Miniony weekend upłynął nam na samych właściwie przyjemnościach. Lubimy bardzo takie weekendy, kiedy wskazówki zegarka niespiesznie przesuwają się na zegarowej tarczy, a rzeczy przyjemne, tak nam do szczęścia i życia potrzebne, po prostu się dzieją. Połówek zamknął się w swojej jaskini, z której wychodził tylko za potrzebą ;) kiciuś się zamelinował w jakiejś szufladzie, z której też za potrzebą tylko wyłaził, a ja mogłam sobie dziergać... dziergać i dziergać. Jak nam się już przyjemności domowe przejadły wybraliśmy się na spacer po okolicznych lasach, w poszukiwaniu wiosny :) Roślinki radośnie wyrastają, rozkwitają, zielenią się, niemalże na oczach, ale wiatr i chłód wciąż nam buźki smagał, stąd nie mam się czym pochwalić zdjęciowo, bo choć dzianinki leżą i czekają na obfocenie, żadna nie nadaje się na noszenie bez kurtki w takich okolicznościach pzyrody. Nie dałam się zatem do zdjęć przekonać, ale wyglądam z nadzieją w przyszłość w oczekiwaniu na cieplejsze dni i sesje, które na nas czekają. :)
A mam co pokazać... W ostatnim czasie na brak weny narzekać nie mogę (coś mi się odmieniło, ale co, nie potrafię powiedzieć.. :) ), dziergam zatem jak szalona i tym sposobem mam skończonych 3 projekty, czwarty w drodze, piąty w głowie... szósty już na zakręcie, a i jeszcze siódmy mi się marzy... tylko kiedy to wszystko Wam pokażę? nie wiem!
Do jednego z zakończonych projektów potrzebowałam nabyć guziki. Guziki już do mnie lecą, trwało to prawie wieczność zanim się zdecydowałam, choć nie powiem, nie była to łatwa decyzja, i - uwaga! - zamiast kupić jeden, góra dwa komplety guzików, nabyłam wszystkie, które mi się podobały (dziewięć!!!!!), a które mogą pasować... do tego jednego projektu! :) jestem wymarzoną klientką, z pewnością, każdy sprzedawca doceni moje niezdecydowanie, ale jako chomik pospolity z tendencją do przechowywania wszystkiego na potem, bo z pewnością jeszcze się kiedyś przyda, nie stanowię zbyt miłego współlokatora. Dobrze, że miłość wszystko wybaczy... ;) (Połówku, bo wybaczysz? ;) )
Ale ja nie o tym chciałam... Słuchajcie, decyzja zapadła! z dniem wczorajszym zabookowaliśmy nocleg w Berlinie w maju i ku mojej radości ogromnej zjawię się na festiwalu tam organizowanym (BerlinKnits), będę sobie buszować po stoiskach z włóczkami i cieszyć oczy tymi cudami na pólkach i regałach, tymi wspaniałymi gośćmi (będzie mnóstwo znanych Wam z blogów i Ravelry osobistości z całego świata) nie mówiąc już o udziergach! Planujemy tam wpaść na chwileńkę, w sobotę 16 maja, a potem śmigamy wycieczkować się dalej! Plany nam w głowach rosną, bo zapowiada się kompletnie odjechany i długi urlop z kilkoma niezwykłymi przystankami! Na razie konkretów nie podaję, bo plany dopiero się krystalizują, ale druga połowa maja zapowiada się pysznie!
Ale żeby nie było tak bez fotografii.. mam dla Was kilka ujęć tego, co u nas... :)
Na pierwszy strzał mil(uśki)isowy Maelstrom zgarnięty u Chmurki , dzierga się znakomicie, ale dość leniwie.. monotematyczna jestem, wiem, ale jeszcze Was tą włóczką "pomęczę", bo bardzo, bardzo fajnie mi się z nią pracuje!!!
O! tak mi się doskonale z nią pracuje, że już drugi projekt popełniam, a tak się na leżakowaniu prezentował pierwszy (Odiśkowy włos na pierwszym planie ;) )!
Tak się ukochałam z paskami ostatnio, że właściwie wszystko co zapaskowane napotkam, muszę mieć (guziki zakupione też są w paski!)! w ten oto sposób staliśmy się posiadaczami kubeczków rozmiaru klasycznego nocnika (500 ml herbaty wlewam w taki kubusiek!). Co mnie jednak zastanawia to historia tego "ręcznie malowanego kubeczka", mianowicie powstał on, zgodnie z wytłoczonym na jego dnie emblematem, w hamburskiej pracowni artystycznej (ach! jak to brzmi!), a tuż pod tym nadrukiem małą czcionką informacja "made in Thailand".. człowiek się uczy całe życie, naprawdę, nieświadoma byłam, że w Tajlandii leży Hamburg ;) hm....
Tym jakże sympatycznym akcentem z kartografii, żegnam się z Wami, wracam pasiakować,
a Wam życzę słońca i uśmiechu w tym świeżo rozpoczętym tygodniu!
Hej! Widzę, że nastroje u Was tak jak i u Nas... miło, leniwie, cudnie po prostu. Ja dziś buzię na słońce wystawiłam, podziergałam i poczytałam dopóki mnie skwar do domu nie zagonił.
OdpowiedzUsuńI kończ prędko to wszystko i słońca Ci trochę wyślę, bo chcę już zobaczyć te gotowe robótki...
Spieszę się! naprawdę się spieszę! ale prucie mnie nie ominie :( więc mnie ciut spowolni... słoneczko jest też u nas, ale zimno :( może w czasie majowego podróżowania zasmakuję tego Twojego słoneczka, bo jakoś takie mocniejsze ;)
Usuńuściski :)
No właśnie, kiedy to wszystko nam pokażesz:)..... a może by tak chociaż jedna malutka sesja domowa;)?
OdpowiedzUsuńniebawem! naprawdę niebawem! :)
Usuńdomowa sesja? hm... pomyślę... :)
buziaki! :)
Kolorki fajne:-))Czekam na sesję:-))
OdpowiedzUsuńFajne te kubki tylko czy mają atest - szkliwo, szczególnie kolorowe zawiera mnóstwo metali ciężkich
hm.. a to jest dobre pytanie :) konsumpcjonizm nas oślepił i zamiast pytać o rzeczy ważne wolałam się upewnić, czy jak wrzucę do zmywarki te kubki to mi kolory nie spłowieją ;) o atestach nie myślałam (!!!), ale kubeczki nabyliśmy w "wypasionej" herbaciarni i nam do głowy nie przyszło, żeby podejrzewać sprzedawcę "eko" i "natural" herbat o sprzedaż szkodliwego bubla.. oby mnie logika nie zgubiła ;)
UsuńNie wiem jak jest obecnie ale dekadę temu generalnie każdy wolał produkować ceramikę ozdobną
Usuń( donice, dzbany, wazony, nawilżacze, świeczniki, biżuterię) bo barwniki i gotowe szkliwa kolorowe dopuszczone do tzw konsumpcji były bardzo drogie - przez co zysk był niewielki.
Zapowiada się ciekawie.Aśku pokaż te cudności i nie męcz nas tym oczekiwaniem.Pozdrawiam słonecznie.
OdpowiedzUsuńPokażę! obiecuję! wszystkie pokażę tylko niech się ciepło zrobi! i niech guziki dojadą! i niech mi się przy okazji włosy zaczną układać, paznokcie pomalują, make up sam zrobi - wtedy pokażę :)
Usuńściskam!
Turkus boski, nawet markery masz pod kolor:) Pozdrawiam:) Renata
OdpowiedzUsuńMarkery z tego samego źródła :) to pewnie dlatego! ale wkomponowały mi się w moją ogólną kolorystykę wyśmienicie, to fakt! widać Chmurka spełnia życzenia nawet te niezwerbalizowane ;)
Usuńbuziaki!
Oj, kusicielko, budujesz napięcie....
OdpowiedzUsuńkolory przecudne w tym udziergu i markerach, dawaj foty!
Juz sie nie moge doczekac.... :-)
Już wkrótce :) Mam nadzieję :)
UsuńUściski ciepluchne!
Kolory świetnie dobrane, wełenka "przecudna". Asiu szybko pokaż zdjęcia, nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Cecylia.
Staram się jak mogę.. cierpliwości :)
Usuńbuziaki!
Jak ja lubię nieśpieszne weekendy. Ale miniony spędziłam świętując urodziny męża i synka więc drutowo dalej jestem do tyłu a Ty Asju idziesz jak burza. Jak zwykle niecierpliwie czekam na fotki. Pozdrawiam cieplutko z wichrowatego Podkarpacia Ewa.
OdpowiedzUsuńTrochę się spieszę, bo na urlop planuję zabrać już gotowe projekty :D
UsuńUściski z równie wichrowatego NRW ;)
Ach, jakie ci cudności z rączek schodzą!!! Tylko rozmarzyć się i rozpłynąć nad nimi można. Zazdraszczam lenistwa, bo mnie niestety ogródek zawezwał. Ale przyjdzie i na mnie czas. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle za to jaki będziesz mieć piękny ogródek jak wszystko zacznie kwitnąć :D
UsuńMy mamy fantastycznego ogrodnika, który z zamiłowaniem każdą wolną chwilę poświęca na dbanie o ogród, ale i tak z niego nie korzystamy.. :/
Ściskam serdecznie!
A ja się cieszę, że tyle masz projektów bo mogę cię czytać codziennie. Ja także lubię wolne weekendy we własnych pieleszach i w związku z tym w sobotę powiedziałam do mego dużego Wodorosta że jesteśmy okropnymi samborami, bo najlepiej nam samym ze sobą :) Pozdrawiam PS. Ostatnio geografia zwariowała i większość miast przeniosła się na teren wschodniej Azji. ;)
OdpowiedzUsuńgeografia szaleje.. ciekawe co jeszcze tam wyniosą ? ;)
UsuńTo tak jak my! nam też najlepiej ze sobą :D Musi to oznaczać, że to prawdziwie wyjątkowa miłość jest i już :D no to się cieszmy obie, że mamy taaaaaakie szczęście :D
O jak fajnie, do Berlina na podzierganie... :) powodzenia!
OdpowiedzUsuń:) też się cieszę! aż podskakuję z radości :D podejrzewam, że dzierganie to ostatnia rzecz, jaką tam poczynię, ale co tam! niech się dzieje! :)
Usuńbuziaki!
Ta zieleń wygląda bosko.. Nie mogę się doczekać gotowego sweterka :))
OdpowiedzUsuńPs. Odnośnie tajlandzkiego Hamburga.... Nie wiem czy wiesz, ale Chiny leżą w Belgii ;)))
Ta zieleń jest bardzo szmaragdowa, wyjątkowa, z jasnymi turkusowymi przebłyskami, cudna po prostu!
Usuńtego nie słyszałam.. ;) człowiek się całe życie uczy! ;)
to moze uda sie nam spotkac? ;) chocby na mala kawke, albo choc na uscisniecie reki, zaszczycony wielce bym sie czula ;) ;D
OdpowiedzUsuńtez jestem fanka wielkich kubasow i wiem jakim wyzwaniem jest znalezc takie co by nie "made in" azja byly...
urzekly mnie dobrane do dziergadla kolorystkycznie markery- po prostu boskie sa!!!
No pewnie, Aniu! mam cichą nadzieję, że rodaczki zbiorą się w jednym miejscu o jednym czasie, jak już się wywarsztatują i dokształcą :D byłoby superaśnie!
UsuńMarkerki na pocieszenie po chorobie wysłała mi Chmurka, chyba już wtedy planowała dla mnie włóczkę ;) tylko ja jeszcze o tym nie wiedziałam ;)
aż mnie korci żeby siostrę w Berlinie w tym czasie odwiedzić hmmmmmmmm :)
OdpowiedzUsuńNo to się nie zastanawiaj! taka okazja pewnie nie prędko się powtórzy :) trzeba korzystać (a przynajmniej tak mi mówił Połówek jak mnie przekonywał ;) )
UsuńTo co na drutach wygląda baaardzo ciekawie :) Ale Ty masz tempo a do tego wyobraźnię z nieskończoną ilością pomysłów :)
OdpowiedzUsuńA do Berlina mam 80 km więc może by się warto było wybrać, tyle ciekawych osób można zobaczyć na własne oczy :)