wtorek, 3 marca 2015

o zdrowiu, chorobie i wiośnie - AW (anonimowego włóczkoholika rozterki)


Wiosenne porządkowanie co prawda jeszcze przede mną, ale ostatnio poczułam ogromną potrzebę przetrzebienia własnych zapasów w poszukiwaniu zestawienia kolorystycznego prawie idealnego.. i tak wpadłam na kilka motków pozornie nie pasujących, ale jakże wiosennych i optymistycznych w połączeniu. Długo się nie zastanawiałam, od razu sięgnęłam po wzór, który już od dawna za mną chodził ( At Dawn Joji Locatelli) i dziergam bezkresne prawe z niebotycznych rozmiarów uśmiechem na buźce. Mało jest takich projektów ściegiem francuskim dzierganych, które mnie ostatecznie nie nudzą.. z tym tak, o dziwo, nie jest.. Prosta zasadniczo konstrukcja, powtarzalna, sprytna i bardzo ciekawa i mnie nie ma ;) zasuwam jak szalona.. :D I choć mam wrażenie, że wyjdzie ciut mniejszy niż chciałabym (cieńsze włókno niż zalecane nie było może najszczęśliwszym wyborem), to już się nie mogę doczekać jak skończę i się totem omotam! :D


Lubię takie bezmyślne i efektowne dzierganie, lubię bardzo, jak dzianina leniwie przyrasta zaskakując, czy to kolorem, czy konstrukcją, relaksuje mnie to, uspokaja i pozwala nabrać dystansu do spraw, które zasadniczo zatruwają mój spokój ducha. Jakoś sporo się ostatnio zwaliło na głowę rzeczy, które gdzieś i jakoś podkłuwają, podcinając skrzydła. Mogłabym, oczywiście, wypocić te toksyczne myśli sportową aktywnością, przegonić zajęciem, jak wiosenne porządki, czy zaczytać porywającą lekturą, ale z wielu możliwości najbardziej korzystny dla mnie zawsze jest dziergsession, z fajnym wzorem, morzem prawych i bajecznie kolorową dzianiną.. Wtedy myśli nagle zaczynają zwalniać i zmierzać w pożądanym kierunku. Wtedy też rodzą się pomysły niezwykle ciekawe, na nowe, sznurowe eksperymenty.. jeden już od dawna w mojej głowie siedzi i chyba w końcu i ja do tych myśli dojrzałam. Projekt zakładający realizację kilku podpunktów, od wyboru włókna, przez odpowiednie farbowanie, przez niezwykle inspirowane naturą ściegi, kształty i konstrukcje. Wiele czynników, jeden, niewielki projekt. Wystarczy zrobić pierwszy krok.. Tylko tyle i aż tyle..

Pierwszy krok to nie taka prosta sprawa, jakby się nad tym zastanowić głębiej. To taki zazwyczaj mały kamyczek, dzięki któremu powstać może kiedyś lawina gigantycznych rozmiarów, to kropelka deszczu letnią porą zwiastująca oberwanie chmury z gradobiciem. Jeden mały krok, który może uwolnić prawdziwy żywioł. 

Całkiem niedawno miałam przyjemność "pobajdurzyć" z jedną z Was na temat drogich włóczek. Zapytana bowiem zostałam, czy to jest normalne wydać gigantyczną kwotę na kilka motków wymarzonej włóczki, nawet nie swetra w całości, tylko włóczki, sznurka, nitek, zwiniętych może i w cudny precel, ale wciąż nienoszalnych i niepraktycznych, luźno wiszących nitek, półproduktu, którego ostateczny wygląd tkwi w moich własnych rękach i jest wysoce nieprawdopodobny.. Otóż mnie już te wątpliwości nie dotyczą. Nauczona doświadczeniem wiem, że więcej serca i miłości wkładam w projekt, którego włókno prawdziwie mnie zachwyca. Nie wiem dlaczego, ale chcę wierzyć, że to babska srokowatość i zamiłowanie do blasku, prowadzi mnie i moje gusta w kierunku dzianin raczej tych droższych, luksusowych, pięknych, samych w sobie. Nie dam sobie wmówić, że to "bez sensu" albo, że to "rozrzutność", albo że "wyrzucanie pieniędzy w błoto", tak często słyszane z ust normalnego, niedziergającego śmiertelnika. Nie docierają do mnie argumenty, że w "tej cenie" to można buty, pół kuchenki, 3 torebki i płaszcz na zimę.. nie dam sobie wmówić, że sweter sklepowy 3 x mniej kosztuje, jak ten jest mój, od początku do końca, temi ręcami wydziergany, z tym serduchem i z tą głową. No i co z tego, że patrzą na mnie jak na wariata, co z tego, że mają inne priorytety, ja mam swoje, i moje są najmojsze! 

Taka sytuacja mi się przypomniała, jakiś czas temu uczęszczając na kurs językowy, dzień w dzień miałam wątpliwą przyjemność czerpać wiedzę i umiejętności językowe od wyjątkowego seksisty, Nauczycielem był świetnym, ale jego wyjątkowa zdolność do szufladkowania w zależności od płci i naklejania etykietek wszelkiej maści, straszliwe była rażąca. Grupa młodych uczniów, pod wpływem jakiegoś pseudo naukowego artykułu w języku obcym, wdała się na jednych zajęciach w dyskusję na temat płci właśnie i pewnych stereotypów, czyli raj dla nauczyciela. Cwaniak próbował z rubasznym śmiechem przekonać wszystkich, że wszystkie panie mają problem zakupowy, zwłaszcza dotyczący torebek i butów.. zalała mnie krew, bo jak zazwyczaj staram się być wyrozumiała, żarty na temat kobiecego braku kontroli na widok butów, jakoś szczególnie mnie wtedy dotknęły. Oburzona wdałam się w dyskusję, notabene w języku obcym, stąd nie była to łatwa przeprawa, ale się nie poddawałam (mówiłam już, że nauczycielem był świetnym? mnie wkurzeniem zmanipulował do dyskusji, na innych działał rozbawieniem i komfortem, ale nie na mnie, to był jeden z pierwszych dni na kursie, kiedy "przemówiłam w obcym języku"!). Zarzuciłam niesprawiedliwość i krzywdzące konsekwencje etykietowania, nie dotarło.. No to się zapytałam, jak to z nim jest, bo najłatwiej tą samą bronią uzurpatora załatwić ;) z samochodowym konikiem nie trafiłam, z fotograficznym sprzętem nie trafiłam, ale dość szybko wpadłam na trop doskonały - wiertarki i sprzęty wszelkiej maści okołoremontowe. I się wylało.. że ma ich kilka kolekcji, kilka pudeł, i że wszystkie wiertarki są niemożliwie potrzebne i żadna nie była zakupiona pod wpływem fanaberii, bo przecież są inne.. trochę jak te zarzucane wszystkim paniom kolejne pary butów czy torebki! każda inna, każda niezbędna, każda wyjątkowa! 

Trochę jak te nasze włóczki, każda cudna, każda z innym charakterem, każda wyjątkowo bliska sercu i jakże inna od koleżanek z pudła! 

No to jak to z Wami jest? dajecie się jeszcze wrzucić do wora "zwariowanych na punkcie sznura" i wstyd odczuwać, czy jesteście z siebie dumne? jest jakaś włóczka, której nie kupiłyście właśnie ze względu na człowiekowe, pełne pogardy spojrzenia i teksty? Czy bimbacie sobie to, co inni myślą? Co jest normą w dziewiarstwie, a co już normą nie jest? 

Jednym z czynników decydującym o tym, czy zachowanie jest postrzegane jako zdrowe, czy chore w psychopatologii jest opinia większości.. Jeśli zatem większość mnie na stos wyśle za tę moją rozrzutność i te moje urojenia, bo w końcu nie dość, że gadam do sznurów, to one mi jeszcze mówią, co mam robić (!?), to trudno, będę przynajmniej z uśmiechem się palić..

...bylebym nie miała ulubionego swetra na sobie (takie na przykład Nelumbo.. o nieeeeeee!... albo Cocachin!), albo chusty.. albo czapki.. nieeeee......... ;)

Miłego dnia,
 pełnego zdrowego dystansu, 
Kochani!


26 komentarzy:

  1. Masz cudowne przemyślenia, Asiu. Ja sama kiedys myslalam, wloczka to wloczka, z kazdej da sie robic, ale nie. Nie z kazdej osiagnie sie wzmarzony efekt. Czesto wielogodzinna praca z drutami w rekach nie przynosi nam oczekiwanej satysfakcji, bo dokonalysmy niewlasciwego wzboru wloczki. Podzielam coraz bardziej Twoje zamilowanie do luksusowych wloczek, po salwie pochwal za moje udziergi na Fb moj maz nie protestowal gdy kupowalam sobie w prezencie Malabrigo Sock. I teraz dopadly mnie rozterki, co z niej zrobic... Niewazne.
    Doskonale rozumiem Twoje podejscie do wloczki, ro w koncu Ty spedzasz najwiecej czasu z nia wymyslajac wzor jej godny, narzucajac ja da druty i przerabiajac, o noszeniu nie wspomne, bo to juz tylko zbieranie pochwal lub obserwowanie zazdrosnych spojrzen.
    I ja dokladnie bimbam sobie z opinii innych, ba, nawet mnie one nie interesuja. Kupuje to, co uwazam za najlepsze dla siebie. Bo to moje hobby, moja pasja i ja z tego czerpie przyjemnosc. Rodzina, jak widac, wspiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! :D mamy obie ogromne szczęście, że rodzina nasze włóczkowe uzależnienie wspiera :D Ale z tym widzę bywa różnie, niestety..
      Fakt, jest faktem, że wybór włókna zasadniczo jest najważniejszy w procesie dziergania, jak włóczka nam się podoba to i przyjemniej się ją w rękach przekłada, i szybciej dzierganie idzie :D czasami po prostu nie warto oszczędzać.. :D
      Ściskam Cię serdecznie i życzę powodzenia w poszukiwaniu projektu na Socka! :)

      Usuń
  2. Te mądrale niech znajdą sklepie sweter z wełny merino, jedwabiu czy innej alpaki ręcznie farbowanej, bez grama akrylu, który ,,3 x mniej kosztuje, jak ten jest mój, od początku do końca, temi ręcami wydziergany'' :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też prawda.. myślę jednak, że nie wszyscy tak wnikliwie czytają opisy składów dzianin sklepowych, stąd ich ignorancja, ale to się mam nadzieję powoli zacznie zmieniać.. :D

      Usuń
  3. Uwielbiam czytać Twoje wpisy, a zwłaszcza rodzynki w stylu dziergsession :)))
    Mnie niestety (albo stety) dość mocno ograniczają możliwości finansowe, więc przeważnie chcąc nie chcąc nie kupuję tych luksusów, ale nie powiem - gdybym mogła to bym kupowała. I o ile potrafię żywo zaprotestować, gdy dziecię moje chce np czapkę za 60 zł to nie zawahałabym się ani sekundy nad wydaniem tej kwoty na wełnę na czapkę.
    I mimo tego, że nie wydaję bajońskich kwot na włóczki to też słyszę "opłaca ci się robić?" no nie... ale kto to zrozumie? I ten rozbrajający mnie zawsze komplement "wow wygląda jak ze sklepu.
    A mój synek jak był młodszy to kiedyś mi powiedział - jak mi jest cię szkoda, że musisz sobie to wszystko sama robić i nie masz nic kupowanego :)
    Natomiast jeśli chodzi o opinie większości to mam je w ... głębokim poważaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziergsession zapożyczony został.. nie ja (niestety :( ) wymyśliłam tę frazę, spotkałam się z tym określeniem przy okazji jakiegoś wezwania/zaproszenia na spotkanie dziewiarskie, ale gdzie i u kogo nie potrafię niestety powiedzieć.
      komplement od syna to cudny rodzyneczek :))))))
      cieszy mnie za to, że się nie dajesz większości :) to z pewnością najzdrowsze podejście z możliwych! tak trzymaj!
      Buziaki!

      Usuń
  4. Rany co za połączenie kolorów...cuuuuuudo.

    Odnośnie ceny włóczek, wiem że można na nie wydać każdą choćby najbardziej zawrotną kwotę. Ale dziergając dla siebie robimy to dla przyjemności. To nasze hobby, nasza pasja. Kupujemy tak naprawdę takie włóczki na jakie nas stać. Czasem na te wymarzone trzeba oszczędzić, zarobić, odłożyć odpowiednią kwotę z domowego budżetu. Wydaje mi się, że bardziej powinnyśmy patrzeć na to pod kątem użytkowości włóczki i tego do czego chcemy jej użyć. Nie robimy codziennego swetra lub skarpet z megadrogiej ekskluzywnej włóczki, która mechaci się od samego patrzenia (chyba, że mamy za dużo czasu/pieniędzy lub taki nasz kaprys). Każdy zasługuje na przyjemność i wyjątkowe włóczki przekształcające się w wyjątkowe udziergi. I masz racje - bardziej się staramy mając takie cuda w ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Cieszę się bardzo, że Ci się podoba, mnie tez ten zestaw urzekł :) miejmy nadzieję magenta podczas prania nie zabrudzi mi soczystości tej zieleni, bo niestety ale dość mocno podczas innego projektu puszczała kolor :(
      Absolutnie się z Tobą zgadzam! :D

      Usuń
  5. chyba kazdy ma takie cos na co kazde pieniadze by wydal- mnie tak " na sucho" sznurki az tak bardzo nie rajcuja- owszem pomacam z przyjemnoscia , ale koniecznosci posiadania nie odczuwam- no chyba ze mam w glowie jakis projekt i do niego konkretnosci szukam- wtedy pieniadz sie nie liczy,ani to, ze trzy kilo sznura w kartonie lezy- bo oczywiscie pasujacego na pewno tam nie ma ;D
    A z innej beczki- przepiekne polaczenie koloru! nigdy bym na takie nie wpadla- amarancik cudny i bardzo moj ;D
    Pozdrawiam serdecznie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, zapewne każdy ma takiego bzika, tym bardziej dziwi mnie fakt, że innych ludzi może dziwić, że ktoś wydaje na coś więcej pieniędzy niż oni by wydali, skoro sam robi prawdopodobnie dokładnie to samo, tylko w coś innego inwestuje... mnie nie dziwi kolejne pudło z butami/wiertarkami/torebkami czy włóczkami, jak się ma pasję lub po prostu lubi się kolekcjonować rzeczy szczególne, o wysokiej dla nas wartości, każdy powinien mieć do tego prawo bez osądzania przez kogokolwiek. Życie bez bzika jest nudne.. ;)
      Kolory wyjątkowo się dopasowały.. zobaczymy jak będą się prezentować już na człowieku! :D
      Ściskam!

      Usuń
  6. A ja mam w głębokim poważaniu, do jakiej szufladki mnie ktoś wsadza - to jego, tego ktosia, problem ;) Ja, całkiem osobiście, kocham buty, kocham torebki, kocham włóczki ( i tu raczej kolor mnie powali, niż cena ;)), skoro z powodu "mania", czegoś "pięknego", moje szczęście wykracza poza skalę, to warto się "poświęcić" dla dobra sprawy ;)
    Wszystko ma oczywiście też swoje granice przyzwoitości i rozsądku .
    A widziałyście te zazdrosne spojrzenia? ;) OOOO!!! fuj - odkryłam w sobie próżność ;) muszę w pokucie coś wydziergać ;)
    Czas? nie, czasu mi nie szkoda, bo ten czas jest w pełni wykorzystany, a nie zmarnowany ;)
    Kocham dziergać - jestem uzależniona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amen! Podpisuję się całym sercem! i ciesze się, że nie jestem sama!
      Mnie tez kolor lub skład prędzej powalą, albo miks jednego z drugim, niż cena.. a jak cena jest przeszkodą, to wrócę do domu chociaż z jednym moteczkiem, do niczego nie przydatnym i chociaż oko nacieszę i paluchy miźganiem <3!!!
      Próżność... zrodził się właśnie pomysł w głowie... :)
      Buziaki!

      Usuń
  7. Asiu mam tak jak Ty jeśli chodzi o włóczki.Doszłam w życiu do takiego etapu,że czas to najważniejsza sprawa a dla mnie dziergaczki to wielkie wyzwanie,bo robiąc z wełenki z wyższej półki mam pewność,że projekt mnie w pełni zadowoli.A co inni o mnie myślą to ja mam gdzieś najważniejsze,że mąż w pełni mnie popiera i się nie buntuje.Tak jak kiedyś ktoś powiedział,że żona jest hobbym swojego męża a w hobby trzeba inwestować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna sentencja no końcu komentarza! zapisuję sobie! BA! nawet wydrukuję i Połówkowi przykleję.. tylko gdzie, żeby sobie zapamiętał? a co tam.. na czole własnym nakleje :)
      buziaki!

      Usuń
  8. Gdy po latach wróciłam do dziergania, kupowałam mniej ekskluzywne włóczki. Szczerze mówiąc, nawet nie za bardzo miałam pojęcie, jak ekskluzywne mogą one być. Jednak w miarę dziergania apetyt wzrósł. Lubię dobre gatunkowo włóczki, świetnie się z nich dzierga, miłe są w noszeniu. Lubię mieć świadomość, że mam na sobie czysty jedwab ręcznie farbowany, daje mi to wiele szczęścia, więcej niż markowa torebka czy buty. Nie zawsze stać mnie na kupno w danym momencie upatrzonej włóczki, czekam, oszczędzam i już mam. Mój mąż dawno stwierdził, że mam "nadziergane" w głowie i nie stoi na przeszkodzie. Nawet dał się porwać mojemu zamiłowaniu do dobrych sznurów i zamówił sweter dla siebie sweter z dobrej i ręcznie farbowanej wełny. Zdarzało mi się wysłuchiwać komentarzy, że sklepowe tańsze, ale nie przejmuję się nimi. Robię to, co mi daje radość i satysfakcję. Każdy ma swojego bzika, ja swojego się nie wstydzę, wręcz z dumą się nim obnoszę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypisz wymaluj jak bym o sobie czytała:) podpisuję się pod Twoją odpowiedzią... szkoda czasu dziergać z czegokolwiek dla siebie jak się posmakowało rarytasów:)))

      Usuń
    2. Brawo GaMa! :D też zaczynałam od tańszych wełen.. i jak poczułam różnicę, to pudło luksusowych nitek muszę ciągle uzupełniać, bo wiecznie pustoszeje, a te akrylowe zalegają po kątach niechciane.
      W głowie nadziergane mam i ja! i jestem z tego dumna! :D pozwolę sobie nawet stwierdzić, że po paru latach życia z chodzącą knitozą nadziergane ma też i mój mąż :D
      Ściskam serdecznie!

      Usuń
  9. Uśmiechnełam się widząc twoją kolorystykę bo to dokładnie moje kolory zasłonek wymarzonych. A co do kupowania w wersji "de lux" to czasem takie zakupy są bardziej opłacalne niż tzw. chińszczyzna. Nie przejmowałabym się opiniami innych, to moja kasa i moje zakupy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie zawsze powtarzam, że co tanie, to w efekcie drogie.. ten argument dociera zawsze i wszędzie, nawet do szanownego Połówka :D
      Ściskam!

      Usuń
  10. dziergsession :))) cudne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że cudne? szkoda, że nie pamiętam gdzie to określenie spotkałam.. ale głowa, która na to wpadła zasługuje na uznanie! :D

      Usuń
  11. Wiesz, pal licho, czy dobry, czy nie, mnie nie tylko krew by zalała, ale bym się chyba nie mogla powstrzymać i dopadłszy faceta, przegryzłabym mu własnymi zębami tę jego męską Blutader!!!
    Coraz bardziej drażliwa jestem na punkcie takiej bezmyślności i upowszechniania stereotypów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to teraz sobie wyobraź, że ja z tym panem spotykałam się regularnie, kilka godzin dziennie.. i to nie była jego jedyna szufladka.. miał nawet większy wachlarz prowokacyjnych etykietek dotyczących pochodzenia.. ale, jak wyżej wspomniałam, prowokacja była świetnym narzędziem motywacyjnym w nauce, a dokładniej w przełamaniu się w mówieniu w języku obcym.. :D
      Stereotypy są ble, fakt, ale są wspaniałym tematem do dyskusji, bo mało kto potrafi mieć do siebie na tyle dystansu, żeby je zlekceważyć..

      Usuń
    2. No to może faktycznie jest dobrym nauczycielem. Geniuszem. Może to wszystko to jedynie jego maska, która ma Was skłonić do przełamywania wszelkich barier?

      Usuń
  12. aaa... taką chorobę masz na myśli, bo wystraszyłaś mnie trochę tym tytułem:) W takim razie, jeśli to choroba, ja odczuwam podobne dolegliwości. Ale to jest niegroźne i, co najważniejsze, nikomu nie szkodzi (choć narzędzia ostre;) Jeśli coś sprawia nam przyjemność to otoczenie może tylko zyskać gdyż nasze dobre samopoczucie udziela się innym. Pozdr... nie, w tym temacie raczej: Powodzenia i Wszystkiego Dobrego. Renata

    OdpowiedzUsuń
  13. 'Oj tam, oj tam, co zrobisz jak nic nie zrobisz' jak to moja siostra mówi. :p
    Ja się przerzuciłam na luksusowe [malabrigo] i nie czuję się z tym źle. Zamiast ilości wolę jakość. Pełno jest ludzi, który wydają bajońskie moim zdaniem sumy tylko na 'znaczek', bo modne, bo markowe itd. więc niech się nikt mi nie dziwi, że jak chcę sweter na lata to potrafię zapłacić więcej niż w sklepie- ale mam wtedy dokładnie to co chcę, nic mnie nie gryzie, mogę wszystko dopasować pod siebie i mam pewność, że nie spotkam na drugi dzień co trzeciej osoby w tym samym. Mówię o samych włóczkach, bo dzierganie i czas to inny temat. ^^

    * a dziergsession mogłaś zobaczyć u mnie, u Caitlin [aranknitter] albo Oli [szarobure i pstrokate], bo tak dziewczyny nazwały nasze robótkowe spotkania. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...