Jak tylko zobaczyłam na jaki wspaniały pomysł wpadła Pimposhka ( klik ) wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę! Trochę to jednak trwało zanim sama się sobie dałam namówić na to by wziąć w tej zabawie udział. Poniekąd niekończące się prace wykończeniowe nad dywanem skutecznie mi termin w czasie odsuwały. Na szczęście Pimposhka postanowiła podsumowanie w czasie odsunąć i na mnie też poczekać (dziękuję Ci bardzo!) Dywan się miał zatem szansę wykończyć, a zatem proszę, oto "Dzierganiowy Zakątek nr1 ".
Na tej kanapie siedzi leń.. a właściwie to dwóch (Kota i Połówek), bo ja to wiadomo, że jak już usiądę to tylko pracuję, może pot się ze mnie nie leje i hektolitrów płynów nie spożywam, ale kilometry sznura to już do tej pory na pewno przez paluszki przepuściłam.
Można powiedzieć, że każdy z domowników ma swoje ulubione miejsce na tym narożniku. A teraz patrzymy na zdjęcie poniżej (prawy dolny róg) - na pierwszym miejscu kocyk w paski, tam zazwyczaj swe zrudziałe ciało i duszę pokłada Kota, podusia znajdująca się w pobliżu torebuni, zaprojektowanej i uszytej przez Bee (klik) to mój ratujący zbolałe krzyże podplecnik, czyli tam zasiadam ja, na końcu - Krasnalowa Podusia Połówka, na której od czasu do czasu Tenże pochrapuje śniąc o borach i grzybkach ;).
W tym Zakątku dzierga się właściwie wieczorami i dla przyjemności. Prawdziwa bowiem "robota" odbywa się tu:
To tu, na tym krześle, jak mnie tylko wena raczy odwiedzić, spędzam kilogodziny... Ale na co dzień ten pokoik to tak sobie czyściutko nie wygląda, o nie... najwięcej dobroci zlega zazwyczaj na podłodze, tam też zlegam i ja, z książką, podplecnikiem (który na ten czas staje się pod...yyy... powiedzmy pufą ;) ) z pisiadełkiem i sznurami w przeróżnych konfiguracjach. Potem jednak z tej powierzchni ziemnej wspinam się na wyżyny (krzesłowe) odpalam dziewczynę/y i śmigam - prawo - lewo - prawo - lewo... i tak dopóki mi się sznurek nie skończy, bo wtedy to się na nawijarkę przerzucam..
Powyżej (lewy górny róg) - szufladowe "przydasię", w którym na najwyższym piętrze zazwyczaj spoczywa Rudy Leń. Jak widać wtórne wykorzystanie papieru - tzw dziewiarski recycling, w pełnej krasie - druga od góry szuflada. W trzeciej - narzędzia tortur maszynowe, części maszyn, które czekają na swoje pięć minut pracy. Na parterze skrawki, próbki, sznurki... bo na pewno się kiedyś przydadzą (?) ;)
Środkowe ujęcie to książeczki, instrukcje, karty poradniki, dziewiarskie i nie tylko, i ulubione lektury w języku ojczystym zwożone regularnie tuż po każdej wizycie w ojczyźnie.
Koszo-czapka pleciona - mimo swego rozkraczenia swój cel spełnia elegancko (no dobra, pod warunkiem, że się do ściany przytula, bo inaczej tooooo...bęc!)
A co jeszcze w tej pracowni się dzieje? Podążaj teraz za krzesłem - piszę się blog oraz maile, dzieje się elektronicznie albo na karty. Dużo się w tym Zakątku roboczym już podziało i mam nadzieję jeszcze się twórczo i dziewiarsko podzieje.
Lubię ten mój Zakątek, choć zabałaganiony, niespójny i nieuporządkowany bywa często.
Ale co ja będę - Mój ci on! :)
Gorąco Was Kochani pozdrawiam i słońca życzę!
Asja
Zazdroszczę Ci, że masz tyle miejsca! Dostałam ostatnio maszynę dziewiarską i nie mam jej gdzie rozłożyć, żeby przetestować :(
OdpowiedzUsuńKasiu, ten roboczy pokój to kiedyś (wstyd się przyznać, bo trwało to w nieskończoność) był magazynem artykułów budowlanych... na szczęście maszyny wymusiły na nas jego jako taką organizację.
OdpowiedzUsuńJeśli masz tylko stabilny stół, albo zręcznego męża, który z deski i nóg taki składany stolik pod maszynę Ci zmajstrować może, co to jak Ci się znudzi upchać go choćby za szafę albo pod łózko by się dało - nic nie stoi na przeszkodzie! szkoda tej bidy zamkniętej w pudełku... Pomyśl, ja z nadzieją czekać będę aż przetestujesz:)
O matko! Toż to cała fabryka! I to jak zorganizowana! Chyba muszę coś zrobić ze swoim bałaganem i utykaniem wełen gdzie się tylko da. Jestem pełna podziwu! A jaki porządek na półkach! Już wiem kto wygra zabawę Pimposhki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za to, że doceniłaś moją ciężką i mozolną porządkową pracę. Dziś brakowało mi tylko fartuszka do wcielenia się w rolę kopciuszka, co to siedzi i rozdziela, motki sznurki, potem chowa,wkłada a na końcu upycha po szafach;)
UsuńNaprawdę na co dzień tak nie wygląda, bo z miłości do sznurków pozwalam się im wszędzie panoszyć (a przynajmniej tak się Połówkowi tłumaczę)
Piękny kącik, zazdroszczę robótkowego pokoju. Nie mogę się doczekać aż sama się takiego dorobię:) A przynajmniej kawałka w mieszkaniu tylko na moje robótkowe szaleństwo. Zrobiłabym zdjęcie (a może zrobię?) mojego miejsca do dziergania obecnie, ale w zasadzie to nic innego jak kanapa z materacopufą (:P) obok robiącą za stolik na herbatkę. Pozdrawiam Cię serdecznie:).
OdpowiedzUsuńMarzenko Kochana, gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że tak to będzie wyglądać, nie uwierzyłabym!
OdpowiedzUsuńPokazuj tą kanapę! Jaka by nie była jest Twoim miejscem twórczo kreatywnym i w dodatku z pewnością przecudnie ją pięknymi zdjęciami pokażesz! :) Czekam na nie :)
No miejsca jak w Miejscowni! I kubeczek ładny, zielony!
OdpowiedzUsuńTaka zieleń to kolor mój ulubiony.
OdpowiedzUsuńLubię otwarte przestrzenie w domku i dużo światła i szczęśliwie takie jest nasze mieszkanko.. jest gdzie sznurki rozklada:)
marzenie! chcialabym miec tyle miejsca na wloczki i maszyne- moze w koncu bym ja wtedy uruchomila ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Miejsce na maszynę się przydaje, to fakt, ale spotkałam się gdzieś w sieci ze zdjęciem dziewczyny siedzącej na kanapie z maszyną przytwierdzoną do stolika łudząco podobnego do (uwaga) deski do prasowania... cudne rzeczy dzierga w takich warunkach, wiem, bo śledzę jej udziergowe poczynania.
UsuńMiło mi bardzo, że Ci się u mnie podoba ;) dziękuję...