sobota, 4 sierpnia 2018

pierwsza z wielu...

Nie wiem który to już tydzień mija, kiedy z ustęsknieniem oczekujemy deszczu! Nie tak całkiem jak tydzień temu, podczas lekkiej, niczym kurz drobnej, mżawki, wołałam Połówka, żeby ten cud na własne oczy zobaczył! Takiego lata,  upalnego i słonecznego, to słowo daję, nie pamiętam.. Inną jest sprawą, że przez ostatnią dekadę przyszło nam mieszkać w deszczowej krainie, teraz znów na pustyni.. Wiadomo, że przegięcia w każdą stronę utrudniają życie, ale chociaż wiem, że dzieciom słońce jest potrzebne w czasie wakacji, a i dużym dzieciom też przyjemniej na hamaku w ogrodzie pewnie, niż w kaloszach i palcie przeciwdeszczowym, oddam wszystko za kroplę deszczu oraz przemoknięte sandały!.. bo mimo wszystko, mamy już jakby nieco tych tropików dość.. 

Trochę też z tego powodu przesiadłam się z drutów na maszynę. Jakoś łatwiej mi jest znieść to niemożliwe gorąco, gdy umysł mam jakoś zajęty... nie spodziewałam się jednak, że aż tak mnie to szycie wciągnie! 

Oto dwudniowego szycia rezultaty! Nie pytajcie co to za tkanina.. nie wiem.. ;) okazjonalnie (na szczęście tylko raz na kilka tygodni) w naszej okolicy rozkłada się obwoźne targowisko z holenderskimi tkaninami. Oprócz cenowo mniej atrakcyjnych dla mnie tkanin, chociaż pewnie bardzo luskusowych zważywszy na cenę za metr bieżący (poniżej nastu euro czasem trudno coś znaleźć), można nabyć już gotowe ścinki. Trochę trzeba się ich naszukać, ale przynajmniej jeszcze dzięki temu rozwiązaniu, nie poszłam z pustymi torbami. Tkanina jest mocno śliska i lejąca (możliwe że jednak niezbyt naturalna... :( ). Wciąż testuję swoje i maszyny możliwości, chociaż bardziej to siebie jestem niepewna, bo maszyna mruczy i na chwilę obecną, dzielnie znosi każde moje dziwactwa, ale ja sama, szwaczka pierwszej wody, jeszcze nie czuję się na tyle pewnie, by w tkaniny zacnie inwestować. Raczej wolę zepsuć coś tańszego, niż potem płakać po nocach nad pociętym majątkiem... ;) 

Top powstawał długo, głównie dlatego, że postanowiłam odwzorować wcześniej kupioną bluzkę, sklepowy ulubieniec wśród letnich bluzek. Nieco się różni od orginału, ale zasadniczo uważam go za projekt udany.

Nie będę Was zanudzać poszczególnymi etapami, bo powiem szczerze NIE WIEM JAK JA TO ZROBIŁAM.! Zwyczajnie usiadłam, i trochę jak z moim dzierganiem, balansując na granicy niemożliwego i wciąż z tyłu głowy słysząc - uda się? czy się nie uda? - odszyłam. 

I nosić będę! :)





Ale to nie wszytko.. nowe coś już odszyte dzisiaj zostało, fascynujące, jak niewielkim nakładem pracy i czasu jeden top można modyfikować i zmieniać tworząc nową jakość... ale o tym szyciowym projekcie nieco więcej już niebawem :)




Żeby nie było, Połówek też już się uszytków swoich i całkiem prywatnych doszekał! Mam niemalże hurtową produkcję portków i portasków, szortów i bermudów, domowych, wyjściowych i do spania.. pełen zakres.. Może się kiedyś doczekam małego pokazu modowego, to Wam zademonstrujemy, co powstało :)


Mam nadzieję, że gdziekolwiek jesteś słońce Cię rozpieszcza i weseli.. ale nie bądź zła na mnie, że ja go już mam dość.. i jak tylko u Ciebie pada - kopnij chmurę w jej tyły i ją do mnie odeślij - ozłocę każdego za choćby 10 minutowe oberwanie chmury! ;)

Spokojnego wieczoru! :* i do nastepnego razu :*

2 komentarze:

  1. Ja mam podobnie - rozprułam swoje stare ale znoszone już jeansy i uszyłam 4 kopie:) Teraz jestem w trakcie poszukiwań materiału na skopiowanie swojego ulubionego żakieciku lnianego. Pewnie też na jednej sztuce się nie skończy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bez wykroju?z głowy? Podziwiam! Ja nie mogę się odważyć na szycie, strasznie skomplikowane to mi się wydaje w porównaniu do "prawe-lewe". No i to nieodwracalne zużycie materiału... dziane jak się nie uda, to się spruje, a materiał? Najwyżej patchwork z tego potem można....
    Chylę czoła przed twoim geniuszem!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...