Dawno, dawno temu, pojechała sobie młoda (ależ sobie dzisiaj słodzę..., a co tam! jak szaleć, to szaleć!), inteligentna i nieprzeciętnie atrakcyjna (buahaha ;D ) dziewiarka na pewne spotkanie. Osobistości na tym spotkaniu było kilka, jedna szczególna i wyjątkowa (klik), ale były też i te milczące, na półkach spoczywające, wiszące na wieszakach, wyeksponowane tak, by oko każdej nowo napotkanej osoby drażnić i kusić... a kusiły wielce i bardzo skutecznie! .. wymarzone, wychuchane i wyczekane Księżniczki z rodu arystokratycznego Madelinetosh, sztuk kilka, wróciły ze mną i Połówkiem do domu.
Jedna, zepsuta i rozpieszczona Księżniczka nietuzinkowej urody napsuła mi krwi, podnosząc ciśnienie razy kilka. Ale ostatecznie udało mi się ujarzmić błękitność jej wrodzoną i wdzięcznie Wam ją przedstawić w wersji skończonej, lekkiej i zwiewnej: Dance
Przyszła jednak kolej na kolejne siostry i braci arystokracji. Dziś będzie o nich:
historia słodkiej i ... słów mi brak, ta mnie oślepia neon różu jej książęcej mości w kolorze idealnie oddającym jej figlarną naturę: Coquette, oraz jej stalowo metalicznego, niczym zbroja rycerza broniącego wdzięków pięknej Coquette - Charcoal'a. Poznali się całkiem niespodziewanie, mijając się codziennie i patrząc na swoje oblicza z oddali. Ona jednak nigdy nie poświęciła mu dość swej uwagi, by dostrzec głębie w jego pozornej i smutnej szarości, szukając lepszego dla siebie kontrastu wśród równie neonowo barwnych motków.
Tego dnia, kiedy stanęłam na ich drodze, po raz pierwszy mogli sobie spojrzeć w oczy. Charcoal marzył o tej chwili nieustannie od pierwszego dnia, gdy ujrzał piękną Coquette pośród innych pięknych wełen, brakło mu jednak odwagi by się do swoich marzeń przyznać. Zamknął się w sobie, odurzony bliskością promieniejącej słodyczą Coquette, by w ciszy cieszyć się jej towarzystwem.
I tak okrutna (to ja! to ja!) Pani zamknęła ich na kilka miesięcy w wiezieniu.. (no dobra, w pudełeczku na skarby moje i wełny najwyższej jakości, no ale wiadomo, arystokracji nie dogodzisz.. ;) ) Tłoczno tam było i sporo było innych członków rodów z "Emem" na przedzie, żaden jednak nie dorównywał Coquette swą urodą czy Charcoal'owi blaskiem.
Wiedziona naturalnym instynktem Dziewiarka (to ja! ) postanowiła połączyć ze sobą dwa kompletnie z pozoru nie pasujące do siebie motki. Charcoal był wniebowzięty, choć wciąż zawstydzony urodą i bliskością swej nowo poślubionej towarzyszki, ona z kolei nie potrafiła zapomnieć o swoich marzeniach o równym sobie partnerze...
Przekładała te sznurki dziewiarka licząc w głębi serca na to, że te dwie ptaszyny znajdą wspólny ze sobą język... Trwało to od połowy kwietnia.. pojechały nawet zamknięte w torbie w długą podróż, nie mając nikogo poza sobą do towarzystwa, by po powrocie, mimo wcześniejszych wzajemnych zarzutów nareszcie połączyć się w idealnie skomponowaną całość!
I są.. dwa cuda sznurkowe w bardzo lekkiej i zwariowanej, (ciut) seksownej i figlarnej letniej wersji sweterka..
Za dużo pokazać nie chcę i nie mogę, bo sznurki jeszcze wyłażą i snują się gdzieniegdzie.. Miejmy nadzieję za dni kilka pokażę Wam ten sweterek w całości, będący lekiem na całe zło i stres, który mnie z opóźnieniem po powrocie z PL dopadł... odpoczywałam przy tej dzianinie lepiej niż w niejednym Spa.. i taka moja bluzeczka wyszła. Jak lubię. Może i Wam się spodoba.. :D
Ps. Sweterek poszukuje imienia, znając Waszą wspaniałą fantazję i pomysły czekam na Waszą pomoc! macie jakieś skojarzenia? propozycje? mile widziane angielskie wersje! :D
z góry dziękuję :D
Jak zwykle cudeńko! I jakie kolory! Wow!
OdpowiedzUsuńZdolniacha jesteś!
kolory to jest to co mnie tak w nich urzekło... :D piękne, prawda..!
Usuń:DDD
A cóż to za stresy Cię dopadły po powrocie do domku? Dopiero co się cieszyłaś, że już u siebie jesteś! Kobieta to jednak zmienną jest, nawet taka zdolna oraz "inteligentna i nieprzeciętnie atrakcyjna", że zacytuję!
OdpowiedzUsuńRód M mnie zachwycił, bo pojawił się i u nas! Nie wytrzymałam i pojechałam obejrzeć i pomacać, zanim trafił na półeczki. Cudo! Jak już troszkę opróżnię domowe zapasy, to z pewnością się poddam i nabendem.
No i czekam na zdjęcia :) Pozdrowienia!
Echo tego wszystkiego, co jak w maratonie przeżyliśmy w Krk, nie miałam czasu na to, by tam, na miejscu emocjonalnie reagować, no to nadrabiałam po powrocie.
UsuńJa to Ci się wcale a wcale nie dziwię, że popędzilaś od razu obejrzeć i zapoznać tę arystokrację.. bo ma w sobie niebywale dużo uroku własnego.. no i te kolory! ach!
Zdjęcia będą na dniach, nie miałam po drodze z komputerem ostatnio, ale już się poprawiam, polikwiduję tylko swoje podwójne podbródki.. ;)
Ściskam!
To nad moimi też popracuj ;)
UsuńZapowiada się baaardzo ciekawie. Próbowałam wymyślić jakieś imię, ale z moją kreatywnością potrzebowałabym na to tak ze dwa lata :))
OdpowiedzUsuńOlu, jesteś dla siebie zbyt surowa... ;D
UsuńŚciskam!
Mezalians włóczkowy fiu fiuuu. Uśmiałam się jak dzika norka, powinnaś pisać bajki dla dzieci dziewiarek, serio serio :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
hihihi... pomyślę nad tym, dziewiarek coraz więcej to i byłoby dla kogo te bajki tworzyć :D
UsuńOdpozdrawiam cieplutko!
Żaden tam mezalians - małżeństwo doskonałe! A że nieoczywiste? Zdarza się :) Nie kocham różowości, ale to jest Ideal Pink :)
OdpowiedzUsuńOj Marysiu, wiesz o czym mówisz! to jest pink idealny, jarzący, gorący, z nutką metalicznego połysku, po prostu piękny!
UsuńKażde ze znanych mi małżeństw z tych, które oceniam jako idealnie dobrane, to połączenie nieoczywiste... ale jakie to ma teraz znaczenie, skoro tak pięknie razem współgrające... :D
Mysle tylko o milady ;0) super historia, i slicznosci na zdjeciach, pozdr!
OdpowiedzUsuńMilady? :D nooo... podoba mi się! dzięki! :)
UsuńZaskakujesz :) i dobrze - ktoś musi. Włóczki cudne, kolorki też. Gratuluję połączenia tych dwóch odcieni, ja do odważnych nie należę. Zniecierpliwiona czekam na zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
A widzisz, ja do odważnych też raczej się nie zaliczam, ale jak chodzi o włóczki to mi klepek bardzo często brakuje, a potem muszę miksować i kolorami mieszać, żeby w tym pudle nie tkwiły w nieskończoność... czasem warto wyjść poza narzucone sobie granice.. :D
UsuńŚciskam!
Przeczytawszy, obejrzawszy...Flirty Fusion jak nic! Tak mi się na myśl nasunęło.
OdpowiedzUsuńUwielbiam szarości z różami. W mojej i babeczek szafie to standard :-) Pozdrawiam!
O! świetny pomysł! dzięki! :D
UsuńTo znaczy, że macie wszystkie doskonały gust :D
Ściskam!
hahaha :D najlepszy to komplement ze wszystkich! i cieszę się jak dziecko, żem szurnięta koncertowo! :D
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Pięknie! Kolory owszem- udane zestawienie ale cała praca prezentuje się jeszcze lepiej
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że blokowanie jej uroku nie pozbawi... zobaczymy :D
UsuńPozdrawiam ciepło!
Po pierwsze to super napisana opowieść:) po drugie zestaw kolorów mój chyba najulubienszy ostatnio (znaczy ten róż bo wg mnie do szarości pasuje chyba wszystko prócz brązu). Nazwa mi chwilowo nie przychodzi do głowy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Różowy to taki dziwny kolor....niby go nie lubię ale to zależy od odcienia, a w połączeniu z szarym/popielatym bardzo zyskuje w moich oczach. Sweterek szykuje się uroczy ;)
OdpowiedzUsuńKolejny piękny i pomysłowy twój sweterek :) Cudo!
OdpowiedzUsuńMój pomysł na nazwę to waving pink - bo ten róż tak pięknie faluje :)