Nie pamiętam takiego miesiąca, żebym nie zarzucała Was postami co najmniej dwa razy w tygodniu.. ostatnio jednak życie moje wkroczyło na dziwne tory. Połówek był wyjechał na dwa tygodnie i zostawił mnie (pasqudnik) samą z włóczkami i woreczkiem żółciowym wypełnionym diamentami.. Cała moja egzystencja koncentruje się ostatnio na tym co spożywam, jak często, w jakich odstępach i czy nie za dużo/ za tłusto/ za ciepłe/ za zimne... Bolesne to pilnowanie się, odmawianie sobie smakołyków (nie dla mnie czekolada, frytki i placki ziemniaczane, pizze i łososie). Ma być low fat i tak jest. Nie wiecie tego o mnie jeszcze, ale generalnie lubię gotować, ale ostatnio przestałam nawet i tym się cieszyć. Bo ileż kreatywnych pomysłów można mieć na gotowane mięso drobiowe??
Połówek był się spakował, wyjechał i na szczęście wrócił. Ale wrócił chory i zakatarzony tak, jak go dawno nie widziałam, w związku z tym mamy w domu szpital. Ja, po swojej ostatniej wizycie u lekarza oczekuję, a na razie to planuję wizytę w szpitalu i pójście pod "nóż", a Połówek się kuruje, żeby mi w tej szpitalnej przygodzie choć ciut pomóc.
Jakieś dobre rady? jak się na szpitalne łoże przygotować? czego się spodziewać? i czym się martwić? (jakbym miała mało...)
Nie wiedzieć czemu nieobecność Połówka tym razem nie podziałała na mnie motywująco.. wręcz przeciwnie. Robótek zaczynałam kilka, jeśli nie kilkanaście i większość z nich nie przekroczyła oczekiwanego przeze mnie etapu jakiegokolwiek zadowolenia. Łapki mi się zrobiły niezgrabne i ociężałe, drutki nie stukały radośnie, a ledwie się ślimaczyły.. Własne pomysły zostały chyba zasypane w lanzarotańskim piasku, bo choćbym chciała nie potrafię ich w sobie odnaleźć..
Ale.. wyciągnęłam Indiecitę z Filcolany i choć kolorami, bo na pewno nie żadną odkrywczą konstrukcją, próbuję czarne chmury znad mojej głowy przepędzić.. i tak to na chwilę obecną wygląda:
Chory czy zdrowy Połówek i tym razem stanął na wysokości zadania.. i przytachała ciapate coś. Nie wiem dlaczego, bo prosiłam o jakieś "stonowane" kolory i jeśli w ogóle, to lekkie melanże, no ale albo rzuciła się mu na oczy gorączka, albo to "stonowane" według mojego Drogiego Połówka ;)
Summa summarum jestem zachwycona! :D
I oczywiście bohater planu drugiego, czyli Odiś.
Nie wiem jakbym przetrwała te 2 tygodnie bez Połówka gdyby nie ON!
Męski sweter właściwie zakończony. Właściwie, ponieważ czeka mnie wykańczanie i zabawa w przeliczanie, o blokowaniu nie wspomnę. Jest zatem nadzieja, że w tym tygodniu uda mi się go zakończyć, a jak tylko pogoda i zdrowie Połówka nam dopiszą, już po weekendzie będę Wam mogła go pokazać. Mam nadzieję, że pomimo długiego oczekiwania znajdę wśród Was kilka chętnych dusz do wydziergania swojemu mężczyźnie sweterka!
Ściskam Was serdecznie i życzę miłego całego tygodnia!
Przede wszystkim dużo zdrowia dla Was obojga!!! Poza tym zestaw kolorystyczny Twojego dziergadełka bardzo bliski memu sercu :)
OdpowiedzUsuńOd razu mi sie skojarzyly te kolory z Twoim kominem :)))
UsuńReniu dziękuję Ci kochana! za dobre słowo, kolorystyczną poradę i wspaniałą (mam ciągle w głowie Twój komin w identycznych odcieniach!) inspirację :D
UsuńA w ogóle dziękuję, że jesteś :*
Olu, bo to jest doskonałe skojarzenie.. Renia mnie na ten zestaw namówiła :D chyba już nawet wiem, dlaczego.. ona ma do tych kolorów słabość, zresztą wcale się jej nie dziwię :D
UsuńHa, jednak przywiózł smakowite motki dla swojej Kotki ;-)
OdpowiedzUsuńNic się nie martw, co musi być zrobione, to będzie z Twoim pecherzykiem. Nie szukaj informacji o komplikacjach, bo do niczego Ci to nie jest potrzebne. Idź śmiało i z pozytywnym nastawieniem na zabieg, a nic złego się nie wydarzy. I nie dziwie się, że nie masz weny, została Ci odebrana przez zmartwienie. Głowa do góry, musi być dobrze!
Kolorowa robotka wygląda ciekawie. Hm, nad męskim będę musiała pomyśleć, choć mój Marsjanin jest taaaaaki duży.....
Za to cierpliwie czekam na kapturzastego, pamiętaj, M1 ma rezerwacje dla mnie :-)
No przywiózł, przywiózł.. a czy smakowite? na pewno "stonowane" ;)
UsuńNie próbuję nawet nic czytać.. dziś się dowiedziałam, że jak laparoskopowo to trzy kropeczki zamiast dużej szramy.. Diamencików nosić w sobie nie zamierzam, bo wiem, że to groźne jest, zwłaszcza jak się na obczyźnie jest samemu, bo jak widzisz Połówek mi lubi czasem na dłużej wybyć.. tego się bałam przez ostatnie tygodnie, że mnie złapie jak go nie będzie.
Pójdę, czy śmiało? to nie potrafię powiedzieć.. drutki w każdym razie zabiorę ze sobą, żeby mieć co z łapkami zrobić jak już będę leżeć po :)
pamiętam! zaklepane masz! a jaki ten Twój Marsjanin? większy od mojego?
Bedzie ok, za chwile juz nie będziesz pamiętać o bólach. Kazdy klebuszek pocieszy w bólu, szkoda, że nie będziesz mogła mieć przy sobie Odisia.... zamiast niego będą więc welenki :-)
UsuńHmm, trudno powiedzieć, czy mój Marsjanin mniejszy czy większy od Twojego, 192cm wzrostu i 110, o przepraszam, już 109 kg żywej wagi, bo coraz lepiej mu idzie zrzucanie nadmiaru ciała, to i tak wciaz za dużo w porównaniu z moimi 59kg i 163 cm wzrostu.... i jak boli przerabianie tylu oczek i rządków czegoś, co pewnie i tak nie będzie noszone, bo okaże się za ciepłe :-( ale coś dla Niego zrobić musze, bo mam nawet na to odpowiednia ilość wełny. Może skuszę się na Twoją wersję :-)
co do szpitalnych historii,to nie pomogę choć i pod nóż się kładłam ale ja szczęście miałam i żadnych przygód; a co do udziergów to podobne chwile przeżywam,próbki mam trzy i nic dalej,ale mąż mnie molestuje o sweter dla niego więc może przeczekam i dopiero potem się wezmę.... no nie wiem,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę !!!!!
Molestuje? a lubi warkocze? bo tu będą.. może akurat coś dla Twojego Pana Męża :D
Usuńoby i mnie szczęście nie opuszczało w szpitalnych warunkach.. oby!
Ściskam serdecznie!
Asiu, przede wszystkim zdrowiejcie oboje! Połówek pewnie troszkę szybciej się z tym uwinie :) A Ty nastaw się dobrze. No i trochę dziergaj, bo to przepięknie Ci wychodzi i pomaga na zdystansowanie do trosk :) Przesyłam same dobre myśli :)
OdpowiedzUsuńpołówek słaby wrócił jak osika, i teraz będzie tylko słabszy (antybiotyk), ale musi stanąć na nogi, bo ktoś musi mieć siłę za nas dwoje :D
UsuńO dzierganiu nic nie mówię.. idzie jak po grudzie, zima się zbliża a ja mam wenę na wakacjach.. ale może w ciągu najbliższych kilku dni choć kolorami ją przywołam :D
Dziękuję Ci, Marysiu, jesteś absolutnie niezastąpiona! :*
Zdrowia!!!!
OdpowiedzUsuńA cyrk z woreczkiem i pozbywaniem się go wraz z zawartością,przerabiałam 16 lat temu.Laparoskopia okazała sie dla mnie zbawienna.
Pozdrawiam,wszystkiego dobrego
PS-kolory - i te na drutach , i te "stonowane"-cudne :-)
O rany.. czyli jest nadzieja i dla mnie? :D cieszę się.. choć umiarkowanie, bo nie lubię zdawać się na innych, zwłaszcza tych w białych kitlach, ale jak trzeba to trzeba..
UsuńŚciskam serdecznie i dziękuję :D
Zdrówka !!! mam nadzieję, że wszystko szybko się skończy. Ja styczność ze szpitalem miałam tylko przy okazji porodu i mam nadzieję, że tak zostanie :)
OdpowiedzUsuńOby Moniczko, tego Ci z całego serca życzę :D
Usuńi dziękuję :D
Nawet najzwyklejsze sweterki w Twoim wykonaniu wyglądają niezwykle:) Asiu zdrowiej nam i bądź dobrej myśli, wszystko będzie dobrze, zobaczysz:)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję.. dziękuję Ci powielokroć :* czuję wenę w kościach jak czytam takie piękne motywacje! :*
Usuństonowane jest cudne - nie marudaj !!! :P
OdpowiedzUsuńo tym męskim już zapomniałam oj oj oj , a resztą się nie martw - będzie dobrze :)
Nie marudam, tylko się ciut droczę (Połówek też czyta posty, nie mogę Go tak tylko chwalić i chwalić, bo się całkiem rozpuści .. ;)
UsuńDzięki, to nie martwię się już, teraz tylko pozytywne myślenie!
Ściskam :)
Hmmm co do porad szpitalnych, to zabierz coś do dziergania i coś do czytania i jeśli posiadasz jeszcze inne jakiś hobby to też zabierz bo nudzi się w szpitalach niemiłosiernie... co do innych porad to nie wiem, bo brzucha nigdy krojonego nie miałam, nogę jedynie i parę razy rurki do dróg oddechowych....
OdpowiedzUsuńPierwsze dziergadło zapowiada się rewelacyjnie, a kolory zieleninki też przepyszne...
pozdrawiam
No a tak w ogóle, to zdrówka życzę obojgu Wam, oczywiście
UsuńZabiorę i dziergadełka i książki :)
Usuńi dziękuję serdecznie! :D
Oj Kochana Moja - trzymajcie się dzielnie i zdrowiejcie jak najprędzej!! I niechaj wena wraca, bo smutno jak u Ciebie cisza na blogu.... Chociaż wiesz - ten miodowy kolor od razu wywołał u mnie uśmiech na twarzy, szybsze bicie serca i te sprawy :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna że z włóczki na M. zrobisz coś pięknego, nie ma innej opcji, wszak to włóczka na M. no i w Twoich rękach przerabiana - sukces murowany!! Daj sobie czas. Ściskam mocno!
Asiu dużo zdrówka !! Nie martw się woreczkiem z diamentami, będzie dobrze. Może niekoniecznie nóż jest potrzebny, może tylko trzy małe dziurki Ci zrobią ?
OdpowiedzUsuńA kolorki Reniowe i te 'stonowane' połówkowe są śliczne :) czekam co z nich powstanie.
Ściskam mocno :)
Robótka zapowiada się ładna.Moteczki cudne.Usuń te diamenty z całym woreczkiem.Jestem prawie 3m-ce po operacji.Chwilkę były małe niedomagania ale na drutkach dłubałam.Dietę mam cały czas ale wprowadzam nowe produkty.Nadal nie jem smażonych i ciężkostrawnych potraw.Czekoladkę malutką już podjadam.Jem małe porcje ale częściej.Schudłam z rozm.38 do rozm.36-34.Kawusi jeszcze nie piję.Życzę zdrówka.pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAsiu, dużo zdrówka dla Ciebie i Połówka! A może do szpitala zabierz muzyczkę i naładuj akumulator. A wena sama przyjdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Marta
Stonowane zielone kolorki baaardzo ładne! Może pomyśl o jakiejś sakiewce ze sznurka na swoje diamenciki;)... dużo zdrówka przed i po dla Was życzę:)
OdpowiedzUsuńDla was obojga życzenia szybkiego powrotu do super kondycji. Nie myśl, nie zastanawiaj się, nie gdybaj, idź z nadzieją jak najszybszego powrotu do chaty lżejszą o te bezcenne diamenty. Ochra z lazurem niecodzienna a faktura prawie jak obicie leżadła. Pzdr. Mizianki dla mistrza drugiego planu.
OdpowiedzUsuńAsju wycinaj woreczek póki nie jest w stanie bardzo zapalnym . Mój mąż jest po takim zabiegu wykonanym laparoskopem . W szpitalu był 5 dni. Wyszedł w stanie lepszym niż ja po 1-szym porodzie. Dietę utrzymywał jakieś 2,3 miesiące a teraz wcina kotleciki, czekoladki ,kapustkę itp itd.Do szpitala weź książkę i fajną muzę ja mam doświadczenia szpitalne ciążowo-porodowe ale druty mi się nie sprawdziły. Nadgoniłam robótki potem w domu.Życzę dużo zdrówka dla Ciebie i Połówka. Na pocieszenie u mnie też szpital anginowo-oskrzelowy. Pozdrawiam ciepło, podkarpacko i druciarsko Ewa.
OdpowiedzUsuńMoze zanim pojdziesz pod noz mozesz sprobowac czegos naturalnego: http://stressfree.pl/kamienie-zolciowe-przyczyny-naturalne-sposoby-usuwania/ Pozdrawiam, Hania
OdpowiedzUsuńpiekny zestaw kolorkow - miodowo- turkusowy, ciekawa jestem co to bedzie!
OdpowiedzUsuńSzpitalem sie nie przejmuj , szybko staniesz na nogi ;D
pozdrawiam serdecznie!
Witaj Asja! Dużo zdrówka życzę i dobrze radzę - pierś do przodu i śmiało do szpitala. Żadnych kombinacji i prób ala naturalne sposoby !!!
OdpowiedzUsuńMiałam 13 lat temu. "Diament" był wielkości pestki śliwki, na szczęście kolega zdecydował się dokonać laparoskopii. Wyszłam po 3 dniach. Po kilku zdjęli niewielkie szwy, a na drugi dzień po zdjęciu wyruszyłam autobusem na wczasy do Włoch nad Adriatyk. Dieta trwała krótko, od dawna żrę wszystko, a po 3 dziurkach nie ma już śladu. Dziś zwie się to zabiegiem. Zatem głowa do góry, powodzenia!
Kolorki śliczne, na pewno będą z nich cuda.
Pozdrawiam serdecznie
MariaS (ta od "Kokietki" w j.polskim)
P.S zbyt długie trzymanie "diamentów" ma zły wpływ na trzustkę i może nawet doprowadzić do cukrzycy t.II. Wywaaalaj!
Asieńko cudowna! Dużo zdrowia Ci życzę i wytrwałości w tej walce z chorobą!! :)
OdpowiedzUsuńGdybym mogła, to bym Wam trochę swojego przesłała.
Połówek cudowny!Jak się takiego ma ,nic nie powinno być straszne!Życzę Wam obojgu zdrówka i czekam na TO:},co powstanie z pięknej miodowo -turkusowej mieszanki.Pozdrawiam ,Danka
OdpowiedzUsuń