Pamiętacie posta o pracowni w którym pisałam Wam o podłogowych inspiracjach? (podłogowe oznacza w tym miejscu znajdujące się na podłodze, a nie dotyczące podłogi samej :) ) - klik, prawda jest taka, że dziś spędzam większość mojego czasu właśnie tu, na podłodze, otoczona kartkami, książkami i motkami i myślę...
Odi, jak tylko wyczuł moment, postanowił w tym procesie myślenia mnie wspomóc. A że luksusy mu niestraszne, ba! nawet grom z jasnego nieba, którym zasiadanie na luksusach moich ulubionych mu grozi, niespecjalnie go powstrzymał przed całkowitym zbezczeszczeniem moich motkowych świętości...
Siedział, dumał, i oczekiwał kary - patrz - ruchomy koniec ogona... jak wiadomo, koci ogon w ruchu to nie jest oznaka radości... a ostrzeżenie ;) bezczelny!
Swoją drogą to mu zazdroszczę... taki ma ten kuperek mały, że sobie go może w całości na tych kilku precelkach wełny rozłożyć i jeszcze mu miejsce zostanie...
Na szczęście, poparzył go ostatecznie wzrok mordercy, którym go obdarzyłam, wzmocniony przez działanie soczewek w obiektywie i paskudnika wypłoszył... niespiesznie i z godnością odszedł wyrażając swoje zdanie kanciastym merdem... ;)
Żalić się dzisiaj będę... kocia historia uświadomiła mi, że te motki to tak już leżą i leżą w pudełku jak dywanik, bez celu, ładu i składu... Więc wyciągnęłam je z myślą, że może dziś, może tym razem ustalę w końcu kolejność dziergania (strasznie się różnią miedzy sobą te motki). Trochę się nawet mogłabym powiedzieć, obraziłam na tę wełnę...
Plac boju przedstawia się następująco : 1/4 projekty skończony! Inky dzieje się niekończącymi się okrążeniami, ale jest widoczny progres.. Ateliery kompletnie nieruszone, i dobrze, zmęczyłam się ściegiem gładkim ostatnio, lewego mi się chce! albo przynajmniej wzorów, jakich, bez znaczenia...:)
I na koniec, historia ciągłej "Tatusia" z "Synem" wojny pozycyjnej. Rudy, jak pisałam Wam już kiedyś, mógłby całe życie nogi na podłodze nie postawić. Nie wiedzieć czemu ubzdurał sobie, że pod sufitem jest mu najwygodniej, nikt mu tego nie broni, choć czasem się rodzinnie zastanawiamy kiedy to pewnie już prawie 9kg rudego futra zgrabnie wskakując po półkach i szafkach zerwie nam je ze ścian...
Chyba nie muszę dodawać, kto tę wojnę wygrywa? :P ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę niebywale miłego prawie pierwszego tygodnia wiosny :)
Ja mam wrażenie, że kotek z wyrzutem groził Ci ogonem, bo jakże to tak, taka cudowna włóczka leży niezagospodarowana?! Jednym słowem, gonił Cię do roboty!
OdpowiedzUsuńMyślisz? mnie to się wydaje, że jemu to baaaaardzo pasowało, że ona sobie tak poleguje nieruszana, bo nie pilnowana, to się można na niej położyć... :) na wełnie zadrucikowanej w robótce to już tak się chętnie nie kładzie :)
UsuńNasze koty to chyba z jednego miotu (przynajmniej mentalnie :)) Nasza Rudość to też by tylko na szafkach, pod sufitem leżała. Przez jego ekscesy okap nam się przekrzywia nad kuchenką...
OdpowiedzUsuńBardzo to możliwe ;) na szczęście okap omija szerokim łukiem, kuchenkę za to nie zawsze, nie raz próbował wskoczyć i poczuł ciepełko (mamy płytę ceramiczną)... ale nic go nie zatrzyma jak sobie umyśli patrzeć na nas z góry ;)
UsuńNasz się kilkakrotnie podpalił, próbując przebiec nad zapalonym palnikiem...
Usuń:D przepraszam, że się śmieje... ale nasze się tylko podsmaża, za to raz spalił sobie wąsy (to musiało boleć!) podczas obwąchiwania świeczki - od tej pory do ognia się nie zbliża;)
UsuńAleż ten kot mi się podoba. Czy to jakaś rasa jest, czy tzw. dachowiec (to dla mnie też rasa). Pytam, bo zupełnie nie znam się na kotach i z powodu alergii mojego Męża nigdy ich mieć nie będę, a strrrrasznie mi się podobają.
OdpowiedzUsuńRasa? hm... wydaje mi się, że w paszporcie ma (tak, ma paszport;) ) napisane krótkowłosy domowy - po naszemu - dachowiec, tylko kanapowy ;)
UsuńRude mają w sobie tego "cosia", tylko niestety "coś" idzie w parze z uporem i złośliwością ;) i ciągle zmiękczającym spojrzeniem jak ze shreka - taaaakie mu się czarne oczy robią, jak stoi koło ściany płaczu (schowek na jedzenie dla kota) :)))
Koty fajne są:) I nie ma dwóch zdań. Moje dachowce przez zimę kanapowe cysorze się porobiły.... Co prawda gros dnia latem spędzają w ogrodzie, przychodzą tylko na michę, ale zimą się państwo rozleniwiło... Jeden-kocur co to się cała męska część rodziny (czyli 4/5 stanu:) nie poważy dotknąć, jak się rozłoży na kanapie. Toleruje tylko moje ręce, żeby przełożyć drania na jego podusię....Kotka natomiast dywanik w łazience sobie zaanektowała i nic jej nie robi osoba wychodząca właśnie z wanny....
OdpowiedzUsuńA harce mamy nad ranem, jak się sierściuchy michy doczekać nie mogą, to robią swoimi gonitwami taki hałas, że umarłego obudzą... taki los właścicieli kotów:)
Asiu, dziergam, dziergam, swoje spostrzeżenia hurtem wyśle:)
A te Twoje moteczki nieruszone.... no patrzeć bez zazdrości nie idzie...
pa Iza
Są, są :) na pewno nie można się przy nich nudzić ;)
UsuńTwój kocurek to postrach domu ;) ale nie musicie dzwonić po pomoc i interwencję, jak go trzeba przesadzić? ;P
Nasze od małego polegiwało w koszu na pranie - jak to dobrze, że to już za nami, do wanny raz wlazł, podczas mojej kąpieli, skończyło się na mokrym tyłku kocim i nowym szlaczku na moich plecach - spanikowany odpychał się od czego się da... :) ma szczęście im dłużej go mamy tym mniej ran ciętych i kota jakby mądrzejsza, choć nie, mądrzejsza to za dużo powiedziane;)
Dziergaj, Kochana :) mamy czas, czekam na zbiorcze info :)
Asiu, jeśli obraziłaś się na tę wełnę, na której tu Twój kot siedzi, to ja chętnie ją przygarnę ;)
OdpowiedzUsuńMoja kota na włóczkach raczej nie siada, ale lubi mi pomagac w blokowaniu. Czasem wypina szpilki i wieje z nimi do drugiego pokoju, a czasem pod upięte chusty włazi...
A co do projektów, podziwiam wszystkie dziewiarki, które potrafią dziergac kilka projektów na raz. Ja nie lubię tak, muszę się skupic na jednym, skończyc go a potem za następny się biorę :) bo jak mam kilka rozpoczętych, to często któregoś w ogóle nie kończę...
hihihi, a to Ci się pomocnik rodem z piekła trafił ;P:)
UsuńNie ma co podziwiać, ja się strasznie męczę jednym, przedłużającym się projektem i potrzebuję czasem zmiany, która przeradza się w niekończącą się potrzebę rozpoczynania nowych i niekończenia starych projektów... nie polecam :(
Jakbyś mi tylko dała te motki od razu bym wiedziała co z nich zrobić! Mówię Ci:)
OdpowiedzUsuńMarzenko, ale ja wiem co ma z nich być, problem polega na tym, że nie wiem w jakiej kolejności je ułożyć...;)
UsuńHola! Gdzie można zaopatrzyć się w tak piękną włóczkę , potrzebuję taką do mojego projektu swetra obrazu- rude koty są kochane ,pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńTa konkretnie to Malabrigo, kolor lotus, uprowadzona i przemycona podczas podróży Połówka w Brazylii, ale pewnie wszędzie ją można dostać;) nie trzeba aż tak daleko jechać;)
UsuńPozdrawiam i witam serdecznie u siebie:)
To Ci dopiero bestia! Zawsze wiedziałam, że drzemie w nim potencjał, ale nie sądziłam, że przy tym wszystkim ma taki dobry gust :)))) No dobra, uwielbia kukurydzę z puszki tak jak ja - teraz spodobała mu się ta piękna włóczka która i mnie łechce oko - chyba zostanie moim kocim ulubieńcem :))))))
OdpowiedzUsuńUlubieńcem? Mój kot? dobra dobra, kituś bajduś ;)
Usuńwłóczkowo jego gust mnie absolutnie rozwala, żadne tam akryle, tylko drożyzny godne są, żeby na nich polegiwać, najlepiej ręcznie farbowane i z dodatkiem jedwabiu, albo kaszmiru - a to pewnie ma po mamusi;P:)
Ślicznego masz tego kota:) rudy to moje małe marzenie:)....a co do pozycji to wiem, że im kot wyżej tym bardziej u siebie...znaczy dom Wasz jest ewidentnie jego terytorium.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia:)
Ana, uważaj, marzenia o rudym lubią się spełniać ;) tak przynajmniej było w naszym przypadku...:)
UsuńZ doświadczenia mogę tylko rzec, że widzę, że mu z nami dobrze, każdy wyjazd, zmiana otoczenia to dla niego zawsze stres, a tu, na swoich włościach króluje bezsprzecznie, szkoda tylko, że zasiada w najbardziej dziwacznych miejscach jakie może znaleźć... ale się pogodziłam z tym ;)
Ściskam i miłego dnia Tobie również!
Śliczny ten Twój kot, pewnie to wcale nie pomaga w egzekwowaniu od niego nietykania Twoich skarbów…
OdpowiedzUsuńCo do Twojej niemocy, to ona też czasem bywa potrzebna, a jak Cię w końcu chwyci wena, to my nie nadążymy komentować powstałych cudów!
Miłego dnia!
Egzekwowanie w przypadku kota to syzyfowa praca.. od pierwszego dnia próbujemy go oduczyć włażenia na stół i zaglądania nam do talerzy, i od czterech lat ponosimy w tej materii sromotną klęskę..
UsuńWena przyszła... dzieje się :))))) mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję :)
Rude to wiedzą na czym kudłate tyłki sadzać:))) Mój też skład bezbłędnie rozpoznaje, byle akrylu to nawet nie obwącha. Nie wiem ile lat ma Odin ale mój Ignacek z wiekiem się uspokoił (niedługo skończy 7 lat) więc jest nadzieja:) Etap wysokości już przerabialiśmy teraz jest fascynacja wodą- siedzi w zlewie albo w umywalce. Parę razy zastałam go na sedesie! A jak się kąpię to wyję przed brodzikiem i chce żeby go wpuścić. Nudno nie jest w każdym bądź razie:) Ściskam serdecznie, Odinka również.
OdpowiedzUsuńOdinek ma wyjątkowo wymagający futrzany tyłeczek, w mig rozpozna to co dobre, i mimo swojego wieku (no skończył ostatnio 4 lata) mam wrażenie z wiekiem zamiast mądrzeć - głupieje :) ale taki jego urok! i to chyba w nim najbardziej kochamy - nieprzewidywalność :D
UsuńOdgłasiaj za uszkiem Ignasia kochanego :)
Ignaś odgłaskany, mruczy ukontentowany. Asja, a wyobrażasz sobie dwa takie rude razem???:))))
Usuńnieee... i chyba na tym poprzestanę ;) mój Chłop, raz po raz mnie o to samo pyta, tylko, że to małe rude nie na jego włóczkach zlega, nie na jego ciuchach w szafce śpi i okudla, i nie jego nóżki podgryza, jak mu coś nie podpasi :P domyślam się, że dwa koty to dwa powody do radości - ale ja poprzestanę na jednej radosnej kulce szczęścia :)
UsuńPiękne kolorki. Dziergaj jak leci - i tak będzie super :)
OdpowiedzUsuńTak zrobię zatem!:)
Usuń