Blog obrasta zakurzeniem.. Wpadłam ostatnio w tryb, który dyktuje mi życie i zdrowie, które jakoś muszę wyprostować. Jak nie ganiam po lekarzach, to próbuję rozruszać swoje zbolałe ciało i idzie mi to jak po grudzie. Plecy dają w kość, utrudniając codzienne funkcjonowanie. Nie chcąc Was obarczać zgryzotami własnymi, zaczęłam omijać własnego bloga.. Na dokładkę Połówek się dziś do samolotu wpakowałam i zrobił sobie ode mnie wakacje, ode mnie, bo od pracy nie za bardzo.
A ja na przekór wszystkim smutom, które ze mnie w takich momentach wyłażą, chciałam Wam pokazać coś odjechanego. Nie wiem w sumie co TO jest, ale nosi się świetnie, leży doskonale, wielorakość ma poniekąd wbudowaną w swoją nazwę, jest To niezwykły kawałek dzianiny. Dlaczego? po pierwsze i najważniejsze - włóczka! To Noble z Holst Garn (
KLIK) w czterech kompletnie z pozoru niepasujących do siebie kolorach. Włóczka dość szorstka przy pierwszym spotkaniu, zmalowana tak, że nie do wiary! Po kąpieli puchnie i się napusza, wypełniając każdą pozostawioną w dzianinie dziurkę, przy tym nabiera niebywałej miękkości i leje się lekko przez palce. Ale najlepsze jest to, że mimo swojej lekkości (to przecież tylko 666 m w 100 g) grzeje jak kaloryfer! To moje pierwsze spotkanie z Holstem, ale z pewnością nie ostatnie..
Kosmita, bo taką nazwą roboczą ochrzciłam dziergołka, to nie wiadomo co ;) Ni to poncho, ni to bolerko, ni to chusta, ni to szal, ni to kaptur, ni to sweter.. a jednak to wszystko można z tego kawałka dzianiny zmajstrować, a to dzięki sprytnie zmontowanym zatrzaskom! Proszę się nie śmiać, prułam zatrzaski 2 razy, żeby je w odpowiedniej konfiguracji przymocować i móc na wszystkie sposoby nosić.. na zdjęciach brakuje tylko jednego wariantu - kiecki, bo i tak można ten szal spiąć i nosić :)
Dzierganie tego szalo-swetra trwało króciuteńko i było czystą samopocieszającą sesją terapeutyczną, lekiem przeciwbólowym, rozśmieszaczem, wyzwaniem.. wyzwania lubię bardzo, a jeszcze bardziej lubię je przysposabiać do życia i nosić! TOTO miało zatem już swoją wśród ludzi premierę, nikt mi TOTA zerwać z ramion nie próbował, ale wzbudzał zainteresowanie ;)
Koniec gadania, czas na prezentację..
Oto my, ich wielu i ja!
Cztery motki Noble w w 4 różnych odcieniach.. a tyle możliwości i tyle radości! niebywałe! dziewiarstwo to naprawdę najlepszy lek na wszelkie bolączki...
Sesja w całości odbyła się w okolicznych lasach, po których mnie ostatnio Połówek gonił.. czego się nie robi, żeby w końcu przestało boleć.. ;)
Spokojnego wieczoru Kochani!