Bardzo Wam serdecznie dziękuję za wszystkie, pełne ciepła i zrozumienia, komentarze pod poprzednim postem..
Nie wiem kiedy ponownie założę coś dzierganego i wyskoczę z uśmiechem na ustach na sesję zdjęciową.. prawdopodobnie nieprędko.
Ta sesja, której efekty chcę Wam zaprezentować dzisiaj, miała miejsce wiosną, czyli już jakiś czas temu.. Ten kardigan, chociaż bliżej mu jest chyba jednak do dzianinowego żakietu, powstał też już jakiś czas temu. Plan był.. zrobić wzór, opublikować i wtedy go Wam zaprezentować, ale jak to zwykle w życiu bywa, rzeczywistość miała swoje własne pomysły do zrealizowania, dzięki czemu skutecznie mnie od mojego planu odwiodła..
Wzoru prawdopodobnie nie będzie, ale ponieważ bardzo się lubię z tym swetrem, chciałam i Wam go pokazać.
Włóczka to Loft od Brooklyn Tweed, wełniany puch, który po wypraniu rozkwitł i pomimo dość luźno dzierganej dzianiny, pięknie ją wypełnił. Wielokrotnie słyszałam zdania podzielone na temat tej włóczki, ja zdecydowanie jestem jej fanką, i pomimo tego, że potrafi się zerwać lub przetrzeć (nie polecam wykorzystania jej do zszywania! na pewno tego nie wytrzyma i prędzej czy później się zerwie) chętnie do niej wrócę.. chociażby za tę cudną paletę kolorów do wyboru.
Kardigan jest w całości dziergany od góry i bezszwowo. Kołnierz, zwężający się ku dołowi, można spiąć zaledwie w jednym, najszerszym miejscu. Noszę się z zamiarem doszycia tam w przyszłości jednego zatrzasku.. zobaczymy. Krótki fason, z pogłębioną pachą, przydługimi rękawkami, zdobiony zygzakowym wzorem ażurowym.
Lubimy się bardzo..
... a z uwagi na wspaniały odcień granatu doskonale wpisuje się również w towarzyszące mi ostatnio samopoczucie..
I chociaż lato w swoim najpełniejszym rozkwicie nie pozwala na noszenie dzianiny, cieszę się na chłodniejsze dni, w czasie których z przyjemnością się w niego wtulę...
Wracam do buszowania po moich włóczkowych zapasach i planowania jesiennej garderoby..
A wam życzę cudownie rozgrzewającego słońcem i rozleniwionego lata! :*