Nisaba, to taka moja perełeczka wsród moich projektów, gdzie początkowa wizja okazała się być jeszcze lepsza po jej zrealizowaniu. Jedno to jest widzieć projekt oczami wyobraźni, czymś innym jest go poznać namacalnie. Już na etapie szkicowania wiedziałam, że będzie to projekt niezwykły, ale dopiero jego fizyczne istnienie pokazało jego prawdziwą wszechstronność i urodę, niezależną od sposobów jego noszenia.
Przyznaję, że jest to projekt, który jest dość pracochłonny. Sporo jest w czasie pracy nad nim obracania tam i z powrotem, z lewej na prawą stronę i pracowania w rzędach, pomimo faktu, że w całości dziergany jest od dołu w górę (lub od góry w dół), ale jego ostateczny wygląd wydaje się być wart zachodu. Bo jak załączone obrazki, mam nadzieję, Wam zademonstrują, nie trzeba się nad nim napracować podczas noszenia, zwyczajnie narzucony na ramiona, lub podwójnie związany wokół szyi, zwraca uwagę teksturą wykorzystanego splotu, wyeksponowanego dodatkowo garterem wyrzeźbionym rzędami skróconymi. Nic w nim nie jest przypadkowe, a graficzna struktura przypominająca kłos, kradnie całą uwagę!
Kiedy miałam go na sobie podczas w festiwalu w Porto, jedna z mijających mnie pań, złapała go na bezdechu i zaczęła oglądać. Nie miało dla niej znaczenia to, że ja sobie dalej idę :D Całkiem śmiesznie się porobiło, gdy nagle stanęłam, bo poczułam opór, myśląc, że o coś zahaczyłam.. nieco się zdziwiłam, gdy okazało się, że owszem, zahaczyłam, ale o czyjeś bardzo ciekawe dzianiny ręce :)
Taki ten cowl jest, trudno przejść obok niego obojętnie :)
Ale życzliwie ostrzegam, nie jest to projekt telewizyjny, jest dość pracochłonny i wymaga dokładności w wykończeniu i kilku szwów kitchenerem.
Ale chyba warto?
Oceńcie sami....
Cowl ten powstał praktycznie rok temu i muszę Wam powiedzieć, że wytrzymałość włóczki, dla której go zaprojektowałam, mnie absolutnie powaliła. Wiele jest wśród włóczek o dość luksusowym składzie, a ta zdecydowanie do takich należy, takich, które, jak dobrze zresztą pewnie wiecie, od samego spoglądania na nie tracą na urodzie. Ten projekt wrócił do mnie z początkiem kwietnia i od tego czasu naprawdę nie wychodzę bez niego z domu, towarzyszył mi nawet podczas wakacji, a jak wiecie, podróże wakacyjne, wielokrotne przepakowywanie i życie na walizkach, nie służą żadnej dzianinie. Ale ta wytrzymała wszystko, i jak widzicie, nie straciła na urodzie wcale! Z czystym sumieniem Wam tę włóczkę polecam, bo myślę, że będzie cieszyć Was swoją urodą przez naprawdę bardzo długi czas!
Nie bez znaczenia jest tu jej boski skład, BFL w baaaaaaardzo zacnym towarzystwie jedwabiu (45%!). Włóczka ta szybko trafiła na moja listę absolutnych ulubieńców, o wszelakim zastosowaniu, bo nie miałabym nic przeciwko, żeby posiadać w swojej szafie przynajmniej jeden sweter z jej udziałem.
Nie wspominajac już o kolorach, w jakich ta włóczka występuje... kilka z nich może fantastycznie sprawdzić się też tej jesieni.. zresztą, oceńcie same: Aubrey Sport by Martin's Lab - klik
Zdaję sobie sprawę z tego, że już Wam ten projekt kiedyś pokazywałam, i nie jest on dla Was żadną nowością, ale dziś, po bardzo długiej przerwie w publikowaniu, dodałam go nareszcie do mojego sklepu z wzorami na Ravelry (dostępny jest tylko w języku angielskim!), gdzie możecie go nabyć w formie eletronicznej - KLIK.
W związku z tym, że tak długo dałam Wam na niego czekać, do następnego piątku, czyli do 27 września, dostępny jest w obniżonej o 20% cenie (promocja działa automatycznie).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę pięknego początku kalendarzowej jesieni.. niech Was kolorami i niepowtarzalnym klimatem oczaruje!
Buziaki!
A.