Odkąd zaczęłam interesować się dziewiarstwem blogowym Wrocław kojarzył mi się nieodmiennie ze spotkaniami dziewiarek oraz wspaniałymi włóczkami. A ponieważ we Wrocławiu mieszkają dwie spośród moich serdecznych blogowych koleżanek, nie mogło zabraknąć na mapie i tego miasta podczas mojego ostatniego tournee z dziewiarskim tłem po Polsce. Nie było w tym czasie zaplanowanego żadnego spotkania, były za to plany odwiedzenia tak dobrze kojarzących na się z naszymi "początkami" pięknych i ciągle dech zapierających kątów Wrocławia.. nie starczyło na to wszystko czasu.. a wszystkiemu winne są te dwie oto Panie!
Makunkowego bloga (Motki w szale i reszta) czytam od momentu, gdy sama zaczęłam o swojej przygodzie z dziewiarstwem pisać. Prawdę powiedziawszy, poczułam do niej miętę od pierwszego posta, pierwszego maila czy komentarza, urzekła mnie swoją serdecznością (raz nawet chciała nabyć dla mnie "dziergany" kubeczek!), ciepłem, klasą i ciętą ripostą. Oczywiście o wiedzy z zakresu wełen i dziewiarstwa , której ciągle jej zazdroszczę, nie wspomnę. Czasem na swojej drodze napotykamy takie osoby, w których towarzystwie czujemy się już od pierwszej chwili, że moglibyśmy razem konie kraść... Takie były moje odczucia, z którymi pojechałam odwiedzić Makunkę w jej nowym królestwie...
Królestwo to już nie całkiem nowe, ale pamiętam jak dziś, kiedy cieszyłam się jak dziecko dostając od niej maila z informacją, że będzie można ją już wkrótce spotkać w stacjonarnym sklepie e-dziewiarki! Nie mogłam zatem odmówić sobie tej jakże wielkiej przyjemności podglądnięcia Dziewiarki z krwi i kości w jej naturalnym środowisku, wypchanych po sufit pięknymi włóczkami regałów.
Chevron, o którym Makunka pisała onegdaj w jednym ze swoich postów zatytułowanym "Dwa tysiące kolorów, baby!", a który to zrobił ogromne wrażenie na zaszczytnym gościu odwiedzającym Makunkę jakiś czas temu, powalił na kolana i mnie! O rajusiu! piękny to mało powiedziane! I jakie miałam szczęście, że sobie tam w tym czasie z Makunką siedział.. :D Nie wspominając o tym przepysznym kaszmirze.. wiecie którym? zagłaskałabym jak kociaka normalnie!
Na tej sławnej już dziewiarskiej kanapie zasiadł był i Połówek, otoczony dostarczanymi mu przeze mnie i Makunkę nowymi moteczkami, które podrzucała co chwilkę ze słowami na ustach: "o! wiem co Ci się spodoba!", mając praktycznie za każdym razem rację, spośród których nie mogłam ostatecznie wybrać jednego... Usłyszałam wtedy: "to weź oba, kochanie"... i się rozpłynęłam!
Czas na te chwil kilka stanął w miejscu, nie liczyło się nic, tylko czysta przyjemność konwersacji na ulubiony temat, która porwała mnie całkowicie... Nie zauważyliśmy, no przynajmniej ja tego nie dostrzegłam, bo za Połówka to się raczej nie wypowiadam, jak kilkadziesiąt minut zamieniło się w kilka godzin, niezwykle przyjemnych i przegadanych, ale co ja Wam będę! te z Was, które odwiedziły choć raz Makunke w jej nowym królestwie wiedzą na pewno o czym mówię. A ja tylko dodam, że wspaniale jest przekonać się naprawdę, że nasze wyobrażenie o innym ludziu bywa złudne i blednie przy rzeczywistym odbiorze!
Makunko Kochana wrócę tam do Ciebie kiedyś jeszcze na pewno! :D
Ponieważ czasu na wiele nam tego dnia nie starczyło, a chcieliśmy choć na moment odpocząć nad gałką lodów w tym upalnym dniu, zatrzymaliśmy się na chwil kilka na wrocławskim ryneczku, tuż obok fontanny, by ukryć się w cieniu małego drzewka. Wrocław to miasto Zakochańców, tak sobie myślę... i oczyma wyobraźni widzę te przytulone pary snujące się wieczorną porą uliczkami, czy tak licznymi mostami i mosteczkami, trzymające się za ręce, jedzące wspólnie te same lody.. ilość kłódek zapiętych na jednym z mostów (jednym tylko? czy może więcej?) przecież do czegoś zobowiązuje :D
A skoro o Zakochańcach i świeżym powietrzu mowa, nie mogło zabraknąć podczas tego dnia spotkania równie wyczekiwanego z Panią Wełną, Chmurką, czy jak wolicie Marzeną, znaną Wam pewnie z bloga wełniane myśli albo z wełnistego raju, gdzie sny o kolorach się ziścić mogą, sklepiku, którego Marzena jest szefem: uchmurki.pl i jej wspaniałego fotografa, drogiego M.
Moja znajomość z Marzeną trwa już prawie rok (o rany!) i właściwie od samego początku jej istnienia w blogosferze podczytuję i żywo się zachwycam jej zdjęciami. Razem i w tym samym czasie pracowałyśmy nad naszymi pierwszymi, poważnymi projektami, Marzena nad swoją Inky, ja nad Street Chic'iem, i to był ten moment, który niewątpliwie zmienił nasze relacje na wyjątkowe.
Nie mogłam się doczekać naszego na żywo spotkania! I powiem szczerze, uśmiałam się po pachy. Oboje z Mateuszem są niezwykle sympatyczni i otwarci, a przede wszystkim weseli i z poczuciem humoru. Nie skłamię jak powiem, że po rozstaniu z nimi bolała mnie szczęka od śmiechu :D Słowa się lały nieprzerwanie i nie miało znaczenia kto z kim i o czym aktualnie konwersuje, szybko poczuliśmy się wszyscy jak rybki w wodzie w swoim towarzystwie (prawda, że tak było Marzenko?), zajadając się przy tym przepysznymi pierogami z pieca, o których kiedyś Marzena podczas jednej z wielu chatowych dyskusji wspomniała.
Fajnie było móc, już na sam koniec, podpatrzeć, że nasi panowie kompletnie nas do rozmowy nie potrzebują, doskonale radząc sobie samodzielnie :D i okropnie ciężko było się z nimi rozstać..
Droga Marzenko i drogi M., liczymy na rewanż w przyszłości, bo będzie? :D
Zazwyczaj nie żałuję swoich wcześniejszych decyzji, staram się przynajmniej tak swoje życie prowadzić, żeby nie mieć czego żałować.. ale po tym dniu pełnym wrażeń żałowałam przez chwilę, że mieszkam tak daleko od osób, do których mam w sercu tak blisko..
Może to czas na to by kolejne zmiany w życiu wprowadzić...? pomyślę nad tym dzisiaj..
Dziękuję Wam Dziewczyny, za to, że dzięki Wam zwyczajny dzień stał się całkiem bajeczny i zjawiskowy!
Cieszę się, że takie miłe wrażenia przywiozłaś z mojego rodzinnego miasta! Ja tez niestety mam do niego teraz daleko i też marzą mi się takie pogodne dni w wyborowym dziewiarskim towarzystwie.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś powinnysmy zrobić dziewiarskie spotkanie na szczycie bardziej w naszym rejonie świata, bo do mnie chyba masz stosunkowo niedaleko, jak sądzę;)
No i teraz juz oficjalnie wiadomo, komu mężczyzny nalezy zazdrościć- zajrzyć do komentarzy u Makunki, to zobaczysz ile masz "konkurentek" w kolejce do swojego lubego;) Choć jak, jak pisałam, nie narzekam;)
Myślę, że tylko Makunka potrafi powiedzieć kogo miała na myśli pisząc ostatniego posta, pewnie więcej jest tak wyrozumiałych mężów, jak Ci nasi :D a przynajmniej chcę w to wierzyć :D
UsuńWrocław uwielbiam, a teraz to już szczególnie, bo nie dość, że mieszkają w nim osoby, które z powodzeniem mogę zaliczyć do przyjaciół, to jeszcze tak pięknie się to miasto rozwija i pięknieje...
Pozdrawiam ciepło :D
Aleś to opisała:) No musiało być super!!! Szkoda, że mi nie było dane osobiście Ciebie poznać, ale co się odwlecze.... Wrocław to moje ulubione miasto:) Z Dolnego Śląska pochodzę, siedzę teraz pod Warszawką, ale jak tylko mogę to w okolice Wrocka się udaję:) A w zasadzie pod Wrocek, Pana Mauża kuzyn mieszka tamci i bardzo lubimy się spotykać:) Dzisiaj mam ulewę za oknem, więc z niewątpliwą przyjemnością sobie Ciebie słoneczną obejrzałam i poczytałam:) A za street-a nieobfoconego wiem, wiem, baty mi się należą i to całkiem duże....Buziole Iza
OdpowiedzUsuńJakie baty?! chyba brawa :D daj spokój... :D
UsuńTy masz dolnośląskie korzenie? pozazdrościć.. pięknie było w tym Wrocku, aż żałuję, że tak krótko i pobieżnie... przed paroma laty spędziliśmy w nim wspaniale czas, i choć też był to tylko jeden dzień to przynajmniej zobaczyliśmy więcej samego miasta..
Nic się nie bój! następna moja wizyta w Wawie Cię nie ominie! a jak trzeba będzie to i do Ciebie podjadę :D
Buziaki!
Po zdjęciach widać, że się dobrze bawiłaś no i nie mogło być inaczej. U Makunki jest taka dobra energia przez którą nie da się wyjść ze sklepu po 5 minutach :) Ilekroć tam zachodzę to tracę rachubę czasu :) A spotykając się z Marzeną czas nigdy nie jest stracony :) więc doskonale rozumiem, twój ból szczęki :D
OdpowiedzUsuńOj tak, był to jeden z piękniejszych dni tego dwutygodniowego pobytu :D i zostanie mi w głowie i sercu na lata..
UsuńJak to? Makunka tak wszystkich zagaduje? a myślałam, że jestem wyjątkowa ;D Świetny klimat jej towarzyszy! to fakt! a z Marzeną czasu trwonić się nie da... można go co najwyżej przegadać :D i to jak! :D
O piękny Wrocław zobaczyłam a nigdy nie byłam w tamtych stronach . Ale jeszcze piekniejsze moteczki w superaśnej pasmanterii . A najlepsze to super dziewiarki tylko gdzie macie drutki i moteczki? Zazdroszczę Wam takich spotkań ja nie znalazłam w okolicy dziergaczek pewnie są gdzieś takowe ale się nie ujawniają. Dobrze ,że można Was obserwować wirtualnie. Pozdrawiam z burzowego Podkarpacia Ewa. Czekam na fotki sweterka.
OdpowiedzUsuńEwo, to nie było typowe spotkanie dziewiarskie, choć Makunka miała kilka robótek na podorędziu u siebie :D Ja chciałam dziewczyny zwyczajnie poznać, a do tego druty były nam zbędne.. :D
UsuńSzukaj, na pewno są dziewiarki w Twojej okolicy, może tylko nie mają odwagi się ujawnić.. ? :D Powodzenia w szukaniu!
PS> sweterek już suchy, teraz czeka na fotografa dobry nastrój :D
Ja już się cieszę bo za rok moje dziecko zacznie studia we Wrocławiu- często je będę odwiedzać wtedy :)))) Cudowny miałaś dzień bez dwóch zdań co zresztą widać na zdjęciach. Ja tylko żałuję, że nie mogłam się z Tobą spotkać ale mam nadzieję, że nadrobimy przy następnym razie :))) Ciszę się, że przesyłka już do Ciebie leci bo chyba się wstrzeliłam kolorystycznie :) Uściski serdeczne.
OdpowiedzUsuńEdi, nic straconego, jeszcze nasze drogi się kiedyś spotkają, na pewno! :D
UsuńLeci, leci, może już w tym tygodniu dotrze :D rozpaliłaś moją ciekawość!!!
Buziaki!
Mowę mi odebrało... Dziękuję za spotkanie i za tyle miłych słów. Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, bo słów mi brak... Wpadaj do mnie, kiedy chcesz!
OdpowiedzUsuń:* :D To ja C dziękuję ! :DDDD
UsuńBędę na pewno, możesz na to liczyć :D
Och jakbyś tylko gdzieś tu w pobliżu mieszkała! To codzienne dopołudniowe dzierganie przy herbacie zamieniłabym na codzienne dopołudniowe dzierganie z ASIĄ przy herbacie!
OdpowiedzUsuńNam było równie miło Was poznać! I jak najbardziej liczymy na powtórkę. Biorąc pod uwagę (oczywiście nie tylko!) ostatnie minuty naszego spotkania, jestem pewna, że nikt by się nie nudził i tematów by nie brakowało:). Tylko czasu (nieważne jak długo byśmy się widzieli) by nam było mało.
Buziaki!!!
Będzie zatem powtórka! :D
UsuńMatko... i co ja tez musiałabym tak o herbacie przed południem dziergać... a kawusia by nie przeszła??? ;D
Byłoby świetnie, i kto, może kiedyś... :D
Cium!
Pięknie piszesz Asiu! Piękne słowa! Super, że na naszej życiowej drodze możemy spotkać tak miłe, serdeczne i kochane osoby. Dobrze, że tacy ludzie jeszcze są i nie są na wymarciu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Jest to faktycznie niezwykłe... ale myślę sobie, że takich ciepłych, mądrych i otwartych dziewiarek jest znacznie więcej... tylko może się nie ujawniają w internetach... :D
UsuńŚciskam! :D