czwartek, 6 sierpnia 2015

Kontrasty..


Inspiracje nachodzą mnie w przedziwnych momentach, niezapowiedziane, niczym sztorm zalewają moją głowę i panoszą się w niej w najlepsze, odbierając zdolność odczuwania, myślenia i działania, do momentu kiedy nareszcie z niej wylezą w tej czy innej formie. Duszą się i kiszą, utrudniając normalne funkcjonowanie, aż chwycę kredki (zdarza mi się) i zmaluję szkic, który tylko ja potrafię odszyfrować (bozia talentu malarskiego poskąpiła). Wtedy zazwyczaj osiągam chwilowe ukojenie, ale to drut i sznur potrzebne są by znów w sercu i duszy nastał porządek i spokój niczym nie zmącony.

Bardzo cierpię, kiedy inspiracji nie ma, kiedy nie ma pomysłu ani żadnej godnej uwagi idei, której pojawienie odcina mnie od całej reszty świata. Nie lubię idei szukać, bo wiem, że jak sama do mnie nie przyjdzie, to ta wymuszona, wygrzebana, nie będzie dobra. Będzie co najwyżej jakaś, a jakieś mnie nie interesują. Bardzo lubię gdy idea wpada w miejscu niezwykłym, nieprzewidywalnym, nienormalnym, bo kto się inspiruje targiem warzywnym czy wizytą u lekarza? Choć spotkania tego typu, czy to z marchewą czy "pigułą" w kitlu, nie muszą być pozbawione ekscytacji, nie ma w nich przecież wiele inspirującego. Nie ma? Jest.. bo wszędzie, gdzie jest człowiek, gdzie jest dusza, gdzie są ludzkie emocje, tam jest coś co żywo inspiruje i porusza.

Wyszłam dziś od lekarza wyzwolona, od ciężkich zatruwających spokój emocji (to zapewne działanie antenki, jak mój osobisty szarlatan zwykł nazywać igłę, wbijaną na ukojenie nerwów w czubek głowy), ale też bogatsza, o emocje których się nie spodziewałam. Duma w oczach ojca, który opowiada o sukcesach swojej córki, tak odmiennych od tych, które dla niej rodzina zaplanowała, radość w oczach dojrzałego mężczyzny, który z uśmiechem pokazuje zdjęcia prac swojej latorośli, miłość ukazująca się w tej prawie namacalnej miękkości w jego spojrzeniu gdy spogląda na twarz swojej córy.. tak namacalna, tak rzeczywista, tak wyczuwalna i ta tęsknota, bo choć szczęśliwa, choć spełniona, żyje w bardzo odległym świecie. Niby niewiele, ledwie kilka minut rozmowy, kilka faktów z życia drugiej istoty i tyle emocji niewypowiedzianej zaklętej w oczach. Tak, nawet wizyta u lekarza potrafi być inspirująca. Świat potrafi zaskoczyć, do zaniemówienia, zadziwić, przewrócić. Może też zbesztać, poturbować, ograbić, ale może i dobrze, bo jakby się człowiek codziennie tą watą cukrową żywił to by mu tylko zbrzydła i nigdy by jej nie docenił, ale tak z doskoku skubnięta, od święta, tylko na wakacjach, ta sama wata cukrowa potrafi tak niebiańsko smakować, że nie ma sobie równych.

Kontrasty, to życie. Życie, to kontrasty. Bo to przy czerni tylko biel wydaje się bielsza, przy grubym chudy w oczach szczupleje, przy mniej urodziwym, piękny zyskuje na urodzie. Zło obok dobra postawione narasta w sile, ale na szczęście dobro też na tym układzie zyskuje. Trudno sobie wyobrazić życie bez kontrastów, bez gór i dolin, bez smutku i radości, przeplatanych bezustannie w naturalnym biegu życia. Są, były i pewnie już na zawsze będą. 



Jakiś czas temu w moje ręce wpadła włóczka niezwykła, barwami wysycona, delikatna, choć trwała, inspirująca. Kolory przeze mnie wybrane mocno ze sobą kontrastujące, zaskoczyły, mnie i ze sobą, bardzo. Plan był prosty. Jeden kolor, to jeden projekt. Ale w czasie konwersacji z włóczką dałam się porwać kontrastom i kolorom. I tak powstała kolekcja "3 Cs", trzy kolory, trzy mocne kontrasty, trzy różne style. 

To, czego się najmniej spodziewasz, może mieć na Ciebie wpływ największy. Mnie dziś uderzyło, jak wiele zależy od nas, od własnego uporu, determinacji, i jak bardzo, choć na początku może się to wydać niemożliwe, ważne jest by iść swoją drogą, a nie ścieżkami wskazanymi przez naszych bliskich, którym się wydaje, że ta właśnie droga będzie dla nas najlepsza. Może nie dojdę tam gdzie zaplanowałam, może nawet po drodze zmienię zdanie, ale jeśli krocząc swoją ścieżką poczuję się szczęśliwa, to już i tak wygrałam. 

Zabieram się zatem do pracy, od której ostatnio uciekam z obawą, że to nie ta droga. Wszystkie znaki na niebie mówią, że jednak wybrałam dobrze. 

Pozdrawiam cieplutko!

8 komentarzy:

  1. Bardzo mądry tekst, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamiast napisać komentarz to wysłałam Ci wiadomość mailem :-))) Kiepsko u mnie dzisiaj z myśleniem :-)))
    W każdym razie tekst piękny a na zdjęcia będę czekać z niecierpliwością. Mam nadzieję, że w kolejnym wpisie ujawnisz trochę więcej :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst godny filozofa Asiczku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam sobie spokojnie mądry tekst, powolutku przesuwam palcem po ekranie telefonu mając nadzieję, że na końcu zobaczę gotowe prace, bo kiedy pokazałaś ten cudowny warkocz nie mogę się doczekać co powstało z tych kolorów.... no i czekam dalej mając nadzieję,że to już wkrótce:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam Twojego posta i całkowicie się ze wszystkim zgadzam. Normalnie, mam to samo z inspiracją lub jej brakiem [czuję się wtedy jak pustynia]. Tylko akapit o dumie ojca z latorośli mnie nie dotyczy, [bo mój tatuś już dawno wśród aniołków], ale czasami widzi się miłość w oczach u innych ludzi i wtedy fajna ta wata cukrowa :-] . Kontrasty chyba sprawiają, że życie jest ciekawsze, kolory bardziej wyraziste i jakby coś szarpało struny naszego życia żeby się obudzić, mieć energię, ciągle biec. Kontrasty, to jak świeże powietrze w lesie. :-] pozdrawiam bratnią duszę :-]

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie napisałaś! Choć przyznam,że te upalne dni nie sprzyjają głębszym przemyśleniom. Czekam niecierpliwie na nowości. Tylko,że ja zamiast na kontrasty patrzę ciekawie na to spokojniejsze,zgaszone z kwieciem. Mam nadzieję,że zobaczymy niebawem.Pozdrawiam z upalnego Podkarpacia Ewa.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...