środa, 8 stycznia 2020

patchwork po raz drugi..

To się musiało wydarzyć prędzej czy później... 

Ale od początku. 

Mam taką przyjaciółkę (ostatnio zresztą o niej wspominałam), która odkąd pamiętam coś szyła. Kiedy moje zainteresowania całkowicie skupiły się wokół sznura, ona wpadła jak śliwka w kompot w szycie patchworków. Nie wiele to zmieniło w naszych konwersacjach, chociaż pewnie Ona musiała się nieźle namęczyć, słuchając moich przydługich wywodów o sznurach, o których nie miała żadnego pojęcia przecież, ani pewnie nie potrzebowała więcej się dowiedzieć. Ja się starałam odwdzięczyć, słuchając o tych jej uszytkach, chociaż raczej koleżankę popędzałam, gdy wchodziła w szczegółowe opisy procesu tworzenia danego projektu lub gadżetów, których użyła.. Wstydzę się tego jak jasna ciasna, bo teraz to by mi się ta wtedy-wcale-niepotrzebna wiedza bardzo przydała. 

No ale.. człowiek się uczy całe życie! 

Ta sama przyjaciółka całkiem niedawno pokazała mi swoją piękną pościel. Wiecie, nam obu równolegle odwaliło - wybaczcie, ale nie mam lepszego określenia na ten stan obsesji na jaką zapadłyśmy..) na punkcie tkanin, więc zamiast o mężach i problemach dyskutować, zaszyłyśmy się (:D) w sypialni mojej przyjaciółki by.. targać do góry kapę z łóżka i pościel nową oglądać :D. Bez dwóch zdań, pościel genialna, tkanina marzenie, wzornictwo świeże.. Marka wszędzie dostępna, on-line można też nabyć, więc dlaczegóż by nie? Już w trakcie rozmowy coś mi zaświtało, że TA MARKA nie odszywa na takie wymiary pościeli, jaką ja posiadam, ale za zbója nie mogłam sobie przypomnieć czy to poducha była problematyczna, czy kołdra. 

Z przyczyn głównie koto-funkcjonalnych, pościel nasza nigdy nie mogła być w odcieniach ciemniejszych niż sierść RUDEGO. Może jeszcze pamiętacie Odiśka, a może nie, no w każdym razie oczywistym był wybór od jasnej szarości po.. jasną szarość :D czerwienie, borda, szmaragdy, czy czernie były absolutnie wykluczone. 

Jak szaleć to szaleć.. 

Wróciliśmy po wizytacjach świątecznych w dobrych nastrojach i jakoś z początkiem nowego roku wybraliśmy wymarzoną, dorosłą pościel w kolorze bliskim czarnej.. norze ;) 

W związku z tym, że pewna szwedzka marka nie prowadzi sprzedaży poszewek w rozmiarze mojej pościeli w Niemczech, każda wycieczka do Holandii lub Polski to okazja, żeby te braki nadrobić. Tak właśnie zrobiłam jakieś 3 lata temu, po czym odkryłam, że na tę moje poduchy 80 cm x 80 cm poszewka 70 cm x 60 m nie ma siły wejść.. komplet schowałam wtedy na dno szafy, może liczyłam na to, że urośnie? 

W ubiegłym roku podczas letnich porządków, pościel wyjęłam zaskoczona, wyprałam i przyjęłam radośnie fakt, że jednak pasuje! (UROSŁA, mówię Wam!)

Jak już przyszło co do czego i oboje zachwyciliśmy się czarną.. norą ;), okazało się, że jest! rozmiar 80 cm x 80 cm. Kupiliśmy by w kilka dni później cieszyć się norą na żywo! 

Padłam trupem, gdy okazało się, że ja to jednak NAPRAWDĘ mam poduszki 60 cm x 70 cm... a nie rzeczone 80 cm x 80 cm, a tak w ogóle to moja nowa poduszka jest od czapy, bo jest to profilowana wiskozowa pianka, która ma mnie uchronić od bólu w karku (na razie się sprawdza!) w wymiarach bardzo śmiesznych: 30 cm x 8 cm x 60 cm. 

Jakoś tak w przerwie świątecznej obejrzeliśmy pewien dokument o zwrotach towarów do sklepów i tym co się z nimi później dzieje.. to jest zdecydowanie temat na inny post, ale powiem Wam, że tak mi ten temat w serce i głowę zapadł, że ledwo paczkę otworzyłam już wiedziałam, że zwrotu nie będzie. Pytanie tylko jak tu ogarnąć cztery, a jak się właściwie okazało, pięć mniejszych poduszek, zamiast dwóch wielkich? 

Z pomocą przyszła maciupka paczusia skrawków.. od Riley Blake z serii Desert Bloom (klik), którą przytachałam z mojej ostatniej wizyty w My Bee House (klik). O tym zakątku to jak się odszyję to Wam jeszcze poopowiadam, bo oprócz paczusi przywiozłam stamtąd jeszcze kilka bajecznych, w sam raz na zbliżające się LATO (bo w końcu przyjdzie, prawda?!), tkanin. :D

Moja Babcia często mi powtarzała: "Dziecko, Ty to potrafisz cuda zdziałać i mięso (podczas przygotwania obiadu) rozmnożyć!" i: "wypinaj tę pierś! wypinaj!".. :D

Składając wszystko razem do kupy, i tę pierś wypiętą, i fiubździu w głowie, i myśli na urlopie, zakupy w ciemno i pod wpływem chwili, te zapomniane-a-trzeba-było-słuchać dyskusje o patchworkach, cudowne rozmnażanie towaru w rękach, brak zwrotów, i upór własny, żeby nie nazwać tego wszystkiego głupotą, chwyciłam się z motyką na słońce i zrobiłam sobie wiatrakową poduchę :) 

Oto ona! 









Z niecą większą przyjemnością wchodzę do tej mojej czarnej nory teraz, gdy widzę tę płomiennie rozpalone, kopnięte i zwariowane wiatraki.. Wiadomo, że pełno jest w tej poduszce niedoróbek i błędów, ale muszę Wam powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy nie dopracowałam poszewki na poduszkę na taką skalę.. Wiem na pewno, że nie podejmę się następnego patchworkowego projektu zanim się w gadżety nie uzbroję, jak chociażby lamownik czy stopka z górnym transportem, bo chociaż ta poducha nie ma wypełnienia, podczas "pikowania" (można pikować bez wypełnienia?) wiatrakowe skrzydła ślicznie mi się z drugą częścią kanapki rozjeżdżały. 

Nie powiem, że mnie to składanie ze skrawków jakoś niemożliwie wciągnęło, chylę czoła przed wszystkimi, którzy to kochają, bo to jest straszliwie męcząca zabawa, prezycja goni prezycję, a jak się człowiek na milimetry machnie, to siada wszystko.. Nie przeklinałam tak już dawno, jak w czasie szycia tych wiatraków.. Marzy mi się jeszcze jeden projekt, większy i z rozmachem, graficzny i praktyczny, ale to może kiedyś jak sobie zapomnę ile mnie pracy ta całkiem zwyczajna poducha kosztowała! :) 


To nie jest co prawda mój pierwszy projekt tego nowego 2020 roku, ale z pewnością pierwszy taki wymagający i pouczający. Z ciekawością wyglądam kolejnych wyzwań, czy to szyciowych, czy dzierganych, którymi będę się z Wami w tym nowym roku dzielić!

Mam nadzieję, że Twój początek roku nieco mniej dramatycznie się zaczął, ale równie kreatywnie!

Do usłyszenia niebawem - naturalnie, już tylko o drutach! :*

A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...