Jakiś czas temu pisałam na FB (jeśli masz ochotę i tam podglądać o czym piszę zapraszam tu - klik, wystarczy dodać mnie do swoich znajomych lub po prostu obserwować) o nowym dla mnie sposobie dziergania czapki - od czubeczka. Nie jest to żadna nowość, i nie ma w tym sposobie niczego niezwykłego, poza tym, że pozwala idealnie dopasować czapkę do rozmiaru głowy bez żadnej wpadki (bo za mało/za dużo oczek czy za luźne/za ciasne oczka nam się na druciki nabiorą) typowej dla czapek dzierganych tradycyjnie od ściągacza. Z myślą o Połówku i jego nowym szaliku z Manosa (klik) powstała czapa idealnie przylegająca do główki, dziergana od czubeczka i zakończona herringbonem czyli jodełką.
Tak wyglądała jeszcze w grudniu. |
Ponieważ Połówek zażyczył sobie czapkę dobrze chroniącą uszka, powstał model dość nietypowy, przetestowany podczas straszliwie wietrznej i piaskowej pogody na plaży w Holandii. Ponoć genialnie uszka przed wiatrem i zimnem osłania! juppi :)
Czy Wy widzicie te piaski wędrujące na moich spodniach i butach??? Wprawne oko z pewnością dostrzeże też małą antenkę - widać ją? |
A to już zdjęcie czapek w pełnej krasie w połączeniu z niebywałym tłem.
Na górze - Centrum Amsterdamu vis-a-vis centrum informacyjnego dla studentów. Na dole - burza piaskowa gdzieś na holenderskiej plaży. |
Pogoda można powiedzieć sprawiła nam nie jedną, a wiele niespodzianek. W samym Amsterdamie było najpierw baaardzo zimno i wietrznie, potem wyszło zza chmur piękne i ciepłe słońce. Na wieczór, gdy już dojechaliśmy do plaży, dopadło nas niesamowite oberwanie chmury wraz z gradobiciem. Dawno czegoś takiego nie przeżyliśmy. W niedzielny poranek za to, morze roztańczyło się na całego i dostarczyło niezwykłe piaszczytych wspomnień i doznań. Chwilę potem lunęło jak z cebra, ale my już wtedy na szczęście siedzieliśmy w cieplutkim autku. Co najciekawsze - w czasie tych wszystkich warunków pogodowych wszędzie można było dostrzec biegaczy czy rowerzystów, czy to deszcz, czy wiatr, czy grad.. niesamowite!
Na koniec zdjęcie - inspiracja:
Centrum handlowe w pobliżu areny Ajaxu. |
Piękne to miasto, wysycone kolorami, raj dla fotografów ze statywem lubiących łapać ulotne chwile barwnie oświetlonych reklamami budynków... żałowaliśmy, że będziemy tam tak krótko...
PS. Mam kłopot z nazwą dla czapek, pomożecie? jakieś pomysły?
Asiu, no serca nie masz wrzucając te zdjęcia:) A czapy mi się skojarzyły jak najprostszym skojarzeniem: w Amsterdamie, zakręcone -WIATRAKI:)
OdpowiedzUsuńHmm... wiatraki.... :)
UsuńMam serce, mam... ale nie mogę takich foci tylko dla siebie trzymać, prawda? ;)
Wow, super te Twoje czapki! Bardzo podoba mi się ten sposób. Ja mam ciągłe kłopoty z długością czapki, dlatego ciągle robię krasnalowate. A Twoje nie dość, że mają super wzór, to jeszcze do tego piękne kolory.
OdpowiedzUsuńWzorek najprostszy z możliwych, a metoda słuszna, bo jak pisałam, wpadką nie grożąca, mniejsza czapunia to relaksik, ekspresowo jej przybywa :) Naprawdę polecam, spróbuj kiedyś od góry, sama się zdziwisz jakie to praktyczne :)
UsuńSpóźniłam się, Izula była pierwsza, ale mnie się też tak skojarzyło - wiatraki albo czapki wiatraczne (wiatraczkowe). :)))
OdpowiedzUsuńPrawie demokratycznie zatem decyzja zapadła - wiatraki będą ;)
Usuńczapki obłędniaste - ja co się da robię od góry -a Twoje obie bym chętnie przygarnęła - no i te cudne włóczki aaach
OdpowiedzUsuńskojarzenie wiatraczkowe oczywiste :)
hihihi - nie dam czapek! ;) ale za komplement dziękuję :)
Usuń:) Najwidoczniej z nazwą Izula trafiła dziesiątkę :)
Prawda, że to praktyczne, tak od góry robić? Ciężko troszkę na początku, ale potem to pięknie się układa i można świetnie nad długością/głębokością czapki zapanować :)
Czapki urocze! Twoja ma cudny charakter kapeluszy z lat 20 (po angielsku cloche, a jak by było po polsku?)
OdpowiedzUsuńSama nazwa Cloche jest tak szykowna i elegancka, że chyba nie ma co jej tłumaczyć :)
UsuńDziękuję :)
Taki śliczny prawie dzwoneczek Ci wyszedł :) Jak już skończysz ze swetrem, to może czapkę z rozpędu rozpiszesz? Kapelutki to mój fason, chętnie bym wydziergała...
OdpowiedzUsuńDzwoneczek :) fajnie :) a zauważyłaś, że ma na czubeczku dzyndzołka/cybancika/antenkę? w samym środku wiatrakowego początku.......
UsuńChętnie rozpiszę, ale nie wcześniej jak w przyszłym tygodniu się za to zabiorę, może być?
O, bardzo się cieszę, że w ogóle chcesz rozpisywać :)
UsuńEkstra te czapeczki :) Metoda prosta a nigdy nie wpadłam żeby zrobić czapkę od góry :) Co do nazwy to tak jak poprzedniczki "Wiartaczki" mi się podobają
OdpowiedzUsuńPrzegłosowane - wiatraki zostają! :)
UsuńŻeby nie było, to nie jest mój pomysł, gdzieś/jakoś wpadłam na stronę na której było o czapkach od góry dzierganych, ale gdzie? nie pamiętam, bo to dawno już było.. W grudniu jak się zabrałam za czapkę dla Połówka potrzebowałam ją zrobić raz, bez nabierania oczek, celowania z rozmiarem i prucia, i pomyślałam, że to by był dobry pomyśl. I faktycznie, nie było poprawek, nie było prucia, a leży świetnie...:)
Twisted herringbone? czyli zakrecona jodelka ;D
OdpowiedzUsuńte burze piaskowe znam z nad morza polnocnego- nie przepadam za tym ;D ale Amsterdamu zazdroszcze- jeszcze tam nie bylam ;D
Kochana, pomysł piękny, ale chyba pozostanę przy wiatraczku... zawsze mogę jeszcze jakoś wkomponować tą jodełkę :)
UsuńBędziesz mieć kiedyś okazję - jedź! naprawdę warto to miasto odwiedzić!
Ależ piękne te czapki, szczególnie ta wersja "połówka" mnie zachwyciła. No i od razu skojarzył mi się korkociąg więc taką nazwę proponuję. I tak po cichutku liczę na wzorek :)
OdpowiedzUsuńPołówka wersja znana jest jako chulo albo earflap, czyli czapka z nausznikami...
UsuńMoja za to ma antenkę ;)
Korkociąg... też super....:)
Hmm, czapki są zabójcze! Nie wiem jak się je robi, choć mam pewne podejrzenia... Jesteś bardzo zdolna!
OdpowiedzUsuńO jejciu... dziękuję :)
UsuńCzuję w kościach, że dobrze kombinujesz :)
Bardzo kobieca ta czapka kobieca :D Męska też niczego sobie, ale Twoja szczególnie przypadła mi do gustu :) Taka troszkę retro wyszła :) Super!
OdpowiedzUsuńDzięki! szczerze powiedziawszy kompletnie tego retro nie planowałam, wyszedł troszkę przez przypadek ;)
UsuńPiękne obie! Zgadzam się z Kasią, że Twoja jej troszkę retro. I te kolory...miodzio :)
OdpowiedzUsuńKolory... wiem właśnie... no ale to włóczka z "M" na przedzie, więc jej największą zaletą są właśnie te odcienie ...
UsuńDzięki :)
Asiu bo to jest tak, że jak się już mieszka nad morzem to jakiś wiatr czy deszcz to żadna atrakcja - rzecz normalna. Więc robi się to co się robi zawsze. To tak jak w tych ciepłych krajach.. nie wyobrażasz sobie wyjść spod parasola a ludzie potrafią w pełnym słońcu smażyć kukurydzę na plaży. I dodawać sobie parę stopni więcej:)
OdpowiedzUsuńPoza tym to mnie strasznie skusiłaś tym morzem, wiatrem. Do Ustki mi się zachciało..
Co do czapek - są genialne. Wybacz ale trochę zgapię kiedyś ten pomysł "od góry". Naprawdę są piękne:)
Z pewnością jest to normalne dla mieszkających nam morzem zachowanie, i całkowicie to rozumiem, ale nie przestaje mnie to zadziwiać. Chciałabym tak, biegać w gradzie/deszczu/wietrze, ale prawdopodobnie zafundowałabym sobie zapalenie zatok/płuc/gardła..
UsuńW myśl zasady, że jak się marzenia na głos nie wypowie, to się nie spełni, którą ostatnio powzięłam, od zawsze marzę o życiu nad dużą wodą.... :) i Twoją tęsknotę rozumiem! nie ma nic piękniejszego od wściekłego wiatrem rozbujanego morza......(upały nie dla mnie!)
Mieszkam w Holandii od kilku lat i rowniez od kilku lat biegam w Holandii. Zawsze ze znajomumi biegającymi powtarzamy sobie, że jakbyśmy nie biegali przy deszczu czy wietrze, to byśmy niegdy nie wyszli na trening;)
OdpowiedzUsuńCzapka od góry wydaje sie być słusznym pomysłem- do przetestowania;)
Ale najbardziej mnie intryguje jak udało Ci się połączyć harringbone z "normalnym ściegiem", bo mi zawsze wychodzą jakieś dziwne falbanki w meijscu zmieny drutów. Zdradzisz sekrety?
Bo strasznie spodobała mi się koncepcja harringbone na zatokach, bo mi przez czapki przewiewa, jak już w tym wietrze i deszczu jeżdżę na rowerze do pracy;)
Bardzo proszę, oto sekret, który w moim przypadku działa zawsze i nie prowadzi do żadnych zawijańców czy falbanek - ostatni rządek ściegiem gładkim przerabiam na większych drutach, tego samego rozmiaru jakimi będę później dziergać jodełkę - tutaj na przykład czapka powstała na 4.0, a jodełka na 6.0, ot cała filozofia :) Jest jeszcze pytanie jakim sposobem dziergasz? ja dziergam "po rosyjsku", a słyszałam, że dziergając stylem angielskim (sznurek prowadzony jest prawą ręką) trudno jest uzyskać równe rzędy w jodełce.. więc może tu jest problem?
UsuńGratuluję i podziwiam za zapał do biegania w każdą pogodę, i zazdroszczę! może kiedyś :)
Dziękuje bardzo za ujawnienie sekretu;) Tylko mnie to rozochociło, więc zapytam jak zamykasz harringbone, bo na zamknięciu mam właściwie jeszcze większe problemy, niż na początku ściegu.
UsuńDziergam metoda kontynentalną, czyli włóczka w lewej ręce, a lewe oczka takie "trudne";)
Choc mój problem mógł też wynikac z tego, że dziergałam dość luźny komin, więc na DUŻO większych drutach, niż normalnie (DK czy light worsted na 12mm).
A jesli chodzi o bieganie, to trzeba się po prostu wkręcić. Ja zaczęłam po prostu jednego dnia od wybiegnięcia z domu (w jeansach i butach bardzo-nie-biegowych) i jakos tak mi już zostało. Daje mi to całą mase radości i pozytywnego nastawienia do świata, więc polecam!
Olgo, chętnie i tym się podzielę, ale proponuję na maila, będzie sporo pisania ;)
UsuńMożesz pierwsza napisać? bo nie mogę się doszukać Twojego adresu... pisz śmiało na asjaknits@gmail.com
Zazdraszczam w takim razie tego biegania, ale pozytywnie :) może mnie to zmobilizuje do rozpoczęcia w przyszłości bieganiowej przygody :)
No podoba mi się jeszcze bardziej niż poprzednia. Mam nadzieję, że będzie opis bo nie jesteś chyba tak okrutna żeby kusić bez powodu, prawda? Kolory obłędne ale jak wiadomo- włóczka na M. Ja też wolę morze w wersji niespokojnej, wiatr uwielbiam w przeciwieństwie do upałów. Amsterdamu zazdraszczam.Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńEdi, dzięki :) Nie chciałam kusić i oka drażnić ;) Pewnie będzie i opis, tylko kiedy, jeszcze nie potrafię powiedzieć :)
Usuńbosssskie są! obie :)
OdpowiedzUsuńmasz śliczne uśmiechnięte zdjęcie w tej czapuni ;)
Dzięki! :) biegliśmy właśnie na spotkanie z Joji - piszczałam zatem pod nosem z radości ;)
UsuńFajnie, że moje skojarzenie z wiatrakami przypadło Ci do gustu:) A z tymi marzeniami: od dzisiaj głośno będę sobie je wypowiadała:) No musi się spełnić, jak nic! A z morzem to chyba wszyscy mamy jakieś ciągotki! Na plazy może wiać, tylko jakbym miała wejść do wody, to preferuję jednak ciepełko:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIza
Skojarzenie jest jedyne słuszne :)
UsuńTakie morze, rzeczywiście do kąpieli średnio zachęca.. pluskać się wolę, podobnie jak Ty w wodzie ciepłej, ale taką siłę wiatru i tego wszędobylskiego piachu poczuć to jest doznanie bezcenne, i budzi szybciej niż kawa ;)
Nazwy? Mnie się nasuwają określenia: RetroŚwiderUszaty i RetroŚwiderBezuszaty :))))))
OdpowiedzUsuńAleż jestem twórcza. Fiu! Ale to nic. Ważne, że Ty trzepiesz kolejnymi projektami jak z rękawa. Tak trzymaj. Czapy są świetne. Kolory piękne. A zdjęcia z wycieczki aż mi łezką w oku zakręciły :)
Kasiu, a jak to będzie po angielsku??? ;)
UsuńTy już nie myśl więcej, łezki otrzyj, pakuj się i przyjedź! T. nas zawiezie! a przy okazji pozwolę Wam się trochę pobujać na karuzelach po drodze :)))
Świetne czapy! Do nich Wasze uśmiechnięte twarze idealnie pasują! Ja bym je nazwała spajderkapsy (spider caps ;)) nic innego nie przychodzi mi do głowy :)
OdpowiedzUsuńW Amsterdamie nigdy nie byłam, ale to miasto jest na mojej tajnej liście miejsc, które chcę zobaczyć w najbliższej przyszłości :)
pozdrawiam serdecznie,
Ewa
A to Ci dopiero skojarzenie! świetne! :)
UsuńKoniecznie się wybierz jeśli tylko się nadarzy okazja, z tym Twoim pięknym długim blond włosem idealnie wkomponujesz się w tamtejsze kadry :)
(ps. piękne masz te kudełki, wiem bo Cie już podglądam cichaczem od jakiegoś czasu :) )
Dziękuję za komplement, kiedyś tych moich rudawych szkutów znieść nie mogłam, na szczęście mama trzymała rękę na pulsie i zabroniła mi je farbować gdy byłam nastolatką. Teraz jej za to dziękuję, szczególnie, że ciemna rudość w rudo-blond się zamieniła w jedynie naturze znany sposób :)
Usuń.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się to podoba. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńPodziwiam osoby, które samodzielnie robią czapki, ale mi niestety takie rzeczy nie wychodzą. Za to bardzo chętnie je kupuję w https://hatfactory.pl/ i teraz również przekonałam się bardzo do kapeluszy, których niestety nie mam zbyt wielu.
OdpowiedzUsuń