wtorek, 17 lutego 2015

Ryba czy wędka?

Od kilku lat, kiedy to odkryłam niezliczone możliwości internetu, "wujka google" i "youtubowej ciotki", nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Praktycznie w każdym przypadku istnieje w internecie odpowiedź na dręczące mnie pytanie: "jak to zrobić". Luki wiedzy w dziewiarstwie, jeśli jest ono prawdziwą pasją, nigdy przenigdy nie powstrzymały mnie przed poszukiwaniem odpowiedzi. Ponieważ w znacznej większości przypadków internet oferuje nam odpowiedź w języku obcym, zazwyczaj jest to język angielski, osobom, które tego języka nie znają z pewnością trudniej jest znaleźć odpowiedź na te wszystkie dręczące nas pytania. Ale czy to oznacza, że mamy się poddać? przestać szukać? rezygnować z tej gigantycznej biblioteki wzorów dziewiarskich, bo nikt nie przygotował dla nas zrozumiałego gotowca? 

Język angielski wykorzystywany w opisach dziewiarskich jest, jak każda wąska dziedzina, oparty na pewnych stałych skrótach, zwrotach, wielokrotnie wykorzystywanych i powielanych we wzorach. To język specyficzny, można powiedzieć branżowy, w przypadku którego bez znajomości skrótów i tych zwrotów opisujących poszczególne techniki czy oczka nawet Anglik z pochodzenia ma trudności ze zrozumieniem. Tylko znajomość tych słów, tych skrótów pozwoli, zarówno nam, jak i rodowitym Anglikom zrozumieć w pełni co należy wykonać w danym wzorze. 

Rozumiem, że oglądanie opisu w obcym dla nas języku może paraliżować, ale z drugiej strony, wychwycenie niektórych, stałych punktów każdego opisu, znajomość ich znaczenia, pozwoli nam w przypadku prostych dzianin zrozumieć opis, bez umiejętności posługiwania się tym językiem obcym biegle.

Oczywiście, mogłabym przygotować dla Was opis w języku polskim, bo przecież co to dla mnie, góra 5 minut roboty. Otóż nie, tłumaczenie wzoru zajmuje znacznie więcej czasu, przygotowanie pod względem poprawnej treści to jedno, zostaje jeszcze edycja, rysunki, grafiki, które podobnież są czasochłonne, zwłaszcza jeśli nie ma się wykształcenia i praktyki równej grafikom czy edytorom. Nie powiem, trochę mi przykro było czytać zastrzeżenia padające pod adresem mojej dla Was Walentynki, że nie jest w języku polskim, że nie ma w niej schematów, itp itd. Przykro, bo poświęciłam swój czas, mogąc go przecież spożytkować w zupełnie inny, ciekawszy sposób, zachowując szal i tajemnicę jego powstania tylko dla siebie......
Ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... :D

Wraz z Marzeną (autorką bloga welnianemysli.blogspot.com oraz Panią Wełną stojącą za najbardziej wełnistą owcą w stadzie, czyli sklepem uchmurki.pl), która zapoczątkowała cykl postów "Przerobię cię, ty okropny anglojęzyczny wzorze!"  na przykładzie wzoru Mil Pasos pokażemy Wam jak niewielkim nakładem pracy oswoić wzór w języku angielskim, co mam nadzieję, jak przysłowiowa wędka, pozwoli Wam w przyszłości poradzić sobie z innymi, o podobnym stopniu trudności opisami na dzianiny.  

Szczegóły już wkrótce! 

34 komentarze:

  1. Asja, otóż to! To nie 5minut tylko godziny edycji. Czasem mam wrażenie, że najlepiej by było żeby wraz z wzorem to projektant zobowiązał się go wykonać, bo przecież nie mamy nic innego do roboty. Osobiście nie rozumiem oporu przed angielskojęzycznymi wzorami, są bardzo klarowne, tłumaczenie ich to sztuka dla sztuki.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu, tłumaczenie wzoru to nie jest 5 minut roboty - nie daj sobie tego wmówić. I niestety trzeba przyjąć do wiadomości, że język angielski jako bardziej kompaktowy lepiej nadaje się do instrukcji (tak samo jak do matematyki - Marzena potwierdzi) i chcąc nie chcąc musimy to zaakceptować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow,jesteście obie z Marzeną cudowne i kochane.Taka lekcja przyda się kazdej z nas.Mam już pierwsze sukcesy w tłumaczeniu wzorów z j.ang jednak chetnie skorzystam a Waszych lekcji.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. heh, znowu pierwsza!
    Zajmę stanowisko w wyżej poruszonym temacie: jestem osobą, której z angielskim jakoś nie po drodze. Jednak przekonałam się, że opisy i schematy dziewiarskie to rodzaj szyfru - zupełnie inny język. Nie ma znaczenia, czy całość po polsku (uważam, że po polsku trudniej się dzierga - jakieś nieścisłości w rozmaitym nazywaniu oczek, pomysł na ujednolicenie jest genialny) czy po ichniemu. Każdy opis to w praktyce to samo tylko inaczej, gdzie indziej narzut, gdzie indziej spuszczane oczka.
    Rozwiązanie jest jedno: przyswoić sobie ten dziewiarski szyfr i tyle. Potraktować go, jak osobny język. A o niezrozumiały szczegół zawsze można się zapytać.
    I na dodatek lubię ten wyraz zdziwienia na twarzy odwiedzających, gdy rzucają okiem na tajemnicze skróty i pytają: a ty kumasz, o co kaman? - heheheh, kumam, kumam. No to się rozpisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez gadulstwo i rozpisanie jednak nie pierwsza ;(

      Usuń
  5. Prawda jest taka, że nawet dla osoby, która zna angielski i umie dziergać, ciężko jest zrozumieć 'dziergany' angielski, kiedy się go widzi pierwszy raz na oczy. Każda z nas, osób które teraz dziergają z wzorów na Ravelry, przechodziła trud zrozumienia pierwszego anglojęzycznego wzoru, który postanowiła wydziergać.
    Różnica jest taka, że część osób bierze byka za rogi i próbuje się nauczyć a część woli narzekać i chować się za wymówkami.

    Pamiętam, że kiedyś baaaardzo mi zależało na wydzierganiu Ginkgo. Uważałam ten wzór za najpiękniejszą chustę na świecie. Ściągnęłam wzór bo 'przecież znam angielski' i umarłam. Przesiedziałam mnóstwo czasu na forach, gdzie dziewczyny tłumaczyły jak czytać schematy trójkątnych chust i wpisywałam oczka, których nie znałam w youtube. I jakoś poszło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że gdy się pierwszy raz widzi polski ,,dziergany'' to też ciężko jest go zrozumieć.

      Usuń
    2. Olu, mogę podpisać się pod Twoimi słowami oboma rękami :) Mnie "przymusiły" do poszerzenia angielskiego repertuaru chusty estońskie... A jak niedawno raczej kumatemu Anglikowi opisywałam (z grubsza) wykonanie mojej czapki, to przyznał w pewnym momencie, że nie zna połowy używanego przeze mnie słownictwa ;) Ot, żargon.

      Usuń
    3. Theli, dokładnie o to mi chodzi. To jest po prostu kolejna nowa rzecz, nad którą trzeba się pochylić, żeby zrozumieć. Nic do głowy samo nie wchodzi.

      Usuń
  6. Ja osobiście także wolę opisy w j. angielskim. To zdecydowanie lingua franka dziewiarstwa i nie ma co się przeciw temu buntować!

    OdpowiedzUsuń
  7. Asiu, Twoja walentynkowa chusta jest naprawdę piękna! Jest dokładnie tak jak piszesz: dla chcącego nic trudnego. Można sobie poradzić z opisem nawet gdy nie zna się angielskiego, dziś to niewielki problem. Bardzo nie chcę, żeby było Ci przykro :-) Zrobiłaś wielką robotę przy tym projekcie i udostępniłaś go bezpłatnie! Można tylko dziękować i chwalić! Ja na pewno wydłubię sobie moje własne Mil Pasos :-) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie zadowolisz wszystkich. Ja jako angielskojęzyczny samouk (powiedzmy że rozumiem tyle żeby wiedzieć o co chodzi) lubię angielskie wzory. Jak czegoś nie wiem to sobie wy-szu-kam. Zwyczajnie jestem dociekliwa. Posty Marzenki i Mil Pasos bardzo fajnie się nadają aby tłumaczyć dziewiarkom tajniki anglojęzycznych wzorów.

    OdpowiedzUsuń
  9. No cóż - nie znam angielskiego zbyt dobrze i też mogłabym napisać, że przydałoby się tłumaczenie, ale....
    Jeśli projektant poświęca swój czas na to żeby wzór spisać i jeszcze na dodatek udostępnia go zupełnie bezpłatnie (!) to nie widzę powodu, dla którego ja nie miałabym poświecić swojego czasu - przysiąść ze wzorem i internetem i sobie tego po prostu nie przetłumaczyć - w końcu "wujek gugle" wie wszystko....
    A najczęściej film na youtube rozjaśnia bardziej w głowie niż najlepszy opis w ojczystym języku.
    Druga sprawa, że jak już się człowiek zapozna z angielskim dzierganym to nagle świat dziewiarskich wzorów i inspiracji rozszerza się nieziemsko....;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chusta jest piękna i na pewno znajdę czas, żeby ją wydziergać zgodnie z opisem, choć ze znajomością języka angielskiego u mnie to kiepsko ;) a raczej bardziej niż kiepsko ;)
    A może w przypływie miłości pokuszę się o zrobienie schemaciku? ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze darowanemu koniowi i tak dalej....
    Mam taką obserwację, że społeczeństwo robi się nam coraz bardziej roszczeniowe... przykre to, bo w końcu jak czegoś nie umiem, nie wiem, to mogę chociaż spróbować się naumieć, a nie oczekiwać że wszystko od wszystkich dostanę na tacy - tak jak mnie jest wygodnie, albo jak lubię, nie zważając na to, że to co jak chcę, niekoniecznie musi chcieć ktoś inny dla mnie zrobić/ mi dać...
    Ja bardzo się cieszę, że w czasach kiedy wszystko jest za pieniądze, Ty z dobrego serca z prezentowałaś ten wzór wszystkim, za darmo...

    OdpowiedzUsuń
  12. to bardzo ciekawy pomysł ,aczkolwiek ja dzięki Twojej walentynce ściągnełam sobie opis tej pięknej chusty i choć żałuję że nie w polskim języku to mam zamiar ją rozgryźć sama :))))
    wełenkę u Tysi już zamówiłam haaaaaaa :D , jednak jak nie będę dawała rady sama to chętnie tu zajrzę po podpowiedź

    OdpowiedzUsuń
  13. Święta racja, że do rozumienia angielskiego robótkowego wcale nie trzeba znać tego "normalnego". Druga racja, że angielskie opisy czyta się dużo łatwiej - wiem bo ostatnio miałam możliwość porównania tego samego wzoru w wersji pl i ang - mimo że ani angielski ani dziewiarski język nie jest mi obcy - angielski zdecydowanie wygrywa. I choć dopiero się przymierzam do napisania swojego to wiem że też będzie po ang. I tak jak napisała ewu jw skoro Ty mogłaś i chciałaś poświęcić swój czas na przygotowanie wzoru za co nagrodą będzie dla Ciebie tylko podziwianie wydzierganych na jego podstawie cudności, to pretensje o cokolwiek są co najmniej nie na miejscu. Zwłaszcza że Twoje opisy prowadzą za rękę od pierwszego do ostatniego oczka.
    W kazdym razie ja bardzo dziękuję - jak tylko pokończę testy i ufoki to sobie zrobię też!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja mama jest nauczycielem języka angielskiego. Robi to od wielu lat z zaangażowaniem bo to jej wielka pasja. ukończyła chyba wszyskie mozliwe szkoły I zdobyła wszelkie certyfikaty tego świata a jak przychodzę do niej z opisem to mnie wyrzuca I mówi ze kompletnie to dla niej niezrozumiałe.
    Bo angielski dziewiarski to wg mnie pewien kod który wystarczy rozkminić I potem da sie juz zrobić wszystko! I wcale nie trzeba znać angielskiego.

    Ja uczyłam sie robić na drutach na francuskich opisach z PHILDARA kompletnie nie znając tego języka, ale znalazałm gdzieś w necie słownik z francuskimi skrótami I to wystarczyło:)

    OdpowiedzUsuń
  15. No widzisz, ludziom nie dogodzisz. Nie mogę zrozumieć, że chciałaś dobrze a ktoś ma jeszcze jakieś pretensje. Ja przyłączam się do osób, które dziękują Ci za walentynkę i życzę Ci jak najmniej przykrych postów.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hm, podpisuję się obiema recyma pod wszystkim powyżej! Angielskie opisy są dla mnie teraz bardziej czytelne niż polskie. Słownik angielski dziewiarki sciagnelam sobie krótko po odkryciu Ravelry, bo mimo tego, że mieszkam w UK i wladam tym jezykiem jako-tako, to te zwroty były dla mnie czarną magią. Ale wzięłam byka za rogi i jeśli mam do wyboru polski i angielski opis, to sięgam po angielski, bo jest bardziej precyzyjny i prosty zarazem. Jeśli czegoś nie wiem, to szukam, szukam, szukam, od tego jest google i youtube, by znaleźć, a nie biadolic i za przeproszeniem, d..pe komus zwracać o tlumaczenie.
    Asiu, testowałam dla Ciebie dwa sweterki z angielskich opisów i potwierdzam, że robisz je czytelnie i rzetelnie. Nie daj się zdolowac leniuszkom! Sama nie porwalabym się na spisywanie jakiegokolwiek wzoru, bo strasznie dużo czasu to musi zajmować, a u mnie np z tym krucho, wiec tym bardziej dziękuje za Twój czas poświęcony wymyslaniu i przelewaniu na papier tego, co welna do Ciebie gada
    Asiu, wzór na chuste jest piękny i dzięki za niego :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aż sobie ściągnęłam wzór chusty, bo byłam ciekawa, jak ten wzór jest stworzony, że sprawia problemy. I suprajs, bo przecież tam praktycznie każdy rząd jest rozpisany. I chociaż osobiście wolę schematy graficzne, to jednak mając taki opis - można spokojnie wydziergać chustę bez większego problemu. Piszę to jako osoba, która jest, wstyd się przyznać w dzisiejszych czasach, zdecydowanie na bakier z językiem angielskim, ale woli dziergać z wzorów zamieszczanych w tym języku niż z polskich opisów. Czyli jak widać na moim przykładzie - dla chcącego nic trudnego, w dobie netu, googla, jutuba ;-) i translatora (chociaż Lete mi mówiła, żeby tego ostatniego nie używać, no rzeczywiście czasami durnoty do potęgi wychodzą ;-) ). W ostateczności męczę córkę mą o pomoc w tłumaczeniu.
    Także Asiu nie przejmuj się tymi, którzy chcieliby i rybę, i wędkę. Jak ktoś naprawdę chce, to powinien dać radę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. To była piękna walentynka i pięknie za nią dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja dziękuję ogromnie za prezent! Bardzo miła niespodzianka walentynkowa. :)
    Ogromnie doceniam poświęcenie, starania i czas jaki włożyłaś w pisanie wzoru.
    Sama wiem ile to kosztuje czasu i nerwów, czasem trwa to nawet dniami albo i dłużej... dlatego tym bardziej dziekuję! ^^
    A swoją drogą nawet bym nie wpadła na jakieś robienie pretensji czy próśb do autora o tłumaczenie czy cokolwiek. Nie dość, że piękny wzór, doskonale rozpisany to jeszcze dostępny za darmo. A ang. dziewiarski jest moim zdaniem banalny [tzn. oznaczenia, bo zdania już mniej] i szybciej go pojęłam niż swój ojczysty. :p a z 'normalnym' ang. ma się on nijak, więc cóż... narzekania są raczej bezpodstawne.

    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  20. No to ja dorzucę swoje 3 grosze...
    nie znam angielskiego, niestety.... nie dogadam się w tym języku :( jestem z innego pokolenia gdzie królował inny język ;) ale w tym też się nie dogadam, może zrozumiem ale zdań nie sklecę, to już tyle lat ....

    zdecydowanie wolę jak opis jest po polsku :) boję się zaczynać jak wiem, że tylko angielski i to bez schematu .... ale jak mi naprawdę na czymś zależy, naprawdę chcę to zrobić to nie popuszczę, dociekam, dochodzę, próbuję, pytam translatora co mi nieraz niezłe bajki opowiada ;) aż w końcu zrobię :)
    tak było nawet ostatnio przy czapce Flaming, dałam radę i jestem z siebie dumna :D

    walentynkę od Ciebie pobrałam chyba jako jedna z pierwszych, jak zobaczyłam, że po angielsku pomyślałam : trudno, trzeba spróbować zmierzyć się z tym (przecież zawsze można podpytać :))

    ale narzekać ?? nieee, nie narzekam... chcę to biorę, nie chcę to nie biorę ....
    doceniam Asiu Twoje poświęcenie i Twój wkład włożony w napisanie wzoru i udostępnienie go ZA DARMO .... Dziękuję Ci za walentynkę :)))) jesteś dla mnie inspiracją... ale Ty o tym wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  21. a mnie jest przykro, że Tobie jest przykro, uwierz, że więcej osób jest Ci ogromnie wdzięcznych za włożoną pracę w opisanie wzoru chusty, a zdecydowanie mniej tych niezadowolonych, niestety wszystkim się nie dogodzi. Sama nie znam angielskiego, ale jest tyle różnych pomocy, że można sobie bez problemu z opisanym tak precyzyjnie wzorem spokojnie poradzić, jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniałą Walentynkę:))))

    OdpowiedzUsuń
  22. a mnie jest przykro, że Tobie jest przykro, uwierz, że więcej osób jest Ci ogromnie wdzięcznych za włożoną pracę w opisanie wzoru chusty, a zdecydowanie mniej tych niezadowolonych, niestety wszystkim się nie dogodzi. Sama nie znam angielskiego, ale jest tyle różnych pomocy, że można sobie bez problemu z opisanym tak precyzyjnie wzorem spokojnie poradzić, jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniałą Walentynkę:))))

    OdpowiedzUsuń
  23. Asiu czuję,że to była pierwsza i ostatnia walentynka od Ciebie czego bardzo żałuję .Podziękować należy tym osobom ,którym trzeba podać wszystko na tacy.Pozdrawiam a ja na pewno ją zrobię choć angielskiego nie znam ale dam radę i zamieszczę na Twojej stronie gdzie jest wspaniała chusta.

    OdpowiedzUsuń
  24. Asiu, dla mnie walentynkowy Mil Pasos był przemiłą niespodzianką:))) Szal jest przepiękny i chętnie skorzystam ze wzoru. Dziękuję, że udostępniasz go za darmo. To karygodne, że nie podziękowałam Ci pod walentynkowym postem! Chyba brakło mi słów po przeczytaniu niektórych komentarzy;) Może dziewczyny „nie chciały źle”, ale fakt - nastrój trochę prysnął. No naprawdę...jest tyle słowników dziewiarskich, wystarczy trochę poszukać...i nie psuć innym chwil radości. Pozdrawiam serdecznie. Renata

    OdpowiedzUsuń
  25. Gdy podjęłam się testowania Twojego wzoru przez chwilę nie rozważałam kwestii językowej. Dopiero jak dostałam opis to głośno przełknęłam ślinę :P
    Ale, na serio- to przeraża tylko przez chwilę, jeśli tylko poświęci się trochę czasu na opanowanie dosłownie podstaw, to można dziergać. I tak przecież większość wzorów jest opisana skrótami, to jaka to różnica czy to p i l czy k i p (prawe/ lewe czy knit/purl). Porządny słowniczek dziergalniczy angielsko- polski otwiera niesamowite możliwości... jeśli tylko się chce :) Dzięki Asia i nie przejmuj się, malkontenci zawsze się znajdą...

    OdpowiedzUsuń
  26. Asiu chusta przepiękna ja również dziękuję za tak miłą walentynke emilia

    OdpowiedzUsuń
  27. Chusta jest boska, już prawie połowa wydziergana, i nie rozumiem jak można dziergać w innym języku niż angielski, sama gdy drutuję to sobie w głowie jak mantrę powtarzam "3k, yo, k2tog" a jak mówię to głośno to mąż dziwnie zerka. Ostatnio robiłam z opisu po duńsku i też się udało. teraz chyba kolej na niemieckie wzory bo najmłodsza Dorotka ma wiele radości gdy się jej coś szprecha,tak jak nieco starsza latorośl gdy po ślasku się je uczy. a z doświadczenia jeszcz tylko napomknę że fizyka kwantowa to dopiero kosmos. Pozdrawiam i dalszej twórczej pracy życzę Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  28. Kochana! Się nie przejmuj! Nie ma czym!
    Swego czasu jedynym angielskim, jakiego używałam, był właśnie ten dziewiarski. Ale chciałam czytać wzory, więc szukałam rozwiązań. Później, gdy w mojej pracy angielski zagościł na dobre, miałam problem z jednym wzorem. Poszłam do naszej pracowej tłumaczki, a ona rozłożyła bezradnie ręce.
    I tak, zdecydowanie łatwiej dzierga mi się z wzorów angielskich.
    Natomiast dla moje męża KAŻDY wzór, niezależnie od języka, jest przepisem na bombę ;)
    Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
  29. Od kilku lat sukcesywnie przyswajam sobie ten "branżowy" język i nie sądzę, żeby opisy były nie do przeskoczenia. Jestem z pokolenia tych, co to w szkole uczyli się obowiązkowo języka rosyjskiego, a angielski był traktowany trochę po macoszemu. Dzięki temu radzę sobie i z opisami anglojęzycznymi i rosyjskimi. A jak czegoś nie wiem, to staram się dopytać internetowe koleżanki. W końcu nie żyję na bezludnej wyspie ;)
    Pozdrowienia przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestem w trakcie oswajania tej pięknej, wymyślonej przez Ciebie chusty :-) Jestem pełna optymizmu i mam nadzieję, że mi się uda - trzymaj za mnie kciuki :-)
    Nie przejmuj się :-) Pozostaję Twoją wierną fanką.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...