niedziela, 30 sierpnia 2015

DRUTOZLOT

Przepis na wydarzenie roku:
powiedz: przyjeżdżajcie, a dziewiarki już o resztę zadbają... przywiozą siaty wypchane rękodziełem, pudła wypchane sznurami i tony, tony dobrego humoru ze sobą zabiorą i będą krzyczeć, piskać radośnie, podziwiać, wspierać się wzajemnie, szkolić, demonstrować, chwalić swoje jak i cudze, macać, gaworzyć i po prostu cieszyć się tym, co nas wszystkie, mimo ogromnych różnic, łączy - sznurem i magią dziewiarstwa! 

W ubiegły weekend zapakowaliśmy mój częściowy dziewiarski dorobek do walizy i udaliśmy się, w nieznanym nam do tej pory, kierunku - do Torunia! Tam się odbyło wydarzenie niezwykłe, zlot Wróżek dziewiarskich z różnych stron świata. Na krótką, bo niespełna 3 dniową chwilę, Toruń stał się miejscem niezwykłym, a to wszystko zasługą Hani Maciejewskiej (klik i klik), której jedno słowo wystarczyło by nas w jednym miejscu zebrać. A było nas całkiem sporo, bo podobno prawie 50 sztuk! co oznacza, prawie 100 dziewiarsko utalentowanych rąk! Działa już Wasza wyobraźnia? 100 rąk oznaczać może nawet 250 drutów pończoszniczych (po 5 sztuk na jedną dziewiarkę)! albo 500 tzw WIPów, zakładając, że każda z nas ma 10 projektów w robocie, albo 500 kg wełny, zakładając, że każda z nas posiada 10 kg włóczki w swoim zapasiku, a powiedzmy sobie szczerze, co to jest 10 kg wełny - to przecież mała cząstka tego, co w życiu każda z nas wydziergać może, ledwie procencik.. 

A teraz wyobraź sobie poziom decybeli jaki każda z nas może z siebie z radości wypuścić w eter, a potem pomnóż go 50 razy, dodaj miękkość włóczek barwnych niczym motyl, i poczujesz się tak jakbyś z nami była! 

Dosyć gadania, zapraszam do oglądania: 

DRUTOZLOT w akcji

A co było..?

Było oglądanie i macanie...


były i niezwykłe spotkania...

Hania, która się słodko próbuje przed złym okiem obiektywu schronić.. 
niekończące się rozmowy... 


spotkania z przyjaciółmi...


dyskusje o sznurach..


dziergów oglądanie..


wzruszające i wyczekiwane powitania...


więcej gadania połączonego z miźganiem i macaniem..


Były też niezwykłe włóczki, które dotarły do nas:

magiczne  i luksusowe włóczki z magicloop


barwne i miękuchne, jak chmurka, prosto z uchmurki.pl


oraz inspirujące i egzotyczne z inspiracji


były też niezwykłe dzianiny..


kreatywne przymiarki..

Monika creativeparuparo (klik) z gradientu wykonanego przez Mariędegustibus (klik) zrobiła wisior.. i to jaki!!!
 Były też i akcesoria dla najmłodszych..


znów macanie.. (tego było zdecydowanie najwięcej..)


inspirujące pogaduchy..


i masowe mierzenie.. ;)


Ale nie zapominajmy o najlepszym - podczas tego zlotu nie mogło zabraknąć też i Naszych Panów, którzy zrobili sobie alternatywną imprezę. Do swojej loży dopuszczali tylko Gości niezwykłych, tu poniżej Dorota (klik)


Działo się, wrzało jak w ulu, dziergało i macało do woli, ale nawet najlepsze zdjęcie oddać nie może tego, co się przeżyło, będąc tam na miejscu i całym ciałem i wszystkimi zmysłami dobroci wszechogarniającej doświadczając. 

Mam ogromny niedosyt, czasu i pogaduszek, mam wrażenie, że nie pogadałam tyle, ile zamierzałam. Jeśli zdarzyło Ci się dostrzec w moich oczach zagubienie i niewystarczającą uwagę, wybacz moje roztargnienie, ale prawdopodobnie poszukiwałam nieobecnym wzrokiem najbliższego krzesła,  na którym w pośpiechu mogłabym przycupnąć, ponieważ prawie 10 godzinna jazda samochodem z dnia poprzedniego dość mocno nadszarpnęła moje plecy. Żałuję, że nie dałam z siebie na tym spotkaniu więcej, że nie dałam rady zrewanżować się tym samym, dostając od Ciebie, od Was, tyle ciepła i energii.. nadrobię, następnym razem nadrobię.. bo będzie raz następny, prawda? 

Bardzo Wszystkim obecnym na Drutozlocie Dziewiarkom, Tobie, dziękuję, że tak licznie przybyłyście i że po raz kolejny, ale w szczególnym i niezapomnianym wymiarze, bo namacalnie i każdym zmysłem, mogłam chłonąć energię i magię tego, co nas wszystkie łączy. MAGIĘ SZNURA.. 

Sznur, sznurowi nie zawsze równy, ale ten dziergany w towarzystwie przyjaciół, smakuje zawsze najlepiej!

Oby takich spotkań było więcej... :)
Miłego dnia Kochani!

czwartek, 20 sierpnia 2015

TOTO

TOTO właśnie wjechało na półki sklepowe - niczym świeże i pachnące bułeczki! Z tej okazji czeka Was promocyjna, 15% niższa cena, do niedzieli włącznie (23 sierpnia).
Na chwilę obecną wzór na TOTO jest dostępny tylko w języku angielskim, ale jak tylko wrócę z krótkich wakacji, zabieram się za jego tłumaczenie! 



Dziś naprawdę króciusieńko, bo czas mnie goni, a walizki jeszcze niespakowane.. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Odpocznę, nabiorę wiatru w żagle i wrócę z mnóstwem (mam nadzieję) wrażeń do opowiedzenia, tych z dziewiarskim tłem przede wszystkim!

Pozdrawiam Was cieplutko.. i zostawiam z dziś poczynionym zdjęciem nowego motyla....


Do napisania a może i zobaczenia wkrótce!

niedziela, 16 sierpnia 2015

Wollfestival w Kolonii

Do czego to doszło, proszę ja Was, żeby mnie Połówek na dziewiarskie święta dowozić pod przymusem musiał.. Tak, poprzewracało mi się w główce, wiem ;) 

Leje, cały dzień dziś leje, i to leje na szczęście, bo ziemia prosiła już od dawna, spękana i zasuszona, o odrobinę wodnej kąpieli. Połówek, po swoich ostatnich wojażach powrócił w towarzystwie wirusa, co zważywszy na fakt, że tam gdzie przebywał o temperaturze w okolicach 30 stopni można było pomarzyć, jest dosyć niespodziewane, ale choroba nie wybiera. Kurację wdrożyliśmy zatem natychmiast, bo przecież za dni kilka jedziemy do Torunia! Odpuściłam więc, chociaż wiedziałam, a dzięki niektórym przesympatycznym duszyczkom poczułam się wyjątkowo, bo pytana byłam (dziękuję!!!) czy się tam wybieram, ale musiałam odmówić, nie wiedząc co los przyniesie. A przyniósł zasmarkańca nie w formie. Ale dziś, podczas porannej kawy, dostałam maila (tak, Kochani! maila!) od Połówka, w którym znajdował się link do strony Wollfestivalu na FB, gdzie, wielkimi literami, ogłoszono o poranku, że włóczki jeszcze są (festiwal trwa od wczorajszego poranku)! No to jak są włóczki jeszcze, to lecimy, prawda?!

I tak, po godzinnej podróży dotarliśmy. Smagani wiatrem, pryskani deszczem, z wypiekami na twarzy (przynajmniej ja) wpadliśmy jak huragan do środka! I oto co zastaliśmy..

Na pierwszy strzał największa i najbardziej oryginalna atrakcja (ze specjalną dedykacją dla Doroty!), żywa angora!










Dziwna ja, zanabyłam na niemieckim festiwalu włóczek z Anglii i Węgier, a śliniłam się na widok duńskiej.. wygląda na to, że powinnam jednak rozważyć potencjalną przeprowadzkę ;)

Jak wpadliśmy, tak wypadliśmy.. nie żeby nie było co macać, oglądać, pieścić, bo od tych wrażeń bolała głowa.. ale zabrakło niezwykle istotnego czynnika każdego takiego święta - drugiej i bratniej duszy.. ale to zamierzam nadrobić i to już wkrótce!!! :) za tydzień niespełna.. 

Miłej niedzieli Kochani!
I mam nadzieję - do zobaczenia już wkrótce!

niedziela, 9 sierpnia 2015

TRIO - część trzecia i ostatnia: CRAZY

Zacznę od tego, że jest to jeden z pierwszych moich projektów, który powstał zgodnie z planem! Jestem z siebie wyjątkowo dumna, bo rzadko przeliczam wszystko zanim nabiorę oczka, a jeszcze rzadziej robię szkic uwzględniając wszystkie aspekty projektu. A z tym wdziankiem tak właśnie było! Mam nawet na to dowody! Popatrzcie: 


Wszystko tu uwzględniłam, i guziki, i kolorów przejścia, i wymiary wszerz i wzdłuż, no wsio! Jedyne z czym pozwoliłam sobie odbiec od planu to był układ pasków, ciut zmieniony w stosunku do oryginału, ale nieznacznie tylko. Z włóczką się przecież nie dyskutuje, a jak miała własny pomysł na siebie to trzeba było go wcielić w życie ;) I zrobiłam to z przyjemnością. Powstał zatem projekt odjechaniec, ni to szal, ni to sweterek, ni to bolerko.. 

Poznajcie zatem ostatnią z kompozycji w trzech kolorach - Crazy Shawllero
















A teraz muszę się Wam do czegoś przyznać.. kiedy nabierałam pierwsze oczko na pierwszy projekt plan był dość oczywisty, jeden projekt to jeden opis, ale zagrzebałam się w sprawach codziennych, w walce z bolączkami, z ganianiem po lekarzach i zapał do tego co sobie zamierzyłam, przepadł. Nie wiem, jak ludzie potrafią funkcjonować z codziennym bólem i do tego pozostać kreatywnym. W mojej głowie rozpanoszyła się czarna chmura, która przesłania wszystko. Nie potrafię zatem powiedzieć czy uda mi się całą kolekcję zrobić, ale z pewnością spróbuję.. Dobrze zmotywowana potrafię góry przenosić, a nic tak nie motywuje jak Wasze wsparcie! 

A nawiasem mówiąc, taką słodką niespodziankę zrobiliście mi wczoraj: 


To podgląd czytelników mojego bloga - kropki to Wy :) które cudownie ułożyły się w roześmianego pysiaka, no dobra, trochę jakby z przymkniętym okiem pysiaka, albo ze śliwą ;) no i z uszczerbkiem w uzębieniu, ale słodki to pysiak bardzo! Bardzo Wam dziękuję, za to że jesteście i że do mnie zaglądacie! to wielki zaszczyt widzieć Was na moim blogu! zwłaszcza, takich roześmianych ;)

Więcej tajemnic nie posiadam, i dobrze, bo nastąpiło jakby katharsis w momencie, w którym postanowiłam pokazać co zdziergałam w tajemnicy. Lżejsza o ten ciężar życzę Wam miłej niedzieli i jeszcze milszego tygodnia! :))

sobota, 8 sierpnia 2015

TRIO - część druga: CASUAL

Szmaragdowa zieleń uderzyła mi do głowy z mocą zdwojoną.. dawno nie spotkałam takiego pięknego szmaragdu w sznurze. To była zdecydowanie miłość od pierwszego wejrzenia. Kolor ten prosił się o w miarę prostą formę, trochę oczek przekręconych (duże trochę), małe dekoracje tu i tam, jak koronkowe oczka wzdłuż wielobarwnej plisy lub jodełkowy element na ramionach, czy zakładka na plecach. Trochę i nic, prawie idealne wypośrodkowanie, które choć widoczne, całą admirację oddaje włóczce. Kilka guziczków, jeden niezastąpiony zatrzask dla podtrzymania fasonu - i sweter na co dzień i od święta gotowy. Niezobowiązująco frywolny, gdy rozpięty, lekko dopasowany, gdy zapięty.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wstawiła do tego projektu koloru. Kontrasty są i tu, w kołnierzu oraz w mankietach. Przyznaję, ciut poeksperymentowałam w tym przypadku, i ściegiem (tajemnicze dodawanie oczek) i konstrukcją (niby metoda na "C", ale lekko zmodyfikowana..), no i w kołnierzu, gdzie dałam się ponieść rzędom skróconym.. 

Oto druga kompozycja w trzech kolorach: Casual Cardi













Z radością Waszą opinię przyjmę na klatę.. ;)

Tak, patrząc na te fotki stwierdzam, że naprawdę potrzebuję wakacji.. i to nie byle jakich, takich z wiatrem, plażą i słonością bryzy w ustach... 
może jakoś do przyszłego roku wytrzymam.....

Miłej soboty Kochani!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...