czwartek, 17 kwietnia 2014

III Sympozjum AW: Dziewiarka potrafi...

... bo to kobieta zdolna, kreatywna, przedsiębiorcza i na dodatek wyjątkowo pomysłowa. W słowniku takiej nie istnieją słowa: "niemożliwe", "nie da się", "nie dam rady", ponieważ już dawno kreatywność popchnęła ją w kierunku najzwyklejszych: "a co się ma nie dać?", "muszę tylko pomyśleć", oraz "jak by to zrobić, żeby to się tak dało". A co najciekawsze, wszystkie genialne wręcz pomysły Dziewiarki biorą się z potrzeby tworzenia i bardzo często wykraczają poza ramy kunsztu dziewiarskiego. 

Ostatnio natrafiłam na wspaniały post, w którym genialne pomysły Dziewiarek zostały zebrane w jednym miejscu i gorąco Wam go polecam. Mowa tu o blogu: z drutami i szydełkiem przez świat... a dokładniej o tym poście: klik

Skoro z miednicy, a właściwie z dwóch, albo przy użyciu jednej puszki i paru klamerek, bądź wykorzystując drewniane elementy starego fotela można skonstruować motowidło, myślę, że spokojnie mogę pozwolić sobie na wyrażenie poglądu, że w świecie Dziewiarek nie ma rzeczy niemożliwych! Skacząc po różnych blogach dziewiarskich dowiecie się przecież, że za motowidło już od dawna służą nam oparcia krzeseł, nogi kawowego stołu czy krzesła, czy ręce Towarzysza Życia (zwanego potocznie TeŻetem) czy pociechy, do blokowania służyć mogą zwyczajne szpilki (nie miałam styczności z tymi do blokowania, ktoś z Was używa? co o nich myślicie?), w roli maty blokującej elegancko sprawdzi się ręcznik i dywan, itp., itd. Oczywiście są i takie gadżety, których w żaden sposób nie da się zastąpić, bo na przykład drucików nigdy przenigdy nie zastąpią nam szaszłykowe wykałaczki.... a może ktoś z Was już próbował??
Suma sumarum, godne podkreślenia jest to, jak umysł człowieka (w tym przypadku Dziewiarki lub jej męża, nierzadko będącego głównym pomysłodawcą i konstruktorem tych magicznych urządzeń :) ) potrafi dostosować obroty do potrzeb zaistniałej chwili! 

A co Wam się udało odnaleźć w blogosferze lub wynaleźć na własną rękę? Pochwalcie się! :)

Waga kuchenna to urządzenie niezbędne, jak się kocha piec i kucharzyć... Ja do tej pory radziłam sobie wybornie bez takowej. Ale niedawno stałam się posiadaczką wagi...hmmm... dziewiarskiej :) To zwyczajna waga kuchenna, która właściwie służy mi tylko do pomiaru zużycia wełny :) I jakżeż się zdziwiłam...


Księżniczka z poprzedniego postu, wyjątkowo zacnej urody, pełna wdzięku i blasku wysokiego stanu dama, okazała się być wybredną i kłopotliwą dyskutantką w kwestii doboru wzoru i struktury zaplanowanego dla niej projektu. Negocjacje były burzliwe, o czym doskonale wiecie, ale na szczęście obeszło się tym razem bez drastycznych metod perswazji (mam na myśli wszystkie te, które miały prowadzić do rozczłonkowywania damy z użyciem ostrza). Koniec końców, doczekała się całkiem, mam nadzieję, przyjemnej dla oka formy, którą niebawem Wam w całości pokażę. 
Jak powszechnie wiadomo, wszystkie księżniczki cieszą się smukłą kibicią (a niech ich szlag..!) i wyjątkowo wątłym ciałkiem. Jakież było moje zdziwienie, gdy podczas pomiarów ilości włóczki (tutaj wkroczyła waga kuchenna) okazało się, że Księżniczka moja ma wagę słonia! Zapłaciłam przecież za całe 100g wełny w motku, a tu waga krzyczy 114g! "Promocja jakaś" pomyślałam i z niedowierzaniem dzierżąc elektroniczne liczydło w rękach, zaczęłam przeliczać te dodatkowe gramy na metry. Prosta kalkulacja doprowadziła do wielkiego zadziwienia... zamiast spodziewanych 384m wraz z motkiem otrzymałam ponad 437m czyli jakieś 53 metry więcej! Niedowierzając w to co widzę pobiegłam w te pędy do bosko wyposażonej w same Księżniczki szafy (Kochany Połówku... dno tam widzę pomału! zapasy trzeba zrobić! :)) i posprawdzałam wszystkie (jeszcze mam kilka) księżniczki z tego samego rodu arystokratycznego, i oniemiałam. Wszystkie ważą jak słoń! Każdy jeden motek waży od 114g do 116g! :) w ten oto sposób, szybką kalkulacją policzyłam, że przy zakupie 6 Księżniczek właściwie dostajemy jedną taką Damę w prezencie...

Teraz tylko kombinuję jakby tu przemycić wagę kuchenną do sklepu z arystokracją by z wieszaków zdejmować tylko te naprawdę rozpasłe i utuczone Damy... myślicie, że to będzie nietypowe zachowanie? 


Księżniczka, jak na prawdziwą damę przystało została przyszpilona i niemalże jak w gorsecie uformowana. Ponieważ zależało mi na uzyskaniu jak najbardziej prostej krawędzi przez wszystkie pętelki przełożyłam nitkę nylonową, potem szpilkami tą nić rozciągnęłam do oczekiwanej przeze mnie formy. Naciągnięcie nici nylonowej (nić nylonowa dlatego, że nie da się jej w żaden sposób zerwać) spowodowało, że zamiast typowego dla szpilek kanciastego blokowania uzyskałam prawie idealną prostą linię. Zobaczymy jak to będzie ostatecznie wyglądać po odpięciu szpilek.


I na koniec, Atelier, którego wykończenie zajęło mi wczoraj całe 5 minut, dołączył do leżakowania blokującego i się suszy. A dokładniej - opala :)

Ściskam Was w tym przedświątecznym okresie i gorąco zachęcam do ważenia Waszych nowych Księżniczek i Dam, bo może i Was czeka miła niespodzianka... :) A skoro i tak wagi kuchenne pójdą w ruch przy okazji szykowania się do świątecznego łasuchowania, toż to idealna okazja by je wszystkie pomierzyć i posprawdzać :)





30 komentarzy:

  1. Asiu, a o dzierganiu na kiju od szczotki czytałaś? :))) Monika pięknie opisuje swoje zmagania: http://hobbyata.blogspot.com/2011/12/kijowe-robotki.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu, nie znałam! ale już nadrobiłam! dzięki! no przecież mówiłam, że my, Dziewiarek Ród, jesteśmy genialne! :)))
      Chyba muszę sobie sprawić zwykłą miotłę... mop się nie za bardzo na te wyczyny nadaje, a i może w końcu zapozuję na jakiejś miotle w stylizacji na "jędzę" :))

      Usuń
    2. Przypomniał mi się jeszcze patent Agnieszki Intensywnie Kreatywnej na blokowanie, a konkretnie druty do blokowania: http://intensywniekreatywna.blogspot.com/2011/12/i-znowu-fiolet-oraz-pochwaa-zelastwa.html
      Zdjęcie na miotle mogłoby być całkiem sympatyczne :) Bardzo lubiłam w dzieciństwie książkę "Malutka czarownica" i jakoś wiedźmy dobrze mi się kojarzą :)))

      Usuń
  2. Wiesz, różni mają różne pomysły :)
    Na przykład tu dość potężne druty: http://mondu-robotkowanie.blogspot.com/2013/06/sweter-o-grubym-splocie.html a tu nawet druty nie są potrzebne: http://polki.pl/we-dwoje/robienie;na;drutach;inaczej,artykul,31403.html :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to mnie najbardziej fascynuje, jest potrzeba tworzenia, znajdzie się i sposób na jej realizację! o łapkowym dzierganiu już czytałam... ale ten 28mm drut to dla mnie nowość :) dzięki!

      Usuń
  3. W czasach słusznie minionych kreatywność ludzi była jeszcze większa, bo mżliwości zakupowe mniejsze :)) Ja pamiętam, że dziergałam skarpetki na drutach zrobionych ze szprych rowerowych :))
    Pozdrawiam. Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzeba matką wynalazków :) na rozbieranie koła rowerowego bym chyba nie wpadła, ale winszuję wyobraźni i pomysłu :) do czego jeszcze nas kreatywność popcha i zachęci?...:)

      Usuń
  4. Asia, ja Cię bardzo proszę- jak pójdziesz do sklepu z tą wagą to weź ze sobą kamerę, co?;) Uśmiałam się do posmarkania prawie. Ja swego czasu stosowałam wykałaczkę przy robieniu warkoczy :)))) Nadawała sie idealnie- mała, poręczna i niedroga a 5 oczek spokojnie wchodziło. Robótkę na patykach od szaszłyków też u kogos widziałam. Mam nadzieję, że jutro pokażesz w całości te wszystkie cuda? Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha... obowiązkowo :) podejrzewam, że takim filmem zyskałabym na popularności w świecie klientek-dziewiarek :) a na witrynach sklepów z włóczkami wisiałaby przekreślona waga ;)
      Wykałaczką?no widzisz... na to nigdy nie wpadłam... :D
      Pokaże na pewno wkrótce, ale nie wiem czy jutro... święta za pasem, coś bym pokucharzyła :)

      Usuń
  5. Co do kreatywnych pomysłów to:
    1. tak próbowałam zastąpić druty pończoszarnie zaostrzonymi z drugiego końca patykami do szaszłyków- nie polecam- drzazgi się wbijają- no chyba, że ktoś sobie je wcześniej papierem ściernym dokładnie zetrze, ja wtedy nie miałam na stanie, konieczność użycia drutów w małym rozmiarze dopadła mnie gdzieś o 22:30 - stąd ten pomysł z patykami.... nazajutrz kupiłam odpowiednie druty....
    2. co do motowidła, oparcie krzesła - jak najbardziej... ale najbardziej kreatywny sposób użycia własnego ciała pokazała mi Ta Babunia https://www.youtube.com/watch?v=D_p7OIghMVw od minuty 5:45 jest pokazane jakie ona ma motowidło, ja do zdejmowania motka z kołowrotka, lub do przewijania motka na zwój (np. do farbowania) mam co prawda odpowiedni gadżet- zakupiłam przed znalezieniem filmu, ale często staram się wykorzystać metodę Szanownej Babuni przy przewijaniu ze zwoju na kłębek... oczywiście jak się odpowiednio na macham to zarzekam się że odpowiedni sprzęt zakupię- ale jakoś szkoda mi kasy- można przecież za to trochę wełny kupić....
    3. jeszcze o nawijarce słówko- bo nawijarka zwija takie fajne kłębki, gdzie zdaje się można ze środka koniec wyciągnąć, a to się czasami w dzierganiu bardzo przydaje- ja nie mając nawijarki radzę sobie w ten sposób, że biorę drewnianą łyżkę i nawijam analogicznie do nawijarki- tak ładnie nie jest, ale można na raz używać obu końców włóczki....
    4. oczywiście, że wagę na któreś imieniny zażyczyłam sobie (zapytana co bym chciała) tylko po to żeby ważyć wełnę.... przed posiadaniem wagi wszystkie ciasta piekłam "na oko" i czasami wychodziły lepiej niż teraz ważone ;)

    A co się księżniczki tyczy, być może ona ciut ciut nawilgnięta była... e-wełenka kiedyś komuś pisała że gdy miała wcześniej styczność z gręplarnią, to różnice wagowe w partii wełny było widoczne w zależności od dnia, czy była wilgoć w powietrzu czy nie.... może w fabryce było idealnie suche powietrze.... a jeśli dali Ci gratisowe metry, to tylko rekomendacja producenta ;)
    Zapowiedź udziergu fantastyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za punkt pierwszy - brawa za kreatywność!
      punkt drugi... a Ty wiesz że ja tej nogi podobnie jak u pani z filmiku używam do przewijania wełny z precelka na nawijarce jak motowidło (czyli Połówek) jest poza zasięgiem? :) świetny filmik, tak w ogóle!
      trzeci puntk, nie wiem czy w roli nawijarki nie sprawdziłaby się wkrętarka... muszę nad tym pomyśleć :)
      punkt czwarty, mimo posiadanej wagi ja wciąż piekę na "oko", a dokładniej na szklanki :)
      Wiem, wiem... ale radość w moich oczach i ten błysk z okrzykiem radości, gdy zważyłam "słonia" to moment, którym musiałam się z Wami podzielić :) Niestety nie wiem czy są dodatkowe metry, bo liczyłam na "sucho", teraz mi troszkę szkoda szal pruć by móc go dokładnie pomierzyć ;)
      Dziękuję Ci pięknie za podzielenie się ze mną swoimi pomysłami! :)

      Usuń
    2. eeee wkrętarki bym się bała użyć... jeszcze by podarła włóczkę...
      a co do wagi, jak przemyślałam sprawę, to zdaje mi się, że to dość duża nadwaga, żeby od wilgoci miała być, chyba jakieś dodatkowe gramy doliczają...
      No i szala nie pruj... o nie, z tego co widać od śliczny jest...

      Usuń
  6. Ja nawijam/przewijam włóczkę ręcznie przy pomocy rolki po ręcznikach kuchennych :)
    Księżniczka kapryśna być musi inaczej by nie była księżniczką :P a to co z niej powstało bardzo mi się podoba, czekam na udzierg w pełnej krasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest godny prawdziwie kreatywnej Dziewiarki pomysł :) ja dopiero na to wpadłam jak się doczekałam pierwszej nawijarki, bo z braku konów używam właśnie rolek po papierze...
      Mnie też się księżniczka w nowej wersji podoba bardzo, czeka jeszcze na chrzest, właśnie odpięłam szpilki! bosko się zblokowało! :D

      Usuń
  7. Uprzedzam, że radość może być przedwczesna -TML to włóczka sprzedawana na metry, nie gramy (nie ma podanej wagi na metkach), waga zależy od wilgotności i grubości nitki (w TML sa odcinki cieńsze i grubsze)
    100g to waga orientacyjna podawana zwykle przez sprzedawców w celu skalkulowania wagi przesyłki, wszystkie moje motki miały od 105 do 115 g

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, sprzedawcy w Stanach podają zwykle przy tej włóczce wagę 4oz (=112g)

      Usuń
    2. ech... a przez chwilę było tak pieęęęknie..... :(
      Zdaję sobie sprawę z tego, że moja radość jest przedwczesna, tak jak i wielu przede mną, które postanowiły motki tej włóczki ważyć, ale nic na to nie poradzę, że jak wełna tyyyyle kosztuje, to się człowiek każdej brzytwy chwyci, byle sobie ten zakup osłodzić :) Może się kiedyś pokuszę o dokładniejszy i w metrach pomiar... ;)
      Dziękuję za ostrzeżenie i cieplutko pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Aż sama z ciekawości zważyłam swoje TMLe - na kilka sztuk, które leżały akurat na biurku waga pokazywała od 107g do 116g. Podobnego zonka miałam przy TOSH Socku.

      Usuń
    4. No ale jak widzisz... płonne nasze marzenie, że to ma jakieś na metry przełożenie ;) (od słońca mi się rymowanie włączyło ;)
      Kusi mnie niezmiernie sprawdzić jak to się ma w metrach... jakiś pomysł jak szybko wełnę zmierzyć? oprócz klasycznej metody centymetrem?

      Usuń
  8. Chciałabym zobaczyć taki widok - Ty z wagą w sklepie z włóczkami. Byłby on (ten widok) zapewne bezcenny i żadną kartą kredytową nie dałoby się za niego zapłacić :D
    Pozdrawiam świątecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, ja Cie proszę, nie bierz mnie pod włos... bo gotowam stanąć w szranki i konkury i pójść po wełny z wagą ;) wybieram się do Polski niebawem, może nawet tam tą wagę ze sobą zabiorę :) a co! :))
      Wszystkiego dobrego w nadchodzące święta Tobie również! :)

      Usuń
  9. A propos wagi w dzierganiu, to juz dawno temu wpadlam na pomysl wazenia pozostajacego klebka przy robieniu chusty, wazylam, ile zabiera jeden rzadek i liczylam pi razy oko na ile powtorzen moge sobie jeszcze pozwolic, ale uzywam do tego malej 100 g wagi kieszonkowej, dosc dokladnej. mam ja zawsze w kosmetyczce z drutami i reszta duperelkow waznych i przydatnych przy drutowaniu.
    A propors uzaleznienia, ha ha. Dwa dni temu zdarzyla mi sie zabawna sytuacja- na ulicy zauwazylam spory kawalek dzianiny, wymiarami przypominajacy maly kocyk, zrobiony na oko na drutach nr 8, z pieknych kolorow fioletu i turkusu i wiecie, na czym sie zlapalam? Na zastanawianiu sie, czy to akryl czy welna, czy daloby sie spruc, do jakich moich wloczek by pasowalo, co bym z tego zrobila i czy warto sie po to schylic? Troche to juz bylo sponiewierane, ale zaczelam sie glosni smiac jak sie na tym zlapalam. To juz naprawde jest nalog... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha... ale schyliłaś się i zabrałaś do domu? czy tylko przez myśl Ci przeszło, żeby zabrać...? bo jak się ostatecznie opanowałaś, to jeszcze nie jest z Tobą tak źle... :D ja ciągle ludzi w myślach rozbieram, przeliczam oczka, widzę kształty dzianiny, rzędy skrócone (te to wszędzie widzę), kiedyś mnie posądzą o stocking :) ale inspiracje są wszędzie wokół nas... pełna podziwu jestem dla Ciebie, że tak na oko potrafisz ocenić rozmiar drucika! :D ja jeszcze nie umiem :(

      Usuń
    2. No nie, nie wzielam, za duzy ruch byl na ulicy, hi hi... ale szkoda mi bylo tak to zostawic... biedna welenka, jakakolwiek to byla... Nie, zebym miala malo w domu, ale to tak jak porzucac glodne dziecko na ulicy, prawda ;-)
      Mnie pomysly wpadaja do glowy, zapalam sie i... zapominam jesli natychmiast nie zapisze, czesto po zamowieniu wloczki zastanawiam sie, na co to bylo przeznaczone?....
      Wesolych Swiat!

      Usuń
  10. Wiesz moze jak sie nawijarka po niemiecku nazywa? Jako, ze czas mi sie kurczy, zaczynam coraz intensywniej korzystac z wszelkiego rodzaju gotowych ulatwiaczy ;D wlasnie rozwazam tez zakup naparstka dziewiarskiego, co by dwie, trzy czy tez cztery nitki na palcu sie nie plataly....
    a do tej pory to za motowidlo sluzyly mi nogi fotela ;)
    Pozdrawiam serdecznie wszystkie sznurkowouzaleznione ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawijarka to Wollwickler, popatrz sobie tu: http://www.ebay.de/bhp/wollwickler, to link ze wszystkimi aktualnymi ofertami sprzedaży nawijarek na ebayu :)
      Z naparstkiem będę mieć większy problem... ;)
      Odpozdrawiam świątecznie i ciepło!

      Usuń
    2. naparstek dziewiarski to Strickfingerhut

      Usuń
  11. O, jakby było fajnie jakby w szafie nagle włóczki rosły :)
    A wagi kuchennej też używam do włóczek. Przydaje się bardzo. Dzięki temu przeliczam sobie na metry i mogę szukać co z tego robić dalej.
    A nałogowo- to ja wgapiam się w ludzi i dzisiaj obsługując klientkę wpatrywałam się w komin, i patrzę "o, pewnie francuz, lekko błyszczący, ciekawe jaka to włóczka, a może kupione w sklepie, a może robione...". Albo jak oglądam sobie na ludziach/ w sklepach wszystko co włóczkopodobne i myślę "2 na prawo, skrzyżować, 2 na prawo, 3 na lewo... itd.". XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To całkiem normalne zjawisko, to wgapianie się w ludzi i rozkładanie na części pierwsze dzianin, które mają na sobie wśród dziewiarek... :D ja też tak mam... raz to doprowadzłam pewną panią do takiego leku w oczach tym swoim doszukiwaniem się detali w ściegu swetra, który miała na sobie, że przyłapałam ją na poszukiwaniu wzrokiem pomocy (chyba rozglądała się za ochroną...) :D
      Ja też ubolewam, że mi włóczki rosnąć nie chcą... jeszcze ;)
      Ściskam i pozdrawiam cieplutko :D

      Usuń
  12. Zdarzyło mi się robić bałwanki na szydełku. Potrzeba im było wydziergać czapki i szaliki... tylko skąd wziąć takie małe druty?... no cóż, sięgnęłam po wykałaczki, takie małe, zwykłe :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...