Dzianina nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Właściwie to nie sama dzianina, a proces twórczy wciąż kryją przede mną zagadki i niespodzianki.
Pierwszy raz od wieeeeeeeeelu lat chwyciłam za druty i dziergam według przepisu Jacquarda.. czyli żakardy dziergam, próbując je opanować w sposób przynajmniej estetycznie poprawny, o noszalności nie wspomnę, za wcześnie jednak na to. Po latach głowa mi się momentalnie otworzyła na możliwości. Co to znaczy? Wielokrotnie w czasie ubiegłych lat sięgałam po projekty z żakardem własnie, ale wciąż bardziej mnie to frustrowało tylko niż dawało radość, a to nitki mi się plątały w supły nierozwiązywalne, a to ścieg się ściągał i skręcał, tworząc stworki potworki, to nie był czas dobry na eksperymenty - robótka ostatecznie lądowała w koszu z wiecznymi WIPami, albo była pruta i przerabiana na coś, co kosztowało mnie znacznie mniej wysiłku.
Ale do rzeczy.. jakiś czas temu na blogu twórców Dream in Color Yarn (klik) natrafiłam na genialny wręcz artykuł, który o niczym innym nie traktuje, jak o technice właśnie. I nagle dotarło do mnie, jaki wcześniej był ze mnie leniuch patentowany i frustrat, bo po co właściwie miałabym się uczyć nowego, szkolić i poprawiać to, co już znam, wzbogacając swoje umiejętności o nowe techniki, skoro to, co już potrafię, mi wystarcza...?
Otóż nie! Nie wystarcza.. A dlaczego, bo w dziewiarstwie, jak we wszystkim co już znamy i lubimy, może pojawić się rutyna, nudna rutyna, bez wyzwań, bez ciekawostek, w którą jak się wpadnie, może zniszczyć pasję do cna. I wpadłam właśnie w jej początki.. a czemu? bo proste było za proste, żeby zaczynać, nowe było za trudne, żeby się uczyć, a po środku mnie nie interesowało.
Po co warto się uczyć nowych technik?
A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie.. ile wśród Twoich wymarzonych projektów z kolejki na "muszę to mieć w następnym sezonie jesień - zima" odrzuciłaś, bo nie wiesz jak wykonać jedną z wykorzystanych w danym projekcie technik? Jak często po zakupieniu wzoru okazuje się, że jednak nie potrafisz zamknąć oczek tą metodą wykorzystaną przez autora, nie znasz tej czy innej techniki i w związku z tym Twój: "muszę to mieć.." ląduje w koszu z WIPami do co najmniej następnego sezonu jesień - zima, lub do momentu w którym się nad nim zlitujesz i sprujesz? Czy warto się poddawać zanim się czegoś nie spróbowało? Ale z drugiej strony czy warto się męczyć, próbować, pruć, testować, i uczyć?
Warto.. może nie wszystko od razu i nie na raz, ale autorzy wskazanego przeze mnie wcześniej artykułu sugerują by zacząć małymi kroczkami. Odpowiedz sobie na pytanie, czego jeszcze nie potrafisz, znajdź projekt z wykorzystaniem jednej choć techniki, której nie znasz i nawet jeśli nie do końca jesteś przekonana, czy sobie poradzisz, spróbuj. Co to daje? Możliwości!
Po pierwsze - jeśli napotkasz tę samą technikę gdzieś indziej będziesz wiedzieć, że sprostasz, nie odrzucisz więc projektu, który bardzo chcesz mieć, a który z tej konkretnej techniki korzysta.
Po drugie - znając większą ilość technik, czy to rozpoczynania czy zakańczania robótki, sama możesz wybrać tę, która według Ciebie sprawdzi się lepiej w dzianinie. To jest też genialny punkt wyjścia do tworzenia własnych projektów. Im więcej potrafisz, tym mniej może Cię zatrzymać i mniej Cię będzie ograniczać. Wtedy i tylko wtedy własny potencjał ma szansę się rozwinąć.
Po trzecie - ciągły rozwój sprawi, że dzierganie nigdy Ci się nie znudzi, techniki nowe w końcu przestaną być wyzwaniem, więc sięgniesz po odważniejsze rozwiązania, po kreatywność, zyskasz na tym nie tylko Ty sama, ale też i jakość Twoich dzianin na tym zyskać może.
To trochę jak z pisaniem.. nie byłoby tylu wspaniałych książek, powieści, historii, gdyby nie litery.. Tych też trzeba się nauczyć. :D
Wracając do cudakościska vel ściskocudaka.. Żakard to moja pięta achillesowa.. nie, że nie potrafię go wykonać, nawet go rozumiem, ale brakuje mi umiejętności takich, jak kontrolowanie napięcia nitki, równość oczek, itp, które w dzianinie z żakardem są kluczowe, ale których z kolei w żaden sposób inny nie zdobędę, jak nie przez praktykę. Więc ćwiczę.. Dlaczego ściskocudak? Ponieważ od dziecka mam tendencję do zaciskania nitki za bardzo.. Jako dziecko tak ciasno nawijałam na paluch nitkę (żeby się przez przypadek nie rozwinęła, a ponieważ nie chciałam tego robić za często, od razu nawijałam dużo za dużo.. to w połączeniu z wolnym dzierganiem mogło doprowadzić do katastrofy..), że niejednokrotnie paznokieć mi siniał.. nie widziałam w tym nic dziwnego, wtedy. Teraz się trochę opanowuję (wiecie.. te niezliczone zerwane nitki, czy poprzekręcane żyłki w każdym drucie z żyłką. nawet mnie są w stanie utemperować i sprowadzić na ziemię, że jednak jest coś nad czym powinnam jeszcze pracować..), ale wciąż daleka jestem od perfekcji ogólnie pojętej. W żakardach aż do przesady ściskam (wyłażą mi te nitki z tła i mnie to drażni).. a ponieważ niefortunnie wybrałam włóczkę dość grubą (podwójnie dziergany single lace - czyli w sumie takie dobre fingering), no to powoli zaczyna mi powstawać - GORSET! ;) Stąd "ścisk" w nazwie.. ;) Jak się to zakończy, nie wiem, ale się nie poddaję, tłumacząc sobie, że jak te żakardy opanuję, to zacznie się w moim życiu nowa dziewiarska era!
A dlaczego cudak? Bo ja kocham cudaki i się tego nie wstydzę! Lubię się włóczką bawić, lubię wychodzić poza szablony, lubię sprawiać sama sobie przyjemności dziergowe i stawiać przed sobą wyzwania. Nie lubię dziewiarskiej nudy, ale też żadna ze mnie specjalistka w tym temacie. Nie jestem opiniodawcą, nie osądzam, nie krytykuję, zachęcam, wspieram.. Taka jestem. Każdemu kto mi cudaki zarzuci - dziękuję serdecznie za komplement! Wolę radosne i kolorowe cudaki tworzyć niż stęchłą wokół siebie atmosferę pseudo - szczerości roztaczać :)
No to jakie wyzwania Ty przed sobą dziś postawisz? Jest jakaś technika, której nie znasz, a której poznanie sprawia Ci trudność? gdzie szukasz pomocy? youtube? spotkania z dziewiarkami? fora internetowe? podcasty? co Tobie pomaga się szkolić?
Czy może jak ja, odsuwasz w czasie to, co nieuniknione? ja oferuję kopniaka motywacyjnego jeśli tylko takiego potrzebujesz :) sama podobnym też nie pogardzę.. :) to kto mnie wesprze? kopniakiem (ale tylko motywacyjnym!) na razie dobrze zaczęłam, ale się lękam jak skończę i czy w ogóle...
Miłego Dnia Kochani! :)
dzięki:-))) przpomniałaś mi o moim cudaku żakardowym porzuconym w zeszłym roku na rzecz zwiewnych chust.... czas go wyciągnąć i dokończyć:-)))
OdpowiedzUsuńczas! - pewnie smutno mu, że tak samotnie w koszu leży nietykany - trzymam kciuki!!! :)
UsuńAsja, że tak powiem - ale pojechałaś. To jest coś do przemyślenia, ale nie muszę się wysilać by znaleźć swoje dziewiarskie wyzwanie, które odkładam ciągle na potem. Nie powiem by ten post dał mi motywacyjnego kopniaka, ale zapamiętam go sobie na pewno.
OdpowiedzUsuń:D to odwrotnie niż ja, ja sama przed sobą udawałam, że czegoś nie lubię, kiedy tak naprawdę nie chciałam się przyznać, że po prostu nie potrafię zrobić tego dobrze. Ale próbuję kończyć z pobłażliwością dla samej siebie i zacisnąć (jakby mało tego zaciskania w moim dzierganiu było) zęby i się nie poddawać.. W każdym razie, jeśli nie zmotywowałam, to trzymam kciuki za Ciebie, żeby Ci się udało krok w kierunku zmierzenia się z nowym zrobić :) powodzenia!!! :) (Jak Ci Kruszynka pozwoli - nie gratulowałam jeszcze? - no to tu GRATULUJĘ!!!)
UsuńJa też mam tendencję do robienia ścisłych żakardów. Już trochę popracowałam nad techniką, czyli dziergam z nitką w każdej ręce i troszkę mi to równiej wychodzi, ale do perfekcji daleko. Ale muszę Ci przyznać racje, że czasami wystarczy chwilkę posiedzieć i poczytać, żeby się w głowie rozjaśniło.Ja jak ten osiołek się nieraz zaprę, że "ja wszystko sama" nie przeczytam tylko działam bo muszę mieć na wczoraj. W związku z tym zazwyczaj idę okrężną drogą. Ale nie ma tego złego. Każda nauka jest dobra :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie masz rację, nawet pozwolę sobie dodać, że ta nauka na własnych błędach poczyniona zostanie z Tobą dłużej, niż ta szybko odnaleziona w dostępnych tutorialach :) Ale masz rację, metoda nie ma znaczenia, byle prowadziła do wzrostu - i swojego i dzianiny :)
Usuńbuziaki!
Po Twoich kopniakach motywacyjnych F powolutku przyrasta. Strasznie powolutku, bo to cienka nitka jest i druty też niegrube. Ale uparłam się, że powstanie. I zgadzam się z Tobą, że trzeba się przełamywać, to życie dziewiarskie jest ciekawsze. Żakardy strasznie mnie pociągają, mam nieśmiałe próby za sobą i może teraz, zachęcona przykładem Beaty i Twoim, wreszcie się przełamię i coś większego dziergnę?
OdpowiedzUsuńCieszę się Marysiu i czekam niecierpliwie na "F"!!!
UsuńMam nadzieję, że się zmierzysz też i z żakardami, jest to dzierganie wolniejsze, trudniejsze, ale ma w sobie tyle wyzwań i w przypadku co barwniejszych projektów, może dawać niebywale dużo satysfakcji i energii, płynącej z wykorzystanych barw - to niebywale przyjemne dzierganie :)
Przełam się koniecznie!
buziaki!
Weszłam dziś rano na Twojego bloga z myślą, czemu milczysz i gdzie są nowe pościki?! No i doczekałam się ;)
OdpowiedzUsuńCo do żakardów - super że je ćwiczysz. Ja mam ten sam problem, ściagam te nitki i mi dzianina faluje, wszystko jest nierówne i wygląda jak żałosna kupka nieszczęścia. Niestety nie mam motywacji ani zaparcia, żeby te żakardy ćwiczyć - bardzo wiele wzorów podoba mi się na kimś, ale to nie mój styl i pewnie bym nie nosiła.
A co do technik to ja kiedyś przesadziłam w drugą stronę - tak się napaliłam na dzierganie i wszystko co nowe i jeszcze mi nieznane, że robiłam projekty tylko po to, żeby się rozwijać techicznie nieważne czy mi pasowały czy nie. Więc teraz uważam i rzeczywiście ostatnio osiadłam na laurach i dziergam już tylko to co znane, nowe odkładając na później. A szkoda.
Ale widzę jeszcze jeden powód odkładania nauki nowych technik, czyli to co napisała wyżej Monika. Jak się wszystko robi szybko i na wczoraj, żeby szybciej, żeby skończyć! to nie ma warunków na spokojne poznawanie nowego :(
Zmotywowałaś mnie, muszę niedługo wziąć za rogi metodę na C, ale chyba przysiądę do niej na bazie jakiegoś gotowego wzoru, żeby za bardzo nie zburzyć swojego spokoju ducha ;)
Olu, z drugiej strony, jeśli faktycznie przesadziłaś kiedyś, to tylko na tym zyskałaś dzisiaj.. ile dzięki temu technik masz opanowanych w małym paluszku? z ilu możesz zrezygnować, bo potrafisz ocenić, szukając po odpowiednich szufladkach w głowie tej właściwszej? To wtedy może był czas stracony, ale z perspektywy - ile teraz dzięki temu więcej potrafisz? To też jest świetne podejście.. niekoniecznie wszystkie projekty musisz nosić sama, prezenty dla bliskich też dobrze jest mieć w zanadrzu :)
UsuńZmierz się z metodą na "C", koniecznie, naprawdę warto :)
Asju jakbyś rzepki robiła to byłoby ok. Ale serio wychodzi bardzo ładnie, ja zrobiłam parę rzeczy dla dzieci z wrabianymi wzorami ale najlepsza była ciężarówka.Zostawiłam sobie sweterek na pamiątkę,bo synek już wyrósł. Teraz córka pragnie sweterka z sercem.Co do nauki nowych technik to troszkę jestem leniwiec ale gdy zaczęłam odwiedzać dziewiarskie blogi to oczy mi się otworzyły i paru nowych rzeczy się nauczyłam, duża w tym Twoja zasługa!!!Czekam na Twoje nowe cudności pozdrawiam podkarpacko Ewa.
OdpowiedzUsuńWłaśnie czy aby na pewno? rzepki są rzadziej względem siebie rozrzucone, ile tam musiałabym ściskać, żeby mi te nitki spod spodu nie wychodziły??? A może się mylę.. nie wiem.. :)
UsuńCieszę się ogromnie i bardzo dziękuję :* :* :*
Pozdrawiam cieplutko!
Uwaga idzie Motkop*!
OdpowiedzUsuń*Motywacyjny kopniak :)
...aż mnie przeciągło na drugą stronę pokoju ;)
Usuńdzięki!
...jest jeden super sposob na oduczenie sie sciskania i naciagania mocno nitki w zakardzie :)....ale bardzo wcurwiajacy" i tylko dla zmotywowanych, ale dziala :p
OdpowiedzUsuńTinki, a zrobisz tutorial o tym u siebie? Prosze, zgodz sie. Wiem, jak zajęta jesteś, ale mogłabyś poświęcić się trochę dla dobra ogółu dziewiarskiego swiatka. Ciekawa jestem co robisz inaczej co sprawia że Twoje kardowe (i nie tylko) prace są tak staranne.
Usuńtu nie ma po co robic tutoriala ;) :p....jak uczylam sie zakardow, kiedys jak bylam mala, zreszta nie tylko zakardow, to strasznie zaciskalam wloczka na drutach, prawie soki szly :p
Usuń...i wtedy mama powiedziala mi, ze z nitka musze sie obchodzic jak najbardziej delikatnie ;)....dostalam do rak nitke, ktora od samego patrzenia sie rwala i kazano mi dziergac :p...;chyba nie musze Ci mowic ile razy mi sie urwala.....prawie co oczko :p....az pewnego dnia, oczka poplynely same....potem w kolorach....i nic sie nie rwalo....i nic nie zwisalo smetnie z tylu :)...i naciag byl super :)....i tak jakos mi to idzie :) .....kazdy musi swoj sposob znalezc :)...
Czyli znów praktyka czyni mistrza, a nie technika! Ha! wiedziałam! :))))
Usuńczyli następny żakard z cienizny co to się rwie od samego patrzenia, i to najlepiej na bardzo, bardzo długim szaliku! :) będę ćwiczyć! :) :*
Mówisz Tinki, że tylko tyle i aż tyle wystarczy? Dzięki za odpowiedz :-)
UsuńAle pięknie napisane!
OdpowiedzUsuńOsobiście nie mam problemów z poznawaniem nowych technik. Uważam, że skoro ludzie latają na księżyc, a do tego jedna, druga czy dziesiąta kobitka już coś wydziergała daną techniką to znaczy, że najzwyczajniej w świecie jest to do zrobienia :-)
Moje pierwsze skarpety, były również moim pierwszym żakardowym projektem. Pierwszą sprułam, więc w sumie zrobiłam trzy :-)
Wyglądały jak surowy makaron z zupek chińskich, ale i tak pękałam z dumy!
Następne rzeczy zaczęłam robić w kombinacjach dwóch lub trzech oczek żeby ćwiczyć technikę :-) i tak pokochałam wzory kolorowe :-) nie są idealne. Ale je uwielbiam!
Życzę Ci dużo morywacji do ćwiczeń i satysfakci z postępów. Ty mi kopa motywacyjnego dałaś już dawno, bo Twój cudowny blog był jednym z kilku, który zainspirował mnie do prowadzenia mojego.
Pozdrawiam serdecznie!
hihi - surowy makaron chiński :))))) uroczo!
UsuńPatrząc na Twoje żakardowe cudeńka nie chce mi się wierzyć, że takie miałaś początki - a to tylko mnie zachęca do dalszych prób, porażek i ćwiczeń - i za to dziękuję Ci ogromnie! będę ćwiczyć! :)))))
Pozdrawiam cieplutko!
Ale pięknie napisane!
OdpowiedzUsuńOsobiście nie mam problemów z poznawaniem nowych technik. Uważam, że skoro ludzie latają na księżyc, a do tego jedna, druga czy dziesiąta kobitka już coś wydziergała daną techniką to znaczy, że najzwyczajniej w świecie jest to do zrobienia :-)
Moje pierwsze skarpety, były również moim pierwszym żakardowym projektem. Pierwszą sprułam, więc w sumie zrobiłam trzy :-)
Wyglądały jak surowy makaron z zupek chińskich, ale i tak pękałam z dumy!
Następne rzeczy zaczęłam robić w kombinacjach dwóch lub trzech oczek żeby ćwiczyć technikę :-) i tak pokochałam wzory kolorowe :-) nie są idealne. Ale je uwielbiam!
Życzę Ci dużo morywacji do ćwiczeń i satysfakci z postępów. Ty mi kopa motywacyjnego dałaś już dawno, bo Twój cudowny blog był jednym z kilku, który zainspirował mnie do prowadzenia mojego.
Pozdrawiam serdecznie!
Ja uwielbiam nowe techniki <3
OdpowiedzUsuńżakardy w sumie głównie w tych islandzkich swetrach [super mi się mojego robiło], ale kuszą mnie skarpetkowe. Plany na ten rok oczywiście są- żakardowe stópkogrzejki!
Brawo, nie dość że żakard to jeszcze skarpetkach - wysoko mierzysz! :) Trzymam kciuki!
UsuńAsiu, wcale nie chcę zabrzmieć jak wszystkowiedzący dziwak, uprzedzam z góry, że nie o to mi się rozchodzi...:) Ale chyba, przez moją niewiedzę, tak myślę, nie uprzedzam się do żadnej techniki. Bo jak nie dowiemy się, że coś jest trudne to nie będziemy się bać prawda? Moja pierwsza czapka była właśnie żakardowa - mnóstwo przekładania nitek! I ją zrobiłam, ot tak, po prostu. Napisali jak, to zrobiłam:) I mam tak z każdym wzorem. Jak mi napiszą to zrobię. A jak nie napiszą to wezmę i poszukam w necie informacji i też zrobię. Nie odłożyłam żadnego projektu ze względu na niechęć do ogarnięcia tematu. Jest wzór, czyli jest wszystko czego mi potrzeba:).
OdpowiedzUsuńCudnie się wpasowałaś z tym żakardem. Aż uwierzyć nie mogę. Bo ja niedawno ujrzałam oczami wyobraźni projekt z mini żakardem właśnie i zanotowałam go sobie do zrobienia:) A patrzę, u Ciebie też żakard! Coś może rozpylają w powietrzu, że myśli takie zbliżone...:)
Pozdrawiam!
hahaha.. w powietrzu mówisz - zważywszy na fakt, że w PL większość wiatrów wieje z kierunku zachód-wschód to chyba u mnie najpierw rozpylić musieli ;)
UsuńŚwietne podejście, nie umiem - to się naumiem... mnie niestety nie zawsze tak łatwo jest się przed sobą przyznać czego nie umiem, a czego po prostu nie chce mi się ćwiczyć, żeby to opanować ;) Niestety, praktyki i ćwiczeń nawet najlepszy tutorial nie zastąpi ;)
buziaki
Asiu, jesteś genialna i bardzo twórcza. Świetny tekst motywujący do pracy! Nie spoczywajmy na laurach. Do przodu.Śliczne kolorki!. Pozdrawiam druciarsko!
OdpowiedzUsuńDziękuję Gabrysiu! i do przodu - a dokładniej w dół (w tą stronę dziergową się właśnie udaję, zbliżając się powoooooli do dolnej plisy korpusu swetra ;) )
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Próbowałaś naparstka dziewiarskiego?
OdpowiedzUsuńJa ostatnio próbuję znowu walki z ażurem i przeżywam zachwyt brioszką... zawsze coś nowego się znajdzie:)
Pozdrawiam żakardowo!
Nie próbowałam, choć świadoma jestem o istnieniu takowego, nigdy w łapkach nie miałam.. ale dotrę do satysfakcjonującego mnie poziomu "żakardowania" kiedyś :) Mam przynajmniej taką nadzieję :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
sprobuj- zawsze robilam zakardy bez, ale jak kupilam naparstek to sie zachwycilam- duzo latwiej prowadzic nitki, nie placza sie i w ogole super- ja mam taki plastikowy z prym
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAsiu bardzo umiesz zmotywować tekstem.Dziekuję.Ja co rusz uczę się czegos nowego.Z początku są opory ale szybko pokonują barierę i robotka idzie gładko.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAsiu obieacałaś tłumaczenie TOTO.
No to się cieszę :)
UsuńPamiętam, Małgosiu pamiętam - i nawet zaczęłam nad nim pracować - do końca miesiąca będzie na pewno! :) ale dziękuję, że mi przypominasz! :)
buziaki!
Napisalas cala prawde. Nowe techniki sa wyzwaniem, z ktorym uwielbiam sie mierzyc, choc nie zawsze odnosze sukces. Zakard stal sie wyzwaniem kilka lat temu i sklonil do poszukania techniki dziergania najbardziej optymalnej i dla mnie i zakardu. Dzis wiem, ze (pewnie glownie z powodu mojego luznego dziergania) zakarddaje mi inne wymiary niz dzierganie jednym kolorem, ale staram sie wykorzystać to na swoja korzysc i nie podawać. Sam wyglad dzianiny z zakardem jest inny, bo grubszy, bo nitka z tylu daje ograniczenia, bo wychodzi cos kosztem czegos- albo nitki smetnie zwisajace w tyle robotki, ale robotka elastyczna, albo nitki przeplecione i estetyczne ale robotka nie dajaca sie za bardzo naciagac. To u mnie, nie wiem, czy ten sam problem maja inne osoby, ale chetnie sie dowiem z komentarzy innych.
OdpowiedzUsuńTaka wiedza daje mi mozliwosc dostosowanian tych limitow do zamierzonych efektów.
A i to jest kolejna bardzo ważna uwaga i lekcja, każda z nas powinna szukać techniki najbardziej optymalnej dla własnego stylu czy sposobu dziergania, ale też powinna być świadoma swoich ograniczeń i umiejętnie je wykorzystywać - tak jak Ty to robisz! brawo! to mądrość ogromna jest :)
UsuńJa myślę, że Ty bardzo w ogóle lubisz Beatko wyzwania - i to nie tylko w dzierganiu.. prawda?
I dobrze - dzięki temu świat ma więcej kolorów! :)
Buziaki słodkie!
No to mnie rozgryzlas :-) Wyzwania sa dla mnie solą zycia, bez nich życie byłoby tzw flakami z olejem. Nie lubię rutyny, dnia od 7-15, tygodnia od poniedziałku do piątku, to nudne!
UsuńKolorowego dziergania!
Buziaki, Roszponko ;-) Sliczne te Twoje wlosy, wiesz?
Choć z żakardami nie mam problemu, to rzadko je wykorzystuję z prostego powodu - trzeba liczyć i być uważnym, a ja od jakiegoś czasu "telewizyjne" preferuję :)
OdpowiedzUsuńPoznawanie nowych rzeczy zawsze jest pasjonujące, niezależnie od tego czy to dziewiarstwo czy np. gotowanie, trzeba tylko chcieć i mieć umysł otwarty. No i nie porzucać nowości przy pierwszej porażce. Nie da się od razu robić idealnie wszystkiego i nie ma się co przejmować, jeśli coś idzie nie tak, jak by się chciało. Zawsze mi się przy takiej okazji przypomina taki "dowcip". Mężczyzna pyta na ulicy starszego przechodnia "Przepraszam, jak dojść do filharmonii?" A ten mu odpowiada kiwając głwową "Trzeba chłopcze ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć". :)