wtorek, 27 września 2016

Historia pewnej...


... prosi się o "ciżemkę" w tytule.. i muszę Wam powiedzieć, że gdyby ta historia, niczym u Kopciuszka, dotyczyła obuwia, zapewne nie miałabym o czym opowiadać.. Ale niestety nie.. ta historia dotyczy całego mojego dobytku przewoźnego, na stałe zamieszkującego te oto dwa drobne przedmioty, a mowa tu o torebce i portfelu. 

Jeszcze podczas wizyty w Krakowie wpadłam na chwil kilka do sklepu marki Samsonite, których torby i torebki oraz walizki uwielbiamy. Sama posiadam jeszcze gigantyczną torbę do laptopa tej marki, która przetrwała ze mną kilka lat studiów i wciąż wygląda jak nowa, a nanosiła się swego czasu cegiełek wiedzą ociekających. Posiadamy jeszcze jedną walizkę w naszej kolekcji, najprostszą, najmojszą, bo jest lekusieńka jak piórko i równie niezniszczalna, a miejsca w niej tyle, że mogłabym się do niej spokojnie zapakować. 

Tematem tego posta, nie jest, jakby się mogło wydawać, lanie lukru na powyższe przedmioty, chociaż są równie trwałe jak te powyżej wymienione, ale nie.. Sprawa dotyczy czegoś innego.. 

W Krakowie będąc, znudzona odrobinę tym faktem, że torbę mam z tych niezniszczalnych i nie mam innego argumentu w dłoni jak własna fanaberia, postanowiłam poszukać jakiegoś zastępcy dla mojej już ponad 5 lat mającej torebuni (przynajmniej 5, ale nie jestem pewna czy nie więcej.. a nie wygląda, prawda?). Niestety, nic nie wpadło mi w oko podczas ekspresowych oględzin, ale najwidoczniej kogoś swoim zamiarem uraziłam.. bo to co się potem wydarzyło jasno dowodzi, że to była jakaś zemsta. 

Podczas podróży z Krakowa do Niemiec, odurzona upałem, zmęczona, i niedysponowana wielce, podczas krótkiego postoju na jednym z parkingów prawie w środku nocy, zadowolona, że już bliżej domu niż dalej, wpadłam na chwil kilka do toalety, z całym dobytkiem w torebce. Równie wielce zadowolona wsiadłam ciut później do auta i odjechałam, razem z Połówkiem drogim w roli kierowcy. Jakieś 3 godziny później (ok 320 km dalej), wysiadając tuż pod naszym domem, zorientowałam się, że nic mi się w nogach szaleńczo nie plącze, a ja z lekkością wysiadam.. i nagle przed oczami ujrzałam, jak elegancko moją torebunię wieszam na wieszaku w toalecie, wszystko widzę, jak bieda zwisa, jak na mnie łypie, ale już jak ją zdejmuję z tego wieszaka wspomnienia nie mam.  

Panika, strach, przerażenie.. dalej to już nie wiele pamiętam, emocje wzięły górę. Wszystko tam było. Wszystko co ważne, wszystko co mi natychmiast było potrzebne, zważywszy na fakt, że za niespełna trzydzieści parę godzin mieliśmy wsiadać do samolotu i lecieć na wakacje.. Właściwie w ciągu kilku nieuważnych chwil stałam się trochę nielegalnym emigrantem, bez żadnego dokumentu potwierdzającego, że ja to ja, żadnego. 

Jak widać na załączonym obrazku, historia, chociaż dramatyczny miała początek, skończyła się dobrze. Dotarliśmy na wakacje pomimo wszelkich trudności i wykańczającej, bo trwającej grubo ponad dobę, podróży. Na swojej drodze spotkaliśmy samych niezwykle życzliwych ludzi, którzy nie tylko pomogli nam te trudne momenty przetrwać, ale też służyli radą i pomocą, począwszy od policji, przez wszystkie możliwe urzędy, na Konsulacie Polskim w Niemczech kończąc. 

Dlaczego Wam o tym piszę? ponieważ nawet jeśli zdarzy Ci się, tak jak mnie, utrata wszystkich dokumentów na terenie Niemiec, nie zostaniesz z niczym. Zgłoszenie tego na policję daje Ci ochronę na wypadek gdyby ktoś, nowy właściciel Twojego dorobku, chciał w niecny sposób go wykorzystać, a ponadto umożliwia Ci natychmiastową pomoc ze strony Konsulatu Polskiego w Niemczech. Prawda jest taka, że byłam przekonana, że naszych wakacji nie uda się uratować. Ale jednak się udało.

Jeśli przytrafi Ci się podobna sytuacja, lub znasz kogoś kto podobnie jak ja, stracił wszystkie dokumenty podczas swojego pobytu w Niemczech - tutaj znajdziesz wszystkie niezbędne informacje w jaki sposób Konsulat Polski w Niemczech może Ci pomóc: klik

Oprócz Konsulatu, niezwykle sprawnie zadziałała tutejsza policja. Właściwie chwilę po przyjęciu zgłoszenia sprawdzono bowiem ten parking i torebki już tam nie znaleziono.. Niespełna kilka dni później dostałam informację, że torebka znajduje się szczęśliwie w ich rękach, praktycznie z kompletną zawartością. Zniknęły jedynie pieniądze i biżuteria, pozostałe ważne dokumenty i karty wróciły do mnie. 

W wyczyszczonym z pieniędzy portfeliku znalazłam jeden grosz - na szczęście najwidoczniej! 
i guzik do Połówkowej koszuli, którego przyszywałam już od roku.. przyszyłam od razu. jak go  tylko zobaczyłam!


I tak sobie teraz myślę, że prawdą jest, że nie doceniamy tego co mamy, dopóki tego nie stracimy..

Torebka wróciła do łask z przytupem, pomimo leżakowania w jakimś buszu nie wiadomo jak długo, wygląda świetnie jak na okoliczności i wiem jedno, nie prędko ją wymienię.. ;)

Pozdrawiam Cię ciepło,
 i pamiętaj,
 choćby nie wiem jak czarne wydawało się  niebo, 
rozwiązanie zawsze jakieś się znajdzie.. 

wiem to z autopsji!

W następnym odcinku będzie już o sznurze... i nie tylko :)  


21 komentarzy:

  1. No to mialas szczescie, duzo wiecej szczescia niz ja i moj polowek... Nas ograbili z calego bagazu w Alicante, wlamali sie do samochodu podczas gdy my niczego nie swiadomi, cieszylismy sie ostatnimi chwilam slonca na plazy. Zabrali wszystko, a niczego nie zostawilismy na widoku... Zginely nawet moje stare buty, zostawione luzem w bagazniku, ulubione i oszczedzane, bo przesliczne... i aparat foto, i zdjecia z niego, i komplet drutow, wloczki, czesanka, wrzecionko tureckie... klucze od mieszkania tez... To se do nas ne wrati... Ciesze sie, ze u Was wszystko dorze sie skonczylo, czekam na wpis o sznurach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mamuniu... no mieliście koszmarne zakończenie cudownych wakacji.. współczuję Ci strasznie! Odnalazło się cokolwiek? zgłosiliście to na policję? dokumenty chociaż mieliście ze sobą?
      My przed kilkoma laty na wakacjach po sąsiedzku z Alicante pilnowaliśmy się strasznie z obawy przed kradzieżami.. czy to możliwe, że ktoś Was przyuważył na parkingu, że macie bagażnik wypchany? nie znoszę takich sytuacji.. :/

      U nas się skończyło dobrze, ale i tak wszystkie karty i dokumenty muszę nowe wyrobić. Po potwierdzeniu od policji, że torebka z miejsca, w którym ją zostawiłam, zniknęła, nie było na co czekać.

      Usuń
    2. No niczego, jak mniemam, nie odzyskamy... Musial nas ktos przyuwazyc na parkingu, bo wyjmowalismy w bagazy stroje kapielowe... Policja zawiadomiona, nastepny koszmar oczekiwania na zgloszenie sie osoby mowiacej po angielsku, bo policja na lotnisku miedzynarodowym nie speaka... Ale na lot zdazylismy, dokumenty mielismy przy sobie, na szczescie. Jednak trauma pozostanie w nas na dluzej...
      Ciesze sie, ze odzyskalas swoje rzeczy :-)

      Usuń
  2. Jak ludzie lubią sibie przywlaszczać cudze rzeczy.... Ale te ukochane - jak Twoja torebka wracają. Mam kolczyki, które gubilam juz chyba z 5 razy i zawsze znalazłam. Na parkingu, pod peysznicem, w hotelu...
    Nie pozbywaj się jej może. To dobry znak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nigdy w życiu jej nie oddam! :) nauczyłam się już ją cenić.. żałuje, że biżuteria nie wróciła do mnie, jak Twoja do Ciebie.. bo to była obrączka i pierścionek zaręczynowy.. Cóż, Połówek będzie się musiał raz jeszcze oświadczyć ;)
      Ściskam!

      Usuń
  3. Dobrze wiem ile nerwów kosztuje gdy nagle zdajemy sobie sprawę że nie mamy portfela i wszystkich ważnych rzeczy które się zazwyczaj w nim nosi. Ja swojego nigdzie nie zostawiłam, tylko został mi niecnie wyjęty z torebki w zatłoczonym pociągu tak że do dzisiaj nie wiem jak to się stało skoro był na dnie a w tej samej torbie miałam lustrzankę, koszulkę do pracy, woreczek z robótką i nawet drugie śniadanie. Mój do mnie już nie wrócił więc bardzo się cieszę że u Ciebie się wszystko dobrze skończyło! ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matuniu! to Ci współczuję! to chyba jeszcze gorsze uczucie, wiedzieć, że ktoś w naszej ukochanej torbie palce brudne maczał..

      Na policji, podczas odbioru znalezionej torebki, policjant wspomniał, że osoba, która znalazła torebkę, bojąc się bycia posądzonym o kradzież, stała nad nią czekając na przyjazd policji. Myślę, że lęk przed nieuchronną karą zadziałał cuda w naszym przypadku.

      Usuń
  4. Dobrze wiem ile nerwów kosztuje gdy nagle zdajemy sobie sprawę że nie mamy portfela i wszystkich ważnych rzeczy które się zazwyczaj w nim nosi. Ja swojego nigdzie nie zostawiłam, tylko został mi niecnie wyjęty z torebki w zatłoczonym pociągu tak że do dzisiaj nie wiem jak to się stało skoro był na dnie a w tej samej torbie miałam lustrzankę, koszulkę do pracy, woreczek z robótką i nawet drugie śniadanie. Mój do mnie już nie wrócił więc bardzo się cieszę że u Ciebie się wszystko dobrze skończyło! ��

    OdpowiedzUsuń
  5. O bidna - współczuję niechcianej adrenaliny. Jeśli Cię to jakoś pocieszy, to nie jesteś jedyną "nieobecną duchem". Odwaliłam podobny numer. Jechaliśmy do Pragi, 15 sierpnia (święto państwowe w Polsce, konsulaty itp. nie pracują), tuż po przekroczeniu granicy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, by napić się kawy. Poszłam do toalety z portfelem w ręce. Położyłam go na obudowie takiego dużego pojemnika na papier toaletowy i oczywiście zapomniałam. Brak portfela uświadomiłam sobie w momencie, gdy wjechaliśmy na autostradę i nie można było zawrócić, pierwszy zjazd po 30 minutach, czyli minęło w sumie ok. godziny zanim dotarliśmy do stacji drugi raz. W portfelu miałam dokumenty, karty bankowe i sporo gotówki, bo wynajmowaliśmy w Pradze mieszkanie i właściciel chciał, żebyśmy zapłacili za nie nie przelewem, ale właśnie gotówką. Stres maksymalny. Jak zwykle okazało się, że takie głupole jak ja mają szczęście. Pani obsługująca na stacji, z którą sobie gawędziłam łamanym czeskim przy kawie poszła do toalety zaraz po mnie i zauważyła portfel. Nic nie zniknęło. Teraz bardzo się pilnuję w takich sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysięgam, pociesza mnie to, chociaż jak to brzydko o mnie świadczy, że Wasze dramaty przynoszą mi ulgę, ale przyznaję, okropnie się biczowałam za swoją głupotę tuż po, wakacje, ich początek, smakował słodko-gorzko, ale dzięki tej historii mamy całkiem fajny kawałek do opowiadania na spotkaniach ;) zwłaszcza, że dobrze się wszystko skończyło!

      Twoja historia potwierdza jeszcze jedno, w co mnie bardzo trudno było uwierzyć, że w ludziach nam obcych tkwi dobro i ludzki odruch,i to jest bardzo pozytywna wiadomość!

      Dziękuję Ci za ten komentarz! :*

      Usuń
    2. Jestem niepoprawną optymistką i totalną "naiwniaczką", zawsze mam głębokie przekonanie, że koło mnie znajdzie się dobra dusza w potrzebie i wiesz co? Zawsze się znajduje. Głupi ma szczęście po prostu, albo ludzie jakoś wyczuwają, że w nich wierzę ;-)

      Usuń
  6. dobrze, ze chociaż dokumenty zostały odnalezione - zaoszczędziłaś w ten sposób sporo czasu, niestety takie czasy że jednak człowiek musi wszystkiego pilnować, smutne,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale z obawy przed konsekwencjami kradzieży, zablokowałam i unieważniłam wszystko, w związku z tym mam pełen portfel plastików do przecięcia ;)

      Pilnować niestety trzeba, zwłaszcza, jak moja historia wskazuje, siebie samego! :)

      Usuń
  7. Tak, ulubione przedmioty chyba mają duszę i czują, że chcemy je dać w odstawkę. Kiedyś zaczęłam myśleć poważnie o zmianie samochodu i dość głośno o tym mówić. Moje do tamtego czasu sprawne auto się obraziło i dało mi nieźle popalić. Teraz już tylko myślę, głośno nie mówię...
    Cieszę się, że w miarę dobrze się to jednak skończyło dla Ciebie, ale wyobrażam sobie te nerwy!
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Widzisz, czyli zemsta materii! :) tak coś czułam, trudno, skazana jestem na torebkę dożywotnio :) widać się przywiązała do mnie, jak Twój samochód do Ciebie! :)
      Nerwy miały jeszcze jeden rezultat.. z tego wszystkiego nauczyłam się o sobie jeszcze jednej bardzo przydatnej rzeczy, ale to historia na kiedy indziej :)

      Ściskam i dziękuję serdecznie :*

      Usuń
  8. Rok temu w drodze do Anglii moja koleżanka zostawiła w Niemczech, również w toalecie na stacji benzynowej portfel z dokumentami i kasą. Zorientowała się 2 godziny później. Nasza pilotka ( jechaliśmy z uczniami na wycieczkę szkolną) wykonała kilka telefonów i portfel się znalazł. Uczciwy znalazca oddał go do kasy na stacji. Dobrze,że koleżanka miała przy sobie paszport bo by ją do Anglii nie wpuścili bez dokumentów. Jednym słowem nawet w toalecie trzeba być czujnym! Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie.. moje wszystkie dokumenty były w torebce, w nowych rękach, a toaleta z tych dzikich i samotnie stojących na parkingu, bez zaplecza restauracyjnego.. a podejrzewam, że takie miejsce pomogłoby mi ją na czas odzyskać.
      Czujnym trzeba być wszędzie, zwłaszcza w czasie niekończącej się podróży! :)
      pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  9. W podrozy to najlepiej "przyspawac" do siebie wszystkie wazne dokumenty i nie zdejmowac ich nawet w toalecie, a w torebce podrecznej schowac rzeczy, ktore mozna stracic bez wiekszej szkody. Z torebkami roznie bywa, mozna zostawic, ktos moze pozyczyc lub sie pomylic... kiedys suszac sie przebieralni na basenie, starsza kobieta ubrala sie w moja kurtke i omal w niej wyszla. Zauwazylam ja w ostatniej chwili, a w kurtce mialam klucze i dokumenty. Jak sie potem okazalo, to byla osoba cierpiaca na zaniki pamieci. Tak wiec czujnym trzeba byc zawsze i wszedzie.
    Mialas Asiu szczescie w nieszczesciu i pewnie nastepnym razem bedziesz sie bardziej pilnowac.
    No i "uczciwemu" znalazcy nie mozna odmowic fantazji, znalezne sobie sam wyplacil. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dodam jeszcze, ze warto miec gdzies w bagazu xero dokumentow tozsamosci.
      Moze to u mnie i obsesja, ale wizja utraty waznych papierow w podrozy, spedza mi sen z powiek przed kazdym wyjazdem.

      Usuń
    2. Będę, to prawda! nauczka na całe życie!
      Ale patent o kserowaniu dokumentów to dobra myśl.. jak najbardziej do wykorzystania! chociaż biometryczny paszport też wiele ułatwia. Ale zapamiętam sobie, jak widać, czasem się może przydać, a lepiej być ostrożnym i zapobiegać niż potem żałować - dziękuję!

      Usuń
  10. Oj Asju współczuję i nie zazdroszczę takich "przygód".Cieszę się,że odzyskałaś torebusię i dokumenty.Ja doświadczyłam straty portfela z dokumentami będąc na studiach w Krakowie dokładnie w autobusie 103 w drodze na Prokocim.Odwiedziłam wtedy 3 komisariaty, dziekanat i mpk celem zgłoszenia zaginięcia dokumentów ale sprawca był na tyle "uczciwy",bo oddał dokumenty wraz z portfelem na Wydział Mikrobiologii gdzie miałam zajęcia a użyczył sobie tylko pieniędzy i kart do telefonu, bo wtedy dzwoniło się z automatów.Pozdrawiam cieplutko i podkarpacko, podziwiam jeszcze Twój poprzedni sweterek i czekam na więcej!!!Ewa.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...