Spotkałam się ostatnio z pewnym określeniem w języku angielskim, które mnie niebywale rozśmieszyło - second sock/mitten syndrome. Tak pięknie w słowa ubrane źródło frustracji chyba każdej dziewiarki, za którymi kryje się wszystko to, co przy pierwszej skarpetce czy rękawiczce nas cieszy, a niemiłosiernie irytuje podczas prac nad drugą do pary. Bo która z Was nie ma problemu z dzierganiem drugiej skarpetki czy rękawiczki?? Ja mam, swoją drogą w szafie wśród zaczętych robótek spoczywają przynajmniej dwie skarpetki - po jednym egzemplarzu z innego modelu niestety, ponieważ starczyło sił i uwagi na dzierganie pierwszej, a z tą drugą to już wiadomo, lekki przesyt i nuda ;)
To samo zjawisko dopada mnie zazwyczaj podczas dziergania rękawów. O ile na pierwszy rękaw starcza sił, bo jak wiadomo, rękawy są dość jednostajne, zazwyczaj ściegiem gładkim dziergane, i co z tego, że na około (zszywać nie trzeba - huraaa!) skoro trzeba zrobić DWA! i to w dodatku DWA takie same... (to jest oczywiście ideał do którego wszystkie dążymy ;)). Dziergamy zatem rękawy (kierunek obojętny - czy to od dołu czy od góry) korzystając z metody magic loop, nasze ukochane druciki z żyłką dają tę niebywale przyjemną możliwość uniknięcia zszywania (wujek google zawsze w takiej sytuacji służy pomocą - wystarczy, że w wyszukiwarce wpiszecie wyżej podaną frazę i zasypie Was milionem filmów na ten temat).
No dobrze, my dziewiarki kochamy udogodnienia, ale co w takim razie zrobić z tym syndromem?
A może by tak dwie/dwa skarpetki/rękawiczki/rękawy jednocześnie dziergać?
Zainteresowanych tematem odsyłam do filmiku, który doskonale pokazuje co i jak w przypadku skarpetek :) Jest nie tylko pouczający ale też niebywale śmieszny, bo prawdziwy, bo przecież każdej z nas zdarzyć się może błąd i małe pod nosem warczenie, bo coś nie wyszło i nie ma się czego wstydzić :)
Filmik jest długi, ale warto jeśli jeszcze nie znacie tej metody obejrzeć go dość dokładnie.
Dla mnie to zdecydowanie odkrycie roku (ciekawy rok przede mną skoro takie słowa z ust moich padają już na koniec stycznia... ), ponieważ od dzisiaj nie wyobrażam sobie dziergania ręcznego rękawów inną niż ta wyżej przedstawiona metodą. Z jednej strony daje Wam to gwarancję wykonania dwóch takich samych rękawów praktycznie bez ryzyka (zawsze istnieje jakieś prawdopodobieństwo potknięcia, ale ta metoda moim zdaniem to ryzyko znacznie zmniejsza), i dodatkowo dziergając oba jednocześnie nie ma mowy o syndromie drugiego rękawa na wieki odłożonego do szafy czy skrzyni. Moim zdaniem metoda ta ma same plusy, więc chyba warto spróbować :)
Sama metoda w przypadku rękawów nie różni się praktycznie niczym w stosunku do tej zaprezentowanej na filmie. Jedyne na co zwróciłabym uwagę to to, żeby rękawy zwrócone były w tą samą stronę (patrz zdjęcie niżej - środek pachy jest po prawej stronie w przypadku obu rękawów). Ma to o tyle znaczenie, że jeśli będziesz zwiększać (rękaw od dołu) lub zmniejszać (rękaw od góry) ilość oczek będziesz to robić zawsze w tych samych miejscach.
I na koniec - ostatni, ale jakże istotny plusik tej metody. Załóżmy, że podobnie jak ja lubisz wykorzystać sznurek do ostatniego centymetra. Ja zazwyczaj dziergam najpierw część główną swetra i na końcu rękawy. Dziergając dwa rękawy oddzielnie dziergam pierwszy rękaw dopóki nie zużyję połowy motka i potem zaczynam pracować nad drugim rękawem (nigdy nie wiem, czy to faktycznie jest już połowa czy jeszcze nie).
z lewej- sznurek wychodzi z wnętrza motka z prawej - sznurek, który jest wokół motka owinięty |
A w przypadku tej metody - możesz podobnie jak ja dziergać z tego samego motka (z jednego końca sznurka - jeden rękaw, i drugi z drugiego końca sznurka) do momentu w którym sznurek się skończy - w ten sposób bez prucia, przerywania wełny maksymalnie wykorzystasz ilość dostępnej włóczki.
Genialne prawda? :)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego i leniwego weekendu! :)