środa, 30 października 2019

KOKO cowl i kurtka, która kurtką nie została!

 O rajusiu! Ile to już czasu minęło odkąd pokazałam Wam coś dzierganego dla Połówka?! Chyba wieki! Prawda jest taka, że ten model tak ma, że jak swetry dziergane, to jeden lub dwa w rotacji ciągłej wystarczają (ma już 5!), czapkę staram się w zimowym sezonie chociaż jedną przemycić... zacny obwód Połówkowej głowy pozwala nieco ręce zająć, więc nie narzekam, jak jakąś zgubi, ale jak na złość, pilnuje każdej.. w związku z tym, że staram się włóczki trwałe na nakrycia głowy wybierać, to "znoszenie" ich nam nie grozi.. i nie mam, naprawdę, nie mam co temu chłopakowi wydziergać! 

Jak tylko zobaczyłam projekt Olgi Buraya - Kefelian zwany KOKO (klik), który jest ogromnym szalem dzierganym z 3 kolorów o cudownie intrygującej strukturze, zamarzyłam o takim dla siebie..W czasie publikacji tego projektu ręce i głowę miałam jednak zacnie innymi sprawami zajęte, a i włóczki też nie miałam pod ręką w ilościach wystarczających, a jakoś kolejnych domawiać nie chciałam, w związku z tym odłożyłam ten projekt na nieco później. 

Niczym Anioł z niebios spadł na mnie w tym mięsiącu opublikowany projekt - brat powyższego, KOKO cowl (klik), który jest projektem ekspresowym, niczym nieco większa próbka, i genialnym materiałem do poćwiczenia tego splotu. Nie zdąży się znudzić i człowieka zmęczyć, a gotowy projekt, niemalże sam dziergający się, zjeżdza niespodziewanie z drutów. Złożyło się jakoś tak, że w pudle przepastnym włóczek ulubionych, miałam 3 motki, spośród których dwa były nieco już napoczęte, a jeden kompletny, i bardzo nie chciałam ich tam dłużej trzymać. I chociaż bardziej neonowego zestawu nie mogłam sobie wymyślić, tak mi się ta trójca, obok siebie leżąca, spodobała, że w momencie zaczęłam dziergać. Spragniona kolorów musiałam być, ale zważywszy na to, że sporo czasu łazimy po ciemnych lasach, takie neony pozwalają nam się wzajemnie z oczu nie stracić ;) 

Omotaniec powstał w ciągu kilku godzin, wydziergany został z Ulysse od De Rerum Natura, czyli mogę  być spokojna, bo szybko się nie zniszczy, a przy tym przyjemnie otuli, nie pogryzie i pranie w pralce zniesie. Projekt Olgi dostępny jest w dwóch rozmiarach, ja wykonałam swój w mniejszym (kolory i zużycie dość skrupulatnie spisałam tu: klik), ale zamiast sugerowanego sznurka i-cordowego dodałam w górnej listwie gumkę z cybancikiem, które przy okazji jakiegoś, dawno już nieaktualnego, planu szyciowego przywiozłam ze sobą do domu. Kolor gumki nieco jest od czapy, ale zaskakująco dobrze się maskuje w połączeniu z kurtką Połówka, co jest absolutnym i niezamierzonym przypadkiem! Zwłaszcza, że, przypominam, cowl miał być MÓJ! Ale jak go skończyłam, a zbiegło się to jakoś w czasie z powrotem Połówka po pracy do domu, porwał go, założył z okrzykiem "ale zaje.." i tyle by było z tego mojego omotańca.. 

Ale zobaczcie jak mu w nim dobrze!


Lubię bardzo jak mi się tak przypadki ze sobą ślicznie zgrają :D 

W temacie szycia na chwilę jeszcze pozostając, bluza, którą Połówek na sobie ma, MOJA jest! W sensie, tymi RĘCAMI odszyta! dumna jestem z niej niesłychanie, bo był to jeden z tych projektów, co to się "nie miał prawa udać!". Jeśli dobrze pamiętam, ten materiał Połówek wybierał z myślą o spodniach, ale jak to często u mnie bywa, plan się zmienił jak tylko Połówek wybrał sobie (sam z siebie) kilka szyciowych projektów, które chciałby mieć. Między innymi tę kurtkę: (klik). Zanim się podjęłam wykonania kurtki z jakiegoś wypasionego materiału, postanowiłam wykrój nieco przerobić i sprawdzić jak to tam z rozmiarami i Połówkiem będzie. I tak powstała ta bluza! Z przodu zlikwidowałam zarówno kieszenie jak i suwak, ale pozostawiłam boczne szwy, które, moim zdaniem, dodają tej bluzie nieco uroku. 

  
Rękawy z pietyzmem wykonałam według projektu i jestem nimi zachwycona! Od siebie dodałam  widoczny na zewnątrz, dekoracyjny zygzak, który pełni podwójną funkcję, bo dodatkowo od środka zabezpiecza krawędzie ciętej dzianiny. Zygzak jest potrójny, więc świetnie pracuje wraz z dzianiną i w żaden sposób nie ogranicza jej elastyczności. 




Bardzo nam się obojgu ten efekt, subtelnie podkreślonych kontrastującą nitką szwów, podoba! A ja jestem tym bardziej dumna, bo w czasie szycia udało mi się dzianiny nie pomarszczyć i trzymać widoczne szwy w liniach prostych!  A to jest sukces ogromny! (przynajmniej dla mnie!) :)

Wracając na chwilę do projektu od czapy.. 


:D


Trzymajcie się ciepło i kreatywnie :) :*

Pozdrawiamy :*

Team Połówek ;)

16 komentarzy:

  1. O matuchno, sama uszyłaś?! wow, ja mam zwykła maszynę i boję się kupić dzianiny ze względu właśnie na falowanie, świetna bluza. Powodzenia przy kurtce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej, sama samiuteńka :) i w dodatku zwyczajną maszyną do szycia!
      Nie bój się, Aniu! podobno igła do dzianiny sprawę mocno ułatwia (nie wiem tego na pewno, bo szyję z pomocą zwyczajnej), ale podobno trening czyni mistrza! i dobra nić :) Odwagi Aniu!i powodzenia :*

      Usuń
  2. Asiu bardzo piękny i energetyczny kominek ale bluza jest mega!!! Aż zapragnęłam ruszyć moje rozgrzebane sweterki. Pozdrawiam cieplutko z mroźnego dziś Podkarpacia. Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruszaj, ruszaj, bo zima za pasem (pierwszy przymrozek już za nami!)
      dziękuję ślicznie i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ale świetny! Nie dziwię się, że zaraz został zwinięty :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co bardziej podziwiać - czadowy komin czy talent krawiecki. Też miewam takie przygody z włóczkami, niby wszystko dobrze znane, a pewnego dnia łączą się w taki zestaw, któremu nie można odmówić. I przyznam, że lubię mieć w domu włóczkowe zapasy, bo one też bywają inspirujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj absolutnie, włóczkowe zapasy to podstawa i główne moje źródło inspiracji. Ale bardzo bym chciała, żeby ono się spod kontroli jednak nie wyrwało.. Bardzo lubię mieć śliczne włóczki, a jeszcze bardziej lubię je w dzianiny zamieniać, i bardzo mnie męczy, gdy włóczki latami na moją uwagę czekają :) Także zapasom mówię absolutnie tak, ale nie większym, niż mi jest potrzeba na rok do przodu!

      Z szyciem, jak z życiem :) Czasem wychodzi, czasem nie, ale sam fakt, że na błędach można się najwięcej nauczyć, wciąga! Cieszę się bardzo, że bluza się podoba, ale to głównie zasługa dobrego wykroju, który dał się pięknie zmodyfikować. Bez dobrego wykroju, byłoby mi bardzo trudno coś noszalnego wyrzeźbić..

      Ściskam Cię i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wiadomo, nadmiar może przytłaczać, a nawet zniechęcać. Cała sztuka znaleźć równowagę. Mieć tyle włóczkowych zapasów, by dawały swobodę wyboru i nowe inspiracje, a jednocześnie nie stanowiły męczącego balastu. Ja lubię mieć w domu jakieś zapasy i lubię je uwalniać. Bo przecież nie chodzi tylko o to, by posiadać dużo wełny, ani też nie o to, by zużyć wszystkie motki i zrealizować plan. W takim dzierganiu nie byłoby radości, a może nawet sensu, przynajmniej dla mnie. Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  5. Jaka piękna bluza, pięknie uszyta, podziwiam, podziwiam... komin jest niezwykły, świetny projekt i wykonanie super, a czapa? no cóż... :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi.. no właśnie :) no cóż ;)
      Ślicznie dziękuję :*

      Usuń
  6. Hejka
    Świetny komin i czadowe kolorki. Chciałam podpytać Cię o włóczę Ulysse, jak ja oceniasz w kwestii użytkowania.? Czy się filcuje lub mechaci? Ja aktualnie dziergać z niej sweterek i mam takie trochę mieszane odczucia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czystym sercem mogę ją polecić. Przygotuj się na podgalanie w niektórych miejscach raz do roku (mam na myśli pachy i ściągacze lub ich krawędzie, bo tam może się wełna nieco kulkować) i to wystarczy, żeby dzianina z tej włóczki wyglądała prawie jak nowa.

      Ja posiadam dwa swetry wydziergane w Ulysse, i jedyne co zauważylam, to to, że czarny kolor nieco jest bardziej delikatny, i nieco cieńszy w odczuciu. Wydaje mi się, że ten kolor jest uprzędziony z innej jakości wełny, i pewnie stąd ta niewielka różnica w wytrzymałości, ale ja się ze swoimi swetrami z tej włóćzki nie cackam, piorę je w pralce na wełnianym programie, wiruję i naprawdę nic się z nimi nie dzieje. Dziergaj spokojnie!

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Wielkie dzięki , myśle ze niestety braknie mi motka i muszę dokupić , a ponieważ dostawa jest dość droga chyba wezmę jeszcze albertine . Miałaś okazje dziergać coś z tej włoczki ?
    Ja mam szary kolor i jest dość gruby , taki trochę gumowaty �� .

    OdpowiedzUsuń
  8. Wprawdzie komin jest zupełnie nie w moim stylu, jednak przyznaję, że taki wzór widzę po raz pierwszy i przyciąga on oko. Natomiast bluza jest świetna! Kształt, kolor, te przeszycia. Wszystko mi się w niej podoba, a poza tym jestem pod wielkim wrażeniem, że uszyłaś odzież z dzianiny. I jeszcze coś. Kiedy tak patrzę na te zdjęcia, myślę sobie: jacy Oni są fajni.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję !!! To dopiero jest sztuka. Uszyć samemu to na prawdę spore wyzwanie. Ja nie potrafiłabym. Ja tak się zastanawiam ile kobiet w polsce nosi takie futerka https://fashionpolska.pl/futra-damskie . No ja akurat nie wiem czy bym założyła ale kto wie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...