Trudno nazwać miejsce w którym mieszkam domem. Dom już na zawsze będzie kojarzył mi się z miastem w którym się urodziłam i przemieszkałam do czasu gdy wraz z Połówkiem postanowiliśmy nie odwracając się wstecz z tegoż pięknego miasta wyemigrować. Jak pewnie wszyscy mieszkający na obczyźnie - tęsknię. Tęsknię za bliskimi ludźmi, za miejscami w których czułam się u siebie, ale bardzo często też tęsknię za kulinariami...smakami, aromatami, polskobrzmiącymi nazwami, które zawsze będą kojarzyć mi się z domem... bzdura, co nie? ale tak jest...
Z miejsc i smaków, które wspominam z rozrzewnieniem, to na przykład Lody ze Starowiślnej w Krakowie, w których kawałki czekolady są wielkości Nowego Yorku!, tęsknię za kiełbachą z Nyski pod Halą Targową przegryzaną przepysznymi bułami i popijaną oranżadką z oldschoolowej flaszki! Tęsknię też za preclami spod Bagateli, czy zapiekanką z pieca z Okrąglaka! Rany.. wychodzi na to, że tęsknię za samym niezdrowym jedzeniem, ale tak jest! Wybaczcie :)
Na moje wielkie szczęście w miejscowości w której mieszkam mam aż 2 sklepy z polskimi artykułami. I nagle życie nabiera smaku, a smaku nie byle jakiego, bo kiełbaski prawie jak tej z Nyski w Krakowie, majonezu z Kielecczyzny ;), musztardki o smaku goryczki z miodem zmieszanej, i wielu wielu innych pyszności! naszych, znanych nam od dziecka.
Ale największą frajdę mam wybierając w tym sklepiku ciasta - naprawdę takie jak u mamy, bez zbędnych kruszonek, lukrów, w których bita śmietana jest bitą śmietaną, a nie galaretką w białym kolorze, w których w ciastach z orzechami są wielgachne orzechy - jak ta czekolada wielkości Nowego Yorku w lodach ze Starowiślnej. Uwielbiam, zwłaszcza, że Panie, które tam pracują śmieją się ze mnie jak wybieram, ale tak życzliwie, bo widzą w moich oczach ten ślinotok wywołany takimi pysznymi obrazkami :) Trochę domu na obczyźnie mam dzięki temu pięknemu miejscu...
Wiem, pewnie zaraz powiecie, że przecież sama sobie mogę takie smakołyki zrobić, i owszem, ale jak sobie wyobrażę całą blachę takiej bomby kalorycznej, którą będziemy z Połówkiem wcinać przez dni co najmniej 6 to mi się odechciewa wypiekania. Zresztą, kto by tam piekł, jak można dziergać w zamian i nabyć takich pyszności... :)
Życzę Wam wszystkim słodkiego pierwszego prawdziwie wiosennego weekendu :)
Doskonale rozumiem ten stan! Ale wiesz, to fenomen. Będąc na obczyźnie też dałabym się pokroić (albo po prostu bym się oddała :)))) ) za słoiczek Kieleckiego. Teraz w rodzimej Polsce - Kielecki mam na wyciągnięcie ręki na każdej półce sklepowej i jakoś przechodzę koło niego obojętnie. Fakt - gdy kupuję majonez to tylko TEN! ale szczerze powiedziawszy to nie wiem, czy przez ostatnie pół roku kupiłam..... :) To jest chyba syndrom chęci posiadania tego, czego akurat w danym momencie mieć nie możemy.
OdpowiedzUsuńTak mnie naszło..... :)
Co nie zmienia faktu, że zapraszam Was serdecznie i jak tylko przyjedziecie - choć kiepską kucharką jestem - ugoszczę Was sałatką zaprawioną Kieleckim, kiełbasą wiejską z placu obok (tak, tak o Połówku nie zapomnę!!! ) a na deser ogórkiem kiszonym do smaku :))))))
Kiedy przyjeżdżacie????
Z pewnością tak właśnie jest - tęsknimy najbardziej za tym czego nie możemy mieć :) ale sama powiedz - nie zjadłabyś pysznej Remu/Romu-ladki? :)
Usuńno proszę Cię - sałatka to musi być! i do tego pyszna kawusia ze spienionym mleczkiem ( tu liczę na zaangażowanie z strony Połówka Twojego ;) Zrewanżuję się jakimś winkiem :) Jeszcze kilka dni/tygodni i będziemy :) ale na Starowiślną pójdziesz ze mną, co? jak za starych dobrych czasów ;P:) Weźmiemy chłopaków Twoich -- niech się uczą co dobre od małego :)
No nie powiem - za remuladką trochę mi się ckni :)
UsuńKierunek Starowiślna - obowiązkowo!!!! i jeszcze herbata po rosyjsku w Bambusie - ale to już bez męskiego towarzystwa - tylko Ty i ja :) Porwę Cię na romantyczną randkę :P
a będziemy się za rączki trzymać??? no powiedz? :))
Usuńale kino może jeszcze jakieś - starym zwyczajem - tam się dopiero będzie działo - tylko tym razem Ty film wybierasz, no chyba że znów chcesz iść na jakiegoś "antychrysta" :P:)
To jak będziesz wracać wpadnij do Wrocławia po pakę kiszonych ogórków :)
UsuńNo weź że nie kuś..
OdpowiedzUsuńJakbym miała piekarnik to już bym robiła szarlotkę. Z lodami oczywiście.
Nie wiem jak to jest być na obczyźnie. Jak się nad tym zastanawiam to podoba mi się ta perspektywa, ale może tylko mi się tak wydaje? Może byłoby inaczej jakbym była na Twoim miejscu. Co do smaków dzieciństwa.. To widzisz majonezu nie byłoby mi żal bo nie lubiłam i nie lubię! I żadnej musztardy:). Ja w ogóle mało wymyślne rzeczy jadam. Pewnie i na obczyźnie mogłabym je sobie upichcić:).
Chociaż jednak wiem co czujesz.. Ja nadal nie czuję się jak u siebie w tym Wrocławiu. Może się to zmieni jak już będziemy mieć swoje cztery ściany? No nie wiem. Ustka mi się marzy:)
Marzenko - przyjdzie i czas na piekarniki i pieczenie :) i mnie jakiś czas temu dopadła potrzeba pieczenia, chleby piekłam, ciasta, ciasteczka, a teraz.. :) wolę dziergać i zajadać prawie jak u Mamy cista ze sklepu ;) ale na szarlotkę - z lodami to ja się czuję zaproszona jak już się tego piekarnika doczekasz :)
UsuńTy trochę jesteś jak na obczyźnie - bo od domu daleko :) w Twoim przypadku - od morza :) ale dzielnym trzeba być, niezależnie od miejsca w którym się człowiek znajduje :) bo ponoć w każdym miejscu innym od tego, co nam znany, można odnaleźć coś dla siebie - ja wciąż szukam :)
Asia a w jakim mieście mieszkasz? Bo zagladam niemal od poczatku, podziwiam rzeczy ktore tworzysz, marzy mi sie maszyna do drutowania i zastanawiam sie czy daleko ode mnie mieszkasz... pozdrawiam z Koloni
OdpowiedzUsuńO! To Ty masz rzut beretką do Maschenkunst??? :) sklep, który uwielbiam! no to tylko pozazdrościć... :) Mamy kawałek do Kolonii co prawda, ale dość często wpadamy :) na zakupy włóczkowe i nie tylko :)
UsuńSkoro bywasz to moze umowimy sie na jakies spotkanie drutowe przy kawie ja co prawda nie smiegam ani tak szybko ani tak pieknie jak Ty ale lubie... najbardziej lubie wyobrazac sobie co ja to nie wydrutuje ;-)
UsuńHaha, narobiłam w tym roku słoików to może zapakuję Ci kiszone ogórasy i wyślę pocztą ;D ;D
OdpowiedzUsuńRaju - a mogłabyś??? pokończyły mi się wszystkie z zapasów od drogiej Teściowej :) gdzie mam adres słać? :D
Usuńtylko kielecki,ser biały i musztarda roleski pozostały takie same,reszta niestety smak straciła,więc tęsknić nie ma za czym.Nawet zakupów w Polsce robimy już niewiele.U mnie też kilka polskich sklepów,zaglądam bardzo rzadko.Nie jestem fanką sterczenia w kuchni,ale piekę sama, bo lubię wiedzieć co jadam i ile cukru w cukrze jest,nie trwa to długo, a blaszkę zawsze można wziąć mniejszą,lub zamrozić :o)
OdpowiedzUsuńszaleństwo wypiekania i pichcenia nachodzi mnie od czasu do czasu, ale niestety albo na szczęście nie trwa ono długo, bo wyglądalibyśmy sami jak pączki :) ciasta nigdy nie mroziłam, chyba muszę spróbować kiedyś :) ale to jak fala przyjdzie :)
UsuńPozdrawiam!
Jesli za czyms w Polsce tesknie, to wlasnie za smakami- tych na prawde swiezych warzyw i owocow z targu, wedlin pachnacych tak, ze az slinka na samo wspomienie leci, drozdzowki pieczonej przez moja babcie- ale niestety to wszystko juz nie wroci, na targu wiecej warzyw holenderskich niz krajowych, wedliny juz nie takie jak kiedys, babcia tez juz odeszla. Staram sie odtwarzac niektore smaki w domu i szukam innych w miejscowych sklepikach- moze to niepopularne steierdzenie - ale mi dobrze na obczyznie, tu znalazlam moj dom.
OdpowiedzUsuńTo jednak niezwykłe jest, że te smaki, których nam na obczyźnie brakuje takie intensywne tęsknienie wzbudzają... Cieszę się, że odnalazłaś swój dom, tu, na obczyźnie - ja wciąż szukam :) ale przy pomocy takich małych słodkości przychodzi mi to znacznie łatwiej :)
UsuńWkrótce dołączę do grona emigrantów i choć to mój świadomy, nieprzymuszony wybór, to już tęsknię za naszymi lasami, ogórkami mamy i smakiem wędzonej przez mojego tatę kiełbasy…
OdpowiedzUsuńPs. Jak w tamtym roku opuściłam Polskę na pół roku, to tęskniłam za hot-dogami na BP, aż wstyd się przyznać ;)
Pozdrawiam!
Hot dogi mówisz? no to ja się nie przejmuję tymi lodami, zapiekanką czy preclem.. :)
UsuńDla mnie to wciąż niepojęte jest, tęsknota za człowiekiem czy miejscem w moim przypadku nie jest aż tak intensywna jak chęć zjedzenia, na przykład pysznej szarlotki u mamy, czy pieczonego ciasta z kruszonką u babci. Ale jak się nad tym zastanawiam dłużej, to te smaki, to tylko bardzo żywe wspomnienie konkretnej osoby, miejsca czy sytuacji - bo te lody, to na randce, zapiekankę - podczas przerwy między zajęciami, obwarzanki tuż po lekcjach w LO..
Będzie Ewuniu tęsknić, ale, jak się robi, to co się kocha to ta tęsknota jest inna, a Ty przecież jedziesz tam by marzenia realizować :) i jestem pewna, że będzie pięknie! :)
Ja ze starego grodu Kraka nie wyemigrowałam tak daleko, jak Ty. Mogę od czasu do czasu kupić sobie obwarzanka pod Bagatelą, (a jestem ich wielką fanką) kiedy jadę na spektakl tak dwa, trzy razy do roku. Nawet nauczyłam moje dzieci, które nie wychowały się w Krakowie, że krakowskie obwarzanki są najlepszymi na świecie przysmakami. Co prawda pojawiły się nowe smaki - z sezamem i serem, ale dla mnie istnieją tylko te z solą. Mniam, ale sobie narobiłam smaku ;)
OdpowiedzUsuńJa lubiłam z sezamem i z makiem :) całe liceum jak pielgrzym dzień w dzień po lekcjach szłam po tego obwarzanka :) i nie wiem dlaczego, ale te obwarzanki smakują mi tylko tam - na tym przystanku tramwajowym lub na plantach u wylotu szewskiej - nigdzie indziej :)
UsuńMogę się tylko domyślac jak się tam czujesz, bo nigdy emigrantką na stałe nie byłam... Ale ze słyszenia podobne opinie i odczucia znam.
OdpowiedzUsuńA ciastkami, lepiej kochana, żebyś nie kusiła, bo będę musiała coraz większe rozmiary sweterków dziergac, i coraz więcej kasy na włóczki wydawac :D Bankrutacja absolutna mi wtedy grozi :D
Ogólnie takie chwile ckliwe nachodzą mnie dość rzadko, mieszkam już jakiś czas z daleka od domu w którym się wychowałam, i nauczyłam się nie tęsknić na co dzień :)
UsuńA ciastka dość rzadko goszczą w naszym domu w takiej smacznej postaci - nie chciałam kusić :) przepraszam :))
widzę słodkości tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńowszem :) pyszne ciacho do kawki to musi być :)
UsuńHallo hallo,a gdzie takie fajne kubeczki do kawy można kupic?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Niestety nie wiem - dostaliśmy w prezencie od Przyjaciół :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAno tak... Ty wiesz :)
OdpowiedzUsuńJa już w maju planuję zaliczyć przynajmniej 3 z tych 4/5 miejsc :) ach... i jeszcze obowiązkowo planuję spożyć Tokaja w "Re" :)
Jak ja Cie dobrze rozumiem: sama jestem emigrantka, ale polskiego sklepu nie mam w sasiedztwie, tylko czasami jacys polscy panowie budowlancy przejda i podslysze: k.... jak sie dzis najeb;... Ale nawet wtedy serce sie raduje. pozdrawiam Hardaska
OdpowiedzUsuńCześć, bardzo dobrze tutaj na twoim blogu, świetny wpis, bardzo fajnie się go czyta, zapewne odwiedze twojego bloga jeszcze nie raz bo bardzo jest interesujący w przeciwieństwie do wielu różnych blogów - Pozdrawiam Aurelia :)
OdpowiedzUsuń