Jak już wiecie drutowanie towarzyszy mi od dawna. Ale prawdziwy moment przełomowy mojego hobby nastąpił ok. 3 lat temu, kiedy to dzięki blogom odkryłam, że nie tylko ja mam świra na tym punkcie. :)
Z podekscytowaniem podziwiałam wyroby innych drutoholiczek. Dzień rozpoczynałam od kawy i przeglądu nowych zdjęć, nowych wpisów... i marzyłam... od samego początku moje oko skierowane było na prace ażurowe, piękne, lekkie jak mgiełka, półprzezroczyste i eteryczne barwne sploty niekończących się sznureczków... chciałam móc je zrobić, chciałam je mieć.. natychmiast... i tak właśnie się to zaczęło...
Chusty oraz szal które Wam dziś pokazuję, były robione w 2010 r. Niestety nie pamiętam z jakiej dzianiny powstały ani skąd czerpałam dla nich inspiracje.
Moim wymaganiom sprostał jedynie szal, tylko on dotrwał do dnia dzisiejszego w tej formie.
W tym samym czasie odkryłam estońskie szale. Pomoc w rozgryzieniu zasad ich powstania przyszedł mi blog: Włóczkomania a zwłaszcza ten post, będący wspaniałym kompendium wiedzy na temat estońskich szali w formie przystępnej dla każdego. Blog ten, zapewne przez wiele z Was doskonale znany, stał się dla mnie bezcennym źródłem inspiracji i wiedzy, za co Autorce serdecznie dziękuję!
I tak ta miłość trwała... przewiniętych zostało wiele kilometrów dzianiny, obdarowanych zostało parę Przyjaciół, spędzonych wiele godzin z drutami w rękach, wzorami... oglądniętych przy okazji mnóstwo filmów. Powstało w tym czasie kilka prac, które - jak swoje dzieci - starałam się uchronić przed światem. Czas wypuścić je z szaf i Wam je pokazać!
Ale to już w następnym poście ;)