Wiosenne porządkowanie co prawda jeszcze przede mną, ale ostatnio poczułam ogromną potrzebę przetrzebienia własnych zapasów w poszukiwaniu zestawienia kolorystycznego prawie idealnego.. i tak wpadłam na kilka motków pozornie nie pasujących, ale jakże wiosennych i optymistycznych w połączeniu. Długo się nie zastanawiałam, od razu sięgnęłam po wzór, który już od dawna za mną chodził ( At Dawn Joji Locatelli) i dziergam bezkresne prawe z niebotycznych rozmiarów uśmiechem na buźce. Mało jest takich projektów ściegiem francuskim dzierganych, które mnie ostatecznie nie nudzą.. z tym tak, o dziwo, nie jest.. Prosta zasadniczo konstrukcja, powtarzalna, sprytna i bardzo ciekawa i mnie nie ma ;) zasuwam jak szalona.. :D I choć mam wrażenie, że wyjdzie ciut mniejszy niż chciałabym (cieńsze włókno niż zalecane nie było może najszczęśliwszym wyborem), to już się nie mogę doczekać jak skończę i się totem omotam! :D
Lubię takie bezmyślne i efektowne dzierganie, lubię bardzo, jak dzianina leniwie przyrasta zaskakując, czy to kolorem, czy konstrukcją, relaksuje mnie to, uspokaja i pozwala nabrać dystansu do spraw, które zasadniczo zatruwają mój spokój ducha. Jakoś sporo się ostatnio zwaliło na głowę rzeczy, które gdzieś i jakoś podkłuwają, podcinając skrzydła. Mogłabym, oczywiście, wypocić te toksyczne myśli sportową aktywnością, przegonić zajęciem, jak wiosenne porządki, czy zaczytać porywającą lekturą, ale z wielu możliwości najbardziej korzystny dla mnie zawsze jest dziergsession, z fajnym wzorem, morzem prawych i bajecznie kolorową dzianiną.. Wtedy myśli nagle zaczynają zwalniać i zmierzać w pożądanym kierunku. Wtedy też rodzą się pomysły niezwykle ciekawe, na nowe, sznurowe eksperymenty.. jeden już od dawna w mojej głowie siedzi i chyba w końcu i ja do tych myśli dojrzałam. Projekt zakładający realizację kilku podpunktów, od wyboru włókna, przez odpowiednie farbowanie, przez niezwykle inspirowane naturą ściegi, kształty i konstrukcje. Wiele czynników, jeden, niewielki projekt. Wystarczy zrobić pierwszy krok.. Tylko tyle i aż tyle..
Pierwszy krok to nie taka prosta sprawa, jakby się nad tym zastanowić głębiej. To taki zazwyczaj mały kamyczek, dzięki któremu powstać może kiedyś lawina gigantycznych rozmiarów, to kropelka deszczu letnią porą zwiastująca oberwanie chmury z gradobiciem. Jeden mały krok, który może uwolnić prawdziwy żywioł.
Całkiem niedawno miałam przyjemność "pobajdurzyć" z jedną z Was na temat drogich włóczek. Zapytana bowiem zostałam, czy to jest normalne wydać gigantyczną kwotę na kilka motków wymarzonej włóczki, nawet nie swetra w całości, tylko włóczki, sznurka, nitek, zwiniętych może i w cudny precel, ale wciąż nienoszalnych i niepraktycznych, luźno wiszących nitek, półproduktu, którego ostateczny wygląd tkwi w moich własnych rękach i jest wysoce nieprawdopodobny.. Otóż mnie już te wątpliwości nie dotyczą. Nauczona doświadczeniem wiem, że więcej serca i miłości wkładam w projekt, którego włókno prawdziwie mnie zachwyca. Nie wiem dlaczego, ale chcę wierzyć, że to babska srokowatość i zamiłowanie do blasku, prowadzi mnie i moje gusta w kierunku dzianin raczej tych droższych, luksusowych, pięknych, samych w sobie. Nie dam sobie wmówić, że to "bez sensu" albo, że to "rozrzutność", albo że "wyrzucanie pieniędzy w błoto", tak często słyszane z ust normalnego, niedziergającego śmiertelnika. Nie docierają do mnie argumenty, że w "tej cenie" to można buty, pół kuchenki, 3 torebki i płaszcz na zimę.. nie dam sobie wmówić, że sweter sklepowy 3 x mniej kosztuje, jak ten jest mój, od początku do końca, temi ręcami wydziergany, z tym serduchem i z tą głową. No i co z tego, że patrzą na mnie jak na wariata, co z tego, że mają inne priorytety, ja mam swoje, i moje są najmojsze!
Taka sytuacja mi się przypomniała, jakiś czas temu uczęszczając na kurs językowy, dzień w dzień miałam wątpliwą przyjemność czerpać wiedzę i umiejętności językowe od wyjątkowego seksisty, Nauczycielem był świetnym, ale jego wyjątkowa zdolność do szufladkowania w zależności od płci i naklejania etykietek wszelkiej maści, straszliwe była rażąca. Grupa młodych uczniów, pod wpływem jakiegoś pseudo naukowego artykułu w języku obcym, wdała się na jednych zajęciach w dyskusję na temat płci właśnie i pewnych stereotypów, czyli raj dla nauczyciela. Cwaniak próbował z rubasznym śmiechem przekonać wszystkich, że wszystkie panie mają problem zakupowy, zwłaszcza dotyczący torebek i butów.. zalała mnie krew, bo jak zazwyczaj staram się być wyrozumiała, żarty na temat kobiecego braku kontroli na widok butów, jakoś szczególnie mnie wtedy dotknęły. Oburzona wdałam się w dyskusję, notabene w języku obcym, stąd nie była to łatwa przeprawa, ale się nie poddawałam (mówiłam już, że nauczycielem był świetnym? mnie wkurzeniem zmanipulował do dyskusji, na innych działał rozbawieniem i komfortem, ale nie na mnie, to był jeden z pierwszych dni na kursie, kiedy "przemówiłam w obcym języku"!). Zarzuciłam niesprawiedliwość i krzywdzące konsekwencje etykietowania, nie dotarło.. No to się zapytałam, jak to z nim jest, bo najłatwiej tą samą bronią uzurpatora załatwić ;) z samochodowym konikiem nie trafiłam, z fotograficznym sprzętem nie trafiłam, ale dość szybko wpadłam na trop doskonały - wiertarki i sprzęty wszelkiej maści okołoremontowe. I się wylało.. że ma ich kilka kolekcji, kilka pudeł, i że wszystkie wiertarki są niemożliwie potrzebne i żadna nie była zakupiona pod wpływem fanaberii, bo przecież są inne.. trochę jak te zarzucane wszystkim paniom kolejne pary butów czy torebki! każda inna, każda niezbędna, każda wyjątkowa!
Trochę jak te nasze włóczki, każda cudna, każda z innym charakterem, każda wyjątkowo bliska sercu i jakże inna od koleżanek z pudła!
No to jak to z Wami jest? dajecie się jeszcze wrzucić do wora "zwariowanych na punkcie sznura" i wstyd odczuwać, czy jesteście z siebie dumne? jest jakaś włóczka, której nie kupiłyście właśnie ze względu na człowiekowe, pełne pogardy spojrzenia i teksty? Czy bimbacie sobie to, co inni myślą? Co jest normą w dziewiarstwie, a co już normą nie jest?
Jednym z czynników decydującym o tym, czy zachowanie jest postrzegane jako zdrowe, czy chore w psychopatologii jest opinia większości.. Jeśli zatem większość mnie na stos wyśle za tę moją rozrzutność i te moje urojenia, bo w końcu nie dość, że gadam do sznurów, to one mi jeszcze mówią, co mam robić (!?), to trudno, będę przynajmniej z uśmiechem się palić..
...bylebym nie miała ulubionego swetra na sobie (takie na przykład Nelumbo.. o nieeeeeee!... albo Cocachin!), albo chusty.. albo czapki.. nieeeee......... ;)
Miłego dnia,
pełnego zdrowego dystansu,
Kochani!