennego. 

Przede Wszystkim: Połówek swoją determinacją i wsparciem na bieżąco nakręcał, inspirował, nakazywał i instruował.. taaaak, ciężkie jest życie Żony Męża Dziewiarki :) 
Drugie Przede Wszystkim: to niezwykle wnikliwe i zawsze pomocne Testerki, bez których opis nie byłby tym, czym ostatecznie się stał. To tylko dzięki Waszej pomocy mogę pękać dzisiaj z dumy - Dziękuję! 
Trzecie Przede Wszystkim i ogromne uznanie należy się Mojemu Tajemniczemu Edytorowi, którego nie razi nawet największe moje lingwistyczne zaniedbanie :D 
Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!

I chyba największe Przede Wszystkim, bo bez Tej Osoby, o której za chwilę napiszę, nie byłoby tego swetra w żadnym razie. To Pewna Szczególna Osoba, która potrafi zrzeszyć Dziewiarki nie tylko z Warszawy, nie tylko z różnych stron Polski, ale też i z za granicy, zebrać je wszystkie w jednym miejscu, stworzyć dla nich piękny zakątek w niezwykle przyjaznej atmosferze prowadzony, gdzie od nadmiaru pięknych i barwnych wełen może rozboleć głowa, a nawet powinna, gdzie toczą się rozmowy niezwykłe, nad drucikiem albo szydełkiem, gdzie można zawsze znaleźć morze inspiracji, i nigdy wyjść z tego miejsca z pustymi rękoma! W tym miejscu dzieją się rzeczy magiczne i niezwykłe, dokładnie takie jak te osoby, które w tym miejscu królują, a mowa tu o magicloop
Drogi Tuptupie - dziękuję serdecznie za obdarowanie mnie zaufaniem i wiarą, i.. cierpliwością! 

A teraz coś specjalnie dla Was! Mam do rozdania 3 nagrody. Aby dostać jedną z nich należy zostawić komentarz pod postem, uruchomić wyobraźnię, ciut poczucia humoru i arogancji, i napisać wierszyk, o Arrowie. Interpretacja tematu jest dowolna :D Rymy  mile wskazane. 
Zwycięzców (3) wybierze nadworny specjalista od poezji pisanej w naszym domostwie, nie , nie Odiś, tylko szanowny Połówek. A do zgarnięcia są:

Cały e-book Arrow Hoodie (opis na sweter oraz otulacz z kapturem) - to nagroda pierwsza.

Opis na sweter męski Arrow - nagroda druga.

Opis na otulacz z kapturem Arrow - nagroda trzecia. 

Konkurs będzie trwał do 4. 02 (środa), wyniki zostaną ogłoszone dnia następnego, czyli w czwartek, 5.02. 

Powodzenia! 
Niech Was wena poniesie! 


piątek, 14 listopada 2014

Zakapturz się ze mną :D


Pierwsza część wzoru na Arrow Hoodie jest już gotowa i dla Was! 
Jest to komin z kapturkiem przewidziany zarówno w większym (męskim) rozmiarze oraz mniejszym (damskim). Oczywiście dostępny jest również w polskiej wersji językowej!
A do 20 listopada dostępny w cenie z 20 % zniżką!


Wzór na sweter spisuje się (powoli i ociężale), ale jest progres.. niebawem po raz kolejny poproszę Was o pomoc podczas testowania, ale to za chwilę.. :D 

Póki co życzę Wam słonecznego i leniwego weekendu. My się byczyć nie będziemy, trzeba w końcu zamontować ten "najlepszy sprzęt" Połówka, o którym wspomniałam w poprzednim poście.. więc, będzie się działo a wióry będą lecieć.. ekhm.. rozumiecie ;)

Ściskam serdecznie!

W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować moim niezłomnym testerkom, które pomimo mojej chwilowej nieobecności w świecie wirtualnym dzielnie przetestowały wzór i wyplewiły z błędów! 
Duża buźka dla Was w podzięce!

środa, 29 października 2014

Arrow Cowl


Wszelkie Kapturkowe zakochańce zapraszam gorąco do testu - testujemy od dziś do 8 listopada, test odbywa się w języku angielskim, dokładne dane znajdziecie na stronie wątku testowego na Ravelry: klik


ZAPRASZAM!

niedziela, 19 października 2014

Arrow Hoodie

"Skarbie, a może byś tak dla mnie coś w końcu (!!!) wydziergała.."

.. jak to zazwyczaj w życiu bywa, tak też i tym razem dałam się niewinnemu "Skarbie" oczarować i do roboty zaciągnąć.. No bo wiadomo, że jak Połówek odpowiednio to "Skaaaarbieeeeee" zaakcentuje to mi kolana miękną, w sercu rytmy tango się zaczynają, w gardle sucho, a na poliki te okropne purpury wyłażą.. a jak mi jeszcze do tego tak spojrzy w oczy,  tak przeciągnie wzrokiem i tak jakby z za mgły na mnie popatrzy (nie, nie ma jeszcze jaskry;) ) to już ugotowana jestem na mięciutko.. I co z tego, że 2XL na Niego potrzeba, co z tego, że long arm i jeszcze kolory i wzory mu się marzą, doba się nie rozciągnie, niestety, a trzeba mierzyć siły na zamiary. Nie wiem czy się zmierzyłam, kiedy sobie ten sweter wymyśliłam, ale coś tam wyszło. I nawet wyszło dość fajnie. 

Ale żeby nie było tak łatwo to to "Skarbie" słyszałam przynajmniej jeszcze kilka razy w trakcie wielomiesięcznego dziergania.. a bo kieszonka (zrezygnowaliśmy), a bo kapturek, a bo arrowek.. no ale tak to już jest, jak się mężczyzna pokroju Połówka serialowych bohaterów naogląda.. no i jest. Hoodie rodem z "Arrowa" :) 

Zakapturzenie w tym swetrze jest niepozorne, niby jest, niby go nie ma. Kiedy Wam pokazałam mojego ostatniego kapturzastego (klik) odezwało się kilka opinii przeciw kapturom, że nie wygodnie pod kurtką/płaszczem/roboczym fartuszkiem itp. Niczym Dobromirowi, nagle pod moją kopułka zaświeciło się światełko. A może by tak zrobić zakapturzonego tymczasowego?? 

No i taki właśnie jest. Masz ochotę na kaptur, zakładasz. Nie masz.. zdejmujesz. Za ciepło na sweter, ale pod kurtkę/żakiet/płaszcz mały otulacz byłby mile widziany, a do tego kapturek w razie wiatru - proszę bardzo. 

Oto Arrow Hoodie: 














Przez całkowity przypadek wyszedł mi kaptur unisex :) Na mnie też świetnie pasuje.. i teraz się zastanawiam jak pogodzić istnienie jednego kapturka i dwóch głów.. ;) chyba będziemy musieli losować ;) 








Kaptur oprócz tego, że uroczy, genialnie eksponuje wykorzystaną w projekcie wełnę. Uwielbiam! Absolutnie uwielbiam! To Cinnia od Filcolany. Doskonała nie tylko na swetry (ciepła, miękka, lejąca, milusieńka i tak przyjemna dla skóry, że o rany! ), ale też i na akcesoria! widzę ją w kilku wspaniałych wariantach dekoracyjno grzewczych. Widzę ją zarówno w szaliczkach i czapeczkach jak i małych akcesoriach, jak rękawiczki czy opaski. Generalnie mogłabym ją polecić również na wyroby dziecięce, dawno nie miałam tak mięciutkiej merino w tak atrakcyjnej cenie w łapkach.. a po blokowaniu.. o rany! Bardzo się lubimy i już! Z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę! 











To teraz nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się rozpisania wzoru... są jacyś/jakieś chętne łapki do testowego dziergania??? :)

I już na sam koniec.. jutro sądny dzień.. wybieram się w końcu na szpitalną konsultację przed zabiegową, na której z pewnością okaże się kiedy i jak będziemy się z diamencikami moimi rozprawiać. Zaczęło się całkiem niewinnie, bo już w piątek. Właściwie, to choć jestem w domku w piątkowe popołudnie zostałam przyjęta do szpitala.. śmiesznie było, ale ja to chyba inaczej nie potrafię.. Ale po kolei:
Razem z dochodzącym do siebie po zapaleniu oskrzeli Połówkiem wyruszyliśmy z duszami na ramieniu w kierunku szpitala. Najpierw nasze rodzinne autko odmówiło nam współpracy, krztusząc się i dusząc podczas odpalania.. "Koniec", powiedziałam wtedy - "to musi być znak! nie jedziemy!". Niestety albo stety poratował nas w opresji Drogi Sąsiad. Akumulator się rozładował. Miał prawo.. w końcu kilka tygodni stała bida na parkingu.. No ale.. Przyszedł po mnie Połówek ze słowem "jedziemy" na ustach, więc poszłam. Zabrałam papierki od lekarza rodzinnego i dziarskim krokiem po przejechaniu paru kilometrów weszłam do budynku szpitala. Tam udałam się do pokoiku "przyjęć", okazałam przyniesione dokumenty i się lekko zdziwiłam. Najpierw usłyszałam, że ja nie mam skierowania (ale jak to?), tylko zwolnienie lekarskie.. a potem, po mojej krótkiej ripoście, że ja nie wiem co to za dokument, bo nie rozumiem za bardzo niemieckiego (czasem się tak z opresji ratuję..) usłyszałam: "pierwsze piętro, ginekologia, bo pani jest pacjentką przyjmowaną bez skierowania, więc jako Notfall, No dobra.. ale co ma ginekologia z woreczkiem żółciowym wspólnego?? wyszłam z tego pokoju "przyjęć" podeszłam do Połówka wskazując obrany kierunek (pierwsze piętro windą i na prawo..) i śmiejąc się nerwowo mówię, że coś jest nie tak, bo mnie na ginekologię wysłali. Na szczęście Połówek już gorączką niezamroczony zaczął myśleć, kartki wyrwał, spojrzał na mnie z politowaniem i pukając się środeczek czółeczka powiedział: "Aśka! Ty masz moje zwolnienie lekarskie!"
Takim własnie sposobem wylądowałabym na ginekologii, mając swoje dokumenty i Połówkowe zwolnienie lekarskie. Ja się mogłam pomylić, bom zestresowana, ale o czym ten pan co mnie przyjmował myślał czytając "TOMASZ" w papierach a patrząc na "JOANNĘ", to ja nie wiem ;) 

Ostatecznie po niespełna godzinie wróciliśmy do tegoż samego szpitala, ale już do innego okienka i przyjęłam się na badanie. Jak się okazało za późno. Była 13, ale lekarze pracują na oddziale na którym się miałam zgłosić tylko do 14, dlatego też o 13 już ich dawno nie ma. Logiczne? 
Logiczne ;)
Zuśmiechana, z perspektywą spędzenia pięknego weekendu w domku, a nie w szpitalu, wróciłam do domku. Ale jutro muszę się tam od rana w kolejeczce ustawić i czekać, zwłaszcza że moje dokumenty już tam są. :) Trzymajcie zatem za mnie kciuki!

Ściskam Was serdecznie! 


czwartek, 31 lipca 2014

Reverse engineering.


Taki fajny związek frazeologiczny w języku angielskim mi się dzisiaj przyplątał, który oznacza nic innego jak inżynierię odwrotną, a cytując za wikipedią oznacza: "proces badania produktu (..) w celu ustalenia, jak on dokładnie działa, a także w jaki sposób i jakim kosztem został wykonany. "

Ale skąd właściwie przyplątało mi się dzisiaj to określenie? 
W rozerwaniu będąc pomiędzy "chcieć" a "móc", a również: dziergać, pisać, projektować czy myśleć o przyszłości (mam na myśli tę całkiem nieodległą i dotyczącą wypoczywania wakacyjnego) zarzuciłam wszystkie zaplanowane na dzisiaj czynności i dałam się porwać lekturze interesujących mnie tematów z punktu widzenia przyszłych projektów projektanta.. haha, ja projektant.. jakkolwiek by to nie zabrzmiało wciąż nie potrafię się do tego określenia przyzwyczaić, bo ja jestem "dziergacz" pełnym drutem ;) albo nawet dwoma, fascynat i miłośnik dzianiny, który od czasu do czasu próbuje się swoimi pomysłami na dzianinę z Wami podzielić.  Ale projektant? nieeee... jak się dorobię kilkunastu gotowych wzorów to się może spróbuję przestawić :D

Wracając jednak do sedna sprawy, szukając odpowiedzi na przeróżne, dręczące mnie z punktu widzenia moich ostatnich zainteresowań pytania, dotyczące w głównej mierze tego, w jaki sposób spisywanie wzorów rozwinąć i usprawnić natknęłam się na kilka bardzo ciekawych ravelrowych dyskusji projektantów dzianiny właśnie. 

Przed kilkoma miesiącami, podczas spotkania z Joji w Amsterdamie, nieświadoma tego, że w ogóle można inaczej, niż w znany mi sposób, projektować dzianinę, czyli najpierw wykon dziewiarski, potem wzór, zapytałam w jaki sposób ona swoje piękne projekty projektuje. Dowiedziałam się wtedy, że jej praca projektanta jest dokładnie tym, co sobie wyobrażałam. Przede wszystkim praca ta zaczyna się od tworzenia dzianiny, podczas dziergania której powstają przeróżne notatki na poszczególnych etapach, które następnie po zakończeniu dziergania zostają przekalkulowane na różne rozmiary i przelane na papier. 
Joji jest zatem inżynierem odwrotnym. Najpierw tworzy, potem tę rzecz powstałą przelewa na papier.
Fajnie. Ja też tak robię. Najpierw bawię się sznurem, daję mu się porwać, oczarować, czasem się z nim po drodze potłukę i pospieram, bo nie zawsze gadamy w tym samym języku, a i oczekiwania dotyczące tego, kim on będzie, gdy dorośnie, czyli jak go w palcach obracać przestanę, mamy czasem zgoła odmienne. To jest zdecydowanie najprzyjemniejsza część procesu tworzenia. Przypomina burzliwą miłość. Kochamy się ze sznurem, czasem się nie lubimy, jedne dają się pięknie kształtować bez oporu, inne bezustannie próbują swoją niezależność demonstrować, czasem mam ochotę rzucić go w diabły, a i pewnie on też nie raz tak sobie o mnie myśli, ale nie ma wyboru, bo ja tu rządzę, ja karty rozdaję, i ja decyduję o tym czy sznur może odejść.

A propos dyskusji ze sznurem, męski przekroczył pachy i pięknie przybywa, Cinnia od Filcolany wspaniale się przerabia zarówno ściegiem gładkim jak i w warkoczach.. o rany! jaka jest mięciutka..
Wczoraj podczas pierwszych sensownych przymiarek zapytałam (guuupia ja!!!) się jegomościa czy na pewno aby wzór przezeń wybrany jest akceptowalny, a ten mi na to odpowiedział:
"taaaa... zresztą i tak jest tylko na plecach, więc i tak go nie będę widział...".
koniec cytatu.. włosów z głowy rwanie i warg przygryzanie rozpoczęte.. nie wiem czy dotrwam! ukatrupię prędzej! wczoraj miałam ponad 500 oczek na drutach a ten mi tu z takimi tekstami wyskakuje..grrrr... to chyba pierwszy i ostatni męski sweter (słyszałeś?!) jaki popełnię z myślą o Połówku!
no chyba, że mnie jakimś prezentem urobi (słyszałeś?  :D)...


wracając jednak do głównego tematu.. po wydzierganiu projektu zaczyna się właściwa  ... praca (?), czyli liczenie, kombinowanie, rysowanie, spisywanie, tabelek tworzenie, czyli to wszystko, dzięki czemu Ty możesz mieć taki sam sweter jak ja :D. 
I ten związek bywa burzliwy, choć akurat z komputerami, to ja się nie komunikuję, gadają do mnie czasem, oczywiście, proponują mi buty/torebki/wakacje/ dlaczego nie wełny??? i inne gadżety, atakują mnie jakimiś słodkościami (co chwila i rusz jakieś cookies mi wyskakuje) kompletnie nie pamiętając o tym, że ja od wieków na diecie jestem.. Ale ja milczę jak głaz. Udaję, że mnie nie ma i klikam tylko tyle, ile muszę i ani razu więcej! Komputery mnie przerażają.. ale dobre z nimi porozumienie jest warunkiem koniecznym do tego, żeby wzór powstał. Więc po cichu sobie z nimi, w jako takiej symbiozie współżyję. 

Jakimż jednak ogromnym dla mnie zaskoczeniem była wiadomość, że gro projektantów dziewiarskich najpierw ma pomysł (to ta część, która się odbywa całkiem pozawymiarowo i w umyśle), potem powstaje szkic, potem powstaje (uwaga!!!) wzór/przepis jak wykonać całą dzianinę ze wszelkimi przeliczeniami, kompozycjami, schematami, tabelkami, no wsjo!, a potem dopiero następuje najprzyjemniejsza część tworzenia, czyli dzierganie, choć nie jest to dzierganie wolne i artystyczne, a odtwórcze, bo przecież jest konsekwentnym postępowaniem według instrukcji.
Plusy tej sytuacji: 
  • sami sobie jesteśmy projektantem i testerem.
  • Jeśli napotkamy na trudność podczas dziergania możemy łatwiej zapanować nad modyfikacją wzoru.
  • Wychwytujemy na  bieżąco błędy i niejasności w instrukcjach.
No ale gdzie tu jakiś artystyczny wyraz? gdzie ryzyko? gdzie zabawa? 
Z drugiej zaś strony ile trzeba mieć wiedzy i wyobraźni, żeby temu podołać?

Czysto teoretycznie, jeśli tworzysz coś z głowy, to co robisz? idziesz na żywioł, słuchasz się wełny, dajesz się ponieść, czy może planujesz swoje kroki zawczasu i zaczynasz od spisanego szkicu/ wzoru/ instrukcji według której/ którego postępujesz? Jesteś inżynierem odwrotnym czy projektantem? jak to z Tobą jest? 


Na koniec.. Lukrecja doczekała się wersji spisanej i szuka chętnych do jej przetestowania, wolne są jeszcze rozmiary: 32", 42", 44", i 46". Osoby zainteresowane zapraszam serdecznie na wątek testowy na Ravelry: klik

Miłego Dnia!
(do weekendu ledwie dzień i pół zostały.. :D )


środa, 23 lipca 2014

New beginnings...

Są takie zmory.. tfu! zamory, które zapierają dech.. Kolor włóczki znanej i lubianej z "eM-em" na przedzie o cudnej nazwie ZARZAMORA...
Wpadła mi w oko jej dostojność podczas warszawskiego nad kawą gadania, oczywiście w magic loopie. Nie mogłam się powstrzymać przed zabraniem ze sobą trzech jegomościów, nawet dostąpiłam zaszczytu i mogłam sobie precle rozwinąć i obejrzeć jak wyglądają sznurki w pełnej krasie ;) nie kupowałam w ciemno.. piękno tych motków mnie porusza i aktywnie poszukuję dla nich odpowiedniego wzoru... poszukiwania wciąż trwają :)


Podczas aktywnych poszukiwań dopadłam jeden, piękny, warkoczowy wzór, którego oczywiście musiałam przetestować na kilku sznurkach. Powstało zatem, niemalże hurtowo, kilka próbek.


Ostatecznie zdecydowałam, że tym razem nie będzie to projekt z myślą o mnie.. 
Kochane, co prawda do września mamy jeszcze kupę czasu (koniec września - DZIEŃ CHŁOPAKA), ale .. pracuję nad prezentem wcale nie niespodzianką dla POŁÓWKA :) 
Do tego celu wykorzystuję kolejne odkrycie tego roku, czyli mięciutką jak puszek Cinnia od Filcolany. Wymiziana przez Połówka na wszystkie strony próbka przeszła dość wymagające w założeniach testy jakości/miękkości/włochatości i zyskała jego aprobatę... Będzie zatem coś tylko dla niego :)

A może macie ochotę wydziergać ze mną prezent dla Kochanego (własnego, bo mojemu jeden prezent wystarczy ;)  ) w ramach testu tego wzoru? 
Byłoby to trochę tajemnicze, wspólne dzierganie :) ponieważ kształt tego projektu wciąż ewoluuje..
Macie ochotę?


A skoro mamy dziś środę, nie mogło zabraknąć małego wpisu w temacie czytania.
Krótko będzie. Kocham!
Sięgnęłam po "Kwiaty na poddaszu" Virgininia C. Andrews za namową Marzenki (wiecie o kim mówię? : CHMURKA i Pani Wełna z bloga wełnianemyśli ), która teraz leży pewnie gdzieś na jakiejś plaży i witaminę D w ilościach hurtowych spożywa :) (Marzena! wypoczywaj i naciesz się nadmorską bryzą za nas dwie! ) Dawno już temu podczas jednej z naszych całkiem prywatnych rozmów o książkach usłyszałam ten tytuł, zaintrygowana byłam od razu. Szybko więc podjęłam decyzję i nabyłam.. wszystkie 5 książek tej autorki, należące do cyklu: "Rodzina Dollangerów", której to "Kwiaty.." są częścią pierwszą.
I dobrze zrobiłam, że mam je wszystkie 5, ponieważ wieczorne czytanie pozwoliło mi jak do tej pory, dosłownie, pochłonąć 2 części w całości i 3 w połowie.. Nie jest to lektura wakacyjna, smutek czasem spoziera z każdego zakamarka i każdej literki tej serii. Bywa, że jest okrutna, że jest namiętna, wielokrotnie pełna tragedii.. taka, jak nierzadko bywa życie. Wciąga. Mnie na pewno porwała.
3. część "Rodziny..", czyli "A jeśli ciernie." opowiedziana jest z innej, niż poprzednie dwie książki,  perspektywy. Ale nie będę na razie nic pisać, bo nie chcę zdradzić za wiele, zwłaszcza tym, którzy jeszcze mają "Kwiaty.." przed sobą. Czuję, że najlepsze jeszcze przede mną... :)


I na koniec, nie wiem ile w tym Waszej zasługi, choć po podnoszących na duchu komentarzach docierających do mnie w mailach, wiadomościach na FB czy znajdujących się pod poprzednim postem, nie potrafię inaczej niż Was wyściskać i serdecznie Wam podziękować, bo moje "siebie" się ogarnęło a "zwątpienie" sobie poszło w siną dal! Ruszyłam do boju ze zdwojoną mocą! Wzór okazał się nie taki straszny, jak go sobie wymalowałam! Przeliczenia (porządne i właściwe) za mną, teraz tylko klepanie w klawiaturę zostało :) 
Dziękuję! za każde dobre słowo, piękne i motywujące cytaty, zdjęcia (Gosia! za żabę!), bo zdziałały razem cuda niebywałe :) Szare komórki zaczęły w końcu pracować :)

Trzymajcie się dziś druta, a najlepiej dwóch i uśmiechajcie się dookoła, 
nawet do smutasów.. w końcu i oni uśmiech odwzajemnią :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...