czwartek, 28 maja 2015

Łupy i skarby!

Spokojnie... nikogo nie ograbiłam, ale swoje wynalazłam, wyłowiłam, zmacałam, zanabyłam i jak skarbów strzegłam w drodze do domu! Wiecie przecież, że podczas każdej tego typu imprezy dziewiarskiej, gdzie na stołach polegują, takie samotne, szukające nowego domku moteczki, no nie da się przejść obojętnie! Trzeba te sieroty przygarnąć, rozkochać w sobie! dać im kawałek dachu nad motkową głową, poprzytulać, pogadać z nimi, uwolnić po prostu z tego tłumu i tłoku, żeby mogły poczuć się wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Nie trzeba było mnie namawiać, ruszyłam motkom z pomocą i z ciemiężcy rąk wyzwoliłam :) O takie dzieciaczki zasiały spustoszenie w mym sercu - i mam! :)


Oprócz cudnych moteczków upolowałam przecudnej urody berecik! Doskonały, jak na moją głowę szyty, boski wręcz! (Magda dziękuję!) Zachwycona jestem tym bardziej, że sama z żakardami mam nie po drodze, i teraz muszę się przyznać, ja tak pięknie nie potrafię! Jak to dobrze, że są zdolniejsi ode mnie, dzięki którym sama mogę takie cuda mieć i nosić! :)

Po kilku wycieńczających dniach w Krakowie, gdzie spędziliśmy ubiegły tydzień, spakowałam dwa moteczki i wyruszyłam w podróż do Warszawy, Pendolinem. Wiedziałam już dużo wcześniej, że taki wypad sobie zrobię, więc skorzystałam z promocyjnej ceny i właściwie w niewielkich kosztach się mieszcząc w ciągu jednego dnia objechałam z Krakowa do Warszawy w całkiem przyjemnej atmosferze. Całkiem, bo powrót już taki fajny nie był, ale to zasługa współpasażerów, a dokładniej grupy młodych dziewcząt, które świętowały wieczór panieński koleżanki. Wszystko by było fajnie, gdyby nie to, że tego wieczoru osiągnęłam (tak wtedy myślałam) apogeum swojego przeziębienia i wszystko, ale absolutnie wszystko mi przeszkadzało, a posadzona, nieszczęśliwie, zostałam wśród bawiących się koleżanek (otoczona nimi byłam z trzech stron!). Słuchajcie, nie żebym była mordercą imprezowego klimatu, ale szybko dość postanowiłam z tego zakątka uciec, najpierw zagotowałam się po raz pierwszy kiedy to PAN KONDUKTOR zamiast skasować mój bilet zaliczył mnie do tego, jak sam to zresztą łaskawie określił, "najpiękniejszego kącika w składzie" i po prostu koło mnie przeszedł. Pewnie w normalnych warunkach poczułabym się kontenta, bo to naprawdę śliczne i fajne dziewczyny były, ale wtedy mnie zalało, że muszę się panu przypominać. Podczas kontroli biletowej poprosiłam o zmianę miejsca, nie chcąc burzyć młodzieży nastroju, skoro innym najwidoczniej nie przeszkadzały, ale okazało się, że mam go sobie sama poszukać. No to wzięłam swoje siaty i poszłam pytać pasażerów, czy to miejsce obok na pewno jest wolne. Przeszłam tak 3 wagony, ledwo żywa, by dowiedzieć się, że wszędzie jest full. Z podkulonym ogonem i marzeniem o własnej pościeli, albo przynajmniej o natychmiastowej głuchocie, no przynajmniej na czas powrotu do Krakowa, zasiadłam wśród jeszcze bardziej rozbawionych imprezowiczek. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że kilka z nich zaczęło fotografować inną współpasażerkę, kompletnie tego nieświadomą, chyba nawet śpiącą, która nie była nijak z nimi związana, nagle wszystkie zamilkły by pokazując sobie zdjęcia wykonane telefonami ryczeć ze śmiechu! No nie! Tego już nie wytrzymałam... wybuchłam... i jak siebie i swoje szczęście znam to może już nawet w sieci krąży filmik o tym, jak się wtedy nagadałam - jak znajdziecie - proszę dajcie mi znać :)

Nie wiem jak to się stało, że pozwoliliśmy sobie na kompletną samowolkę w publikowaniu wszystkiego i wszystkich dookoła, nie rozumiem co się stało ze zwyczajowym - "czy mogę Pani zrobić zdjęcie?", czujemy się bezkarni, cykamy wszystko i wszystkich i pokazujemy bez obciachu i dla śmiechu... Obfotografowana współpasażerka podczas wysiadania podziękowała za interwencję, bo gdyby nie ja nie wiedziałaby nawet, że ktoś ją fotografuje, dziewczyna zmęczona, spała, nie wiem w jakiej pozycji, nie wiem co jej było widać, a co tak radosne salwy śmiechu wzbudzało, ale żeby kobieta kobiecie takie rzeczy robić??? I to w dodatku bardzo wykształcona, bo jak się znacznie wcześniej okazało (trudno było tego nie słyszeć, choć starałam się bardzo), wśród bawiących się dziewcząt były studentki prawa lub aplikantki, młode lekarki oraz studentki medycyny i kilka doktorantek, jakich nauk, nie wiem, ale mimo wszystko. 

Wracając do przyjemności... jeszcze zanim zaczęłam pisać bloga nie myślałam, że w niektórych miastach w Polsce, dzięki blogowi i dziewiarskiej przygodzie będę mieć swoją bazę. Są takie miasta, w których mam przyjaciół wielu, i do nich należy między innymi Warszawa. 

Oto podarunki, którymi obdarowana zostałam podczas kameralnego spotkania w Warszawie w magicloopie, w którym zawsze czuję się niczym w domu!

Gosiu, Marysiu - dziękuję Wam BARDZO! :)


Oprócz Marysi i Gosi czekały na mnie jeszcze 3 Wspaniałe Dziewczyny, Ula, Monika oraz Tuptup :) dziękuję Wam Kochane za to, że znalazłyście dla mnie czas! :)

W tym zakątku włóczek nieziemskich znów zaczęły wzywać mnie biedne moteczki i wołać i skomleć: "weź nas! zabierz! uratuj! nudzi nam się!"... no i znów silna wola moja dała się instynktom macierzyńskim kompletnie zagłuszyć i stałam się posiadaczką sztuk kilku, ale jakich...ach! Oba zestawy kolorystyczne dobrane zostały w asyście Gosi i Marysi, które okazały nieziemską wręcz cierpliwość do mojego niezdecydowania! 


Jednego zestawu nie zdążyłam nawet obfotografować, jak już wskoczył mi na drutki! To arwetta classic filcolany, na którą już od jakiegoś czasu ostrzyłam sobie .... drutki :) to będzie projekt wyciszająco -urlopowo - niezobowiązujący! Tęcza kolorów... i nawet całkiem przypadkiem idealnie zgranych z moimi kanapowymi poduchami ;) Coś dla oka, coś dla ducha, jeszcze więcej dla ciała :)




Ściskam Was  bardzo serdecznie i do następnego razu... :) 




19 komentarzy:

  1. Oj to ostatnie zdjęcie skradło moje serce, mimo że Holst Garn kocham miłością absolutną... ! Magdalenkowy berecik, Marysiowa włóczka, Gosiowa bransoletka i tak wygrywają w przedbiegach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berecik jest genialny! jak zresztą Rączki Zdolnej Magdy! wiadomo przecież, że najcenniejsze jest dzieło rąk własnych, a tu tylko takie mi się dostały, i jak znam Dziewczyny w każdym z tych skarbów zostawiły kawałek swojego serducha! Stąd tym bardziej dla mnie są cenne!
      Muszę Ci powiedzieć, że te zielenie i te róże grają ze sobą fantastycznie! będzie feria kolorów! :)

      Usuń
  2. Że Berlina zazdroszczę to nie będę pisać, obowiązki rodzinne nie pozwalały tam być, ale tą wizytę u Agnieszki to wypomnę ;-). No ale może po feeerii berlińskiej i nie najlepszym samopoczuciu wyciszenia chciałaś. Motki śliczne. Proszę o informację, co to za cudo czerwone z holsta. Przymierzam się do tej włóczki od jakiegoś czasu, a że ta czerwień mnie zachwyciła, to może już pora najwyższa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, prawdę mówiąc wizyta u Agi była z tych spontanicznych, nieplanowanych kompletnie, co prawda wiedziałam tydzień wcześniej że będę w Warszawie, ale czy uda mi się do Agi zaglądnąć do końca nie wiedziałam. Cieszę się tym bardziej, że pomimo niepewności udało mi się kilka osób szczególnie mi bliskich tam zobaczyć, o Adze i włóczkach nie wspomnę.... :) ale wrócę tam z pewnością! i obiecuję, że następnym razem lepiej to zaplanuję :)
      Czerwone to Noble, w kolorze Berry (partia: 42061), ale zdecydowanie bardziej zgaszona ta czerwień jest w rzeczywistości niż wyszła mi na zdjęciu, nie krzyczy aż tak, ale kolor ma dojrzałej wiśni, bez odcieni pomarańczy, czy róży, czysta i piękna czerwień, taka makowa!

      Usuń
  3. Cała przyjemność po mojej stronie :) Ten zestaw Filcolany przepięknie wygląda robiony francuzem...
    Współczuję podróży powrotnej: towarzystwa, samopoczucia i ogólnie okoliczności. Mam nadzieję, że wróciłaś już do zdrowia? Ściskam z Warszawy, która zawsze Cię wita z otwartymi ramionami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej dziękuję za pomoc podczas wybierania! zaiste macie Dziewczyny dobry gust! Tylko francuz się tu pchał i rozpanoszył :) i niech tak będzie! :)
      O zdrowie zaczynam walczyć, więc jest szansa, że niebawem wrócę do siebie, ale to już zapewne po urlopie, miejmy nadzieję, że z tej naszej kolejnej podróży czegoś nowego ze sobą nie przywiozę :)

      Pozdrawiam ciepło i dziękuję!!!! po stokroć!!!! :D

      Usuń
  4. Witaj Asju! Zapasy cudnych włóczek zrobione więc niecierpliwie czekam na nowe jeszcze cudniejsze dziergadełka . Tylko pokazane całościowo a nie fragmentarycznie. Zdrówka życzę i pozdrawiam podkarpacko Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w sowim czasie Ewo :) gdybym tak miała od razu wszystko i w całości pokazać to część z moich czytelniczek mogłaby zawału dostać ;) będę Wam zatem zdrowo wrażenia dozować :)
      Dziękuję za życzenia - ściskam ciepło!

      Usuń
  5. Znowu dziergasz coś bardzo energetycznego. Szykuje się cudeńko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było już oczywiście pierwsze prucie ;) ale się nie zrażam, ma być energetycznie, bo potrzebuję oko nacieszyć i zrelaksować, więc niech się dzieje.. :)
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  6. pieknie sie oblowilas! teraz zdrowiej i dziergaj, zebysmy kolejne cuda podziwiac mogli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też zamierzam :)
      Dziękuję Aniu - ściskam!

      Usuń
  7. Asiu - dużo zdrowia Ci życzę, piękne łupy, a ostatni zestaw - przepiękne zestawienie kolorów
    pozdrawiam ze słonecznej Warszawy Emilia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zespole siła, sama chyba bym się nie zdecydowała na ten zestaw, ale Dziewczyny nalegały i mam :) Cieszę się, że wpada w oko, bo i mnie radochę sprawia ogromną :)
      Ściskam cieplutko!

      Usuń
  8. Ależ fajne zakupy. :)
    Berlina zazdroszczę, wiadomo, ale podróży nie. O ile uwielbiam jeździć nawet długo, to jeśli towarzystwo wydaje długo jakiekolwiek dźwięki głośniejsze niż szept to mam ochotę wyskoczyć przez okno... a czasem się po prostu nie da.
    Ciekawi mnie co uczarujesz z Holsta, bo coraz bardziej mi się on podoba [na nieszczęście nie gryzie mnie aż tak mocno tylko coast].

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mogłam Ci dokładniej pogrzebać w tej torbie, hmmm ;)
    Pochwalić się muszę, ze na powrocie z Berlina odwiedziliśmy Justynę i z czeluści jej pracowni wygrzebałam (serio, serio, grzebałam jej po szafkach- coś jest na rzeczy z tym grzebaniem) dwa motki merino grubości DK w kolorze ochry. Ponoć miałam te, no, qrwiki w oczach na ich widok ;)
    Także następnym razem pogrzebię Ci w tej torbie dokładniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzeczywiście - prawdziwe skarby zdobyłaś, aż mi ślinka cieknie.
    A tak całkiem nie na temat, to obiecałam Ci kiedyś, że pochwalę się moim wielkim projektem skarpetkowym. Projekt wyszedł średni, ale i tak zapraszam: http://caviarnia.blogspot.com/2015/05/sredni-projekt-skarpetkowy.html
    Za to w pierwszym komentarzu jest link, pod którym można zobaczyć naprawdę DUŻY projekt skarpetkowy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Asiu, piękne trofea przywiozłaś z wyprawy. Aż chce się przygarnąć, poprzytulać i dziergać. Ciekawe jak do Ciebie przemówią te wełenki i co z nich wyczarujesz. Czekam na nowe projekty z ciekawością i niepokojem, bo pewnie znowu mnie oczarują i muszę mieć!!! Kolejka rośnie, ale się przesuwa. Właśnie kupiłam włóczki na Vivacity. Pozdrawiam i życzę nowych inspiracji!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze było Cię zobaczyć chociaż na chwilkę!!!
    A kubek jest magiczny i na pewno z każdą kawką będą wpadały kolejne nowe pomysły na cudne projekty:):):)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...