Miniony weekend był pod wieloma względami jednym z lepszych w moim życiu.. Dlaczego?
Po pierwsze, mogłam spędzić kilka wspaniałych godzin w jednym z moich ulubionych miast w Europie - w Amsterdamie.
Po drugie, miałam przyjemność pomacać, wypieścić przy okazji wąchając by ostatecznie zakupić wełnę, o której do tej pory mogłam tylko śnić i marzyć.
Po trzecie i zdecydowanie najważniejsze - miałam niebywały zaszczyt poznać osobiście, porozmawiać i poprzebywać w towarzystwie Joji (klik i klik) i jej najnowszej Kolekcji, znanej Wam jako Interpretations, którą zaprojektowała wraz z inną równie utalentowaną projektantką - Veera (klik i klik)
The last weekend was just the best ever.. Why?
First, I could go for a short sightseeing trip in to the city I love - to Amsterdam.
Second - I could touch, feel, smell and of course buy some of the wool I have dreamed of.
The last and the most important thing - I had a chance to meet, speak to and be around Joji (click and click) and her newest knitwear collection, called Interpretations, she created in collaboration with other great knitwear designer - Veera (click and click).
Ściana płaczu, westchnień i modłów... ;) nie byłam jedyną zgromadzoną przed ;) That's the wall in front of which I spent most of my time in the store... ;) I wasn't the only one..;) |
A to druga ściana płaczu, westchnień i modłów.. And here's the second wall I'd like to have at home... |
Wszystko to wydarzyło się w niebywale uroczym, skromnym pozornie, bo niewielkim, ale jakże bogato w przecudnej urody wełny zaopatrzonym sklepiku o wdzięcznej nazwie - Penelope Craft Boutique (klik).
And all of this happened in a very adorable and perfectly stashed with sophisticated wool store called - Penelope Craft Boutique (click).
Szczęśliwa Asja z jednym..nie!, z dwoma..nie! z trzeeeeema wspaniałościami w precelkach :) juppi!!! Happy Asja with one.. no! two.. no! threeeee skeins of madness :) yaaay!! |
Nigdy nie przestawaj marzyć, bo nie wiadomo kiedy życie postanowi sprawić Ci niespodziankę i to marzenie spełni :)
Don't ever stop to dream about things you want, because you never know what kind of surprise the life has for you :)
Miło jest przeczytać, że ludziom marzenia się spełniają. Fajny miałaś week-end. A co zamierzasz zrobić z zakupionej włóczki?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie będę się przez jakiś czas do niej tulić i modlić, czekając aż przemówi i powie czym chce zostać w przeszłości :)
UsuńMówię całkiem poważnie! tak wiem, zwariowałam, ponieważ wierzę w to, że do mnie przemówi ;)
Takie wariactwo jest całkiem sympatyczne i gdyby wszyscy byłi takimi wariatami, to świat byłby bardzo przyjemnym miejscem.
Usuńufff.. To dobrze, bo już myślałam, że z takimi objawami kwalifikuję się na oddział zamknięty ;)
UsuńSuper! Fantastycznie, że mogłaś poznać Joji! A Amsterdamu Ci zazdroszczę trochę ;) Latem byliśmy w nim ponad tydzień i świetnie się bawiliśmy. Też byłam w Penelope Craft! Niestety moje fundusze były zbyt skromne. Nabyłam za to szpilki do blokowanie (BOSKIE!).
OdpowiedzUsuńTak mi się wydawało, że ten sklep właśnie odwiedziłaś :))) wiem doskonale o tym, bo czytałam posta Twojego z wypiekami na twarzy:)))
UsuńFaktycznie, sklep drogi, ale jaaaaakie piękne te wełny tam... eh....:)
O matko! Ale miałaś cudny dzień! Zazdroszczę Ci wszystkich trzech powodów Twojego szczęścia !Twoja twarz wyraża błogostan! Chwilo trwaj!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, radość tak wielka, że aż ogłupiałam ze szczęścia :)
UsuńAle Ci zazdroszczę!!! (tak pozytywnie oczywiście!). Joji, Amsterdamu i tych moteczków ślicznych (i torby!)
OdpowiedzUsuńTorba świetna :) chyba ją oprawię i powieszę na ścianę :)
UsuńSuper! Jakie to fajne, że dziewiarki tworzą swojego rodzaju społeczność i rozpoznają się z daleka :) Zakupy tego typu budzą zrozumiałą zazdrość, ale nie zawistną ofkors :) A swoją drogą nie byłam w Amsterdamie i bardzo chciałabym tam pojechać. Muszę to marzenie zdecydowanie spełnić. Pozdrowienia! A przy okazji zauważyłam, że w "moim" sklepie motki wiszą podobnie :)
OdpowiedzUsuńKochana, to się pakuj i przyjeżdżaj :))) warto, zwłaszcza w lecie, to miasto odwiedzić :) Wspaniały klimat, piękne uliczki, genialne stateczki, otwarci ludzie - wszędzie i wszyscy mówią po angielsku :) i baaaardzo chętnie pomagają :) i ta czerwona aleja.... szok! :)
UsuńJa to dopiero Tobie zazdroszczę możliwości obcowania z piękną wełną na co dzień... :) nie zawistnie - ale na tyle mocno, by Cie tam kiedyś odwiedzić :)
No tylko... ale za to jakie!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń:)))))))))))
Cudowny miałaś weekend!!!! Czuję na odległość Twoje szczęście! :)))))
OdpowiedzUsuń...ale nie omieszkam Cię zbesztać i powiedzieć, że małpa z Ciebie! :) W piątek nic nie pisnęłaś o swoich planach, pozwoliłaś mi się wyzłościć zamiast podzielić się swoją radością!!! Eh. Wstydź się :)))))
A może to ja nie chciałam usłyszeć? Hm. Ale i tak Ty się wstydź!! :))))
Rany, ale się cieszę, że Ty się cieszysz :)))))))))))
Kasiu, decyzja o wyjeździe została podjęta ostatecznie wieczorem podczas rezerwacji noclegu, nie było o czym mówić podczas naszej rozmowy, bo jeszcze sprawa nie była przesądzona..
UsuńWięc mnie tu nie besztaj! ;)
wiesz, piliśmy kawę w tej samej kawiarni co z Wami, w tej na rogu koło tramwajów - i myślałam tam baaaaaardzo intensywnie o Tobie :) więc praktycznie byłaś tam ze mną :) mówię całkiem poważnie!
Witam! Trafiłam do Ciebie przez przypadek i już zostaję:) Przeglądałam troszkę Twoje dokonania i jestem od dziś Twoją fanka:) No i zazdroszczę ociupinkę takich zakupów:):):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cieplutko Ania.
Witaj!, rozgość się i zostań ze mną jak najdłużej :)
UsuńZakupy faktycznie zdarzają mi się wyjątkowe, ale tylko podczas wyjątkowych okazji :)
Wow.... pozazdrościć ;-)))
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńCóż mi pozostaje... tylko pozazdrościc... i zakupów i spotkania :)
OdpowiedzUsuńKasiu, to był niezwykły dzień, dla mnie wyjątkowy! aż do tej pory wydaje mi się to wszystko bardzo nierzeczywiste, ale gdyby nie mój Mąż kochany, nie byłoby spotkania, ani zakupów... zorganizował sam wycieczkę, zawiózł i na dokładkę uwiecznił :))) Jeśli czegoś mi można zazdrościć to męża... ale wierzę, że w każdym mężczyźnie drzemie podobny potencjał :)
UsuńNo i paczpan! Paczę i zazdraszczam: i męża i wycieczki i zakupów:) Cudownie miałaś.... ale jak napisałaś: nie przestajemy marzyć, więc kto wie?? Wszystko przede mną:) ( zmiana męża też???)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIza
Izula, nie zmieniaj Męża!!! trzeba go doceniać, chwalić, bo potencjał w nim z pewnością drzemie.. tylko może trzeba mu troszkę pomóc wyjść na światło dzienne :)
UsuńMarznie to jest to, co od niedawna mam odwagę wyrazić na głos, i chyba dzięki temu mają szansę się spełnić! nie przestajemy! wszystkie wykrzyczmy, któreś spełni się na pewno!:)
Pieknie to powiedzialas o marzeniach (wrzucilam na moim Facebooku oczywiscie z linkiem do Ciebie). A sciana marzen wspaniala. Pozdrawiam hardaska
OdpowiedzUsuń:))) Cieszę się :)
UsuńŚciana marzeń warta fortunę, niestety..... ;) ale przynajmniej mam jej większą część u siebie - na pulpicie w komputerze :))
Jak to dobrze, że przy okazji moich bytności w Amsterdamie nie znałam sklepu Penelope ;) W Warszawie staram się omijać Magic Loop, bo tam niejedna taka ściana płaczu i możliwość (przyjemnego) drenażu kieszeni... Fajną tematyczną wycieczkę miałaś - rozumiem entuzjazm :) Zjawisko mówiących motków znam - też wolę usłyszeć ich zdanie nim nabiorę oczka ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, odpowiedziało mi się poniżej - nie będę powielać treści - no może poza jedną - Ściskam Cię i gorąco pozdrawiam!!!
UsuńA wiesz, że o mały włos nie zrezygnowałam z tego wyjazdu? o ja niepoważna... kieszeń zdrenowałam, fakt, ale urodziny mi się zbliżają wielkimi krokami i w planach i tak miałam sobie szukać prezentu - a przecież wiadomo, że mnie nic więcej do szczęścia nie potrzeba :) ot sznurek, i micha ucieszona od kilku dni nieustannie :)
OdpowiedzUsuńZ Tobą też rozmawiają? wybrane jesteśmy ;) Trochę jak zaklinaczki Sznura ;)
Dobrze, że nie dopadły Cię ciuchy i torebki od tamtejszych projektantów - bywają niesamowite i w cenach (jak na tę jakość i oryginalność) nieprzesadzonych. Chociaż ze sznurków jest więcej radości: przy zakupie, oglądaniu, planowaniu, robocie i na końcu w noszeniu. Żadne kupne ciuchy z tym się równać nie mogą...
UsuńCo do motków, to nigdy się z nimi nie spieram. Wiedzą lepiej ;) Najwyżej próbkuję dla sprawdzenia.
To oczywiste zagrożenie zakupowe mi całkiem niegroźne jest... torebki i ciuszki nie dla mnie, z butkami troszkę gorzej, ale zazwyczaj mój rozsądek zdrowy - czyli Małżonek stojący nad głową i chuchający w szyję - przelicza wydatek na butki wymarzone, przed którymi stoję, na moteczki takie z literką "M" na przedzie i to wystarczy, by mnie zniechęcić ;)
UsuńNie wolno się kłócić ze sznurkami! one zawsze wiedzą lepiej ;)
tak jak to jest że pasja hobby możne zamienić się w obłęd:-) tez chciałam coś z tej "perły" zrobić ale cena w owej chwili za 1 motek w Polsce to 80zł a na sweter to parę moteczków trzeba... i tu ciągłe odwlekanie z zakupem. Zastanawiam się czy rzeczywiście jest ona taka wspaniała czy troszkę ktoś wyolbrzymił ten fakt?
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć czy warta.. ja ją lubię, możliwe, że jeszcze nabędę, strasznie podobają mi się odcienie tej wełny, mają w sobie niezwykły, metaliczny połysk, na pewno przez to jest ciekawa i inna. Ale tyle jest włóczek na świecie, że wiązanie się z jedną jest, w moim przekonaniu, zakładaniem na pysiaka kagańca przed wejściem do cukierni :)
UsuńPoza tym, świetnie się sprawdza w szalach, a na niektóre wystarczy jeden motek.. w ten sposób zaoszczędzisz, a spróbujesz :) Będziesz przynajmniej wiedzieć czy warto :D
Ściskam!