Jestem kobietą... lubię sznury, ale to przecież żadna tajemnica... nie przejdę obojętnie koło błyskającej urodą i blaskiem wełny, nawet jeśli jej krew z tych błękitnych jest i ostatecznie swoimi chimerami moją krew napsuje... Lubię blask, uwielbiam zielenie wszelkie (no, może poza neonową limonką...), a już te zmieszane z fioletami to w szczególności, no ale jak Ktoś mi to wszystko zmiesza, przeplecie i zepnie w przecudnej urody sznur... och! marzenie!
No to się ścigam z czasem, a że czas ostatnio mi się w rękach kurczy, bo zobowiązania i obietnice mi nad głową wiszą i wrzeszczą bezustannie: "do roboty!", no ale ja nie mogę... no nie przejdę obojętnie, nie odwrócę głowy i nie powiem: "nie chcę!" skoro właśnie muszę mieć...
Wszystkiemu winna jest Kasia i jej sznur... Od samego początku obserwuję z zapałem i zazdrością akcję wspólnego dziergania Ogoniastego, której to akcji pomysłodawczynią jest właśnie Kasia. Uwielbiam proste formy takie jak ogoniasty i nawet wełnę w domu mam idealną... ale nie było czasu. No ale jak Kasia taką MARCHEWKĘ, a właściwie piękny ważkowy sznur wyciągnęła i nęci, no to się wzięłam za siebie i dobę próbuję rozciągnąć...czy się uda? nie wiem... walczę. Dziś do południa (miałam jeden motek przewinięty) w ciągu kwadransa machnęłam, a dokładniej maszyna machnęła, przodzik, sztuk jeden. Po powrocie Połówka do domu zaprzęgłam go do roboty, niech kręci... przewinęliśmy wspólnie jeszcze 3 motki. I tak oto prezentuje się maszynowa, rozczłonkowana poczwarka, która miejmy nadzieję już jutro doczeka się rękawków. Może się wyrobię do niedzieli... zresztą co ja Wam będę, zaglądnijcie na Kasi bloga: fiubzdziuu.blogspot.com, warto walczyć o takie cacko, prawda?
Walczę z czasem i znużeniem oraz moją własną ignorancją. Tyle lat żyję i nie musiałam, więc nie czułam się w żaden sposób gorsza, a teraz, kiedy potrzebuję dwie lewe rączki i koślawe oczka niespecjalnie mi sprzyjają... Walczę ze schematami do dwóch wzorów, na sweterek Nelumbo oraz szal Dance. I choć strasznie bym chciała wszystko już mieć i najlepiej na wczoraj idzie mi to po monitorze rysowanie jak po grudzie... Ale się nie poddaję. Zresztą, jak się ma takiego pomocnika, to kto by się poddawał? :D
I na koniec, macie czasem ten stan, który włącza się sam z siebie bez wcześniejszej sygnalizacji, gdy potok bzdur z Waszych ust się wylewa i nie pozostaje nic innego jak tylko się śmiać? Głupawka to chyba jest :) Nas dopadła wczoraj, a jak się połączy nastrój głupawkowy wraz ze zmęczeniem materiału, bolącymi oczkami i słowotwórstwem to wychodzą takie o to "wzorowe" kwiatki:
"Gdzie wzorów sześć, tam nie ma co jeść..."
"Nie wywołuj wzoru z lasu..."
"Wzór wzorowi nierówny.."
Spokojnej nocy życzę, bo jak na załączonym obrazku przedstawiono, my już padamy :)
Hahaha! Nie wierzę. Chyba stan to my mamy dzisiaj identyczny. Nic mi się nie chce...
OdpowiedzUsuńI nawet na blogu, w nowym poście użyłam tego samego zdania: Ale się nie poddaję!:)
Co do głupawki i wymyślania przeróżnych, tylko nas śmieszących rzeczy... to znowu prawie to samo!
Spać już mieliśmy jak wpadliśmy pewnej nocy na pomysł gadania głupot. I wyszły nam niezłe kwiatki, podobne do Waszych. Braliśmy słowo klucz z jednego przysłowia i wstawialiśmy w inne. Ze śmiechu to nas brzuchy bolały... "Czym dalej w las, tym więcej razy" i cała reszta zapomnianych już perełek.
Pozdrawiam!:)
Idź spać!
Tych perełek było znacznie więcej, ale uleciały... najlepsze jest to, że wszystkie są pomysłem Połówka :D ja się tym razem tylko śmiałam i trzymałam za brzuch! ;)
UsuńTo "nic mi się nie chce!" musi zniknąć z naszego codziennego słownika! ja się dziś zgodnie z Twoją radą wyspałam i z impetem zabieram się do pracy! :) Tobie życzę tego samego :D
Oj szalona kobieto, jak ja lubię twoje opisywanie codziennych zmagań z życiem. Serce mi się raduje czytając Twoje posty. Z uśmiechem na mojej buziuni pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńNo tak, nawet jak się skarzę, że mi nie wychodzi to uśmiech wzbudzam! ;) muszę kiedyś napisać coś "poważnie" i z prawdziwym żalem... e nieeee! nie dałabym już rady :)
UsuńDużo uśmiechu życzę!
Tez mam ogoniastego na mojej stale rozrastajacej sie liscie projektow do wykonania.... ale kiedy? jak na razie pruje i mysle, co teraz zaczac ;D
OdpowiedzUsuńNa maszynie ogoniasty to właściwie w jeden wieczór! :) polecam! no dobra... teraz tylko pewnie ze 3 spędzę na zszywaniu i wykańczaniu ;)
UsuńFajne z Was pracusie przy komputerze ;) Będzie dobrze, grunt to robić postępy :)
OdpowiedzUsuńPracusie? Chyba jeden pracuś, bo rude to jak zlegnie to nawet wąsem nie rusza specjalnie... ;) tylko mi rękę dodatkowo obciąża ;)
UsuńPostępy są zauważalne, oby tylko teraz wena przyszła... :D
Też ścigam się z czasem. Kasia smakowitą marchewkę wykopała z ogródka. Tylko obawiam się, że nas zajączków trochę dużo. Mimo wszystko powodzenia życzę bo dla mnie już samą nagrodą jest to, że wreszcie ogoniastego będę miała ;-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, marchewa wyjątkowo kusząca! misterna praca, świetny efekt... szkoda tylko, że tak późno! ja już pare podobnych kształtem swetrów popełniłam, więc nie tyle ogoniastego mi się chce co sznura samego w sobie ;)
UsuńPozdrawiam ciepło i życzę powodzenia w ściganiu się z czasem! :)
Oj ja też zawsze dostaję powera za 5 dwunasta, kiedy to już wiadomo, że się nie da a jednak człowiek w tej euforii potrafi wykrzesać z siebie tyle energii, że sam się sobie dziwi.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam stan głupawki a już jak w nią wpadną inne osoby to przeżycia niedopisania :).
Monika, ale mnie się uda! no musi! :D
Usuńgłupawka tym razem udzieliła się Połówkowi, i nie powiem, ubawiłam się przednio słuchając jednotematycznych skojarzeń wzoropodobnych z jego ust płynących :)
Spokojnie, co się odwlecze to nie uciecze:-) Czekam na Nelumbo, ale im dłużej poczekam tym lepiej, bo mam na razie drutki zajęte. Zdjęcia ilustrujące dzisiejszy post-przeswietne! Uwielbiam tu do Ciebie zaglądać.
OdpowiedzUsuńCo do ogoniastego- też walczę z podobnym typem, choć termin do 1go maja, za to wloczka light fingering a ja ledwo poniżej pach...
Takich czekających jak Ty jest już kilkoro i pytają... a ja się spinam jak tylko mogę i frustruję jak mi nie wychodzi! Ale ten tydzień jeszcze się nie skończył, może jednak uda mi się coś zdziałać jeszcze! :)
UsuńCieszę się, że taki nastrój u mnie panuje, że się iło do mnie zagląda... nawet jak o porażkach piszę! i tak właśnie ma być :)
Powodzenia w walce z czasem Tobie również! :)
Trzymam kciuki za ogoniastego!
OdpowiedzUsuńSznur warty tego zeby sie spiąć:)
Trzymam też kciuki za schemat NELUMBO!
Bo ja też jak i Paula bardzo czekam:)
Spinam się, spinam, może uda mi się nawet dzisiaj zszyć wszystkie członki w jeden kawałek, na jutro mi tylko pozostanie wykończenie i blokowanie :)
UsuńŚliczne dzięki! każda pomoc się przyda :)
Ściskam :D
Marchewka rzeczywiscie solidna i soczysta ale zawsze można Kasie pomolestwoać o podobną :))) Nelumbo tworzysz? O jak sie cieszę :))))) Nie spiesz się Kochana, jestem z Inky dopiero w okolicach pępka więc masz czas ;) Głupawka na zakończenie dnia jak najbardziej wskazana. Ściskam bardzo.
OdpowiedzUsuńMusze do Kasi napisać, żeby może ten sznur pocięła na małe bransoletki :) obdaruje nas więcej ogoniastych ;)
UsuńAleż muszę się spieszyć... bo w głowie już kolejne projekty się kształtują, muszę mieę na nie w końcu czas i świeżą głowę :)
buziaki :D
Też biorę udział w KALu u Kasi, mój ogoniasty już skończony, zdjęcia wysłane, mam nadzieję, że dotarły, więc czekam :) Cieszę się, że mogłam w tej zabawie wziąć udział.
OdpowiedzUsuńNad nagrodą rzeczywiście Kasia się napracowała, wiem, bo sama takie robię:)
U Ciebie dużo się dzieje, pracujesz nad wzorami, ja ich dobrze czytać nie potrafię a co dopiero je opracować?
Ogoniasty już się zapowiada pięknie.
Pozdrawiam
Faktycznie, Kasia wykonała wspaniałą pracę, nie dość że zebrała tyle dziewiarek nad jednym projektem to jeszcze wydziubała swoimi łapkami taki piękny kawałek biżuterii... mam nadzieję, że się wyrobię do niedzieli i dołączę do konkurencji :D
UsuńPozdrawiam ciepło :D
To się nazywa oszukiwanie! Jak to na maszynie, kiedy my tu od miesiąca dziubiemy?! :)
OdpowiedzUsuńDzielnie kończę rękawy w nadziei, że zwinę wam sprzed nosa tę cudną ważkę :)
hihihi... mam pozwolenie od Szefowej ;)
Usuńja wiem, że tak troszkę oszukiwałam z tą maszyną... no dobraaaa, jak wygram, to węża przetnę i dam Ci jedną połowę...;) pasuje?
Jak to sprzątnąć nam zamierzasz??? o nie!cofam to co powiedziałam... jak wygram to podczas wizyty we Wrocku (jak się spotkamy) pozwolę Ci ważkową kolię tylko pomacać ;) :P
Korespondentko, Ty z Wrocławia? Na przełomie lipca/sierpnia będę na wakacjach we Wrocławiu. Jakieś małe spotkanko robótkowe?
UsuńNo pozwoliłam Asi oszukiwać ;) Na szczęście to będzie losowanie a nie wybór na drodze konkursu, bo bym musiała każdej z Was jeden naszyjnik zrobić. Mam jeszcze trochę koralików ważkowych to mogę bransoletkę zrobić, jako nagrodę pocieszenia.
PS. I Rudość tak się daje za poduszkę? Zazdroszczę Ci w takim razie. Mój każdy zamach na integralność jego futrzakowatości traktuje jako zniewagę wymagającą kary.
OdpowiedzUsuńRudość się daje, ale tylko na kilka mikrosekund tak niecnie wykorzystywać... starczyło na jedno zdjęcie, następne już wszystkie ruszone ogonem ;)
UsuńZa to on na mnie, w każdej pozycji u konstelacji polegiwać może, a najlepiej to na robótce i na kolankach jednocześnie :)
Udało się???? Czekam na dzisiejszy wpis (bo będzie, prawda??). Oj, będzie co podziwiać :)))
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą, to nigdy Cię Kochana nie podejrzewałam o zamiłowanie do różu - a tu co jeden udzierg to różowy bądź fioletowy - i co najlepsze - co jeden to ładniejszy!!!! :)
Ściskam!
Kasiu, to dla mnie też nowość... ten róż..;) potrzeba mi ciupkę bardziej neutralnych odcieni w szafie, bo choć mocne kolory świetnie wychodzą na zdjęciach, szafa moja tryska tęczą, a zionie pustkami jeśli chodzi o neutralne klasyki...
Usuńale do różu - tego różu jeszcze wrócę... mam już nawet pomysła co z tą wełną zrobić! ;)