Odurzona urodą Socka z eMem na przedzie w odcieniu Zarzamora rzuciłam się nań nie myśląc kompletnie o konsekwencjach bezmyślnego dziergania. Szybko jednak poczułam, co to znaczy dla dziergadła, jak się człowiek jak narkoman na głodzie na włóczkę wychuchaną i wyczekaną rzuci.
Na dokładkę, rozpuszczona własnymi farbowankami (no jedna przynajmniej mi się udała!) zapomniałam sobie, że ręcznie farbowane motki wymagają mieszania, bo inaczej wychodzi.. no, źle wychodzi, że tak powiem. Połknęłam tę gorzką pigułkę, mimo posiadanego stanu prawie za brzuchem sprułam, niekoniecznie ze łzami w oczach, ale już z nerwem, na siebie samą, że nie pomyślałam by mieszać motki od początku. Zaczęłam od pewnego momentu, nie sprułam całkiem myśląc, że to się jakoś ułoży.. no i na początku rokowało dobrze, motki się zmieszały, nawet nie najgorzej, ale już pod koniec "body" sweterka, kiedy to jeden z dwóch motków był się skończył i pozostał tylko jeden, mocno ciemniejszy, okazało się że mam jasną górę, środek zmieszany i całkiem ciemny dół.. "Jakoś to będzie" pomyślałam krzepiąco i chyba wierząc w to, że podczas prania mi się te kolory wyrównają, albo sama nie wiem, jak spać będę, to mi się krasnale do domy zakradną i jak się rano obudzę, to będzie faktycznie lepiej? Rozważałam też chwilowe całej dzianiny farbowanie, ale szybko mi przeszło, bo to tak jakby.. ja wiem, Leonarda poprawiać? ;) Sama nie wiem, co sobie myślałam, wychodzi na to, że nie wiele.. Łudząc się mimo wszystko, że drugie podejście mnie ominie postanowiłam przeskoczyć problem i się na rękawy rzuciłam, znów, bezmyślnie. Zrobiłam jeden, ujdzie, ale ten drugi... o la boga! złośliwie motek (a ostał się tylko jeden więc nie było czego z czym mieszać) się jakby od połowy ciemniejszy zrobił, i o ile pierwszy rękaw wygląda "jakoś" drugi wygląda już jak "idź stąd i nie wracaj" albo "kto mnie tu przyczepił? ja tu nie pasuję!".
Status zatem mam marny.. Sweter do zakończenia potrzebuje kilkunastu rzędów w rękawie, w drugim właściwie jednego (BO) rzędu, i byłby skończony. Byłby, ale gdyby babcia miała wąsy.. itp. No właśnie.
Ale to nic, będzie skończony, bo choć czeka mnie 3 podejście do tej włóczki, trzecie i właściwie całkowite, zachwycona jestem i samym swetrem, wzorami i włóczką, tylko ułożenie motków kuleje mocno.
Jak widać na załączonym obrazku - ASJI TEŻ SIĘ NIE UDAJE!!!
Włosy sobie już porwałam z głowy, poryczałam w poduchę, to się zabieram do zwijania złośliwca!
Nie ze mną takie numery! ja mu zaraz z głowy barwne niespodzianki wybiję! ;)
Na przyszłość.. jeśli będziesz mieć 3 motki wełny z czego jedną wyraźnie jaśniejszą od pozostałych, nie zaczynaj od tej jasnej właśnie, zacznij od umiarkowanie ciemnej lub najciemniejszej, zmiksuj ją z jaśniejszą w części głównej swetra, a rękawy zrób z 3 motka. Taki przynajmniej mam plan na 3 podejście :D Oby było udane i Was i mnie nie zawiodło!
A mówiłam już, że mimo trudów Socka od M uwielbiam?
A wiecie, że sock sockowi nie równy?
Po pierwsze, jak się okazało ma dość istotne znaczenie czy wszystkie motki pochodzą z jednej serii/partii/farbowania. Sprawdzacie to podczas zakupów? nie? zacznijcie!
Po drugie, grubość wełny również zdarza się umiarkowanie inna.. ale żeby nie być gołosłownym oto dowód.
Mój Street Chic powstał z wełny Sock właśnie, w kolorze Persia, zostało mi jej odrobinkę jeszcze, i dla porównania pokażę Wam, co zauważyłam porównując go do Zarzamory:
Po pierwsze, Sock w kolorze Persia jest w odczuciu gładszy, mniej puchaty,lżejszy, bardziej.. nie gniewajcie się za to określenie, ale w moim odczuciu bardziej jest jakby bawełniany.
Zarzamora ma w sobie puch, mięsistość, wyczuwalną grubość..
Obie wełny w moim odczuciu ciut inaczej pracują na drutkach, do persji, ściegiem gładkim musiałam użyć drutków 3.0, gdy w przypadku Zarzamory świetnie i najlepiej wygląda ścieg robiony na drutach 3.5 mm. Niby to nie wiele, ale jednak jest dość duża różnica.
Nie ważne, różne czy nie, ja je uwielbiam i mimo nerwów (miałam dziś krótką wizytę u lekarza, i trochę mi było głupio jak zapytał, czy mam ostatnio jakieś większe stresy, odpowiedzieć: tak! muszę spruć cały sweter bo mi się motki źle zmieszały! ;) ) i konsekwencji z ich bajecznych farbowań wynikających, jeszcze do tej wełny z przyjemnością wrócę! A co :D
Ja to jednak się ze sznurem poszarpać lubię! :D
A Wam jak idzie dzierganie? prujecie? czy jakoś do przodu?
Asja jak robiłam z riosa arco iris też trafiły mi się i to dosłownie każdy motek inny i do tego jakieś pourywane. Ciągle musiałam przecinać nitkę i wiązać masakra!. Sweter tu akurat Effortless Cardigan wyszedł tak kolorowy jak tęcza przez te motki, ale mi się podoba. Wygląda inaczej. Na zdjęciu tyłu można dobrze zobaczyć jak różnią się motki od siebie i nie w sposób było to jakoś zmienić gdyż Aga miała tylko takie motki w sklepie że każdy był inny :-) http://www.ravelry.com/projects/Megikucz/effortless-cardigan-2
OdpowiedzUsuńArco Iris śni mi się po nocach.... :)
UsuńJa się zastanawiam ile motków na raz mieszać, bo wychodzi na to, że wszystkie 3 dadzą optymalną dzianinę.. ale ja tak nie lubię mieszać!
A Twój Cardi słodziuchny! eksplozja kolorów :D
Ściskam!
Witam, współczuję, a jednocześnie podnoszę się na duchu, że i najlepsi prują, a więc i ja się nie poddaję. Asiu, chciałam zapytać, czy na taki prosty sweterek reglanowy, roz. 42-44 starczą 2 motki tej włóczki? Jeszcze nigdy nie dziergałam z tej włóczki i jakoś nie widzę się w wielokolorowych udziergach, ale może powinnam spróbować, tyle czytam zachwytów. Mi też podobają się takie dzianiny, ale nie wiem czy na mnie to będzie grało. Pozdrawiam Hanna
OdpowiedzUsuńHaniu, ja dla siebie na sweter z długim rękawem potrzebuję mieć 3 motki, zazwyczaj robię 38, 39 rozmiar, z czego 2 zużywam na korpus swetra, więc moim zdaniem 3 motki możliwe, że starczą na sweter z krótszymi rękawkami, ale 2 na pewno nie.
UsuńDzięki za miłą odpowiedź, muszę zbierać kaskę i dojrzeć do zakupu (nie do końca wierzę w siebie, że zrobię coś noszalnego)
UsuńA co myślisz o MALABRIGO SOCK 811 EGGPLANT, miałaś w ręku ten kolor? Czy nie jest bardzo ciemny?
OdpowiedzUsuńHanna
Haniu, nie miałam, ale jeśli nie chcesz mieć zróżnicowanych kolorów (takie dzianiny się lubi, albo nie, ja lubię), wybierz farbowanie jednokolorowe lub subtelniejsze.
UsuńJa widzialam na zywo 3 motki Eggplant - kazdy inny. Jeden fioletowy, jeden jasny, jedne ciemny prawie szary. Zalezy jak trafisz ;)
UsuńPewnie najlepiej byłoby kupować w sklepie, ale niestety nie każdemu blisko do źródła, zostają nam zakupy na odległość i niekiedy niewypały.
UsuńPozdrawiam Hanna
Kuźwa zaraz mnie coś strzeli :/ wcięło mi komentarz. Generalnie sens był taki, że się na wieloodcieniowych włóczkach nie znam, wolę jednolite. Nie mam z nimi doświadczenia w związku z tym. Ale: jak coś od razu nie pasuje i intuicja podpowiada Ci, że będzie nie tak, to zapewne tak właśnie będzie.
OdpowiedzUsuńKasiu, Ty się nie powinnaś denerwować! :)
UsuńGeneralnie rzecz biorąc, ja się właśnie z farbowanymi ręcznie dlatego lubię, że są nieprzewidywalne. Czasem końcowy efekt powala, tak jak mi się ostatnio romby w ogoniastym zrobiły, czasem wychodzi.. no źle i już, da się to z pewnością obejść, ale nie jak się nie myśli, a ja ewidentnie zapomniałam przy tym swetrze pomyśleć, a potem za leniwa byłam żeby naprawiać już z głową, no to teraz mam, wszystko do sprucia ;D
Ściskam Cię! i mam nadzieję, że u Ciebie dziś przyjemny chłodek :)
Ja się nie denerwuję :P
UsuńNa szczęście już jest chłodniej. Chyba po raz pierwszy cieszę się z zakończenia lata.
no tak jest tu się zgodzę tylko zawsze szkoda pruć i ta głupia nadzieja na ciągle miesza...
OdpowiedzUsuńa mnie w sumie nie było szkoda :) fajna włóczka, fajny wzór to mogę zęby zagryzając podejść do nich raz jeszcze :D
UsuńAle pewnie z nadzieją jeszcze nie raz się przejadę :D
No czasami niestety pruc trzeba. Ja tam pruje calkiem czesto, ostatnio sweter zaczynalam trzy razy ale sie udalo :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje trzecie podejscie ;)
Czasami niestety trzeba :D Ale to nic, koncept się zrodził w międzyczasie, instrukcję poczyniłam w wersji notatek, to właściwie sama sobie testerem będę :)
UsuńDzięki! przydadzą się!
Myślałam, że to tylko ja mam takie "szczęście"... Zniechęciłam się do Socka kiedy zamawiając 3 motki dostałam 2 takie fajne sprężyste i jeden o konsystencji zwiędłej sałaty. Musiałam robić z trzech jednocześnie, kolor i struktura się wyrównała, ale niesmak pozostał. Po włóczce w tej cenie spodziewałam się czegoś lepszego.
OdpowiedzUsuńNiestety, można się tą włóczką też rozczarować.. z drugiej zaś strony, moje Nelumbo powstało z finito, które swoim farbowaniem też nie zachwycało po otwarciu paczki, a sweter jaki jest, każdy widzi.
UsuńCzasem warto te zwiędłe motki ładnie wpleść by uzyskać niepowtarzalny efekt :)
Z włóczkami ręcznie farbowanymi tak właśnie jest i trzeba to albo zaakceptować, a nawet pokochać, albo nie i robić z włóczek bardziej "przemysłowych", w których niespodzianki się zdarzają oczywiście, choć zdecydowanie rzadziej. Jak włoczki farbowane ręcznie lubię i mnie różnice specjalnie nie ruszają - akceptuję. Podobnie jak Ty zresztą chyba. Taki ich urok i czar. Bardziej się denerwuję, kiedy muszę pruć ze względu na złe wyliczenia, albo inne popełnione błędy, jak choćby niedopasowanie rodzaju włóczki do wzoru, czy charakteru swetra. Zdarza mi się także, że podoba mi się model, który ostatecznie nie pasuje do mnie, mimo prawidłowego wykonania. Tak też bywa i wtedy się wkurzam dopiero - nie lubię robić rzeczy "do szafy". Ech, trudny jest los dziewiarki... droga wyboista i kręta...
OdpowiedzUsuńAle ja uwielbiam ręcznie farbowane wełny, i kompletnie nie mam jej za złe, że muszę pruć, bo ja przecież doskonale wiem, że to moja wina była, a nie wełny.. Zresztą, taki efekt jak ten uzyskany ręcznie farbowaną wełną to największa ozdoba każdej dziewiarskiej perełki, na pewno niepowtarzalna i nie do dostania w żadnym sklepie! i za to wełnę taką kocham! A że ja lubię wyzwania.. to tylko tym bardziej mnie do takich ciągnie, zresztą doskonale o tym wiesz :D
UsuńZdecydowanie nie lubię, podobnie jak Ty, dziergać do szafy, i rzadko robię raz jeszcze w tej samej konfiguracji wzór+wełna tę samą rzecz. W przypadku tegoż swetra mogę to zrobić z czystym sumieniem, bo leżał cudnie..
Kręta i wyboista, ale jaka barwna i atrakcyjna jednocześnie! :D
Ja mam też do sprucia sweter męski.Włóczka Charisma Yarn Art.Niby skład dobry,bo 80% wełna i 20 akryl.
OdpowiedzUsuńAle tak się rozciągnął po zblokowaniu,ze prawie sukienka wyszła.Teraz jak biorę tę wlóczkę w rękę (został mi niecały motek) to tak akrylem zajeżdża,że chyba oszukane to jest.Przeszła mi cała ochota na drutowanie,bo tyle pracy włożyłam w ten sweter.........
Pozdrawiam Krycha
A to ciekawostka, zazwyczaj akryl trzyma włóczkę w ryzach i się nie rozciąga podczas blokowania... hm..
UsuńAle jak to? chcesz się dać włóczce ograć? zbrzydzić sobie cala radość dziergania, bo jedna rzecz nie wyszła? nie pozwalam! :D Znajdź coś prostego, z ekstra wełną, co wzmocni Twoje morale i na nowo miłość do dziergania rozpali! :D
Ściskam!
ja nieraz coś zrobię podoba mi się, ale nie wiem do czego mam to założyć jak przychodzi ochota włożyć na siebie. Ciągle coś nie pasuje według mnie do siebie i tu jest wkurzenie takie ładne a do niczego co mam w szafie nie pasuje
OdpowiedzUsuńOto pytanie najtrudniejsze z możliwych, dziergać czy nie dziergać? dzierganie samo w sobie frajdą będzie, ale po co skoro do niczego mi nie pasuje..
UsuńTeż tak mam, ale ostatnio, odkąd ze sznurami zaczęłam gadać robię zazwyczaj takie rzeczy, które po prostu wiem, że założę. I do sznurka, który mi się spodobał, staram się wybrać odpowiedni wzór, a nie na odwrót.
Mnie się te niejednakowości podobają. Kolorystyka zgrana, inny układ, jest ciekawie. Nie wygląda to na wypadek przy pracy, a raczej na celową fantazję farbiarską :) Ale to Tobie ma się sweter podobać i jak jesteś nieprzekonana, to prześpij się z myślą dwie noce i pruj bez sentymentu :) Może przy takich różnicach pomyśl o innym splocie do tej wełny - prawa strona pończoszniczego chyba najbardziej eksponuje wszystkie niuanse kolorystyczne...
OdpowiedzUsuńMarysiu, zu spät.. już zwinięte, zakulkowane Malabrigo sobie leży i na mnie łypie.. :D Czyli nowe/stare się zacznie :)
UsuńTo na pewno będzie jeszcze ładniej - już Ty to sprytnie wymyślisz :)
UsuńZa żadną chorobę nie ogarniam, nie pojmuję o co chodzi z tym całym mieszaniem włóczek. Że co wymieszać? W którym momencie? I skąd pewność, że jak zmiksuję będzie równo?? A jak nie będzie to jak zrobić, żeby było...? Dlatego też chylę czoła aż po pięty przed tymi, które choć w jakimś stopniu są w temacie :) Dwie takie same skarpetki albo rękawy z takiego cuda to dla mnie totalna enigma :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o spontaniczne rzucanie się na nową, upragnioną włóczkę z marnym (lub też znośnym ale pomimo wszystko niepożądanym) efektem to rozumiem doskonale :D
Kochana, i to jest największa radocha, bo nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć jakie to przygody czekają Cię po drodze dziergania wełną farbowaną ręcznie, możesz minimalnie wpłynąć na zmianę tego, jak się kolory przenikać będą, zmienić ścieg (niektóre ponoć zużywają więcej/mniej wełny), możesz nawet próbką czy rozmiarem druta, lub ilością oczek modyfikować przenikanie się kolorów, ale do końca przewidzieć nie dasz rady!
UsuńA samo mieszanie, tu oczywiście poproszę o wsparcie innych dziewiarek ,jeśli mają inną technikę, polega na naprzemiennym dzierganiu z kilku motków jednocześnie, czyli co 1 rząd, lub co dwa zamiast pracować tylko z jednego motka, zmieniasz nitkę i dziergasz z innego. Ot cała filozofia.. choć nie powiem, mnie najwięcej trudności zawsze dostarcza miejsce w którym te motki się zmieniają, pracując na okrągło zawsze mam tam zaciśnięte oczko.. ponoć jest to do wypracowania :)
Pozwolę sobie zacytować motto trenerów sportowy - "no pain, no gain" :D JA lubie dzierganie z wyzwaniami, i wszelkie problemy, na które napotykam w trakcie dziergania tratuję jako nieodłączną część zabawy :D
Ściskam serdecznie :D
Jestem więcej jak pewna, że niedługo sobie taką włóczkę sprawię i też się tak będę bawić :) Ale moja ograniczona wyobraźnia zmusza mnie do zadania pytania czy co ten 1 czy 2 rzędy nitkę się ucina i za następny motek chwyta, czy to jakaś kolejna tajemnica dziewiarstwa pozwalająca na niewidoczne przekładanie, której jeszcze nie odkryłam? Właściwie głupie pytanie bo co miałam odkryć skoro nie próbowałam :P Przy rozpinanym swetrze jeszcze rozumiem ale w okrążeniach nie ma żadnego śladu po zmianach motka? No nie ma bata, trzeba kupić włóczkę i się uczyć :D
UsuńSzanuję decyzję Szanownej Dziewiarki! Miałam z tym samym kolorem przygodę i mam dwukolorowy komin, nawet czterokolorowy. Ale komin to inna sprawa! Sweter wymaga perfekcji :) Ja Twojego/mojego Streeta, a raczej jego kieszeń prułam dwa razy!
OdpowiedzUsuńBo to jest niestety/stety kolor wyzwanie :) Ale się nie poddaję.. :) Będzie prawie perfekt! :)
UsuńA kiedy Streetka nam pokażesz nareszcie? nadaje się do noszenia? czy tylko do szafy?
Ściskam serdecznie!
Nie takie odcienie w ręcznie farbowanych włóczkach? To chyba standard? Ale jak to się na gładkich zdarza, to dopiero jest załamka! I dlatego tak jak Ty Asiu, ostrzegam dziewiarki,by podczas kupowania motków patrzyły nie tylko na kolor , ale na numer farbowania. Oj, mogą się różnić o czym się kilka razy przekonałam.
OdpowiedzUsuńAleż nie, absolutnie takie odcienie jakie być powinny, w końcu modliłam się nad nimi pół godziny zanim te właśnie motki zabrałam do domu ze sobą :)
UsuńProblem tkwi w moim lenistwie i bezmyślności, za szybko chciałam mieć gotowy sweter i muszę nań pracować kilka razy dłużej :) Ale już zaczęłam nową wersję więc niebawem, mam nadzieję, będę się mogła pochwalić efektem :)
Ściskam
zdjęcia zrobiłaś takie, że bardzo mi się podoba to, co widzę :)
OdpowiedzUsuń:D uuuups.. muszę się następnym razem postarać bardziej sknocić :)
UsuńŚciskam!
Rozumiem Cię doskonale ....
OdpowiedzUsuńTeż miałam przygody z tą włóczką tylko ja nie wiedziałam jaki mam kolor i trudno mi było dobrać odpowiedni, można o tym przeczytać na moim blogu
http://wlasnorecznie.blogspot.com/2014/04/133-sweterek-z-przygodami.html
No a teraz dochodzę do wniosku, że mogłam zrobić mniejszy rozmiar (rozciągnął mi się czy co ? ;)) Chyba będzie prucie ..... ale tak mi się przyjemnie dziergało, że nie straszna mi powtórka ;)
A motek, który przybył do mnie w innym kolorze też był innej grubości niż te moje ....
Kochana, natrudziłaś się, to fakt, nie wszystko za pierwszym razem się udało, ale za to jaki efekt końcowy wspaniały! Wspaniale się wełna zmieszała, genialnie się kolory przenikają, równomiernie i subtelnie, bez krzyku, pasów, czy plamek. I za to właśnie uwielbiam wełny ręcznie farbowane. Za końcowe estetyczne wrażenia, jakich dostarcza wykonany z głową projekt!
UsuńŚciskam serdecznie :D
Ha , a myślałam, że to ja jestem najbardziej nadgorliwa na świecie:) Asiu, podziwiam i absolutnie rozumiem chęć doścignięcia ideału, ale , żeby cały sweter? Od początku? Trzeci raz? A zarzamora obłędna, podobną sytuację miałam z Riosem Arco Iris, jedyny mój wyrzut sumienia, który leży rozgrzebany już drugi rok , a ja nie mam serca , aby go spruć:(
OdpowiedzUsuńNo a czemu nie? w sumie, jakby na to nie patrzeć, choć leżał na mnie świetnie, nosiłabym go chyba tylko po ciemku, a po co mi taki "piękny" sweter, którego noszenie mnie zawstydza? Ma być perfekt, albo przynajmniej ma być noszalny.. Może tym razem mi się uda, przynajmniej wytrenowałam metodę na "C" do perfekcji :D
UsuńBuziaki!
Kochana - przetrzyj binokle na nosie, bo ja tu żadnych niedociągnięć kolorystycznych nie widzę! Wprawdzie na sznurkach się nie znam, ale na kolorach to co innego :)))
OdpowiedzUsuńTyle pracy na marne.... szlocham ze smutku..... Wiem, że dzierganie to dla Ciebie przyjemność, ale żeby aż tak sobie życie "umilać"??? Zupełnie mi to nie pasuje Ty Perfekcjonistko jedna :)))) (powiedziała ta co z nożyczkami i wypruwaczką się nie rozstaje :)))) )
Ściskam mocno!
Są, są Kasiu.. ale nic to, właśnie z drutów zeszła wersja numer 3. poprawiona, do której nawet ja sama się przyczepić nie potrafię :D
Usuńczyli chyba jest nieźle!
A bo ja tak myślę ze SOCK to wełna która troche żyje własnym zyciem....
OdpowiedzUsuńja też miałam niedociągnięcia kolorystyczne, ale z pełną świadomością robiłam z motków z dwóch różnych farbowań. Teraz udaje ze tego nie widzę i jest OK.
z twoim oczuciem idealnosci nie mogłaś podjać innej decyzji. czekam na trzecie podejście:)
Masz absolutną rację, ale bez wyzwania nie ma zabawy :D trudno tą wełnę okiełznać, ale ja osobiście uważam, że warto się z nią choć raz zmierzyć. :)
UsuńTrzecie już za mną :D własnie zeszło z drutów.. nie pamiętam kiedy ostatnio tak szybko zrobiłam sweter :D
Mina lekarza byłaby bezcenna ;) Gdyby nie zdjęcia, to myślałabym, że to podpucha :)
OdpowiedzUsuńNie warto być perfekcjonistą, bo tylko na każdym kroku czekają człowieka nerwy :-) A nerwów na włóczki to mamy w swym dzierganym życiu sporo.... Niejednokrotnie robiłam z malabrigo, ale zupełnie się nie przejmuje tym, że każdy motek inny. Jak się komu nie podoba, to niech nie patrzy. Albo zazdrości, że sam nawet takiego, na pozór spapranego, sweterka nie zrobi :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń