Tak wiem, obiecałam Wam, Tobie, że mnie tu nie będzie.. a jednak się pojawiam.. i to chyba tyle w temacie dotrzymywania słowa danego ;) ale kobieta zmienną jest, a ja nią jestem!
Prawda jest jednak taka, że moja przerwa w nadawaniu, chociaż jak najbardziej uzasadniona, mnie trochę przeraża i po ludzku tęsknię za.. uwaga, pisaniem! Czyli dokładnie za tym, co w ostatnich miesiącach sprawiało mi największą trudność.
Sprawiało i wciąż sprawia, ale dzisiaj postanowiłam złamać swoje własne postanowienie i dać upust swoim własnym przemyśleniom, które się w mojej głowie już od jakiegoś czasu kłębią.
Bloguję już od lat kilku, pierwszy post pojawił się w drugim kwartale 2013 roku. Od tego czasu dzięki temu miejscu, które udało mi się zbudować, spotkała mnie masa dobra pod każdą postacią, za które jestem ogromnie wdzięczna. A to dobro to nie tylko wspaniałe wspomnienia i historie, nie tylko cudne włóczki i chwile z nimi spędzone, ale to przede wszystkim Wy, Ty, Mój Drogi Czytelniku, który zupełnie nieprzymuszany zaglądałeś do mnie regularnie, zostawiałeś ciepłe słowa w postaci komentarza czy maila. Za to i wiele, wiele więcej jestem Ci wdzięczna!
Jednakże, pomimo mojej fantazji o stworzeniu miejsca, w którym tylko piękno dziewiarstwa można dostrzec, w mojej historii blogowej zdarzyło się też parę wydarzeń, o których wolałabym nie pamiętać. One wszystkie wrzucone zostały do jednego WORA, do SZAREJ STREFY.. Zdarzenia, osoby, sytuacje, projekty, które przez te wszystkie blogo - godziny mnie po ludzku rozczarowały. Ja też w tym worze jestem, bo chyba sama sobą czuję się momentami rozczarowana najbardziej. To i mnóstwo innych, raczej nieradosnych, odczuć towarzyszyły mi już od jakiegoś czasu i ostatecznie doprowadziły do decyzji o tym, że przerwa w blogowaniu była i jest bardziej niż uzasadniona!
Najłatwiej by było napisać, że mi się po prostu znudziło. Ale tak nie jest. Zmęczyło mnie coś innego. Zmęczyła mnie w mojej głowie zaklęta potrzeba tworzenia rzeczy "niezwyczajnych", zmęczyła mnie potrzeba bycia wszędzie i zawsze i oczywiście na bieżąco, jakby życie online było jedynym słusznym, a perspektywa utracenia jakiejś maleńkiej nowinki ze świata dziewiarskiego miała zakończyć się kataklizmem. Zmęczyła mnie w końcu moja praca, bo wyobraźcie sobie, że chociaż naprawdę kocham dzierganie, pisanie wzorów, ich edycja od szczegółów rozmiaru mini aż do maksi, to naprawdę niewdzięczna praca czasami, ogarnianie przy okazji programów niezbędnych do tej pracy, testowanie, pozowanie do zdjęć, edycja zdjęć, jakieś działania marketingowe, w których absolutnie nie czuję się komfortowo, tłumaczenie wzorów, a w końcu blogowanie o nich, stały się po prostu ogromnie trudne, a właściwie praktycznie niewykonalne. Nie dość, że trudne, to jeszcze frustrujące i po prostu bezcelowe.
Zaczynając blogowanie miałam misję, konkretną, zwerbalizowaną, ona się przez lata zmieniała, dorastała ze mną, ewoluowała, ale ostatnio zbladła, znikła, nie ma jej. Nie pomagały napotkane w międzyczasie trudności zwane życiem, które dość znacząco odbiły się na moim zdrowiu i też na moim codziennym funkcjonowaniu. No bo jak tu cieszyć się życiem i dzierganiem, jak codziennie musisz odmawiać sobie wielu rzeczy, bo ciągle towarzyszący ci ból nie pozwala ci się nimi cieszyć.. Jak Was zabawiać, zaskakiwać, jeśli radość życia gdzieś się zapodziała? Jak dziewiarstwem zarażać, jeśli ono stało się przykrym obowiązkiem, który tylko frustruje? To i wiele, wiele jeszcze sytuacji ostatecznie sprawiło, że nie miałam innego wyboru jak tę część mojego życia na czas jakiś, może dłuższy, pozostawić.
Ta potrzeba wzbierała we mnie już od dawna, ale tak naprawdę koniec ubiegłego roku i sytuacje, które w tym czasie w naszym życiu się zadziały, sprawiły, że z łatwością przyszło mi powiedzenie dość.
Ponieważ docierają do mnie czasem informacje o tym, że doszukujecie się złych powodów, strasznych, jakie miały się w moim życiu wydarzyć, a które sprawiły, że blogowanie zawieszam, czuję, że winna jestem Wam wyjaśnienie. Jak wiecie jestem dość skrytą osobą, wiecie o mnie tyle, ile chcę Wam pokazać. To ledwie szczyt góry lodowej, prawdziwa jej wartość, moja wartość, ukryta jest gdzieś pod powierzchnią wody.. Bardzo się cieszę, że są takie strefy, które pomimo mojej szczerości i autentyczności, pozostały przed Wami ukryte, bo moje prywatne życie w żaden sposób nie jest w stanie wpłynąć na Twoje Hobby i pasję, a to od zawsze było centrum mojego zainteresowania na tym blogu.
Jednakże, nie chcąc, by moje niemówienie stało się powodem do rozpanoszenia się Twojej wyobraźni, chociaż jak się teraz nad tym zastawiam, to mogłoby to być całkiem fajne doświadczenie, zadać Wam pytanie o to co według Was jest powodem tej zmiany... chociaż lekko przerażającym (tak, ja też mam wyobraźnię, i to podobno całkiem wybujałą ;) ), należy Wam się prawda, która jest całkiem prozaiczna, zwyczajna, codzienna, może trochę trudna, ale czasochłonna, do zrobienia, niezwykle radosna, nasza. Po prostu się przeprowadzamy.. a ponieważ ja, w związku z tym wydarzeniem, wiążę jakieś plany, które znacząco mogą zmienić moje dotychczasowe życie, wcisnęłam guzik "pauza" na czas jakiś.
To tylko tyle.. albo aż tyle.. Życie po prostu.
Czy do blogowania wrócę? w tej czy innej postaci, to pewne! Bo jak widzicie, nawet kilka tygodni milczenia to dla mnie ogromne wyzwanie. Różnica między kiedyś, a dziś, znacząca różnica, polega na tym, że dziś bardzo chciałam tu być.
Dziergam.. żeby się z tematu nie wybijać, w głębokich szarościach.. Męski gigantyczny sweter, który prułam już 4-krotnie! ale nie zraża mnie to i w żaden sposób nie złości, czy frustruje.. po prostu cieszy mnie to, że dzierganie na powrót mnie cieszy!!!
Niech cieszy i Ciebie!
Buziaki!
PS, na niektóre góry warto jest się wspiąć, ja właśnie szykuję się na zdobycie kolejnej swojej! Oby tylko widok z jej szczytu był równie porywający...
Za to trzymaj dla mnie kciuki!