Łap-etki to taki śmieszny twór, skarpetki ręczne z kapturkiem ;) Śmieszne, wiem, ale przyznam się szczerze, że plan był kompletnie inny. Tuż po zakończeniu mitenek w oranżach (klik) postanowiłam zmierzyć się z klasyczną rękawiczką z palcami. I wiecie co? POLEGŁAM! bazując na mitenkach dodziergałam do paluszków i potem nawet udało mi się wydziergać całe 3 z pięciu w pierwszej rękawiczce, by obiektywnie stwierdzić, że tego się nie będzie dało nosić! Niby wszystko było w porządku, ale dziury jakieś mi powyłaziły, paluchy były nie wystarczająco długie, lub wręcz przeciwnie, zmieściłyby mi się w nich jeszcze tipsy mutanty.. Odpuściłam.. Zwyczajnie poległam i odpuściłam. Zostawiłam jedynie kciuka, i tak okrojoną z paluszków rękawiczkę, potraktowałam w identyczny sposób jak oranżowe mitenki. Jedynie zadbałam o to, by ich górna krawędź była jednokolorowa.. W trakcie dziergania już mi się w głowie plan utkał, że ja to jednak lubię mieć wolność w paluszkach, ale ciepła też im nie odmówię. Dlatego też właściwie bez większego żalu wydziergałam zamiast czterech, jeden, ale za to wielki paluch, pozostawiając opcję "świeżego powietrza" paluszkom ;) Dziergając, nie uległam Połówkowi, który widząc co powstaje, sugerował doszywanie oczków, uszków i innych wynalazków, żeby te kapturki naręczne odpicować i stuningować, nadając im niepowtarzalny charakter.. ;) Fascynuje mnie to, że pomimo upływu czasu i postępującego siwizną oprószenia, wciąż Połówkowi w głowie dodatki na miarę 5-latka. Zrobię mu kiedyś takie! A co.. i nawet będę zmuszać żeby nosił! Do biura.. na spotkanie.. trudno, jeśli witając szefa na parkingu zimową porą, będzie musiał wyciągnąć łapkę z zielonego Kermita :D
Ostatecznie stwierdziłam, że ja to już na uszy i oka, nawet zezowate, jestem jednak za poważna ;) Ale wąsy.... chyba właśnie mi się w głowie zrodził plan wąsaty! i kosmaty.. :)
Rzeczywiście, chociaż się nie spodziewałam, że tego momentu dożyję, doceniam wyższość mitenek nad klasyczną rękawiczką. Bo te są po prostu o niebo łatwiejsze! I już wiem dlaczego świat zdominowany został przez łapki ubrane w połowie.. No własnie dlatego!
Dobra, dosyć gadania - zapraszam Was na foty dokumentujące!
Na sesję zabrałam "Uścisk Przyjaciela"... To szal przeogromnie dla mnie ważny! Pamiątka z pewnego wspaniałego, trwającego niczym oka mgnienie, chciałoby się rzec upojnego, ale tak naprawdę cudownie przedzierganego weekendu! Wiecie kto jest jego autorem? Kto z Was zgadnie? to nie ja.. ale mam nadzieję potraficie rozpoznać Twórcę! :)
te chwosty i te kolory...!!!!
Właściwie już w 3 minucie sesji fotograficznej Połówek mnie "zmusił" do poświęcenia.. Zapomniał, że takie foty to się robi już na samym końcu.. Ostatecznie, prawie bez łez się nie obyło.. a śnieżnobiały kciuk już na zawsze będzie nosił ślady mchowego uścisku.. Ale to nie szkodzi.. będzie co wspominać, patrząc na tę wieczną ziemistą plamę ;)
Obawiam się, że tym postem wyczerpałam serię prac zakończonych, ponieważ właśnie wkroczyłam w planowanie wiosennej garderoby. Wzory się spisują, i mam nadzieję wkrótce będą się testować, by styczniową porą zasypać Was możliwościami :) A ja już zacznę dziergać z myślą o słonecznych otuleniach. Jeśli coś nowego się w tym czasie wykluję, przybiegnę zameldować i Wam.
W grudniu zamierzam się odrobinę wyciszyć i blogowanie odstawić na boczny tor. Będzie mnie z pewnością więcej zarówno na mojej grupie, jak i na instagramie. Nie zarzucam blogowania, nie, zwyczajnie potrzebuję poświęcić czas na coś innego, na życie i pracę. Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie tę moją krótką przerwę, bo mam nadzieję, że jak to ostatni czas pokazał, wrócę do Was z większą energią i pomysłami już wkrótce. A i Wy za mną trochę potęsknicie i będę Wam lepiej smakować ;)
Dziergajcie! bo zima idzie i święta za pasem! i niech się sznurek nigdy nie kończy! :)
Do następnego razu! :*
Mitenki z kapturem super! Przewygodne w użytkowaniu! Wiem, bo kiedyś miałam.
OdpowiedzUsuńA szal wyglada na wytwór rak Marysi, mariadegustibus, prawda? Coś mi mówi ze natknęłam się na niego u Niej na blogu :-)
:*
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że od dawna się zbieram na dziergnięcie takiego modelu, co by palce nie marzły, ale do telefonu nie trzeba było rozdziewać dłoni do naga. Właściwie to mam jedne mitenki, które można by stuningować... Jak się wreszcie zbiorę, to czuj się głównym motywatorem. Twoje łap-etki są śliczne i wymuszają maniery ę ą, bo jakże to kremową wełnę uwalać (choć ich czyszczenie już przećwiczyłaś ;) )...
Oj przydałyby się na spacery z psem... no ale to chyba nie dla mnie, chronicznie zapominam o rękawiczkach ;)
OdpowiedzUsuńPrzeurocze te Łapetki :D Musisz opatentować nazwę^^ Świetny pomysł z tymi zakryto-odkrytymi palcami.
OdpowiedzUsuńSama kiedyś na szydełku zrobiłam rękawiczki pięcopalczaste. Nie wyszły źle, ale zrobiłam je z białe włóczki (durny pomysł), z włosem i metaliczną nitką (jeszcze głupszy pomysł). Po jakimś tygodniu użytkowania przestały się nadawać do noszenia, a pranie już im nie pomogło...