poniedziałek, 27 października 2014

Niezbędnik każdej dziewarki..

Nie chcę Wam kompletnie niczego narzucać, bo jak wiadomo kochamy się w różnych dziewiarskich technikach i czasem różne "przydasia" są nam bardziej/mniej potrzebne w zależności od projektów, za które się bierzemy. Postanowiłam jednak trochę odświeżyć temat akcesoriów z pozoru zbędnych, ale jakże przydatnych podczas różnych etapów dziergania. To mój absolutny must have! Trochę czasu minęło zanim zgromadziłam te drobiazgi, ba, niektóre są pewnie starsze niż ja, inne z kolei wpadły mi w ręce całkiem niespodziewanie, a jeszcze inne leżą odłogiem w pudełeczkach i się marnują, bo wcale ich nie używam, a musiałam mieć.. I jak się okazało, wcale niekoniecznie. 
Oczywiście, to zaledwie kropla w morzu tego, co się przydać może, ale jest to mocno wyselekcjonowany zbiór i nie ma tu żadnych gadżetów przypadkowych. Wszystkie są w równym stopniu potrzebne, przynajmniej mnie! 


Zacznę od powykręcanych drucików, potocznie znanych Wam jako "drut do warkoczy". Jeszcze do niedawna nie znosiłam warkoczy, nie lubiłam przekładać oczek, zaplatać, zawsze mi jakieś spadało, nie miało znaczenia czy używam drucika większego czy mniejszego, a zazwyczaj ratowałam się drutami pończoszniczymi, z reguły jakieś wisiało na słowo honoru i chwila nieuwagi wystarczyła, żeby sobie spadło. Ale wszystko się zmieniło, gdy za sprawą całkowitego przypadku w moje ręce wpadło kilka pokrętnych drucików (kupowałam maszynę dziewiarską i w zestawie do niej dostałam wszystkie akcesoria dziewiarskie, jakich poprzednia właścicielka się przez całe życie dorobiła). Odkąd te druciki wkroczyły w moje życie moje patrzenie na warkocze nabrało nowego wymiaru. Kocham! 
Warto mieć na pewno jeden rozmiar zbliżony wielkością do rozmiaru drutów, którymi pracujemy najczęściej. Nie trzeba mieć wszystkich. 


Cążki, albo nożyczki..ja wolę cążki! Stałam się ich posiadaczką znów przez całkowity przypadek, dostałam w prezencie podczas kolejnego zakupu jakiejś tym razem części do maszyny dziewiarskiej. Genialnie się sprawdza w przypadku cięcia dzianiny przy maszynie, mieści się idealnie w pojemniczku na akcesoria wbudowanym do maszyny, ale też i fantastycznie zastępuje mi nożyczki, których nigdy nie mogę znaleźć podczas dziergania ręcznego.. Zazwyczaj w takich sytuacjach ratowałam się naturalnym narzędziem do cięcia, czyli zębami, ale odkąd posiadam to cudeńko już nie muszę. Szkoda tylko, że tak późno je dostałam, bo mogłabym uniknąć wieloletniego szlifowania dolnej piątki o sznurki wszelkiej maści.. ;)


Miarka.. nie wiem czy się ze mną zgodzicie, bo to również może się wydawać całkiem zbędne urządzonko, ale ja się bez takowej nie ruszam. Przede wszystkim ich ogromną zaletą jest to, że mam w przysłowiowym nosie, czy informacja o rozmiarze druta jest wygrawerowana i trwała, czy wytłoczona i się z biegiem czasu ściera. Mam w nosie, czy mam pod ręką okulary, żeby móc je, te malusieńkie i nadziubdziane cyferki odczytać, wystarczy że drucik wsadzę do dziurki i już wiem z jakim rozmiarem mam do czynienia. Absolutny niezbędnik, który Wam pozwoli uniknąć rozczarowania podczas dziergania, bo jak się zazwyczaj na końcu robótki lubi okazać, pomyliły się Wam czwórki z trójkami i sweter wyszedł za duży/ za mały.
Fajne w takich miarkach jest jeszcze to, że zazwyczaj wszystkie posiadają miarę w cm lub calach, to jest bardzo przydatne zwłaszcza podczas próbkowania, ale też niektóre mają wbudowane nożyki, jak ta z e-dziewiarki. Nożyk jest wysuwany, więc niegroźny, ale jest na podorędziu jak tylko zajdzie taka potrzeba. Nawet Połówkowi czasem się przydaje, zwłaszcza jak za daleko jest po nożyk do otwierania wytęsknionej paczki! :)


Markery.. pewnie nic odkrywczego w tym temacie nie powiem, ale się cieszę, że do nich dorosłam. Kolekcję mam marną, małą, byle jaką (poza pięknymi kuleczkami od R. - dziękuję!!!), ale już jest progres.. marzenia mam, i chciałabym takie markery wyjątkowe.. jak je znajdę to Wam pokażę :D


Szydełka.. na każdym etapie prac dziewiarskich szydełko może się okazać pomocne, już choćby do wykonania tymczasowego nabierania oczek (pisałam o tym kiedyś tu: klik), czasem do zakańczanie, ale często też do ratowania oczek upadłych.. ;) Są też i takie sytuacje, kiedy ni stąd ni zowąd oczko, choć tego nie było w planie, spada i leci.. a jak wiadomo lecieć potrafi nawet przez kilka rzędów. Po co pruć kilka rzędów całej robótki, skoro można je szydełkiem złapać i uratować? 
Mam kilka, ale używam zazwyczaj dwóch. Jedno jest starsze ode mnie, a drugie wygląda na całkiem nowe, dołączone było do akcesoriów maszynowych. To drugie ma niebywałą zaletę, oprócz tradycyjnej główki szydełkowej na drugim końcu ma lekko wygięty niczym haczyk szpic, który idealnie pomaga mi rozwiązać najbardziej nierozwiązywalny supełek. 
Inny przydasiek, którego znów zapożyczyłam od mojej "dziewczyny", to "łapacz oczek". Dziewiarki maszynowe będą wiedzieć o czym mówię - główka tego urządzonka jest identyczna jak główka igły dziewiarskiej, dzięki czemu lecące oczka nawet na cieniźnie jak lace, nie są mi straszne. :)  


Oczywiście do ulubionych akcesoriów dziewiarskich powinnam dodać też drutki. Ale to chyba oczywista oczywistość :D 

No i włóczki! ale to już nie"przydasiek" a niebo w sznurze zaplecione.. A niektóre, takie jak te poniżej to już w ogóle orgazmicznych doznań dostarczyć potrafią.. Widać w nich i serce i talent mistrza prawdziwego, a o kim mowa?  Toż to dzieło najzdolniejszej Prządki i Farbiarki w jednym, jaką znam! Oto Skarby od Laury, znanej Wam pewnie jako Wełniana Wróżka!


A tak już całkiem poważnie, to najlepszym przyjacielem i niezbędnikiem każdej dziewiarki jest portfelisko bez dna.. prawda? ;)

A co dla Ciebie jest niezbędnikiem pierwszej klasy? 

30 komentarzy:

  1. Wspaniale opisałaś, Asju, te wszystkie dziewiarskie cudeńka. Moim absolutnie niezbędnym gadżetem jest miarka do drutów, nie mogłabym się bez niej obejść. Ale markery, szydełka i druty do warkoczy także doceniam. No i masz absolutną rację w sprawie portfela :-) Po co brylanty? Pełny portfel jest najlepszym przyjacielem każdej dziewiarki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też brylanty zbędne są.. i torebki... i tysiące butów.. ale włóczkami nie pogardzę.. więc jakby mi ktoś miał kiedyś sprezentować brylanty, to poproszę o takie, które łatwo mogłabym spieniężyć i na włóczki wymienić! :)
      Ściskam serdecznie!

      Usuń
  2. A ja nie mam markerów, ani miarki do drutów, nie uważam się też za dziewiarkę, częściej robię coś szydełkiem niż drutami. Ale jak już coś mam na drutach to rzeczywiście szydełka są bardzo pomocne, tak jak piszesz, kiedy oczko gdzieś ucieknie łatwo je szydełkiem złapać i podratować, ale też szydełkiem wrabiam koraliki. Więcej gadżetów nie posiadam, choć pieję na widok słodkich markerów ;) jakoś na razie obywam się bez a zastępuję je zwykłymi kawałeczkami kolorowych nitek :) na razie szkoda portfela na takie drobiazgi a i wolę w to miejsce zakupić motek włóczki ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, samemu można takie markery zrobić za parę złotych:) Na pewno są gdzieś jakieś tutoriale. Pozdrawiam!:)

      Usuń
    2. Kasiu, ja do tej pory byłam zwolennikiem sznurkowych markerów również, ale odkąd mi coś kolorowego dynda na drucikach robótka jakby przyjemniejsza jest i szybciej idzie :D no i sznurkowe markerki to było wieczne ryzyko - moje rude zwierze lubiło się na robótce położyć i takie sznureczki sobie memłać.. koralikowe czy metalowe markerki nie wzbudzają już w nim takich instynktów :)

      Usuń
    3. Ach wiem, że samemu można coś sobie wykombinować, koraliki i druciki tez jakieś na pewno mam, ale kiedy na to znaleźć czas? ;)

      Usuń
  3. Moje must have to szydelka do provisional cast on, markery, dawniej używałam takich jak Kasia, teraz mam sporo kółeczek od ramiączek starych staników, markery- agrafeczki, do zaznaczania odejmowanych lub dodawanych oczek w rękawach itp, wsuwki do włosów do robienia warkoczy, miarka do drutów z dokładnie takich samych jako Twoje, Asiu, powodów, no i bardzo podobne do Twoich cazki, które niebawem zastąpi miarka "kilka w jednym", z wbudowanym ostrzem do cięcia, szczelinami na 5cm w gore i bok do obliczenia próbki, centymetrami i calami w podzialce i dziurkami na pomiar grubości drutów. Wszystko staram się trzymać razem w kosmetyczce dziewiarskiej, ale często zabieram pojedyncze składniki do torby robotkowej i później szukam ich wszędzie :-). Acha, że używam drutów KP to w małym blaszanym pudelku po mietuskach trzymam przydasie od nich- nakretki do zylek, kluczyki, łączniki do żyłek, same żyłki tez maja silikonowe opakowanie po słuchawkach. Jeszcze nie dorobilam się specjalnego pokrowca na to wszystko, chyba dlatego, że moja duża kosmetyczka mieści wszystko bez problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsuwki do włosów??? :D Jesteś moim idolem! nie wpadłabym na to, choć pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że takowych tak czy inaczej nie posiadam, więc i tak musiałabym nabyć, ale Maria z bloga degustibus ostatnio o wykorzystaniu wykałaczek w roli drucików do warkoczy pisała! Grunt, to że nasze kreatywne myślenie się przy tym naszym pięknym hobby wciąż rozwija i zaskakuje..:D
      Ja mam straszny bałagan w drucikach.. tylko pończosznicze ładnie leżą w pokrowcu, żyłki też raczej luzem włożone do podręcznego pokrowca, ale zaczyna mnie męczyć brak organizacji w tym moim grajdołku.. może kiedyś się nauczę? :D (nadzieja ponoć umiera ostatnia.. ;))

      Usuń
  4. Dla mnie największym niezbędnikiem jest mąż, który jeszcze na razie! nie powiedział nie i stop, przy zakupach włóczkowych. A tak poza tym to oprócz drutu warkoczowego, to raczej mam wszystkie opisane przez ciebie przydasie. I działają i są bardzo przydatne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Mąż jest największym przydasiem w dziewiarstwie, zwłaszcza Mąż szczodry, cierpliwy, pomocny i znający się na wełnach, a już taki, który chce nosić dla niego dziergane projekty i robi to z radością.. - IDEAŁ! :D

      Usuń
  5. Wszystko co wymieniłaś mam (no może oprócz tego portfela bez dna) i używam :) Do mojego must have brakuje tylko miejsca na te wszystkie moje przydasie. Niby mam i pudełeczko na markery, szydełka i druty ale zazwyczaj jak czegoś użyję to ląduje to w koszyczku i po paru dniach już nic znaleźć nie mogę :) Chyba muszę popracować nad tym, żeby odkładać wszystko na miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce na przydasie.. u mnie, choć jest to ryzyko niebotycznych rozmiarów (z uwagi na kota), przydasia najbardziej potrzebne mam na podorędziu w małej kosmetyczce, która dziwnym trafem rzadko jest zapełniona, bo większość przydasiów leży sobie obok na ławie.. na szczęście ława jest sporych rozmiarów i zmieści się obok notesik, pudełko chusteczek i dwa kubki, a jak się dobrze poprzesuwa to i nawet Połówek znajdzie miejsce na swojego tableta..
      Wiem, to straszne, ale jak mam porządek w drucikach i żyłkach to czuję się jakbym nie dziergała.. ;)

      Usuń
  6. Hmmmm, moje przydasię są na miarę moich umiejętności dziewiarskich tj. nożyczki, druty, szydełko, gruba igła i różnej wielkości agrafki. Ale wszystko przede mną, myślę że jeszcze zdążę powiększyć kolekcję. Natomiast absolutnie co chciałabym mieć to stopczas Kowlaskiego, niestety na to muszę poczekać do emerytury ;) Pzdr. PS proszę o więcej zdjęć Twoich kolorowych skarbów, doznania bliskie ekstazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stopczasu też mi brakuje.. ale nijak nie mogę go znaleźć.. może na ebau znajdę? ;)
      Specjalnie z dedykacją dla Ciebie upublicznię więcej zdjęć moich nowych nabytków! :D tylko się z robotą uporam :D następny post tylko o włóczkach!
      buziaki!

      Usuń
  7. Zgadzam się z całym postem. Od siebie dodałabym jeszcze igły do dzianiny. Szczególnie teraz kiedy robię całą tą wykończeniówkę maleńkich ubranek (przy okazji szlag mnie trafia) to mój gadżet numer jeden :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igła! no jasne, dzięki za przypomnienie Pimposko, przecież leży sobie zguba (ze sznureczkiem) na zdjęciach wśród najbardziej potrzebnych niezbędników, ale zapomniałam o niej wspomnieć :D
      Najtrudniej podobno wykonać miniatury, z drugiej strony, wyćwiczysz sobie rękę na drobiazgach dziewiarskich i nawet Ci nie zadrży jak będziesz musiała metodą włoską zamknąć 300 oczek! są i plusy :D (oprócz malutkiej, słodziutkiej, ubranej we własne dziewiarskie akcesoria Pięknoty! ) :D
      Ściskam serdecznie!

      Usuń
  8. Do robienia wzorów warkoczowych używam, aż wstyd się przyznać obciętych z obu stron szpatułek do uszu. Ale może kiedyś zaopatrzę się w podobne niezbędniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, spróbuj wykałaczek! niczego nie trzeba odcinać, a podobno poślizg przez drewno jest kontrolowany :D
      Ja do niedawna obywałam się bez tych wszystkich dobrodziejstw i czerpałam radość z każdego nowego rządku :D dopiero z czasem i dzięki zrządzeniu losu stałam się właścicielką niektórych gadżetów, które naprawdę ułatwiają pracę. To nie są moje fanaberie, a rzeczy, których naprawdę używam i uważam, że warto, przynajmniej niektóre z nich mieć. Ale bez nich też się da dziergać, i to wcale nie gorzej!
      Ściskam serdecznie!
      PS. Mikołaj niedługo będzie chodził.. może warto list do niego wysłać? :D

      Usuń
  9. Odkąd umiem robić to http://crazyknittinglady.wordpress.com/2010/09/14/cabling-without-a-cable-needle/ nareszcie nie potrzebuje druta do warkoczy co bardzo usprawnia prace.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię tę metodę, nawet uskuteczniam przerabianie oczek bez przewieszania (przy warkoczach 2x2 przerabiam najpierw 3 i 4 oczko, albo od przodu, albo od tyłu, i dopiero 1 i 2, ale ta metoda wymaga czasem przekładania oczek i układania na drucie tak, żeby nie wyszły mi przekręcone), ale przy większych warkoczach, bądź bardziej skomplikowanych ta metoda nie sprawdziła mi się, za to drucik do warkoczy owszem :D
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  10. Oj tak, tak - duży portfel bez dna. Każda z nas o takim marzy... Pozostałe przydasie wykorzystuję i ja, z wyjątkiem tego łapacza od maszyny dziewiarskiej, bo takowej nie posiadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łapacz się przydaje, ale tylko w awariach, na które niezbyt często sobie pozwalam, spokojnie szydełko powinno wystarczyć. Mnie wystarczało przez lata :D
      Ściskam serdecznie!

      Usuń
  11. Asiu, litości nie masz - tak pięknościami od Laury po oczach... ;)
    Gadżety też lubię. Z poczuciem, że bez nich oczywiście można dziergać (używając tego, co pod ręką), ale z nimi jest weselej. Drut warkoczowy bardzo cenię, podobnie szydełka. Markery/znaczniki w jakiejkolwiek postaci są dla mnie niezbędne, bo jak wejdę w fazę alfa, to mogłabym przegapić fragmenty robótki z innym wzorem. Plastikowe lub metalowe są wygodne i wesołe, ale nitką, tak jak piszesz, można spokojnie obskoczyć każdy sweter. Do listy dorzuciłabym jeszcze golarkę do swetrów. Pozwala mniej się bać mechacących się włóczek :) A do tego w ramach rozpusty dodam jeszcze misę ceramiczną na włóczkę. Można ją oczywiście zastąpić zwykłą miską, dużym słojem, torebką foliową z gumką recepturką zwężającą wylot torebki... Ale urody ręcznie robionej ceramiki tamte metody nie zastąpią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taka ceramiczna misa, jak pisze koleżanka powyżej to też moje skryte marzenie ;)

      Usuń
    2. Taaa, misa. Też bym chciała:) Czaję się na jakąś stąd: http://garncarstwo.net.pl/?misy-na-wloczke-inaczej-yarn-bowi,38
      Co jakiś czas Pan dorabia nowe. Czekam na tą jedną, jedyną!:)

      Usuń
    3. pan jest bardzo miły i bierze pod uwagę zapotrzebowania klientek ;) można mu podpowiedzieć o czym się marzy :) mam od niego już drugą i liczę na to, że ostatnią miskę, bo pierwszą kocia łapa strąciła z kanapy ;)

      Usuń
    4. murfkojad - masz rację. Kupowałam u niego prezentową misę i rzeczywiście pytał o kształt, kolory. Ale wtedy akurat nie miał farby, którą chciałabym dla siebie. A teraz czekam, nie zamawiam, bo wiesz... bo na razie powtarzam sobie, że i tak nie mam gdzie jej kłaść, więc po co kupować. Ale jak pojawi się taka wymarzona, to żal będzie nie kupić:)

      Usuń
  12. Witaj Asju! Fajowe gażety posiadasz. Ja mimo , że robię na drutach większość swego żywota dorobiłam się tylko sprzętów podstawowych. Druty mam z poprzedniej epoki na żyłce ale jakieś plastikowe. Warkoczowych nie posiadam ,oczka przekładam w palcach lub na skarpetkowych. Markerów nie używałam wcale ale gdy zaczęłam przeglądać Wasze dziewiarskie blogi to zapragnęłam mieć takie dyndające ozdobniki. W tym celu zmobilizowałam córkę lat 12 do wykonania takowych i teraz mam i ja.Może nie są jakieś wypasione ale wykonane przez dziecko i to się liczy.Misy ceramicznej też nie posiadam, gdy kłębuszki uciekają używam reklamówki jw wspomniała MariaG. Najbardziej jednak cierpię z powodu braku cudnych włóczek. Ja osobiście jestem typem którego wszystko gryzie i muszę włóczkę dotknąć osobiście i nawet zakupy przez internet stanowią problem, bo nie wiem co kupuję. A u siebie w mieście nie mam czego dotykać , bo sprzedają same akryle buu,Serdecznie pozdrawiam z mroźnego acz słonecznego Podkarpacia Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja jestem dziewiarką-gadżeciarą i mam prawie wszystkie wymienione przez Ciebie :) Dodam jeszcze liczniki rzędów :) I jeszcze marzy mi się taka ceramiczna misa :) Muszę napisać list do Mikołaja ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. też robię całe swoje życie czyli ponad pół wieku, uwielbiam przydasie i dorobiłam się już chyba wszystkich, moje must have to: druty KP symmfonia, miarka do drutów, nożyk/kółko do przecinania nitek takie co można wziąć do samolotu, plastikowa zagięta na końcu igła do zszywania, mimo posiadania przeróżnych pięknych markerów, gdy akurat ich nie mam pod ręką wykorzystuję zwykłe agrafki a nawet spinacze biurowe! zamiast warkoczowych drutów przeważnie używam skarpetkowych, po tych wielu latach wiem, że bez wielu posiadanych przydasi przeżyłabym spokojnie ale! ale jak bardzo mniej kolorowo

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...