Od czwartkowego popołudnia cieszę się własnymi śmieciami.. jeśli w ogóle można się cieszyć z faktu posiadania śmieci, to ja aktualnie przeżywam kompletną nimi fascynację i euforyczną radochę. Moje są, własne są, takie znane i lubiane.. i wiem, w której szafie co leży, stoi czy się kryje, której szafy lepiej nie otwierać, bo wrót otwarcie grozi zasypaniem lawiną wełnianych moteczków... Moje ukochane miejsce kanapowe nie krzywi mi kręgosłupa podczas godzinnego dziergania, kawa smakuje jak w raju, kota może się kudlić i zlegać gdzie mu pasuje bez nerwowego "psssik", bo podrapiesz!, a Połówek w milczeniu klejąc te swoje "plastykowe resorówki" odpoczywa, bez podejrzeń, że skoro tak milczy i milczy, to pewnie obrażony jest na mnie. (Kotek, bo nie jesteś, co nie?! ;))
Wszędzie dobrze, ale na tym własnym, motkowo-plastikowym, zroszonym barwami farb w proszku i buteleczkach, pachnącym octem i rozpuszczalnikiem, stojącym drutami i drewnianymi pędzelkami wysypisku śmieci własnych nam najlepiej.
Ale pięknie było, momentami nawet bardzo pięknie, zobaczyć pola usłane czerwienią makową, która tylko w Polsce ma TEN odcień, poczuć smak dzieciństwa gotowanej kapustki młodej
z ziemniaczkami i schabowym, ojej... fajnie tak na chwilę być gdzie indziej, gdzie za każdym rogiem kryje się wspomnienie kolejnego spotkania z przeszłości, bratniej duszy, przyjaciela.
Miło było zobaczyć i poznać w końcu niektóre z Was, radosne, równie zakręcone i uzależnione od sznura miłośniczki dziewiarstwa. To, co przywiozłam w swojej głowie i w sercu z tej ostatniej podróży do ojczyzny będzie, niczym turbo doładowanie, nakręcać mnie jak bateryjka w znanej reklamie z króliczkiem... ;)
Potrzebuję jedynie chwili wyciszenia i oddechu, aby z całą siłą i energią wkroczyć na nowo w świat, za którym tak tęskniłam. Mam mnóstwo zaległości blogowych do nadrobienia, i choć po kątach i w biegu podczytywałam Wasze posty, podglądałam z duszą na ramieniu, że ktoś mnie nakryje, bo na tych wakacjach Połówek zarządził absolutny (niemalże) zakaz surfowania po internetowych otchłaniach, chciałabym, żebyście wiedziały, że śledziłam z zapartym tchem.
Staram się też pomalutku odgrzebać z zaległych maili, proszę zatem też o cierpliwość, ale jeśli po weekendzie wciąż Twój e-mail nie doczeka się odpowiedzi, napisz proszę raz jeszcze.
I na koniec, żebyście sobie nie myślały, że my z Połówkiem to mieszkamy na prawdziwej górze śmieciowej, oto dowód, że nawet taki kwiatowy ignorant, morderca i prześladowca, jak ja może się doczekać prawdziwego cudu kwietnego.
Jeszcze dwa tygodnie temu na łodyżce było trzy i pół kwiecia, dziś już mamy siedem i kolejne pączki gotowe do eksplozji... Służyło im ze mną rozstanie..?! czyli jednak mordercze zapędy, o które siebie podejrzewałam są prawdziwe...? ;)
Witam Was miło i serdecznie!
A już niebawem więcej o Asjowym dziewiarskim tournee po Polsce :D
Rozumiem Cię doskonale, bo choć lubię wyjeżdżać, to jednak co własna kanapa i poduszka, to własna! Ale czekam na relację z Twojej podróży, jako że i ja byłam jej elemencikiem, a ciekawa jestem i innych :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to młoda kapustka z koperkiem i śmietaną jest na mojej liście wszechczasów jeśli chodzi o jedzenie.
Makuneczko, a owszem, byłaś, i wcale nie małym, a niezmiernie istotnym, i nie tyle elemencikiem, co kluczowym punktem podróży w celach dziewiarskich :D o towarzyskich nie wspomnę!
UsuńKapucha młoda to jest to! :D
Wyjeżdżać lubię, ale jeszcze bardziej lubię wracać... Wczoraj wróciłam z tygodniowego wyjazdu, dziś zabrałam się za nadrabianie zaległości wszelakich. Bardzo się cieszę, że i Ty powracasz do naszego miłego dziewiarskiego mikrokosmosu :)))
OdpowiedzUsuńLiczę też i na Twoje, w takim razie, relacje z podróży, bo będą?
UsuńAle fajnie jest być w domu, nieprawdaż? :D moje zaległości jeszcze nie całkiem nadrobione, ale robię co mogę ;D... powiedziała, leniwie popijając herbatkę z gigantycznego i ukochanego kubasa, niespiesznie klikając po klawiaturze... ;D
No dobra, koniec lenistwa. Proszę brać się do roboty, bo nie ma co czytać.
OdpowiedzUsuńhihihi :D Już się biorę! jeszcze tylko chwilunia :D
Usuńmiło mi to czytać, że się za moimi bazgrołkami stęskniłaś :D
Cieplutko pozdrawiam, mając nadzieję, że nadmorskie, dziewiarskie spotkanie robótkowe trwa w najlepsze? :D
Witamy po przerwie :) Miłego i owocnego nadrabiania wszelakich zaległości ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Dziękuję i witam się równie ciepło :D
UsuńA nam akurat jest smutno Twojego powrotu...Franek wciąż mówi Lego-Ciocia!
OdpowiedzUsuńBo ja to jestem najlepszą ciocią na świecie :D wiadomo :D
Usuńucałuj chłopaków ode mnie, i Seniora i Juniora, który kompletnie skradł mi serce na poddaszu, i do następnego razu Madziku, bo na pewno prędzej czy później będzie :D
Czekam z niecierpliwością na Twoje opowieści!
OdpowiedzUsuńmiło mi to słyszeć :D już za chwilę będą :D
UsuńŚciskam!
Witam po podróży:) fajnie jest wracać do siebie, chociaż nie wiadomo jaki super byłby wyjazd to jednak na swoich śmieciach to jest TO! Ciekawa jestem Twoich relacji:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Relacje będą jak najbardziej subiektywne... i już właściwie za chwil kilka :D
UsuńPozdrawiam ciepło! :D