Są takie projekty obok których nie można przejść obojętnie.. To jest jeden z tych! Włóczkę wykorzystaną w tym projekcie przywiozłam przed dwoma laty z Berlina, naczekała się bidula na swój czas, długo i cierpliwie. Niewykluczone, że dzięki temu nabrała jeszcze większego przykurzenia i charakteru, może i nawet wytrzymałości, bo skoro przez dwa lata leżakowania nie ruszyło jej nic, to zniesie wszystko, prawda? ;)
Włóczka, bo nad nią się chcę chwileńkę pochylić, to BFL XL od Welthase. XL ponieważ jeden motek to 150 g pysznego włókna typu fingering, czyli jakieś 600 m przyjemności! Przyjemność ta prezentowała się w robótce dość paskudnie, nierówno i topornie niczym zgrzebny sznur.. Pamiętam jak płakałam Dorocie (klik) jakoś na samym początku robótki, że to krzywulec będzie i nie da się go uratować.. i że chyba cieniem się położy na moim dziewiarskim dorobku, bo tak koślawych oczek to ja w życiu nie wyprodukowałam..
Dorota mówiła - "dziergaj".. to dziergałam, pomimo strachów.. Zresztą był to czas okropnie innymi sprawami zajęty, napięty, i tak nie miałam sił na wymyślanie innego projektu, a ten pięknie, chociaż bywa nużący, komponował się z moim dzierganiem z doskoku pomiędzy jednym pudłem a drugim, pomiędzy jednym mieszkaniem, a drugim.. Skończyłam go już w nowym domu, tam sobie w miksturach wełnę pieszczących poleżał, przegryzł się ze sobą, i wyprostował :) I już go nie chcę zdejmować..
Mój.. bo powstał jeszcze jeden! Ale tamtego Wam pokazać nie mogę, bo nie jest dla mnie przeznaczony ;) Przynajmniej dopóki obdarowana go nie dostanie :)
Sam projekt jest mistrzowsko przemyślany i dopieszczony do każdego szczegółu! Mój wydziergałam według 4 rozmiaru (zdaje się na 45 cali), ale na mniejszych niż zalecane drutach. Wyszedł idealnie za duży, chociaż myślałam, że będzie jednak większy... myślałam, bo jak przyszło co do czego próbki się mi za bardzo sprawdzać nie chciało ;) tak.. lubię bardzo żyć na krawędzi :D
Zmian nie wprowadziłam zasadniczo żadnych, ślepo podążałam za wzorem.. kocham takie dzierganie! Jedynie dół swetra wykończyłam identycznie jak mankiety, znacząco go przy okazji wydłużając. Zużyłam do cna całą włóczkę! i uwielbiam to, że mi się tak koło kolan majta!
Jak widzicie na powyższych zdjęciach, deczko mi się okolica zmieniła.. do morza wciąż mam daleko, ale i lasy są znacząco inne, i przestrzeni otwartej więcej.. zwiedzamy to nasze nowe miejsce i szukamy swoich kątów.. miejmy nadzieję z kolejnymi dzianinami w tle będę Wam ten mój nowy zakątek prezentować :)
Przyjemnej, długiej i ciepłej majówki Kochani!
do następnego razu :*
Ps. jak dobrze jest wrócić.... Tęskniliście??? ;)