Mimo upalnego jak na rejony, w których mieszkam, lata - nie cieszy mnie deszcz ani trochu.. Zwłaszcza gdy dzień kończy się o 18 na przełomie lipca i sierpnia, bo na moim skrawku nieba, co mam go nad głową wielka i napuszona czarna chmura straszy mnie kolejną, chyba 10 w tym tygodniu burzą. Nie, nie boję się burzy, czasem nawet się burzą zachwycić potrafię. Ale jak w środku nocy musze z łóżka wstawać, bo wieje, trzaska oknami, grzmi i się błyska, to jednak stwierdzam, że mogłabym się bez nich obejść.
Zwłaszcza dziś ta szaruga i parnota mi nie służą. To już prawie 3 tygodnie jak Połówek wziął se i pojechał, i jeszcze co najmniej tydzień czekania aż w końcu wróci. Niektórzy mówią, że służy mi ta samotnia, bo przecież projekty rosną jak grzyby po deszczu, pomysłów w głowie tysiące, posty co chwilę zamieszczam. Może i tak, ale już chciałabym, żeby był tu, a nie tam.
A dziś, żeby nie myśleć i nie pozwolić tej szarudze wkraść się w me serducho - poczyniłam eksperymenty. Uruchomiłam Bitch, ale po raz pierwszy tak naprawdę, wsadziłam jej ogon do kontaktu i patrzyłam jak szybuje. Iskry nie strzelały, za to usłyszałam radosnę "biiip" na powitanie. Wklepałam zgodnie z zaleceniem instrukcji potrzebne cyferki, nawinęłam sznurki, co mi ich na testy nie szkoda, nacisnęłam guziczek.. i proszę:
I stwierdzam, że brak mi włóczki, takiej właśnie skarpetkowej, wielokolorowej :) Trzeba zapasy podreperować. Ale nie byle jakie, tylko tym razem chyba już wiem, czego chcę. :)
No i próbuję popełnić własny projekt. To dopiero zalążek, pomysł w głowie jest, konstrukcja będzie prosta, ale z bajerami. Tylko nie za dużo tych bajerków. I będzie też kolorek. I guziczek, a może nawet dwa, dla guzikolubnych. Ja osobiście nie jestem ich miłośnikiem, ale znalazłam takie, że chyba jednak zmienię zdanie. A zatem cierpliwości moi drodzy. :)
Wełna to Malabrigo Sock, kolor Persia, była o nim mowa
tu. Na początku myślałam, że może wrzucę ją na maszynę, ale cieszę się, że jednak tego nie zrobiłam. Cudownie się ją dzierga. No i te zmiany kolorów, przerabianie kolejnych oczek jest jak rozpakowywanie prezentów. Co chwilę jakaś nowość. Ma to jednak swoje minusy, zamiast dziergać, co chwilkę biorę robótkę w ręce i oglądam te kolory, a czas leci.. a i dobrze, niech leci. Byle do następnego weekendu zleciał prędko.